Nie chwal euro przed zachodem słońca

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Gospodarka


Jeszcze do wczoraj stawiano Słowację i Słowaków za przykład gospodarczego i finansowego postępu w naszym regionie. Dziennikarze nie mogli się nachwalić naszych sąsiadów za to, że tak szybko przyjęli euro, a sondażownie rach ciach przeprowadziły "badania" i się oczywiście okazało, że Polacy już pozbyliby się złotego w podskokach i nawet wstydzą się, że jeszcze muszą płacić w takiej walucie.

"Badania" telefoniczne przeprowadzone na próbie 500 osób wykazywały, że "już 65%" Polaków chce euro.

Wszystko to oczywiście zakrawało na cud, skoro jeszcze w drugiej połowie listopada, ponad 1/3 Polaków nie chciała szybkiego przyjęcia euro, za co Gleb Chlebowski winił PiS, który jego zdaniem rozpoczął kampanię strachu:

"Sondaż to efekt złej pracy polityków, którzy rozpoczęli kampanię strachu, kampanię straszeniem drożyzną. Politycy zaczęli używać nieprawdziwych informacji w debacie, która powinna być merytoryczna".

Abstrahując już o kompetencji Gleba, który, jak wiemy, wielkim monetarystą był i jest (odkąd to wyprowadził się ze swojej gminy), to Gleb przecież, jak wielu wielu innych podobnie niemyślących, powtarzał do znudzenia, że wejście do strefy euro niweluje wszelkie problemy ekonomiczne - słowem, że gospodarka po wejściu do eurolandu zaczyna się rozwijać jak ZSSR w okresie NEP-u, a może i lepiej.

I tu nagle kurde felek, panie dzieju, w tych okolicznościach przyrody, kiedy to jeszcze niektórzy na Słowacji nie wytrzeźwieli po opijaniu wejścia do eurodisneylandu, nagle Rosja przykręciła kurki gazowe Ukrainie, co sprawiło, że na Słowacji o 70% zredukowano dostawy gazu, co z kolei spowodowało, że w tym kraju zapowiada się wprowadzenie "stanu wyjątkowego w gospodarce". Jakże tak, skro miał być realizowany zgoła odmienny scenariusz? Jakże tak? Jakże? Można byłoby się z tego śmiać, gdyby nie było to zarazem żałosnym przykładem tępoty eurokratów, którzy są przekonani, że to oni mają w ręku karty do gry, a z Rosją można się dogadać, byle tylko być cierpliwym. (Zaraz zresztą odezwał się u nas min. Sikorski, mitygując na wszelki wypadek prezydenta Kaczyńskiego, by nie zaogniał sytuacji). Słowacja ma tu akurat najmniej do powiedzenia. Tymczasem od rana UE groźnie tupie nogą i kto wie, jeszcze chwila i Kreml na pewno się zlęknie, tak samo, jak się wystraszył groźnych pomruków eurokratów w czasie rosyjskiego najazdu na Gruzję.

Jeszcze parę dni temu "premier Pawlak" zapewniał, że w Polsce gazu nie zabraknie, jeszcze wczoraj zaklinał się tak samo Szejnfeld. Nagle się okazuje, że może z tym być tak, jak z osławioną "wyspą stabilności" na oceanie finansowego kryzysu. I właściwie jest to tak straszne, że aż śmieszne. Dość szybko bowiem nie tylko Europa została sprowadzona przez Rosję do parteru, ale i nas po sylwestrowych zabawach przywołano do porządku. Jeszcze człowiek chciałby z siebie wykrzesać jakieś nadzieje na lepszy rok, a tu już dzwonią, żeby się brac do roboty, już ktoś pokazuje zdjęcia koksowników, już ktoś wylicza, że za dwa tygodnie - przy utrzymywaniu się tej sytuacji, jaka jest - może zabraknąć gazu także w gospodarstwach domowych. Gdyby tak zabrakło gazu w sejmie czy budynkach rządowych, a także w wielu budynkach administracji państwowej, to nawet bym się nie zmartwił. Przynajmniej można by pomyśleć, że zaczyna się realizacja hasła "tanie państwo a la PO-PSL". Czy ktoś jeszcze pamięta, jak swojska ekipa Tuska autobusem przyjechała na nominacje? Ileż to łez radości funkcjonariusze mediów wylali z tego powodu. Skoro jednak wisi nad nami widmo braku gazu w zwykłych domach, to od razu się jakieś skojarzenia z "drugim stopniem zasilania" i innymi udogodnieniami stanu wojennego nasuwają. To też był okres permanentnego cudu gospodarczego, ponieważ ludzie coś jedli, ubierali się w coś, zdobywali najpotrzebniejsze towary - mimo że niczego nie było w sklepach. Wprawdzie Tusk na debacie z Kaczyńskim obiecywał coś zupełnie innego niż realia stanu wojennego, ale też niedawno PO stwierdziła, że z tymi cudami to jednak nie było tak do końca serio - skoro więc nie wariant Irlandii 2, to czyżby Słowacja 2?

Jeszcze parę dni temu stawiano nam Słowację za fantastyczny, krzepiący przykład. Kto wie, czy po raz kolejny koszmar nie stanie się rzeczywistością, czyli rojenia polskich polityków się nie ziszczą. No ale tak to jest, jak się wybiera ciemniaków do parlamentu, a następnie pozwala uformować ciemniacki rząd. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie? W tym kontekście ustawa o in vitro i inne paranoiczne pomysły, którymi peokraci sypią z rękawa co tydzień, mogą się okazać za słabym paliwem, by ogrzać serca nawet zatwardziałych lemingów. No bo jak nagle się okaże, że nie można se w ciepełku siedzieć i gryząc czipsy pykać pilotem, przełączając z Daukszewicza na Schetynę, z Chlebowskiego na Komorowskiego, z Miecugowa na Palikota i z Niesiołowskiego na Olejnik, to może się okazać tak, jak powiedział niedawno Gniewny Gniewko do blogerów BM24 - żarty się skończyły. Czego lemingom szczerze życzę :P

http://www.dziennik.pl/gospodarka/article290462/Slowacy_lepsi_od_Polakow_maja_juz_euro.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Sondaz-o-euro-to-efekt-zlej-pracy-politykow-PiS,wid,10585364,wiadomosc.html?ticaid=1746c
http://www.tvn24.pl/12692,1579535,0,1,slowacja-oblala-euro-szampanem,wiadomosc.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,6125586,Sondaz__coraz_wiecej_Polakow_za_euro.html
http://www.tvn24.pl/12692,1580288,,,za-2-tygodnie-moze-zabraknac-gazu-w-domach,wiadomosc.html

Brak głosów

Komentarze

Masz rację, wszystko się zmienia jak w kalejdoskopie. Jeszcze pare miesięcy temu polskie banki były w świetnej kondycji finansowej, byliśmy "zakotwiczeni" w strukturach finansowych unii i byliśmy "wyspą stabilności". Aż strach bierze co się stanie, gdy "prawdziwy kryzys" uderzy w brzegi "wyspy szczęśliwości".
Pozdro.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#10302

miejmy nadzieję, że obecna sytuacja doprowadzi do jakiegoś otrzeźwienia Polaków,

pozdr

Vote up!
0
Vote down!
0
#10326