głos brutalnie nadużywającego wolności - ad ACTA
Pan premier próbował mnie wczoraj przestraszyć.
Sam nie jest chyba wolny od rozmaitych obaw i lęków, bo nie dysponuje takim lądowiskiem helikopterów jakie ma na dachu pan prezydent (z "lądowisk" można także startować) i nie zna z pewnością aktualnej listy przewidzianych do internowania w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego czy to przez samego pana prezydenta, czy też przez jakąś stworzoną ad hoc Radę Ocalenia tego, co owa Rada uzna za zagrożone.
Generałów mamy pod dostatkiem, lecz w warunkach pokojowych nie mogą się oni rozwijać i osiągać samorealizacji, przeto się nudzą - no i z nudów wymyślają różne różności, czasem pokazywane telewidzom, a czasem nie.
Normalny człowiek niewiele wie o generałach; ja wprawdzie normalny nie jestem, bo po ponad pięćdziesięciu latach oglądania telewizji to niemożliwe, ale rozróżniam z trudem zaledwie kilku, o których prawie nic mi nie wiadomo, jeśli pominąć Jaruzelskiego i Kiszczaka (w stanie spoczynku).
Co ci generałowie, których mamy stusiedemdziesięciu, teraz wymyślają (i komu, ewentualnie) nie mam więc pojęcia, ale kiedy w telewizorze mignie mi czasem a to generał Koziej, a to zamaskowany generał Czempiński, a to generał Parulski, czuję się zaniepokojony - i nawet świadomość, że cywilną kontrolę nad armią sprawuje pan minister Siemioniak a jej naczelnym zwierzchnikiem jest pan prezydent Komorowski, jakoś niezupełnie mnie uspokaja.
Wczoraj, jak wspomniałem, próbował mnie przestraszyć sam pan premier, który w telewizji pojawia się ostatnio nieco rzadziej, ale zawsze w sprawach ważnych.
Tym razem chodziło o to, że - jak wyjaśnił pan premier - wszyscy jesteśmy internautami, o których dobro jego rząd i on sam osobiście troszczył się, troszczy, oraz troszczyć będzie jak o siebie samego, a zatem - trudno, ACTA sunt servanda; potem sobie porozmawiamy, czy to-to ratyfikować, czy nie, i czy coś pozmieniać, ewentualnie.
Zapowiedź iż rząd otoczy swą miłosną troską moje dobro, nie zmieniając prawa, zaniepokoiła mnie odrobinę, ale gdy premier dorzucił - jak to ma w zwyczaju, mimochodem - że niezależnie od szczerej troski o wolność (waszą i naszą ?) nie zamierza tolerować brutalnego nadużywania wolności, a mówił to o internecie, nie o działalności swojej partii, zacząłem się nerwowo rozglądać i ogarnął mnie strach.
Niewątpliwie nadużywałem, i niejednokrotnie brutalnie.
Nadużyję jeszcze raz - choćby miał być ostatni, ponieważ mój strach szybko minął.
Przypomniawszy sobie liczne dotychczasowe obietnice oraz deklaracje, zapowiedzi i przestrogi pana Donalda Tuska, łatwo mogę wyciszyć emocje i poinformować go, że wcale nie zamierzam traktować jego słów z taką powagą, z jaką wydaje się on traktować, jako jeden z ostatnich, samego siebie.
Ujmując rzecz brutalnie, piszę : NIE STRASZ, NIE STRASZ !
- a jaki będzie koniec, to się zobaczy.
Szczerze mówiąc, wolałbym tego nie oglądać, nawet gdyby miał to być koniec całej tej "formacji" inteligentnego, ambitnego i wymownego krętacza, pasożytującej na tradycji, teraźniejszości i przyszłości Polski.
Ich karnawał przeminie; ufam, że wszystkiego nie zeżrą, nim zaczną pękać.
Wydaje mi się, że - zaczynają..
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 785 odsłon