o genitaliach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Postęp cywilizacji jest oszałamiający, nic więc dziwnego, że niemała część ludzkości żyje na co dzień w stanie lekkiego oszołomienia, które wzmaga się przy okazjach odświętnych, a po pewnym czasie stabilizuje u niektórych osobników na tak wysokim poziomie, że tracą kontakt z rzeczywistością na dłużej, albo i na zawsze, stając się tzw. oszołomami.

Jestem żywym (do pewnego stopnia) przykładem działania tego mechanizmu, zwanego przez uczonych dysonansem poznawczym, czy też deprywacją, albo jeszcze inaczej, w każdym razie bardzo naukowo, i choć walczę z nim, to bez większych sukcesów, bo postęp cywilizacji jest szybszy i osiągnął już takie rozmiary, że mi się nie mieści w pale (rozmiar 58 - taki mam numer kapelusza, natomiast samego kapelusza nie posiadam, bo się też nie mieścił, na półce).

Czasem, bardzo rzadko, udaje mi się jeszcze złapać kontakt z rzeczywistością choć na poziomie językowym - to znaczy odpowiednio nazwać jakiś przedmiot, zjawisko albo osobę; dzieje się to zwykle znienacka - a uczeni nazywają takie zdarzenie fenomenem "aha !" prawdopodobnie dlatego, żeby uniknąć ideologicznie podejrzanego terminu "iluminacja".

Wczoraj przydarzył mi się taki moment olśnienia a rebours.

Własnie porządkowałem sobie wrażenia z poprzednich dni, niczego ani nikogo nie nazywając (a jeśli już, to tylko pod nosem), gdy dostrzegłem potrzebę objęcia istniejącą już, starą nazwą, zupełnie nowych desygnatów, niedawno
wymyślonych przez uczonych i chyba jeszcze nie nazwanych, bo wszyscy mówią tylko o metodzie, i to po łacinie.

A aparatura, przepraszam, to pies ?

Łaciński rzeczownik rodzaju nijakiego, ale liczby mnogiej, "genitalia", odnosił się dotąd do naturalnego wyposażenia służącego płodzeniu (Kopaliński podaje, iż pochodzi on - podobnie jak słowo "geniusz" - od "gignere" : "płodzić").

Wobec postępu, jaki dokonany został w tej dziedzinie, pora rozszerzyć pole semantyczne "genitaliów" i wpakować tam to wszystko, co wymyślili, wymyślają i pewnie jeszcze wymyślą uczeni - w tym oprzyrządowanie metody "in vitro", które nie jest produktem ewolucji, ale ludzkiego geniuszu, służy przecie jednak nie czemu innemu, jak właśnie płodzeniu - jeśli pominąć aspekt pekuniarny.

Od wczoraj - a była to rocznica pogrzebu Józefa Stalina, więc datę łatwo będzie pani profesor Środzie zapamiętać -
wszystkie te pipetki, epruwetki, probówki i t.d. powinny nosić ogólną nazwę genitaliów - albo, dla odróżnienia od tradycyjnych, anachronicznych instrumentów prokreacji - neogenitaliów, paragenitaliów lub postgenitaliów.

Wyboru właściwej wersji niech dokona po wyborach zwycięska partia, ja zastrzegam sobie jedynie prawa autorskie.

Skoro zaś już jesteśmy, ze tak powiem, przy genitaliach, dzień jest zaś - bardzo a propos - świąteczny, pozwolę sobie wyrazić opinię o tym, co działaczki-lewaczki (może też w jakiejś mierze prawiczki) prezentują, manifestują oraz demonstrują przy różnych okazjach, ponieważ dociera to do mnie i po prostu wypada mi jakoś zareagować, żebym nie wyszedł na chama i ostatniego gbura.

Przypominam, że jestem jedynie - oszołomiony.

Wzrastałem w przekonaniu, że kobieta jest zupełnie inną istotą, niż mężczyzna, i że odmienność ta bynajmniej nie ogranicza się do anatomii i fizjologii, czy opakowania.

Wbrew (wstrząsającym niekiedy) doświadczeniom pozostaję temu przekonaniu wierny - do tego stopnia, że paplaninę propagatorów czy propagatorek "równego statusu" czy też "parytetu płci" uważam za przejaw kompletnego zidiocenia, "political correctness" za objaw degeneracji kulturowej, zaś ruchy "feministyczne".. lepiej zmilczę, bo święto.

Gdybym się trochę zmobilizował (i znalazł mecenasa oraz wydawcę) mógłbym machnąć nie gorszy traktacik niż Otto Weininger, bo pisać źle o tym stworzeniu, które dzisiaj świętuje, i o tych, które przedwczoraj manifestowały na paru ulicach paru miast, nietrudno (a gdy się posłucha ich notorycznych przedstawicielek, aż ręka świerzbi..).

Nie jestem pryszczatym mizoginem.

Prostacka alternatywa "macierzyństwo albo kurewstwo" nie wyczerpuje dylematów życiowych współczesnych kobiet, nie identyfikuje naszych narodowych problemów.

Jeśli bywam mizoginem - zgrzybiałym i sklerotycznym - to głównie z powodu skłonności do romantycznego idealizmu oraz umiłowania harmonii, które każą mi patrzeć z obawą na przemysłową hodowlę obiektów seksualnych płci żeńskiej, a na ideologów owej hodowli ze wstrętem, pogardą i gniewem.

Genitalia nie są symbolem człowieczeństwa, zwłaszcza tej piękniejszej połowy naszego rozdzielnopłciowego gatunku, której wszyscy zawdzięczamy swoje istnienie, jego jakość, ba - chęć życia.

Nie świętuję Ósmego Marca, ale jeśli miałbym z tej okazji składać jakieś okolicznościowe życzenia, brzmiały by tak : mniej chamstwa i kurewstwa, więcej miłości i płodności !

Dotyczy to również mężczyzn.
Też mają genitalia.

Brak głosów

Komentarze

nic ujac. Gratuluje tekstu. Wszystkim zainteresowanym tematyka invitro polecam doskonaly film z 1997 GATTACA. Majstersztyk.

Maszkaron zaprasza: http://www.maszkaron.com

Vote up!
0
Vote down!
0
#141799