o chwastach

Obrazek użytkownika Andrzej Tatkowski
Blog

Potrzeba odchwaszczania odczuwana jest, zdaje się, dość powszechnie, i każdy potrafi wskazać jakiś chwast, który -jego zdaniem- należałoby unicestwić, do czego gotów byłby przyłożyć ręki, choć niekoniecznie w taki sposób, jak były członek byłej PZPR, były kapitan Grzegorz Piotrowski, czy były członek obecnej PO Ryszard C., gdyż ludzi tak głęboko ideowych i zdolnych do podobnych poświęceń, jest coraz mniej (mam nadzieję).

Pamiętam dobrze zeznania oskarżonego Piotrowskiego, którego proces wszczęto szybciej niż ten proces łódzkiego mordercy, na który czekamy - i który pewnie nie będzie transmitowany przez TVP, gdy się kiedyś rozpocznie; na razie rozpoczęła się reorganizacja prokuratury.

Były wysoki funkcjonariusz ważnego ministerstwa, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, polski oficer i instruktor ZHP Piotrowski nie użył słowa "chwast", gdy prezentował przed toruńskim sądem charakterystykę swojej ofiary, ale tak chyba myślał o przyszłym błogosławionym, Księdzu Jerzym, tak go postrzegał na tym polu, nad którym ludowe państwo powierzyło mu pieczę i które miał odchwaszczać.

Ryszard C. nie patrzył jak Piotrowski, z góry, na ten swój chwast, który zamierzał unicestwić, ale własnie z dołu; prawdopodobnie nie widział go nigdy inaczej, niż na ekranie telewizora, więc łatwo mu było pod ten obrazek podstawić kogokolwiek, kogo znalazł powyżej tych nizin, a może czeluści, z których oglądał świat przetworzony nie tylko elektronicznie.

Jestem do nich obu trochę podobny.

Są takie chwasty, na które patrzę z góry, z niesmakiem i obrzydzeniem - i są takie, które mogę od czasu zobaczyć tylko na obrazku, bo realnie istnieją gdzieś w pobliżu wierzchołka tej piramidy ludzkiej, na który docierają jeno kamery telewizyjne, ale zwykli ludzie wstępu nie mają - a dokąd ja wspinać się nie mam najmniejszej ochoty.

Ponieważ nie jestem funkcjonariuszem żadnego aparatu ani przypadkowym bandytą, moja odraza do chwastów z nizin, czy ze szczytów, niczym nie zagraża niczyjemu bezpieczeństwu osobistemu, choć może pewnie zagrozić czyimś "interesom (ale "człowiekiem interesu" również nie jestem, bo się do tego jeszcze mniej nadaję, a cudze interesy wcale mnie nie interesują).

W związku z tym mogę sobie pogardzać nieszczęsnym menelem, który za flaszkę o podejrzanej zawartości gotów jest oddać głos na dowolnego kandydata do parlamentu równie ochoczo, jak oddaje mocz w bramie cudzego domu, i mogę pogardzać - z innych powodów - sławnym artystą czy dygnitarzem, który do niczego mi nie jest potrzebny, a czymś mnie zirytuje.

Indywiduum o pseudonimie "Nergal" - podobno artysta, i to sławny - istnieje gdzieś, gdzie nie bywam i wcale się nie wybieram, i gdyby nie dotarły do mnie przykre informacje, o które nie prosiłem, ale uniknąć ich nie zdołałem, pewnie by mi to istnienie nie przeszkadzało.

Niestety, choć nadal nie wiem, kto to zacz, i choć nadal wiedzieć tego nie chcę, czekam, aż z wystarczająco chyba już zachwaszczonej telewizji "publicznej" ten konkretny chwast zostanie wyrwany wraz z korzeniami.

Mam nadzieję, że nastąpi to równie szybko, jak eliminacja programów i osób, które z ciekawością a czasem i pożytkiem oglądałem, płacąc, ile się należało, wbrew sugestiom pana premiera Tuska i że ktoś pewnie wnet "Nergala" przytuli i pocieszy nie żądając ode mnie udziału w kosztach operacji.

Minister Sikorski nie jest mi aż tak niepotrzebny, bo od czasu do czasu potrzebuję bodźców mniej kosztownych niż szklaneczka whisky, ale irytuje mnie nie tylko jako chwast z tego "establishmentu", jaki dziś mamy, ale i prywatnie.

Dziś pokazano migawkę z ulicy : szef polskiej dyplomacji tonem Kassandry wieścił, iż wykorzystywanie przez opozycję "TAKICH ŚRODOWISK" (chodziło o kibiców piłki nożnej) może mieć katastrofalne konsekwencje dla nieszczęsnego kraju - co miało być prawdopodobnie komentarzem do rozmów premiera z zaproszonymi przez niego przedstawicielami stowarzyszeń polskich kibiców.

Rozumiem, że dla absolwenta Oxfordu środowisko, z którego wywodzi się jego obecny przełożony, może być odrażające (zwłaszcza że swój szalik pan premier przekazał podczas łazienkowskiej fety zwycięzcy "prawyborów" prezydenckich w Platformie Obywatelskiej, klepniętych przez wyborców); rozumiem też, ze obecnej partii pana Sikorskiego bliżej do środowisk reprezentowanych przez pp. Tarasa i Blumsztajna, bo lubi nowoczesne "happeningi".

Jednakowoż "Polska w budowie Euro 2012" nie powinna chyba odstraszać potencjalnych przybyszów z zagranicy, których stać na wydawanie w Polsce pieniędzy nie tylko na pożytek FIFA i PZPN (nawet jeśli pan Rostowski ministrem już nie będzie, budżet coś z nich przecie uszczknie), przynajmniej nie ustami swego ministra spraw zagranicznych, którego nie usprawiedliwia fakt, że od futbolu woli inne gry.

Skoro jestem przy chwastach z establishmentu wypada mi wspomnieć o chwaście parlamentarnym, któremu - jak mogą pamiętać wytrwali Czytelnicy - naurągałem tu parokrotnie.

Kadencja się skończyła i w telewizorze częściej od hrabiego Funia bywa nieparlamentarny chwast z Biłgoraja,(kto wie, może następca ?) zacząłem się więc trochę litować nad niedolą niedoszłej ofiary Ryszarda C., której zasługi nie są wcale mniejsze, niż np. Ryszarda Kalisza czy Mirosława Sekuły.

Właśnie się dowiaduję, że poczciwa Europa przeznaczyła okrągłą sumkę na badanie kulinarnych walorów rozmaitych żyjątek, wyposażonych w większą ilość kończyn dolnych niż tradycyjni dostarczyciele wołowiny, cielęciny, baraniny i jagnięciny a także, komu wolno,wieprzowinki(mniam, mniam).

Byłoby ładnym gestem ze strony naszej Prezydencji, gdyby profesor Niesiołowski został przekazany Brukseli jako nasz Akredytowany.

Niechby tam degustował karaczany, mole, czy świerszczyki,
w towarzystwie eurodeputowanej Senyszyn.

Na zdrowie !

Brak głosów

Komentarze

Tu ręczne pielenie niewiele zmieni, trzeba by użyć defoliantów.

Ceterum censeo Moskwa delendam esse
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#186993