Ciemna postać
Jak słyszę, rozgrzane sądy doszły do wniosku, że określenie Grzegorza Schetyny mianem „ciemna postać rządu” jest przestępstwem i że należy go za to przeprosić, płacąc, oczywiście należne opłaty za zamieszczenie owych przeprosin w wysokości wystarczającej na wyżywienie etiopskiej wioski przez około 550 lat. Kiedyś, za koszmarnych czasów stalinizmu ludzi się wykańczało, wysyłając ich do obozu , albo wstrzeliwując kawałek metalu w głowę. Dzisiaj to samo można osiągnąć bardziej finezyjnie, po prostu nakazując przeprosić. Oczywiście, w sentencji wyroku określając, w jakim medium, w jakich godzinach i w jakiej wielkości ma być oświadczenie, tak, żeby było wiadomo, że koszt przekroczy wszelkie granice rozsądku i przyzwoitościm i wpędzi przepraszającego w stan permanentnej nędzy oraz wieloletni stan oblężenia mieszkania przez zjednoczone siły komornicze.
W stanie wojennym było jeszcze inaczej, za przewóz ulotek był niewielki wyrok w zawieszeniu, helsińskie Human Watch nie miało się do czego przyczepić, ale za to następował przepadek narzędzia zbrodni, czyli samochodu, w bagażniku którego te ulotki znaleziono. Oraz garażu, w którym przechowywano owo narzędzie przestępstwa. To trochę tak, jakbyśmy kupili zegarek za 300 złotych w pudełku za złotych 10 000, płatnym dodatkowo.
W sumie, nie ma co się dziwić wyrokowi, Schetyna, jak można zobaczyć na dowolnym zdjęciu, nie jest ani trochę ciemniejszy od pozostałych członków rządu, więc takie twierdzenie jest w rażący sposób nieprawdziwe.
Tu jednak otwiera się tak zwana „puszka z Pandorą”, jak to kiedyś określił któryś z jeszcze PRL-owskich ministrów, zapewniając sobie, przynajmniej w ten sposób, miejsce w ludzkiej pamięci. Biedna Pandora nigdy nie przypuszczała, że kiedyś wyląduje w puszce.
„Puszka z Pandorą”, a jednocześnie, być może, jedyny sposób by zaciągnąć paru gości przed sąd. Otóż, napisze Bratkowski, czy inny Kuczyński o wodzowskiej partii Kaczyńskiego, dalej przed sąd go, przedstawiając sądowi dowód w postaci dowolnego zdjęcia, na którym Kaczyński występuje bez hetmańskiej buławy, ani choćby buzdyganu, czy indiańskiego pióropusza. I co, jest wodzem? Jasno widać, że nie jest, z powodu braku zewnętrznych znamion wodzostwa.
Nawet najbardziej rozgrzany sąd nie może zaprzeczyć faktom (zdjęcie!). A jak jeszcze się uda dokonać tego w trybie wyborczym, czyli błyskawicznym, to wypada jedynie zakrzyknąć, „mamy cię!”, jak w tym programie z ukrytą kamerą.
Wtym celu należy nakłonić rzeczonych funkcjonariuszy frontu walki z imperializmem, kaczyzmem i macierewizmem, by sformalizowali swoje fanatyczne poparcie dla Partii-Matki i wpisali się na listy wyborcze, by robić to samo, co zawsze, ale z otwartą przyłbicą, nie udając bezstronnych komentatorów.
Nawiasem mówiąc, czy możliwe jest zebranie podpisów, zarejestrowanie komitetu i zgłoszenie kandydata bez jego wiedzy i zgody? Niby nie, ale wiemy na przykład, że takie zarejestrowanie bez wiedzy i zgody dotyczyło praktycznie wszystkich konfidentów SB, Informacji, WSI i wszystkich pozostałych służb, których nazw nawet się boję wymawiać, bo, niby ich nie ma, ale są pewne znaki świadczące, że nie tak całkiem ich nie ma.
Przynajmniej tak było, jeśli wierzyć zgodnym i jednobrzmiącym oświadczeniom owych zarejestrowanych, z wyjątkiem chyba jedynego autentycznego TW - Maleszki, który się głupio i pochopnie przyznał, być może pod wpływem wzburzenia lub alkoholu, wystawiając do wiatru wszystkie autorytety broniące go przed nikczemnym, nienawistnytm i jątrzącym oczernianiem. Tak więc Maleszka się przyznał, a szacowne pióra zawisły nad krążącym już listem protestacyjnym w zakłopotanym zawiśnięciu - czy jednak publikować, czy raczej udać, że listu nie było. Maleszka pozostaje zatem chyba jedynym świadomym agentem PRL. Aż dziwne, że ten system trzymał się tyle lat i wymordował tylu ludzi, posiadając w swych zasobach jednego prawdziwego agenta i setki tysięcy fałszywych, zarejestrowanych bez wiedzy, zgody i w ogóle sensu.
Wyobrażam sobie minę takiego autorytetu moralnego. Wieczorem napisze o faszystowskich, wodzowskich ciągotach Kaczyńskiego, albo zbrodniczych tulipanach na Krakowskim Przedmieściu, a rano znajduje w skrzynce pocztowej zaświadczenie o niekaralności tulipana jako gatunku (brak osobowości prawnej), oraz listę poparcia, potwierdzenie zarejestrowania swej kandydatury i pozew w trybie wyborczym. Bez swojej wiedzy i zgody, ale w końcu do tego miał okazję już przywyknąć.
Rekordzista dorobił się w swym długim życiu nie jednego, nie dwóch, ale trzech pseudonimów operacyjnych, odpowiednio w latach 60., 70. i 80., oczywiście, wszystkich bez swej wiedzy i zgody. Nic dziwnego, że taki bystrzak był przez lata szefem jednego z najważniejszych urzędów, czuwając nad prawidłowym przebiegiem wyborów. Są miejsca, gdzie potrzebni są najlepsi z najlepszych i najzaufańsi z zaufanych.
P.S. Zwykle zachęcałem w tym miejscu do lektury poniedziałkowych felietonów w Rzepie, Freepl.,info i Gazecie Polskiej Codziennie. Ostatnio Rzeczpospolita zachowała się w sprawie samospalenia Andrzeja Ż. tak, jak , nie przymierzając, posłanka Pomaska, która wkleja na Twitterze żywcem smsy z centrali- mam na myśli owe haniebne "samospalił się, przedtem pisał listy do PiS". Odniose się do tej obrzydliwej sprawy w poniedziałek w Rzepie.
http://www.wsieci.rp.pl/opinie/seawolf
http://freepl.info/seawolf
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/bloger/69/wpisy
http://seawolf.salon24.pl/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2450 odsłon
Komentarze
Koperta z azbestu
24 Września, 2011 - 22:26
Trochę dziwny ten "samospalacz". Ta jego nietuzinkowa, zawodowa przeszłość i ten list w kieszeni marynarki adresowany do Tuska.
Jeżeli on chciał się spalić, zwęglić, unicestwić, to na co liczył wkładając list do kieszeni, że on sam spłonie a list przetrwa ? A może dawni pracownicy CBŚ dysponują kopertami z azbestu ?
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Re: Ciemna postać
24 Września, 2011 - 23:51
Wilku drogi, zaślepia Cię kaczystowska nienawiść :)
Przecież nasz jeszcze niezawisły sond (tak by to chyba należało napisać w nowej ortografii prezydęckiej) miał 120% racji, nakazując ZZ przeprosiny G"JCZ"S za to, że "naraził go na utratę zaufania potrzebnego dla sprawowania urzędu wicepremiera oraz członka rządu RP". Utracił on był to zaufanie Słońca Peru już wkrótce i musiał czekać na nowy stołek "aż Prezydent gdzieś poleci ..."
Do Tańczącego z Widłami
25 Września, 2011 - 09:20
Drogi Panie;
już podano, że listu nie trzymał w kieszeni płonącej marynarki, tylko pozostawił na pobliskiej ławce, kopie rozsyłając do kilki redakcji. Tutaj pełna treść listów pisanych przez niedoszłego samobójcę.
http://kampanianazywo.pl/relacja/podpalenie-pod-kprm-cale-listy-andrzeja-z/
A tak przy okazji - pozwolę sobie zauważyć, że Andrzej Ż. stoi na granicy życia i śmierci. Gdyby nawet był on dziwnym "samospalaczem", któremu CBŚ wetknęło do kieszeni kopertę "z azbestu", to i tak pański komentarz wydaje mi się ciut gruboskórny.
Zgadzam się, że należy zachować czujność i nie pozwalać sobą manipulować. Jednak - moim zdaniem - nie najlepszym sposobem realizacji tego ideału jest posądzanie człowieka, którego cierpienia nie są wyobrażalne dla nikogo z nas ( a to wystarczy, by wobec nich przynajmniej zamilknąć) o współudział w perfidnym dziele zamącenia w mózgach obywateli za pomocą autodestrukcji i to dokonanej sposobem tak potwornym.
Oczywiście - po świecie chodzą szaleńcy, których łatwo wykorzystać, można też kogoś faszerować farmaceutykami i skłonić do działania, którego wcale nie pragnie (a propos - co z synem Eugeniusza Wróbla?). Może jednak warto najpierw przyglądać się faktom.
Jeżeli źle zinterpretowałam pański komentarz, to proszę o wybaczenie.
Pozdrawiam
Santiago