Mój przyjaciel szpieg

Obrazek użytkownika Wojciech.Wybranowski
Świat

Od Bronisława Komorowskiego usłyszałem, że Aleksander Lichocki jest szpiegiem, związanym z rosyjskim wywiadem"- tak miał powiedzieć, nieco ponad tygodniem, przesłuchiwany w śledztwie w sprawie rzekomej afery korupcyjnej WSI poseł Paweł Graś (PO), uczestnik tajnej narady u marszałka Komorowskiego.

Narady, która poprzedziła działania ABW wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Dziś, Graś na ten temat nie chce rozmawiać, reaguje bardzo emocjonalnie i skarży się w rozmowie z „Naszym Dziennikiem", że „wszystko z tego śledztwa tak wycieka". A „wyciekły" też informacje z o dzień późniejszego przesłuchania Krzysztofa Bondaryka. Ten, pytany o związki Lichockiego z rosyjskim wywiadem- zasłonił się tajemnicą państwową. „Tajemnica" to również pretekst dla Bondaryka by nie odpowiedzieć na dwa inne pytania dotyczące tej sprawy: 1. Czy płk Leszek Tobiasz jest współpracownikiem ABW? 2. Czy Aleksander Lichocki został pozyskany do współpracy przez polskie służby specjalne.

Pod koniec listopada prokuratorzy Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej przesłuchali parlamentarzystę Platformy Obywatelskiej -Pawła Grasia (27.11) i szefa ABW- Krzysztofa Bondaryka (28.11). Jak informowała „Rzeczpospolita" obaj potwierdzili informacje, które wcześniej ujawnił „Nasz Dziennik", a które potwierdzają, że marszałek Sejmu Bronisław Komorowski przesłuchiwany w tej samej sprawie w lipcu złożył fałszywe zeznania. Według naszych ustaleń oraz informacji pozyskanych od osób zbliżonych do śledztwa- najciekawsze zeznania pojawiły się pod koniec przesłuchania posła Pawła Grasia (PO). Wówczas padło pytanie, o powody, dla których w tajnym spotkaniu uczestniczył przedstawiciel Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dlaczego- sprawą zajęła się służba specjalna, a nie- co byłoby standardowym działaniem w takim przypadku- prokuratura i policja.  „Przyciśnięty do muru" Paweł Graś, miał wówczas- jak twierdzą nasi informatorzy powiedzieć, iż Bronisław Komorowski poinformował go, jakoby Aleksander Lichocki był szpiegiem, związanym z rosyjskim wywiadem. To samo pytanie dzień później usłyszał Krzysztof Bondaryk- szef ABW i zasłonił się tajemnicą państwową.

więcej o sprawie jak zwykle w "ND":)

Czy Aleksander Lichocki, były szef kontrwywiadu wojskowego PRL i pułkownik WSI miał związki z rosyjskim wywiadem? Biorąc pod uwagę to, czym był peerelowski wywiad, a następnie WSI i zależność, powiązanie tych służb od Moskwy? Niewykluczone. Ale w takiej sytuacji konieczne jest by opinia publiczna dowiedziała się, czy rzeczywiście Komorowski podał, uczestnikom narady informacje o związkach Lichockiego z rosyjskimi służbami, a skoro tak- dlaczego marszałek polskiego Sejmu spotykał się z agentem obcego państwa, wreszcie- nalegał, by ten zdobył dla niego aneks do raportu z weryfikacji WSI.

Pytanie tym bardziej zasadne, bo dotyczy związków funkcjonariusza służb specjalnych z marszałkiem Komorowskim, który przecież w przeszłości wielokrotnie się od nich odżegnywał, zaznaczając, że to on sam przecież przyczynił się do końca kariery Lichockiego. A tu nagle pułkownik WSI przychodzi do Komorowskiego, z tak zaskakującą propozycją.

Sprawa- choć pewnie jak zwykle w przypadkusprawek Komorowskiego nie wzbudzi, żadnego zainteresowania mediów kojarzonych z obozem władzy- pokazuje, że mimo likwidacji WSI, po powrocie do „branży" Bondaryka- wciąż jeszcze służby specjalne odgrywają w polskim życiu istotną rolę. Są w stanie wywindować do kariery, i zniszczyć tych niepokornych. Szeremietiewa, Farmusa, Gruszkę, Tylickiego, Cimoszewicza i wreszcie Wojciecha Sumlińskiego.

Jak przyznał, bowiem w trakcie przesłuchania Bondaryk- na początku postępowania, kiedy pojawiły się pierwsze zeznania w sprawie złożone przez Leszka Tobiasza i zawiadomienie Komorowskiego, nazwisko Wojciecha Sumlińskiego w ogóle się nie pojawiło. Nie było mowy o żadnym dziennikarzu, który rzekomo miałby uczestniczyć w korupcyjnym procederze.

Sumlińskiego „wykreowano" ( ach ta cudowna pamięć Tobiasza) dopiero kilkanaście tygodni później, gdy prawdopodobnie okazało się, że primo- obok byłego WSI-oka przyda się jeszcze jeden „plastyczny świadek", secundo- że włączenie do sprawy dziennikarza piszącego o WSI i mającego kontakt z jednym z członków Komisji Weryfikacyjnej WSI- Leszkiem Pietrzakiem, uwiarygodni całą konstrukcję prowokacji, wreszcie, - pozwoli na przejęcie niewygodnych dla Komorowskiego materiałów dotyczących choćby fundacji Pro Civili, którą zajmował się Sumliński

Brak głosów