pieprzenie kumetów

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Porą wiosenną powracają do mnie wspomnienia z których nie ma żadnego pożytku; nie wiadomo co z nimi zrobić, a zapomnieć się, cholera, nie da.

Nie dalej jak wczoraj nawiedziło mnie wspomnienie sromotnej klęski, jaką poniosłem w sporze z kolegą z tej samej klasy. O co poszło, nie pomnę, ale byłem przekonany, że racja jest po mojej stronie i - przedstawiłem miażdżące argumenty. Mój oponent wysłuchał ich ze spokojem i oświadczył - tonem nie tyle pogardliwym, ile znudzonym - "pieprzysz kumety..", po czym oddalił się z miejsca debaty przy akompaniamencie chóralnego rechotu obserwatorów zdarzenia, pozostawiając mnie w stanie zbliżonym do stanu żony biblijnego Lota.

Czym są w istocie wspomniane kumety, do dziś nie mam pojęcia (przypuszczam że musi to być coś w rodzaju baliwernii albo dyrdymałów, może nawet bzdetów).

Wiosenne wspomnienia, w maju, wzmagają irracjonalne w moim wieku zainteresowanie dojrzałymi blondynkami. Dwie z nich, Tatiana i Monika, poświęciły mi wczoraj trochę czasu, ale o rezultatach lepiej nie wspominać.

Wolę już wspominać okupacyjne dzieciństwo, kiedy żywiłem wiarę iż można i trzeba dowodzić swych racji przy pomocy argumentów. Żywię ją nadal, choć osłabła - zapewne z tego powodu, że mam zbyt wiele kłopotliwych wspomnień i zbyt wiele czasu tracę na próżne dociekanie, co to takiego właściwie, te cholerne "kumety" ?

P.S.
Zwracam uwagę zainteresowanych pracami międzynarodowej czy też międzypaństwowej, w każdym razie zagranicznej Komisji, że przyznała ona pośmiertnie głównemu podejrzanemu ocenę zadowalającą z języka rosyjskiego, lecz nie poinformowała, jaką ocenę otrzymał z tego przedmiotu ostatni żywy rozmówca z wieży, stojący oczywiście poza jakimikolwiek podejrzeniami.
Ustalenie tej oceny wymaga zapewne sporo czasu, ale trzeba ją będzie ujawnić. Najlepiej zaraz po zmierzeniu przez polskiego specjalistę-psychologa poziomu stresu głównego podejrzanego. Może uda się jeszcze w tym roku ?

Brak głosów