Komisja tak, ale jaka?

Obrazek użytkownika Free Your Mind

Pomysł powołania Wysokiej Komisji Obywatelskiej (http://naszdziennik.pl/polska-kraj/11043,blizej-komisji-smolenskiej.html) jest ze wszech miar słuszny, problem tylko w tym, by się nie okazało jakimś sposobem, że na czele tej komisji stanąłby znowu A. Macierewicz, skoro to dzięki pracom zespołu pod jego przewodnictwem tak naprawdę niewiele wiadomo na temat działań ludzi z Kancelarii Prezydenta, dokumentacja z tejże KP (np. mailowa), a dotycząca przygotowań do uroczystości, nie została w całości opublikowana itd. - słowem to, co się działo w tej właśnie instytucji w kontekście 10 Kwietnia, zostało skrupulatnie schowane, a nie ujawnione. Pomijam już takie oczywiste kwestie, jak niewielu przesłuchanych świadków i to wszystko o czym już wielokrotnie pisałem na blogu (także niedawno http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2012/09/kompromitacja.html). Chodzi właśnie o instytucje(oraz zastosowane przez nie procedury) związane zarówno z przygotowaniami do uroczystości, jak i z tym, jak zabezpieczano przeloty z 10 Kwietnia i tym, co było „potem” - od samej tragedii poczynając, na reakcjach na nią i działaniach w obliczu tejże tragedii kończąc. Ale też chodzi o te instytucje, które zajęły się samymi śledztwami po 10-tym Kwietnia. Nie muszę więc dodawać, że kontroli takiej Wysokiej Komisji Obywatelskiej (WKO) powinny zostać poddane odpowiednie prokuratury, „komisja Grochowskiego-Klicha-Millera” oraz właśnie „Zespół Parlamentarny”, który tak niewiele zdziałał przez „28 m-cy”, dysponując tak dużym zaufaniem społecznym. Taka WKO musiałaby dysponować nie tylko wglądem w stosowne dokumenty, ale też możliwością publicznych (transmitowanych przez telewizję, a nie za zamkniętymi drzwiami i bez protokołowania), podkreślam, publicznychprzesłuchań wzywanych osób – bez względu na to, czy chodziłoby o dziennikarza (niekoniecznie śledczego), montażystę czy wysokiego urzędnika państwowego. Tylko bowiem pełna transparentność prac takiej komisji oraz składanie zeznań pod odpowiednim rygorem prawnym pozwoli uniknąć tworzenia kolejnych politycznych lub towarzyskich zasłon wokół spraw związanych z tragedią. Jeśliby wierzyć temu, co można było usłyszeć podczas wczorajszej debaty z ust przedstawicieli partii rządzącej i jeśli to wszystko, co mówią, byłoby prawdą (co wydaje się wprost niemożliwe), to by znaczyło, iż polskie instytucje nie tylko w ogóle nie zajęły się „miejscem katastrofy”, ale też należycie przeprowadzonym zabezpieczeniem i zbadaniem materiału dowodowego, jaki w przypadku tragedii z 10 Kwietnia stanowiły ciała ofiar. Powtarzam, to wydaje się (przynajmniej mnie) wprost niemożliwe, by słownie: nie zrobiono nic (po takiej tragedii), czyli ani by nie wysłano bezzwłocznie na „miejsce wypadku” odpowiednich służb i ludzi, ani by nie zabezpieczono i zbadano zwłok, ani (w związku z tym) nie udokumentowano by analiz medyczno-sądowych – czyli zachowano by się tak, jakby zupełnie nic poważnego się nie stało, mimo że miałoby zginąć 96 osób z Parą Prezydencką i Generalicją na czele. Zadaniem więc takiej WKO musiałoby być także ustalenie: czy faktycznie instytucje mające działać w interesie państwa polskiego i polskich obywateli, nie zrobiły kompletnie nic (poza późniejszym zorganizowaniem pogrzebów i pseudobadaniami) – czy też strona rządowa wciąż (z jakichś względów) ukrywa to, co faktycznie działo się tamtego tragicznego dnia i potem. Jeśli zachodzi ta druga możliwość, tzn. zadziałano zupełnie inaczej niż to się oficjalnie opowiadało i opowiada do dziś, to chyba po 2 latach i połowie roku od tragedii czas na „zerwanie zasłony milczenia” oraz (co tu dużo kryć) zasłony kłamstwa wokół 10 Kwietnia – nikt chyba z tych, co skonstruowali taką misterną zasłonę, nie sądzi, że będzie ona wisieć nad „Smoleńskiem” przez 70 lat, zaś zajmujące się pracami badawczymi i śledczymi instytucje będą się dalej krzątać wokół pozorowanej roboty, bezradnie rozkładając ręce nad „brakami dokumentacji niedosłanej przez stronę rosyjską”.WKO miałaby zaś wiele do zbadania i wyśledzenia. Poczynając od 1) świata mediów, które (najpewniej ze względów politycznych) wykreowały obraz tego, co się miało stać z delegacją prezydencką, poprzez 2) działania instytucji, których obowiązkiem było zabezpieczanie delegacji i przelotów, kończąc na 3) tym, co faktycznie stało się z delegatami i 4) jak w związku z tym, co im się przydarzyło zadziałały polskie instytucje, których przedstawiciele byli zarówno w Smoleńsku jak i w Katyniu oraz te, które działały w kraju. Jeśliby rzeczywiście doszło 10-04 do lotniczego wypadku, to dlaczego nie zajęto się w ogóle jego miejscem i dlaczego należycie go nie zabezpieczono, przerzucając choćby natychmiast właśnie z Katynia polskich ratowników medycznych i żołnierzy na XUBS (towarzyszących kilkuset osobom szykującym się do uroczystości)? Czemu parlamentarzyści zabrali się do domu, a nie udali na XUBS? Czemu nie dopilnowano, by (zgodnie z Załącznikiem 12 Konwencji chicagowskiej (http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2012/09/ZS-FYM-11.pdf), wedle której przecież zaczęto „procedować”) „strona rosyjska” pozostawiła „miejsce wypadku” nietknięte, tak by to polskie instytucje za pośrednictwem swoich przedstawicieli szukały zwłok, ważnych dla śledztwa przedmiotów, urządzeń pokładowych itd.? Jeśli, jak to mawiano wtedy, „wsie pogibli” w nagłym i gwałtownym zdarzeniu lotniczym, jeśli nie doszło do wielkiego pożaru, zaś „miejsce wypadku” w niczym nie blokowało życia ani komunikacji Smoleńska – to przecież nie istniały żadne przeszkody, by pozostawić to miejsce właśnie „nietknięte”, tak by spokojnie można było – oczywiście z udziałem zachodnich obserwatorów (skoro polscy eksperci mieli tak niewielkie doświadczenie w badaniu katastrof samolotów pasażerskich) – podjąć się wstępnej analizy i rekonstrukcji tego, co się stało. Co więcej, jeśli po prostu doszło do komunikacyjnego wypadku, to należało dokonać oględzin zwłok ofiar i udokumentowania ich rozłożenia na miejscu katastrofy, ewentualnie dokonać wstępnych sekcji w kostnicy w Smoleńsku (wedle „raportu MAK” przygotowanej już po południu na przyjęcie 100 ciał), a następnie dokonać przetransportowania tychże zwłok do Polski i tam dokonać dalszych dokładnych badań medyczno-sądowych. Jeśli natomiast nie było żadnej katastrofy smoleńskiej, tylko doszło do terrorystycznego ataku na polską delegację lub do jakiejś innej formy zdrady i zbrodni – to WKO powinna ustalić, jak w obliczu takiego scenariusza zdarzeń zadziałały polskie instytucje (zwłaszcza wojskowe, ale i rządowe): czy usiłowały stanąć w obronie delegatów, czy pozostawiły ich w pułapce – i dlaczego przyjęto narrację wypadkową w obliczu takiego a nie innego losu delegatów.

Brak głosów