sztuka plucia
Mamy znowu demokrację, ale nie taką jak w czterdziestym piątym, ponieważ nie ma już wrogów klasowych - na wsi obszarników i kułaków, w miastach spekulantów, szpiegów i dywersantów, a w lasach bandytów, zaś z zaplutych karłów reakcji pozostały jedynie niekompletne kości.
Niestety, nie ma też ludu pracującego miast i wsi, więc nie da się powierzyć całej władzy sojuszowi robotników i chłopów pracujących; przetrwały wprawdzie szczątki jego awangardy, a podobno i niektóre jej organy, ale niełatwo je poskładać, zwłaszcza że nie wiadomo kto miałby to zrobić.
W związku z tym nasza demokracja nie jest socjalistyczna, ale pluralistyczna, co oznacza, że każdy może spluwać gdzie chce, choćby i przez lewe ramię, ale władza należy do tych, którzy raz na parę lat wrzucają swoje kartki do specjalnego pudła, trochę bez sensu zwanego "urną", z którego Suweren wyłania swoich Przedstawicieli.
Ci, co nie wrzucili, wraz z takimi którzy wrzucili, ale się nie wyłonili, stanowią tak zwany "demos" i aż do następnych wyborów nie muszą podejmować żadnych suwerennych decyzji; mogą zajmować się czym zechcą, choćby pluciem i łapaniem, ślinieniem się i łykaniem ślinki, wspomnianym już wyżej spluwaniem, a nawet opluwaniem.
Ta ostatnia specjalność stanowi wprawdzie zagwarantowany mandatem i chroniony immunitetem przywilej Przedstawicieli,
ale nie udało się go zmonopolizować, przeciwnie - przybywa
profesjonalnych plwaczy pozaparlamentarnych i pozarządowych
nierzadko zorganizowanych w cechy i gildie albo małe grupy zadaniowe.
Od czterdziestego piątego wiele się zmieniło, ale produkcja śliny nadąża za tymi zmianami, inaczej nie byłoby tu żadnej demokracji (nazywają ją wszak "rządami mówców"), albowiem fakt, iż Demos charakteryzuje się epidemicznym ślinotokiem
dla Suwerena nie jest tajemnicą, lecz szansą utrzymania względnego ładu i porządku, dopóki nie zaschną nam gardła.
W najbliższym czasie chyba się na to nie zanosi.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 851 odsłon