jak polować, to z nagonką
Wczoraj odbyło się podobno nieformalne posiedzenie rządu.
Jako uważny i (ciężko) doświadczony obserwator dochodzeń prowadzonych w majestacie parlamentarnej demokracji przez rozmaite sejmowe komisje śledcze przypomniałem sobie, co na ten temat słyszałem od wybitnych specjalistów, którzy pod światłym przewodem mecenasa Kalisza usiłowali ustalić precyzyjnie miejsce, czas i okoliczności wydania przez ówczesnego premiera, niejakiego Jarosława K., polecenia zamordowania byłej posłanki lewicy.
Popadła ona wprawdzie uprzednio w lewicową niełaskę, ale post mortem, zgodnie ze starą, lewicową tradycją, została zikonizowana i jako ofiara totalitarnego reżymu przydaje się po dziś dzień swoim byłym towarzyszom - w pracy i w walce.
Od tamtych czasów w moim mózgu musiały zachodzić, więc zachodziły zmiany odzwierciedlające to, co zmieniało się (czy było zmieniane) w otaczającej rzeczywistości; nie dziw iż zgłupiałem do tego stopnia, że nie rozumiem znaczenia nawet tak prostych słów, jak "nieformalne", a jeszcze gorsze jest to, co się przy okazji porobiło z moją wyobraźnią, która po prostu szaleje, żeby załatać jakoś obszary mojej niewiedzy.
Ponieważ nie potrafię opisać wyimaginowanego przebiegu
wspomnianego posiedzenia - które każdy może sobie sam wyobrażać, jak zechce i potrafi - postanowiłem nieco poczekać; może dożyję powołania jakiejś odpowiedniej komisji ? Czas płynie coraz szybciej.
Otóż "nieformalne posiedzenie rządu" poświęcone było budżetowi na rok przyszły, w którym ma nastąpić pono koniec świata - w wersji demo : "Euro 2012" - więc egzekutorami (nie tylko budżetu) mogą się okazać niedobitki niedorżniętej watahy, nie wyłączając byłych neonazistów, aktualnych antykomunistów oraz przyszłych starozakonnych z eksportu wewnętrznego.
Gdyby strażnikiem budżetu pozostał minister Rostowski, poradziłby sobie jakoś - nie gorzej, niż pan prezydent Komorowski jako strażnik Konstytucji, ale ponieważ na taką zbawienną ciągłość raczej się nie zanosi, trzeba liczyć się z realiami i pokazać elektoratowi wizję tak świetlanej przyszłości, że od niej zbieleje każde oko.
Trzeba wszak następcom zostawić odpowiednio obfitą i sutą spuściznę, a wizjonerów nam nie brak.
Burza takich mózgów, jakimi dysponuje gabinet Donalda Tuska, zwłaszcza burza "nieformalna", byłaby pewnie ozdobą każdego programu telewizyjnego, ale skoro obrady nie były formalne, musiały być przynajmniej niejawne, żeby wywołać rezonans społeczny (najlepiej pod batutą maestra Grasia).
Informacje trzeba umieć odpowiednio dawkować - a czasy są takie, że obowiązuje oszczędność i ostrożność.
Nawet zaprzyjaźniona telewizja nie transmituje jawnych (wedle Konstytucji) obrad sejmu, pozbawiając obywateli możliwości konsumowania popisów oratorskich najlepszych przedstawicieli jakich sobie wybrali czy też śledzenia bieżących (szybko) zmian stanu zdrowia wicemarszałka
Niesiołowskiego, z determinacją strzegącego regulaminu obrad i walczącego aż do ostatniego parlamentarzysty o to, by przebiegały formalnie, dopóki sobie nie stuknie po trzykroć laską.
Nie wszystko musimy widzieć, i nie wszystko wiedzieć, bo w demokratycznym państwie prawnym musi przecież panować ład i porządek.
Ład mamy na razie medialny, porządek zaś prawniczy, więc nic dziwnego że prace nad budżetem otoczone są rozmaitymi klauzulami; przyjdzie czas, przed wyborami, kiedy dowiemy się że będzie niebawem jeszcze lepiej, choć mogłoby się to wydawać niemożliwe, ale nie takie rzeczy potrafi opowiadać pan minister Rostowski, bo to zaiste ministerialna głowa.
Na razie zaś powinniśmy skupić naszą uwagę na Orlikach - o przepraszam, na kibicach (pomyliły mi się ptaszki : der Kiebitz to w języku jednej ze starych demokracji europejskich Vanellus vanellus, czyli czajka); to dziś sprawa najważniejsza.
Kiedy się zaczynała, jakiś czas temu, pokazano w tv akcję komanda wysłanego w celu zatrzymania ptaszków nie mających nic wspólnego z aferą węglową której nie było, ani z zupełnie spontanicznym happeningiem na Krakowskim Przedmieściu, mających natomiast na sumieniu ekscesy którymi brzydzi się już dzisiaj cała Polska z prezesem Rady Ministrów na czele.
Patrzyłem z niepokojem, czy aby wśród zatrzymanych nie ujrzę - czystym przypadkiem - pana redaktora Lisiewicza z "Gazety Polskiej", ale go nie dostrzegłem.
Mam nadzieję, że nie jest grubym zwierzem, na którego rozpoczęto polowanie z nagonką - że wielki łowczy chce jedynie przetrzebić i odstraszyć zwierzynę drobniejszą, zbyt liczną i dokuczliwą, ale moja szalejąca wyobraźnia podsuwa mi apokaliptyczne wizje krwawych konfrontacji "sił porządkowych" z dowolnie wybraną gromadą ludzką.
Ów dowolny wybór należy, niestety, do tych, którzy mają powody by się lękać nie tylko i nie przede wszystkim stadionowych bandytów, a niezmiernie nerwowo reagują na wszelkie spontaniczne manifestacje wspólnotowej więzi grup obywateli czy części Narodu - ich suwerena.
Kompletnie, jak wspomniałem, ogłupiały, myślę z żalem i współczuciem o umundurowanych rodakach, których służba zaczyna obejmować czynności stygmatyzujące politycznie i nachodzą mnie niedobre skojarzenia, a potem - gniew, bo wiem, że czasie polowań zdarzają się niekiedy ofiary i wśród myśliwych, cóż mówić o zapędzonych do nagonki a nie sądzę, iżby rany na psychice tych, którzy biją na rozkaz, szybciej się miały wygoić od ran tych, których niesprawiedliwie pobito.
Dziś rząd przyjął projekt ustawy budżetowej.
Tym razem posiedzenie było formalne.
Ma być lepiej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1481 odsłon
Komentarze
"nerwowo reagują na wszelkie spontaniczne manifestacje"
5 Maja, 2011 - 16:32
Teraz im się dostanie. Sami zrobili prowokację w Bydgoszczy (nie jedną)
i zamknęli stadion, ale w Warszawie. Kibole na Krakowskie Przedmieście bo po co wam stadiony jak Tusk u władzy!!!! On gra dla tylko dla siebie.
Dudek1 "To be or not to be"
Dudek1 "To be or not to be"
Forma
5 Maja, 2011 - 19:55
Nie jestem pewien, jednak wydaje mi sie, że spotkanie nieformalne oznacza nie mniej nie więcej spotkanie bez oficjalnej formy, bez zakreślonych ram i protokołu.
Czyli innymi słowy przychodzi i wychodzi kto chce i kiedy chce, byleby był swojak. Strój galowy i zasady savoir-vivre, też nie są wymagane. Mile za to widziani są goście w rozchełstanych koszulach z podwiniętymi do łokci rękawami, cygaretami w zębach, mówiący z o ważnych dla swojaków problemach w stylu : q...a Rychu, pier..lić ten budżet, polej po jednym bo mnie zaraz ch.j strzeli a do tego jeszcze ci kibole q...a i ten niezatapialny Kaczor ....... FORMALNIE KREW MNIE Q...A ZALEWA.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ