Rogowski, czyli zdrada na tyłach!

Wiele już widziałem i czytałem, ale, od czasu, do czasu zdarza mi się ujrzeć coś takiego, że szczęka opada. Otóż czytam, że krew z krwi, kość z kości Świątyni Antypisa, źrenicy tolerancji i anyksenofobii (no chyba, że ksenofobia dotyczy jednego, specyficznego narodu, wtedy właściwie jest nawet OK.), Wunderwaffe z Czerskiej, sądowy pogromca wszystkich, którym przyszło lub przyjdzie do głowy podważać, dzielić i jątrzyć, mecenas Rogowski dał się nagle poznać, jako zapiekły czarnosecinny tropiciel niepolskich nazwisk.

Ta niespodziewana skłonność ujawniona została w czasie procesu, jaki wytoczono Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. Konkretnie zaczął demaskować prawdziwe nazwisko ojca poety. Szulc, znaczy. Co prawda, pochodzenie niemieckie, a nie żydowskie, ale jednak, wicie, rozumicie, niby patriota, a tu proszę- Szulc! No, i co wy na to? Szulc! Szulc!!! No??!!

Kto wie, może właśnie ujawnił się nowy współpracownik portalu polonica.com? Może Rogowski pracuje tam pod jakąś patriotyczną ksywką? Nie wiem, jak mecenas Rogowski będzie się teraz przemykał do gmachu na Czerskiej, jakimi buczeniami i pełnymi potępienia spojrzeniami będą go tam teraz witać Michnik z Blumsztajnem! Zdrada na tyłach! Antysemita, czarnoseciniec, ksenofob grzebiący ludziom w życiorysach w Świątyni!! Gwałtu, czy raczej giewałtu! Wołać księdza Czajkowskiego, by odczynił uroki!

Mam jedynie nadzieję, ze towarzysze zrozumieją, że czasem tak trzeba, że walka z imperializmem, faszyzmem, kaczyzmem i macierewizmem jest najważniejsza i że czasem trzeba z bólem, bo z bólem, ale jednak, przymknąć oko na chwilowe przyjęcie metod wroga. Właściwie, to nawet jestem pewien, że mu wybaczą.

Podobnie, jak kiedyś Goering decydował, kto jest Żydem, a kto nie, tak teraz na Czerskiej decydują, kto jest antysemitą, a kto nie. Mecenas Rogowski mógłby nawet zacząć na sali sądowej przemocą rozpinać Rymkiewiczowi spodnie w celu sprawdzenia czystości etnicznej metodą empiryczną, czyli- jest napletek, czy też nie ma i też byłby w porządku, bo przecież zwalcza wrogów, a przecież pamiętamy, a już na pewno rodzice i dziadziusiowie wielu członków redakcji z Czerskiej pamiętają, że moralne jest to, co służy sprawie rewolucji. Co nie służy, moralne nie jest. Zasada prosta, łatwa do zapamiętania i stosowania.

Zatem pewne zdziwienie i dysonans poznawczy budzi postawa stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita – stowarzyszenie przeciw antysemityzmowi i ksenofobii”, które skierowało protest do Rzecznika Dyscyplinarnego Okręgowej Izby Radców Prawnych w Warszawie, oskarżając mecenasa Sawickiego, obrońcę Jarosława Rymkiewicza o nadużycie wolności słowa i złamanie kodeksu etyki zawodowej.
„Niedopuszczalne jest publiczne imputowanie osobom zasłużonym w walce o wolną Polskę postaw antypolskich i uzasadnianie tego zachowaniami członków ich rodzin w czasach młodości. Niedopuszczalne jest publiczne wywoływanie i wykorzystywanie uprzedzeń antysemickich przez generowanie skojarzeń między brzmieniem nazwisk mogących należeć do rodzin polskich Żydów a postawami i zachowaniami określanymi, jako antypolskie. Niedopuszczalne jest stawianie znaku równości między polską a katolicyzmem” – pisze stowarzyszenie.

No, to ciekaw jestem, jakich słów użyje owo stowarzyszenie, by skomentować postępowanie Rogowskiego. Mecenas Sławomir Sawicki nie napisał, bowiem nic, co nie stanowiłoby suchych faktów historycznych. Stwierdził, że dziennikarz „Gazety Wyborczej” Seweryn Blumsztajn działał w czerwonym harcerstwie. A co, nie działał? Jeszcze by się obraził za odmawianie mu tego zaszczytu!

Inny publicysta gazety, Konstanty Gebert, był synem Bolesława Geberta, współzałożyciela komunistycznej partii USA. A co, nie był synem, czy też tatuś nie był komuchem?

Helena Michnik, matka redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, była działaczką Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” oraz współorganizatorką komunistycznej organizacji pionierskiej im. Lenina. Nie była?

Jego ojciec Ozjasz Szechter był członkiem lwowskiej bojówki komunistycznej, działaczem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy oraz uczestnikiem operacji szpiegowskiej NKWD skierowanej przeciwko Polsce, noszącej kryptonim „Koń Trojański”. A co, nie był?

Z kolei brat Adama Michnika, Stefan Michnik, był działaczem Związku Walki Młodych, PPR i PZPR, a następnie sędzią wojskowym w najwyższym sądzie wojskowym w procesach politycznych skierowanych przeciwko niepodległościowemu podziemiu. Nie był? Jest on za to do dziś ścigany europejskim nakazem aresztowania, a prokuratura chce go postawić przed sądem za zbrodnie komunistyczne. Nie jest? Nie chce?

A Rogowski wyciąga samo nazwisko rodowe, tak, jakby to było coś złego, jakby tata Rymkiewicza był, co najmarniej szefem Einsatzgruppy, albo producentem, bądź dystrybutorem Zyklonu B na Generalną Gubernię i Prusy Wschodnie.

Tak, jak owa rozprawa okazała się testem dla Rogowskiego, przy czym wylazło z niego to, co wylazło, i okazał się tym, kim się okazał, tak sam Rogowski będzie takim testem dla owego stowarzyszenia. No, bo albo się występuje przeciw ksenofobom, albo nie. Wszystkim, a nie tylko tym, na których poszczują kapłani Antypisa.

http://www.wsieci.rp.pl/opinie/seawolf
http://freepl.info/seawolf
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy
http://seawolf.salon24.pl/