O różnych cyrkowcach

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Świat

Hasło „partnerstwo wschodnie” znakomicie koreluje z polityką Rosji, która znowu wywołując awanturę w Gruzji, pokazuje, gdzie faktycznie jest miejsce tej byłej sowieckiej republiki. W ten sposób Rosja nie tylko pokazuje wała Unii Europejskiej (bo przecież nie tylko Polsce), ale i Paktowi Północnoatlantyckiemu, który się zabierał do manewrów wojskowych na terenie Gruzji. Przy okazji zresztą Rosja upomniała UE, że mogą być problemy energetyczne na Starym Kontynencie, jeśli będą uruchamiane inicjatywy pomijające Rosję w dostawach. No i co? Oczywiście, że nic, bo przecież eurokraci uważają Rosję za państwo, które może robić, co chce, zaś NATO już dawno zaczęło traktować Moskwę tak, jak zachodni alianci w czasie II wojny światowej. Warto przypomnieć, że nie tak dawno, tzn. w okresie zabiegania o szefowanie Paktowi, min. R. Sikorski wystartował z kapitalną propozycją, by Rosję przyjąć do NATO, by żyło się nam wszystkim bezpieczniej, lepiej i weselej, co oczywiście było fenomenalnym pomysłem, tylko że zgłoszonym przez niewłaściwą osobę. Co innego, gdyby A. Merkel coś takiego zaproponowała – i kto wie, czy wnet nie zaproponuje, skoro Polska nie widzi tu wielkich przeszkód? Ale jak przyjmować Rosję do NATO, to najlepiej od razu do UE i w ten sposób idea partnerstwa wschodniego nabierze jeszcze większego kolorytu. Jakie można by tu zgłaszać zastrzeżenia, skoro Rosja jest państwem takim, jak każde inne?

No więc teraz będziemy obserwować akrobacje dyplomatów europejskich wokół pomysłu przeciągania byłych sowieckich republik w sferę wpływów europejskich w sytuacji, gdy Rosja ani myśli wypuścić dawne dominia ze swych rąk. Wprawdzie, jak mówi piosenka, „nie możesz stracić tego, czego nie posiadasz”, ale najwyraźniej eurokraci są przekonani (przynajmniej takie sprawiają wrażenie), że te byłe sowieckie republiki jakoś już są po unijnej stronie, czyli że UE jakoś je ma. Równie dobrze jednak może być tak, że eurokraci tylko urządzają cyrk medialny, a tak naprawdę wcale nie zamierzają zmieniać status quo, które ustala Rosja. Zresztą nawet, jakby chcieli zmienić, to co? Wyślą wojska na pomoc np. Gruzji czy Ukrainie (jeśli Moskwa uprze się, że ich „nie odda”)? Wojna rosyjsko-gruzińska oraz dociskanie Ukrainy za pomocą „kurka gazowego” pokazały, że UE nie jest w stanie nawet palcem w bucie kiwnąć, a co dopiero wpłynąć realnie na zachowania Rosji. Bardziej więc prawdopodobny jest cyrk, w którym nie tylko zachodni, ale i polscy dyplomaci są niezwykle wprawieni. Jednocześnie dla nas jest to kolejna lekcja historii pokazująca jak mizernym tworem i papierowym tygrysem jest UE, która owszem, potrafi tępić „faszyzm w Austrii” czy „homofobię w Polsce”, ale już wobec Rosji składa się jak scyzoryk, udając, że nic złego się nie dzieje. Piszę to po majówkowym trąbieniu we wszystkich mediach, jacy to cholernie bezpieczni jesteśmy teraz w ramach „struktur unijnych”.

Niedawno słyszałem Adama Rotfelda w radiowej Jedynce, jak wprost stwierdził, że wejście Polski do UE to największy sukces Polski od 250 a nawet 300 lat. Heja! A jakże! Ja bym jednak przebił stawkę i powiedział, że na początku był chrzest Polski, potem długo długo nic i w końcu nareszcie akcesja do UE. Ale i tak były minister spraw zagranicznych mnie znowu przebija, ponieważ uważa, że pod względem bezpieczeństwa, to UE jest „bodajże nawet ważniejsza niż NATO”. Święte słowa! Nic, tylko przyklęknąć na oba kolana. Widać to bezpieczeństwo szczególnie po tym, jak Rosja drży dniami i nocami przed militarną potęgą UE.

No ale skoro naszym politykom właśnie najlepiej wychodzą cyrkowe występy, to czemu nie? Śpiewać każdy może, tedy i politykować też, co widać po naszej klasie politycznej od nie tylko przez ostatnie 20 lat, ale i od nastania „Polski Ludowej”. Na cyrku międzynarodowym jednak nie koniec, ponieważ mamy i niezły cyrk na naszym podwórku. Oto bowiem tenże sam D. Tusk, co jeszcze za poprzedniego rządu nawoływał do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec prezydenta, ministrów, ustaw, teraz nagle zamienił się (a wraz z nim ci wszyscy pismacy, co za kaczyzmu jak najbardziej za tym „obywatelskim nieposłuszeństwem” byli) w niezłomnego legalistę i trzyma się litery prawa z konsekwencją godną prawdziwego spadkobiercy „okrągłego stołu”. No więc dowiadujemy się, że nie wolno „opon palić” i „bić policji”, nie wolno też „okupować budynków administracji państwowej”, choć jeszcze za kaczyzmu nie było chyba żadnego polityka z koalicji postkomunistycznej PO-SLD-PSL, który by pomstował na rozmaite akcje protestacyjne wymierzone w politykę PiS-owskiego rządu. Najwyraźniej do legalizmu dojrzewa się wraz z metamorfozą z ugrupowania opozycyjnego do partii władzy. Dziś jednak żaden z prorządowych pismaków wcale nie szczęka zębami w obawie, że zamiast mleczarza usłyszy rano tajną policję. Dlaczego? No, pewnie dlatego, że albo sam pracuje w służbach, albo ma w nich krewnych lub znajomych i krzywda mu się nie stanie. W takich zaś okolicznościach grzechem byłoby nie stać na twardym gruncie legalizmu, czyli nie potępiać tych czy owych warchołów.

Problem jednak w tym, że legalizm legalizmem, a warcholstwo nie zostało należycie wytępione i podnosi znowu wredny łeb. Z różnych miejsc dochodzą wszak słuchy, że warcholstwo chce 4 czerwca urządzić w Gdańsku bluźnierczą manifestację, podczas gdy na ten dzień zaplanowano tam wielkie i wspaniałe uroczystości z okazji „20-lecia obalenia komunizmu”. Fakt, że ciężko świętować wolność i solidarność, kiedy na ulicy warcholstwo kukły premiera pali i się awanturuje, co widać już było za słynnego kongresu euroludowców w Warszawie. Mogłoby zresztą być tak, że przy okazji 4 czerwca przyjdzie więcej niż kilkuset stoczniowców i wtedy policji nie będzie tak łatwo ich spacyfikować. Nie da się ukryć, że impreza nie byłaby zbyt udana, gdyby zamiast fajerwerków i wesołych przemówień byłby siwy dym. Tedy premier już się odgraża, że na żaden skandal nie pozwoli i w towarzystwie warchołów na ulice wychodzić nie będzie.

Pozostaje zatem, jak to w cyrku, trzymać się twardo kursu na optymizm. Cyrkowcy zresztą, nawet jak ulegają kontuzji w trakcie robienia jakiegoś trudniejszego zadania, trzymają twardo uśmiech na ustach, bo przecież nie można popsuć przedstawienia. Tak samo jest w gabinecie ciemniaków – tedy min. Rostowski na wieść, że Polskę czeka recesja, zapewnia, że eurokraci się mylą. To zaś, że sam Rostowski jest nieomylny wiemy choćby z jego słynnych prognoz wzrostu polskiego PKB podczas prac nad budżetem i z głośnych, solennych zapewnień ministra, że kryzys nas ominie, co znalazło potem szatę słowną w postaci frazy „wyspa stabilności”.

Na szczęście na pomoc cyrkowcom przychodzi magic Walesa, który radzi jeszcze dokręcić śrubę warchołom i zwyczajnie pogonić im kota, gdyby zakłócili święte nabożeństwo ku czci „obalenia komunizmu”. Dochodzimy więc do takiego kulminacyjnego momentu, gdy w cyrku wykonywany jest najważniejszy i najtrudniejszy numer, i publiczność prosi się o wstrzymanie oddechów, wyłączenie komórek, ponieważ akrobaci będą wykonywać salto mortale, które jest cholernie ryzykowne. Werbel policyjny już grzmi, atmosfera robi się niezwykle dramatyczna i rzeczywiście, wszyscy, gryząc czipsy, zaczynamy powoli trząść portkami. Oczywiście w obawie o akrobatów, żeby przy saltach się zwyczajnie nie połamali i żeby siatka, na którą ewentualnie spadną, nie okazała się dziurawa. Zaraz, przecież nie ma siatki. Dlatego też pewien skoczek, co mury stoczniowe przeskakiwał, powiada, że po tym numerze, „kto przeżyje ten żyw będzie”.

Przed wojną w jednym cyrku jeden z treserów wykonywał mrożący krew w żyłach numer polegający na tym, że facet pchał łeb do paszczy lwa, no i któregoś dnia zwierzę po prostu kłapnęło szczęką i tyle zostało z tresera. Tego samego życzę naszym cyrkowcom.

http://www.polskieradio.pl/jedynka/sygnalydnia/artykul18945.html
http://www.tvn24.pl/-1,1598704,0,1,4-czerwca-nie-ponizajmy-wielkiego-zwyciestwa,wiadomosc.html
http://www.dziennik.pl/polityka/article373405/Lech_Walesa_wzywa_do_rekoczynow.html

Brak głosów

Komentarze

Gadka Bolka przebija Lepera:
"Organizujemy się przeciwko tym szaleńcom, tym anarchistom, druga strona też się bierze za kamienie i kto przeżyje, ten żyw będzie"
Oczywiście "za anarchię w Polsce" odpowiadają Lech Kaczyński i ojciec Rydzyk. A Bolek z Tuskiem razem z granatową policją będą obrzucali kamieniami związkowców?
Przecież to jest jakaś groteska, jakiś koszmar.
Tego nonsensu nie wymyśliłby nawet Mrożek...
Pozdro.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#19327

Tak, tak, tak dla Autora (tylko niech mnie nie przezwie Marcinkiewiczem, bo mnie zeźli). Naprawdę, to wielka satysfakcja czytać tak świetnie napisane artykuły i tak celne.
Nie salonowcy to, ale cyrkowcy właśnie, iluzjoniści. Ale wciąż wierzę, że zostaną zdemaskowani w skali masowej - no, prawie masowej.

Piotr W.

Vote up!
0
Vote down!
0

Piotr W.

]]>Długa Rozmowa]]>

]]>Foto-NETART]]>

#19413