Pierwsze telefony

Obrazek użytkownika Free Your Mind

<p align="JUSTIFY">W nawiasach podaję „lokalizację” świadków wedle tego, co oni sami przekazują w danej relacji.</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">J. Bahr (po dotarciu na pobojowisko): „Uspokoiłem nogi. Powinienem kogoś poinformować. Odruchowo zadzwoniłem do mojej rodziny. Odebrała siostra. Powiedziałem dwa zdania. Że wydarzyła się katastrofa i że to, co widzę, jest przerażające. Usłyszałem jej krzyk. Następny telefon wykonałem do pani Czartoryskiej, mojej sekretarki w ambasadzie.”</p> <p>http://wyborcza.pl/1,75480,8941828,Startujemy.html?as=5&amp;startsz=x </p> <p></p> <p align="JUSTIFY">G. Kwaśniewski (na pobojowisku): „Zacząłem dzwonić do kolegów z BOR w Katyniu. Jeden nie odbiera, drugi nie odbiera. Dodzwoniłem się do mojej żony, która była w Katyniu i grzała się w samochodzie telewizji polskiej. "Nie daj po sobie poznać, spadła tutka, chyba nikt nie przeżył. Znajdź mi kogoś od nas, bo nie mogę się dodzwonić". Potem okazało się, że wszystkie nasze połączenia z tego czasu, z tego miejsca zniknęły z telefonów, zostały wymazane. Nie wiem dlaczego, ani przez kogo.”</p> <p>http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/polska/smolensk--nieznana-relacja-oficera-bor,68588,3 </p> <p></p> <p align="JUSTIFY">J. Sasin (na cmentarzu w budynku przy wejściu): „Kiedy zamknęliśmy się w muzeum i gdy poprosiłem oficera, aby zorganizował przejazd na lotnisko, postanowiłem zadzwonić do żony. Mimo że wiedziała, że nie lecę samolotem, to obawiałem się, że jak dowie się o wypadku, to będzie zaniepokojona, czy coś mi się nie stało. <b>Powiedziałem jej, że jest jakiś problem, nie wiem, dokładnie jaki, ale że mi się nic nie stało</b>.” („Mgła” s. 44)</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">J. Sasin (relacja sejmowa – przed cmentarzem w trakcie oczekiwania na zorganizowanie konwoju; 19'46'' materiału): „Trzeci telefon, który wykonałem (po próbach połączenia z Łopińskim i Kasprzyszak – przyp. F.Y.M.) był telefonem do żony mojej informującym o tym, że coś się dzieje i <b>żeby się nie denerwowała, jeśli usłyszy coś w mediach dotyczącego mojej osoby</b>.”</p> <p></p> <p align="JUSTIFY">A. Kwiatkowski (w drodze z cmentarza na Siewiernyj): „Na lotnisko jechaliśmy dwadzieścia pięć, trzydzieści minut. Pamiętam, że minister Sasin zadzwonił w tym czasie do swojej matki. Spytałem, po co to robi, przecież poprzedniego dnia informowaliśmy nasze rodziny, że jesteśmy już w Smoleńsku, że wszystko jest w porządku. Jacek powiedział, że nie chciałby, żeby jego mama dostała zawału, jak usłyszy wiadomość o katastrofie. Pomyślałem, że ma rację, i też zadzwoniłem do swojej mamy. <b>Powiedziałem, że wydarzyło się coś strasznego, ale żeby się nie denerwowała, bo żyję i właśnie jadę na lotnisko</b>. Niemal równocześnie odebrałem telefon od mojej żony, która, płacząc, powiedziała mi, że o katastrofie dowiedziała się od Małgosi Wypych. Pytała mnie, czy to prawda, czy tym samolotem leciał Paweł, czy mam jakieś wiadomości na jego temat? Małgosia zadzwoniła do niej, pytając, czy ja leciałem tym samolotem.” (s. 90-01)</p> <p></p> <p align="JUSTIFY">M. Wierzchowski (wg jego relacji tuż po telefonie do Sasina; na pobojowisku): „Zadzwoniłem do swojej mamy i odebrał mój tata i powiedziałem: „Słuchaj, jakby się coś w telewizji... to <b>ze mną wszystko w porządku</b>”. No i tyle. I cały czas... płakałem... byłem załamany.” (s. 132)</p> <p></p> <p align="JUSTIFY">Osobna kwestia to uspokajające telefony/sms-y dziennikarzy do osób, które sądziły, że i oni „zginęli w katastrofie”. Oczywiście nie ma niczego nadzwyczajnego w tym, że się o tragedii zawiadamia najbliższych – większość jednak przywołanych wyżej wypowiedzi dotyczy także przekazania informacji o tym, że samym dzwoniącym (którzy przecież NIE mieli lecieć z prezydencką delegacją) nic się nie stało.</p>

Brak głosów