Zdegradowana polskość

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Referat dr B. Fedyszak-Radziejowskiej przesłuchałem z uwagą dwa razy i uważam go za jeden z najważniejszych tekstów diagnozujących sprawy polskie opublikowanych w ostatnich paru latach. Na pewno powinien ukazać się w druku i stać się przedmiotem szerokiej dyskusji. Ja tu jedynie odniosę się do najważniejszych tez zawartych w tymże wystąpieniu wygłoszonym na znakomitej konferencji z okazji 20-lecia III RP zorganizowanej przez Fundację Veritas et Scientia. Zebrałbym te tezy w następujących punktach stanowiących spójną całość:

1)W rzeczywistości społecznej mamy do czynienia z propagandą polityczną, podobnie jak w peerelu
2)Dysfunkcjonalne mechanizmy życia społecznego III RP się utrwalają
3)Te mechanizmy mają swe podłoże z jednej strony w tym, że koleiny wyżłobione przez techniki komunistycznej władzy, utrzymały się mimo „zmiany ustroju”, a z drugiej w niskiej samoocenie Polaków
4)Ta niska samoocena jest systematycznie podtrzymywana przez propagandę polityczną

Referat nosił tytuł „Ile peerelu w III RP” i właściwie nie pozostawia wątpliwości, co do tego, że postpeerel stanowi twór peerelopodobny. Czym się przykładowo charakteryzował peerel (porzucając cały sztafaż ideologiczny i zbrodniczy)? Dominacją jednej partii i pozorami demokratycznych wyborów. Przy czym dominacja tejże partii wyglądała od strony propagandowej tak, że tylko ta partia „zasługiwała na rządzenie”, była „najnowocześniejsza”, „popierana przez najlepszych ludzi”, „stworzona przez najlepsze umysły”. Fedyszak-Radziejowska znajduje analogię w postpeerelu taką, że znowu odtworzono mit „jedynej światłej partii”, przy czym występowała ona w rozmaitych szatach: UD, UW, SLD czy PO. Charakterystyczne dla peerelu i postpeerelu jest więc to, że system partyjny ustrukturowany jest pionowo (wertykalnie), a nie poziomo (horyzontalnie). Znaczy to, że „nie ma partii równowartościowych”, tylko jest jedna partia „naczelna”, nadająca się do przewodzenia narodem i... reszta ugrupowań.

Jakie są inne paralele między „Polską Ludową” a III RP? „Jedyna partia” w peerelu wspiera się jedynością obowiązującej ideologii, ale zarazem posiada realną władzę w służbach i gospodarce, która okazuje się do zachowania także w warunkach „wolnorynkowych” - likwiduje się np. media publiczne, bo prywatne są kontrolowane przez nową jedyną partię. Nieliczny establishment (ma większy dostęp do władzy, własności, prestiżu społ.) - kontroluje dopływ nowych ludzi; niemerytoryczny, lecz ideologiczny establishment; i tak jak nie powinien był podlegać ocenie „malutkich”, nie był zmuszany do rywalizacji (np. PZPR vs PAX) w peerelu – tak i nie podlega ocenie dziś oraz nie powinien podlegać rywalizacji (na zasadzie: „co Europa o nas pomyśli”, dodałbym). Brak mechanizmów kontrolnych w stosunku do establishmentu – czy to w peerelu, czy to w III RP (zablokowanie lustracji, tolerowanie korupcji).

Przede wszystkim podobieństwo leży w systematycznym kreowaniu zaniżonej samooceny Polaków, co pozwala manipulować społeczeństwem. Zaniżona samoocena to inaczej zdegradowana tożsamość. Fedyszak-Radziejowska używa w tym kontekście terminu „toksyczne elity”, ponieważ przedstawiciele establishmentu stosują systematyczne niedowartościowanie społeczeństwa – „nic z was nie będzie, niczego nie potraficie” - podnosi to tymże elitom komfort rządzenia. Na uwagę zasługuje też to, że krytykując toksyczne elity, Fedyszak-Radziejowska zaatakowała również te sądy, które zawierają takie terminy, jak „polactwo”; „chora dusza polska”, „folwarczna masa” i zapytała wprost: „jak długo jeszcze w tej walce o władzę wszyscy będą Polaków obrażać?”

U naszego zachodniego sąsiada stale przypomina się o tym, że Niemcy obalili mur berliński, a więc elity dowartościowują zwykłych ludzi; w III RP w przekazie propagandowym „transformację zrobiła garstka osób. Fedyszak-Radziejowska podkreśla, że stosowana jest prosta technika: obniż samoocenę, odniesiesz efekt. Przy tej okazji przywołuje jednak pewną charakterystyczną dla Ministerstwa Prawdy wizję demokracji w III RP, której to (wizji) jest wyznawcą Michnik. Tenże demiurg zdefiniował demokrację w następujący sposób w tekście „Szare jest piękne” (1997) (w „GW”) jako „ciągłe targowisko”, „wieczna niedoskonałość” i co najważniejsze „…zmieszanie grzechu, cnoty, świętości z łajdactwem...” Tu, zdaniem Fedyszak-Radziejowskiej zawarty jest podstawowy fałsz myślenia Michnika o współczesnej Polsce. Zrównanie świętości z łajdactwem, dobra ze złem to jest fałszywe pojmowanie demokracji, gdyż tę ostatnią wyznacza ethos egalitarny, a więc zrównanie ludzi bez względu na sprawowane funkcje, zrównanie wobec prawa – bogatych i biednych, uczonych i niewykształconych, kobiety i mężczyzn, ale nie dobrych i złych. Ponoć Z. Krasnodębski drobiazgowo zanalizował ten tekst Michnika w „Demokracji peryferii” (ale nie dotarłem do niego jeszcze, więc tu tylko go za Fedyszak-Radziejowską sygnalizuję).

Dostało się przy okazji młodemu dziennikarzowi Bartłomiejowi Radziejewskiemu (za tekst opublikowany w „Zeszytach Karmelitańskich” w numerze o nieuczciwości), który okazał się nawet lepszy niż Michnik, uznawszy nieuczciwość za immanentną (!) cechę demokracji, pisał bowiem „nie wymagajmy od polityków uczciwości”oraz „lepszy jest oszust i intrygant, któremu przyświeca troska o rację stanu”. Na tym tle Fedyszak-Radziejowska przywołała wizję demokracji sformułowaną przez Jana Pawła II oraz jego stanowczą krytykę demokracji fundowanej na agnostycyzmie, sceptycyzmie i relatywizmie.

„Demokracja bez etosu egalitarnego nie funkcjonuje”, kończy swoje wystąpienie polska socjolog i nie sposób odmówić jej racji. Od siebie dodałbym jednak to, jak wiele wysiłków, nakładów, pracy i czasu poświęcono na to, by nie dopuścić do odbudowania się normalnych międzyludzkich więzów w społeczeństwie polskim, do nieustannego ugruntowywania poczucia winy, do atomizacji, skłócania, wzniecania animozji między poszczególnymi grupami zawodowymi, wiekowymi, miastem a wsią, etc. Jedyne procesy integracyjne, na jakie zezwalano Polakom dotyczyły właśnie albo odpowiedzialności zbiorowej (np. za Holokaust, za antysemityzm), albo zawodów sportowych (kibicujemy naszym). Teraz – to jest w ostatnich dwóch latach - te procesy integracyjne są stymulowane z dużą dozą ostrożności w odniesieniu do „naszych kandydatów” na wysokie funkcje „w świecie” („popieramy” Sikorskiego na szefa NATO, „popieramy” Cimoszewicza, „popieramy” Buzka etc.). Innymi słowy w ściśle reglamentowanych kontekstach politycznych Polacy mogą ujawniać swoją polskość i wspierać polskość kandydatów, o ile są to „nasi ludzie”. W przeciwnym razie, tj. w przypadku wsparcia dla kandydatów nienamaszczonych przez salon III RP, takie poparcie przyjmuje od razu w oczach salonowych komentatorów postać nacjonalizmu, ksenofobii i kołtuństwa.

Problem jednak jest głębszy. Fedyszak-Radziejowska wprawdzie wspomina o wizji demokracji Jana Pawła II, ale nie ciągnie tego wątku, a przecież co jak co, ale walka z „państwem wyznaniowym”, z „klerykalizacją”, z „czarnymi” i ich „mieszaniem się do polityki”, „iranizacją” etc. stanowiła jeden z kluczowych numerów występów scenicznych głównych aktorów politycznych III RP – i to od „czerwca 1989” po dziś dzień. Należy więc podkreślić stanowczo, że od samego początku nie było mowy o budowaniu demokracji na wartościach. Ponieważ jednak zagłuszyć Jana Pawła II za bardzo się nie dało i też nie wypadało (polscy politycy częstokroć podpierali się autorytetem papieża, by swój własny mizerny autorytet podretuszować), to zaczęto podpierać się myślą papieża-Polaka w kontekście integracji naszego państwa ze strukturami unijnymi. Wtedy też wśród polskich polityków namnożyło się papistów od cholery – nawet komuniści zaczęli cytować Jana Pawła II (że też im język nie usechł, słowo daję). Zaczęto więc przyznawać, że może owszem, za mało jest tych wartości u zarania polskiej demokracji, ale tę próżnię zapełnią „uniwersalne wartości europejskie”, czyli takie i dla wierzących, i dla niewierzących, jak się domyślamy. To, że Jan Paweł II mówił o tym, by Europa otworzyła drzwi Chrystusowi, by odwoływała się otwarcie w budowie nowego porządku politycznego właśnie do dziedzictwa chrześcijaństwa traktowali ci politycy jako mowę trawę, co nie przeszkadzało im cały czas przypominać o tym, jak to papież popiera UE i polską w niej obecność. Nie muszę dodawać, że te pięć lat obecności Polski w UE wcale nie przekłada się ani na jakieś umocnienie polskiej demokracji na wartościach, ani na (zapowiadaną szumnie przez euroentuzjastycznych polskich hierarchów) „nową ewangelizację Europy”.

Należy więc tę systematyczne degradowanie tożsamości Polaków i systematyczne dezintegrowanie naszego społeczeństwa i narodu traktować w aspekcie bardzo poważnej walki ideologicznej, której korzenie, niestety, tkwią w poprzednim systemie, w którym zakorzenieni byli także co poniektórzy światli budowniczowie III RP. Dla nich, dokładnie tak samo, jak dla komunistów, odrodzenie się polskiej wspólnoty narodowej w normalnym kształcie to byłoby przekreślenie i peerelu, i zakłamanej rzeczywistości społecznej po „obaleniu komunizmu”, a przecież, jak przekonuje nas nie tylko Michnik - „szare jest piękne”. Właśnie szare – nie biało-czerwone, prawda?

http://www.polityczni.pl/20_lat_temu_,audio,51,3820.html (zapis konferencji zorganizowanej przez Fundację Veritas et Scientia)
http://blogmedia24.pl/node/14294 (wpis michaela)
http://www.bezrobocie.org.pl/files/ekonomiaspoleczna.pl/public/biblioteka_eS_pliki/Kapital_spoleczny_B_Fedyszak_Radziejowska.pdf

Brak głosów

Komentarze

To jest fundamentalna esencja naszych problemow. Koniecznie musze sobie obejzec te konferencje na polityczni.pl.

Vote up!
0
Vote down!
0
#22368

Wzorcowa prezentacja wykładu dr. Fedyszak-Radziejowskiej, a na dodatek skomentowanego przez Autora. Wykład ów wysłuchałem, znakomity tekst. Rzeczywiście powinien być opublikowany drukiem.
Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#22923