Celniki i chodniki
Łukaszek wraz z rodzicami szedł przez parking. Wracali właśnie ze szkoły Łukaszka. Na krzywym, oblodzonym chodniku wpadli na męża dozorczyni, pana Sitko.
- O! - krzyknął pan Sitko lądując na chodniku.
- A! - krzyknęli Hiobowscy lądując na panu Sitko.
- Skąd to państwo wracacie? - stęknął uprzejmie pan Sitko kiedy to pomagali mu wstać.
- Ze szkoły Łukasza - rzekł posępnie tata Łukaszka.
Ruszyli powoli w stronę bloku.
- To chyba nic dobrego, to wezwanie? - pan Sitko pokiwał domyślnie głową.
- Nie. Polonistka nas zaalarmowała, że Łukasz napisał pracę domową pod tytułem "Władysław Remont dostał Nobla za biografię znanego pianisty, którym był Fryderyk Chłopin".
- To chyba dobrze, że napisał? - spytał z niepokojem pan Sitko. - Ja rozumiem, gdyby nie napisał, ale...
- Nasz syn wreszcie będzie jak inne dzieci - przerwała mu ze szczęściem w oczach mama Łukaszka. - Nie ma ADHD, nie ma dysleksji, ale za to ma dysgrafię!
- Nic nie mam - wyprowadził ją z błędu Łukaszek. - Po prostu ta nowa polonistka przesadza. Poprzednia nie robiła takiej hecy o byle co. Zresztą inni nauczyciele też się tak nie spinają. Kiedy Gruby Maciek powiedział, że było Powstanie Stoczniowe, to pan od historii tylko się śmiał...
- I dobrze powiedział - odezwała się ciepło mama Łukaszka. - Ładnie powiedział. Powstanie Stoczniowe. Tak! To właśnie w stoczni narodził się ruch, którego ukoronowaniem było powstanie "Wiodącego Tytułu Prasowego"!
- Ale podobno chodziło o Powstanie Styczniowe - bąknął Łukaszek.
Napiętą sytuację rozładował pan Sitko pytając co tata Łukaszka tak kurczowo ściska pod pachą.
- Nnno właśnie... - tata Łukaszka rozchylił połę odzienia i zaprezentował butelkę.
- Wino! - krzyknął uradowany pan Sitko.
- Dyrektor szkoły sprezentował - poinformowała mama Łukaszka. - To już pięćsetny raz, jak w ciągu ścieżki edukacyjnej Łukasza zostaliśmy wezwani do szkoły!
- Do tysiąca nie dociągnie - rzucił przez zęby tata Łukaszka.
- Jak się postaram...
- No, no!
- Można zobaczyć? - pan Sitko wyciągnął rękę. - Ho, ho! Dobre wino państwu podarował. Rzekłbym, z takiej półki wyższośredniej. Tak gdzieś za półtora, dwa euro. Niezrównany dodatek do słabego piwa z marketu. Należy podawać w temperaturze pokojowej, dlatego zimą należy je pić zaraz po wyjściu ze sklepu, zanim się schłodzi. Wino młode, pełne mocy, z długiem finiszem w żołądku. Charakteryzuje się świeżością i łagodnym balansem pomiędzy siarką a innymi owocami...
Tu pan Sitko przerwał, bo idąc potknął się o dziurę w chodniku i padł na trotuar. Wino na szczęście ocalało, bo Łukaszek popisał się wspaniałym refleksem i robinsonadą godną bramkarza reprezentacji Polski.
Kiedy pomagali panu Sitko wstać, podeszło dwóch panów w mundurach. Zasalutowali i powiedzieli tak do pana Sitko:
- Dobry wieczór. Służba celna. Dokumenty poprosimy. Nie zastosował się pan do znaku dwadzieścia łamane na jeden. Rozumie pan?
- Nie - rzekł drżącym głosem pan Sitko.
Pierwszy celnik wypisał mu szybko jakiś kwitek i podał.
- Zaświadczenie o nienależeniu się odszkodowania? - pan Sitko nadal nie mógł wyjść ze zdumienia. - Ale o co chodzi?
- Ja już wiem o co chodzi - odezwał się powoli tata Łukaszka. - Za dużo ludzi się przewracało na krzywych chodnikach i wywalczało odszkodowania... Ustawiono więc znaki, tak jak w przypadku ulic...
- To wszystko dla bezpieczeństwa pieszych - rzekł z namaszczeniem drugi celnik.
- Co oznacza znak dwadzieścia łamane na jeden? - chciał wiedzieć Łukaszek.
- Że należy iść takim tempem, aby było dwadzieścia kroków na minutę - wyjaśnił mu pierwszy celnik. - I należy stawiać stopy co jedną płytkę chodnikową. Pan szedł za szybko i stawiał stopy co drugą. Nie ma więc pan szans na odszkodowanie - oznajmił panu Sitko.
- Bez sensu - rozzłościł się pan Sitko. - Nie lepiej remontować chodniki, żeby nie było dziur?
- Czy pan wie co mówi?! - drugi celnik złapał się za głowę. - Remontować wszystkie chodniki w całym kraju?! Pan zdaje sobie sprawę ile to jest hektarów kilometrów?! Nie stać nas na takie ekstrawagancje! Trzeba po prostu iść wolniej i patrzeć pod nogi!
- W ten sposób to ja będę pół godziny szedł do sklepu zamiast dziesięciu minut!
- To trzeba wyjść dwadzieścia minut wcześniej! - celnicy byli niewzruszeni. Pożegnali się i poszli.
- Jednej rzeczy nie rozumiem - odezwał się Łukaszek.
- Tylko jednej? - westchnął tata Łukaszka.
- Dlaczego to byli akurat celnicy?
- A po co tworzyć kolejną służbę mundurową? - wtrąciła się mama. - Oni nie mają zbyt dużo pracy, a tworzenie nowej formacji porządkowej kosztuje!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1753 odsłony
Komentarze
Balans między siarka a innymi owocami :)))
5 Kwietnia, 2013 - 23:52
A to autentyczne, własnousznie zasłyszane:
"Dwóch klyentów przy stoisku monopolowym.
-Te nalewki po 4 złote to w jakych smakach som? - schrypniętym basem pyta pierwszy.
- O, tu panowie mają wystawione...-mówi ekspedientka
- Patrz Kazek, wisnioweczka jest...
- O i śliwkowa - włącza się równie schrypniety baryton drugiego
- No ja nie mogie, - nawet czekoladowa! - chwila pełnej podziwu ciszy.
- Wiesz co Kazek...wznawia dialog pierwszy - Nie ważne jaki smak, ważne żeby sponiewierała...
Pozdrawiam ciepło
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
@Smok Gorynycz
7 Kwietnia, 2013 - 22:21
Piękny dialog :)