Lekcja historii
Kraju węgla i stali i co bedzie dalij? Mamy premiera, który tak twardo stoi na nogach, że nie jest w stanie odebrać telefonu od amerykańskiego prezydenta, ponieważ musi się przygotować do poważnej rozmowy, czyli, innymi słowy, nie jest w stanie, jako szef polskiego rządu, samodzielnie podjąć słuchawki, tfu, decyzji. Osobną kwestią jest to, jaką niby miałby decyzję podejmować, skoro jego rola sprowadza się do wysłuchania tego, co ma do powiedzenia interlokutor? Ale spokojnie, spokojnie, przecież już wiemy, że „mamy szansę na ekskluzywną pozycję” i że USA będą jeszcze mocniej z nami współpracować, przy czym – jak można sądzić ze słów B. Obamy – moc dość znana (przynajmniej nad Wisłą) będzie z nami, ponieważ doszedł nowy/stary gwarant naszego bezpieczeństwa, czyli Rosja. Szkoda, że amerykański prezydent nie przybył na Westerplatte, by nam to oznajmić, bo przy tej okazji przedstawiciele polskiego rządu mogliby paść w objęcia premierowi W. Putinowi i nie byłoby tych niepotrzebnych dąsów dotyczących kwestii powojennego „wyzwolenia” - no ale i tak wybrał znakomity moment na pokazanie, gdzie obecnie władze Stanów Zjednoczonych mają nasz kraj, co zresztą celnie punktuje M. Magierowski w swoim komentarzu.
W tej sytuacji jak zwykle „polskie elity polityczne” ganiają w kółko, wymachując rękami, jak ludzie, którym w środku zabawy skończył się alkohol lub jak baby na targowisku, którym wysypały się jaja z koszy. Polskie misje zbrojne – czy to w Iraku, czy w Afganistanie okazują się zatem psu na budę, hasło „zobowiązania sojusznicze” może budzić teraz jedynie pusty śmiech (NATO - po zawiązaniu jeszcze bliższych relacji z Moskwą - wnet zamieni się w Układ Warszawski-bis), a jeśli dorzucić do tego wszystkiego jeszcze konsekwentne redukowanie (czyt. rozbrajanie) polskiej armii przez obecny gabinet ciemniaków - to mamy niemalże pełny obraz tego, gdzie nas doprowadziły dwudziestoletnie procesy pseudowesternizacji. Do pełnego obrazu brakuje jeszcze tego, że „nowe polskie siły zbrojne” budowano na gruncie „sprawdzonego w bojach” głównie z ludnością cywilną (a tak poza tym to w „akcjach żniwnych”, „wykopkach” i budowaniu dróg w Bieszczadach) „ludowego wojska polskiego” oraz tego, że nasze członkostwo w NATO nie zaowocowało budową jakichś specjalistycznych, poważnych baz wojskowych w naszym kraju, tak jakbyśmy stali się obszarem „zdemilitaryzowanym” typu byłego NRD (co do którego zapadły decyzje w trakcie wiekopomnej konferencji „2 plus 4”).
Dlaczego „pseudowesternizacji”? Odpowiedź jest prosta. Nie stworzono nad Wisłą normalnego, zachodniego państwa, tylko jego podróbkę, nad czym czuwała posowiecka kamaryla, której wielkodusznie zapewniono nie tylko całkowitą swobodę działania, lecz i specjalne przywileje. „Konstruktywna opozycja” pańskim gestem zostawiła „wolne państwo” w wielu obszarach w gestii niedawnych sowieciarzy i za samą wizję dochodzenia z nędzy do pieniędzy przez ludzi, którzy utworzyli nową („naszą”) nomenklaturę, machnęła ręką na to, jak się zadomowią sowieciarze i jaki z tego będzie skutek dla całej Polski. Wobec chorego, owrzodzonego przez komunizm organizmu państwowego zastosowano więc metodę pudrowania obszarów ropiejących, ewentualnie pokrywania niemowlęcą zasypką. Jedyny geopolityczny „plan” budowniczych postkomunistycznej III RP (gdy się okazało definitywnie, że Układ Warszawski pada) był taki, by „wejść do NATO” (cokolwiek by to miało znaczyć – może ktoś pamięta, jakie były cyrki choćby z egzaminami z angielskiego dla kadry oficerskiej), a następnie by umocować nasz kraj w „strukturach unijnych” (sam na własne uszy słyszałem przed laty głosy euroentuzjastów, że zapewni nam to nawet większe bezpieczeństwo niż NATO, co widać było szczególnie w czasach kryzysów gazowych).
Do budowy „nowego państwa” przystąpiono (1) nie tylko wraz z sowieciarzami, ale też na fundamencie posowieckich struktur (także wojskowych – już sam fakt, że likwidację WSI przeprowadzono dopiero parę lat temu jest dostatecznie wymowny; trudno zresztą powiedzieć, na ile ta likwidacja była zarazem desowietyzacją Polski, skoro wpływy ludzi dawnego systemu w okresie rządów gabinetu ciemniaków zostały w służbach odtworzone). Poza tym (2) ani przez chwilę nie stawiano poważnie kwestii jakichkolwiek odszkodowań za zniszczenia wojenne i zbrodnie dokonane przez Niemców i przez Rosjan w czasie II wojny, a jeśli przełom 1989/1990 miał być zarazem „uporządkowaniem spraw” po tejże właśnie wojnie, to przecież od tego należało zacząć. Po trzecie wreszcie, nie postulowano, by długami, w które wciągnęła zsowietyzowaną Polskę banda agentów Moskwy, obciążyć dożywotnio tychże agentów wraz z ich przydupasami. Przeciwnie, nie tylko moskiewskich agentów broniono przed „zemstą nienawistników antykomunistycznych”, ale i złodziejskiego majątku czerwonych pilnowano przed „rozgrabieniem”.
W rezultacie utworzono kraj, którego nikt nie chciał i nie miał prawa traktować serio. Jego pookrągłostołowe „elity polityczne”, zgięte zawsze w pół lub kucające przed dyplomatami państw poważnych, a zajmujące się głównie nabijaniem sobie kasy, załatwianiem dojść, wyrabianiem sobie „kontaktów na salonach”, no i – co oczywiste – pieriekowką nas wszystkich na (mój Boże) „społeczeństwo obywatelskie” musiały przecież budzić tylko i wyłącznie politowanie, jeśli nie pogardę. „Elity” te umiały jedynie płynąć z prądem, niezdolne do sformułowania jasnych podstaw normalnego praworządnego państwa, do twardego rozliczenia zbrodni i złodziejstwa, do ostrej walki o interesy Polski i polskiego narodu. Teraz zaś przedstawiciele tychże elit, strasznie groźni wyłącznie wtedy, gdy chodziło o walkę z antykomunistami, mają biegunkę, ponieważ kompromitacja, do jakiej doprowadzili polskie państwo wychodzi na jaw. Co im więc pozostaje? Zamknąć się w WC i brać biegunkę na przeczekanie. Nic więcej.
http://www.tvn24.pl/-1,1619882,0,1,tusk-mamy-szanse-na-ekskluzywna-pozycje,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/-1,1619873,0,1,tusk-rozmawial-z-obama-dzis-gras-to-przemyslana-taktyka,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/-1,1619880,0,1,obama-nowy-system-we-wspolpracy-z-rosja,wiadomosc.html
http://www.rp.pl/artykul/9158,364865_Marek_Magierowski__Barack_Obama_w_drodze_do_Utopii.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 877 odsłon
Komentarze
robi się niebezpiecznie.
18 Września, 2009 - 07:50
grozi nam powolne wykapanie niepodleglości na rzecz sąsiednich mocarstw. nie uchroni nas przed tym polityka donka, bo donek to tylko wizerunek medialny. sikorski ? hm.
Re: robi się niebezpiecznie.
18 Września, 2009 - 19:06
zdRadek jest liżącą każą dupę i ssącą każdą pałę oportunistyczną kukiełką na usługach przynajmniej dwóch obcych wywiadów. Karierowicz par excellence.
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!
Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!