Tusk potrzebuje pomocy teraz!
Jesli Tusk chce rządzić w miarę normalnym krajem i jest niezadowolony kiedy opozycja krytykuje jego politykę, radziłbym mu jedno: kup sobie psa lub kota. Rozumię, że to zawsze nowy wydatek i min.Jacek Rostowski (ta małpa z brzytwą!) mógłby wyciąć tę inwestycję w ramach oszczędnosci budżetowych.
KOT?
Tuskowi pozostaje więc konsultacja (może darmowa?) z któryms z kolegów z PO, który kota już ma, jak na przykład poseł Niesiołowski (z obserwacji jego zachowań wynika, że to pewne), albo z posłem Palikotem, który na pewno ma całe schronisko kocie! (też wniosek z obserwacji osobnika).
Kot jak wiesć niesie przytulił się do człowieka w Egipcie ok. 4 tys. lat temu, więc może być starszy, nie musi to być „kociak” (żona mogłaby wtedy poczuć się zazdrosna i np. dostać „kota” i wówczas sytuacja zaczełaby się komplikować, nie wiemy czy te koty by się polubiły, czy mieszkałyby oddzielnie jeden na wybrzeżu, a drugi w stolicy (ale mogłyby przecież mieszkać razem np. na kocią łapę!), nie to żeby dzisiejszy polski kosciół miałby cos przeciwko, moralnosć I tu schodzi nam jednak kotku na …psy.
Jak się słucha niektórych hierarchów koscioła to wydaje się, że wsród nich też jest pełno miłosników kota, szczególnie od czasu kiedy nauczyli się slizgać po okrągłym stole. No tak, ale zostawmy kota w budzie, bo zbytnie spekulowanie na ten temat w sytuacji gdzie informacji mamy tyle co kot napłakał, nie jest budujące i może ze strony rządowej grozić wprost jak nie darciem kotów to przynajmniej kociokwikiem!
Innym żródłem kociej wiedzy dla premiera mógłby być Jarek Kaczyński, który choć kojarzą go z ptactwem domowym (to ten sam kaczor!), też jest długoterminowo zaprzyjażniony z kotem, a w/g strasznego dziadunia profesora (który wykłada na kocią łapę!, bez matury?), jest znawcą hodowli zwierząt futerkowych. Więc może pomoże premierowi zamiast drzeć z nim koty, w mysl zasady „koty za płoty”.
PIES?
No tak, ale Premier może kotów nie lubić, np. w ramach konkurencji, bo sam wygląda trochę jak kot, choć oczy to ma rysia, nie mylić z Rasiem, który bardziej przypomina inne cudowne zwierzątko (o bardziej przyziemnych interesach) a mianowicie jeża (niech ktos porówna wizerunki jesli nie dowierza albo porówna tzw. siersć obydwu tworów przyrody).
Oczywiscie pozostaje jeszcze kwestia czego premier oczekuje od takiego psa. Zacznijmy od powonienia, dobrze żeby on ostrzegał premiera przed posunięciami opozycji np. taki Bondaryk, nie to żeby rasowy , albo czteronożny, ale węch ma! Jesli premierowi potrzebny jakis pies do zadań specjalnych, to wiele ich przeszło weryfikację w tymczasowym schronisku (och ten psi trener Maciarewicz!) więc ma z czego wybierać.
Tak na prawdę to dobrego psa trudno dostać, takiego co to można przytulić, zatopić dłoń w futrze i rozważać o jutrze np. Narodu. A kiedy jest naprawdę zle (np. siadają sondaże) można nauczyć się od psa wyć, jesli boli, można polegać i na kolegach jak na TW „Znak”Boni, też rasowy i sprawdzony ( wygląda jakby pies mu mordę lizał).Poza tym TW „Znak” jako „odpowiedzialny” (w tym rządzie) nie pozwoli Tuskowi zejsć na psy.
Gdyby zas wątpliwosci zagosciły w głowie Tuska (czy nie zwierzał się on, że to nazwa psa po kaszubsku?), może skontaktować wybitnego znawcę i teoretyka „burej suki”, wolnego elektrona politycznego, mistrza słowa i trzeciego (jak III RP – podobny niewypał!) bliżniaka, Ludwika Dorna, w którego Sabie to podkochiwał się Kwasniewski, chciał ją nawet zbuntować i sprowadzić z dobrej drogi.
KOŃ?
Konia z rzędem temu kto poleci, wrzuci do dyskusji ewentualnie inne zwierzęta nawet o wyższym wymiarze gatunkowym jak koń. Szkoda, że ten numer już zgrał dowcipas Kaligula, który zrobił konia Niesiołowskim, to znaczy senatorem. Ale konia trzeba chyba zostawić w spokoju chocby ze względu na Kasztankę Piłsudskiego. Jakos nie widzę w otoczeniu Tuska ludzi o szlachetnych rysach charakteru, czy chociażby z końską twarzą.
Zależy też czy byłby to drogi koń (znowu ta małpa z budżetową brzytwą – min.Rostowski!), czy darmowy, a takiemu jak wiemy w zęby się nie zagląda. Więc gdyby taki koń Tuskowi się trafił to proponuję nazwać go własnie Łyskiem, na złosć tej małpie z brzytwą, która tak okrótnie tnie wydatki (a bodaj go koń kopnął!).
PAPUGI?
Jak nadmieniłem wczesniej ptactwem nie powinnismy się chyba zajmować, chociaż krążą tego całe chmury, jak w słynnym filmie Alfreda Hitchcocka „Ptaki”. Co jakis czas jeżdzę na plażę w miasteczku Bodega Bay gdzie ten film był kręcony. Więc te ptaki gotowe do ataku, jak nieznani bliżej sprawcy, jedno uderzenie i odlot do ciepłego gniazdka, podobnie jak gromady pracowitych prawników.
Ale nie miało być o papugach, choć te rozmnożyły się ostatnio okropnie i np. w całej telewizji w koło powtarzają rządową propagandę. Spojrzałem na inne gatunki , WRON-y bym nie radził, te zarezerwował sobie Prezydent Komorowski i objął je ochroną razem ze spawaczem systemu Jaruzelskim.
UWAGA NA MYSLIWEGO!
A może by tak na najbliższej konferencji prasowej zapytać w towarzystwie którego z wymienionych rodzajów, nasz premier czułby się najlepiej? Tylko proszę sprawdzić czy gdzies w pobliżu nie kręci się Pan Prezydent, bo on jest też zakochany jak mówił (poleciał nawet do Ameryki pochwalić się Obamie, który przepada za indykami!) w niejakiej „kuricy” i to chyba z za wschodniej granicy (Boże, kiedys chłopu wystarczyła baba i był szczęsliwy, a teraz ale się porobiło!).
To jeszcze nic, ale nasz prezydent to stary mysliwy i żeby tego Tuska upokorzyć może mu te wszystkie czworonogi i dwunogi powystrzelać aby tak sobie po swojemu po „bigosować”.
Jacek K. Matysiak.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2551 odsłon
Komentarze
von Nogay w szpitalu
28 Grudnia, 2010 - 11:57
skoro mamy już mały zwierzyniec... wpatrując się w sytuacyjny obraz na którym widnieje ów zamyślony dwunóg zwany DONALDEM, zacytuję leżącego na szpitalnym łóżku von Nogaya, który spogląda na obrazek kury - cyt. "Stwierdzam kategorycznie, że to jest OSIOŁ!".