Freestyle

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Blog

Kiedyś jeden mój kumpel w ponurych czasach peerelu opowiadał taką z życia wziętą anegdotę: otóż na zatłoczonym, jak to zwykle wtedy bywało, stanowisku jednego z dworców PKS w pewnym mieście ludzie się pchali do czekającego autobusu, który był otwarty. Część pasażerów wsiadła zapełniając wszystkie miejsca, a część jeszcze stała na zewnątrz, bo „nie wiadomo, czy weźmie”, a kierowca, jak to zwykle wtedy bywało, jakoś szczególnie się nie spieszył. W pewnej chwili jeden z mężczyzn stojących u drzwi autobusu oznajmił: „a to w takim razie ja poprowadzę” i przepchał się przez stojących na schodkach, siadł za kierownicą i normalnie wyjechał, choć oczywiście za chwilę zrobiła się chryja, bieganina i pekaes zatrzymano, zwłaszcza że okazało się, iż „kierowca” jest na klasycznym polskim gazie. Z opowieści tej jednak wiele razy się śmialiśmy jako z przykładu, w którym obywatel bierze w swoje ręce chamską rzeczywistość i urządza sobie jaja, tak że świat choć na chwilę przestaje być tak siermiężny, jak był.

Podobne uczucie nieco dzikiej (nielegalnej, można by rzec) radości towarzyszyło mi, gdy się z przyjaciółmi wychodziło na ulicę urządzać jakąś demonstrację, przez to że przekraczało się jakąś „mroczną granicę niemocy” - już nie było się bowiem „przechodniem”, tj. kimś, kto goni z jednego miejsca w drugie, ale „zatrzymywało się ruch”, zatrzymywało się „bieg spraw” i stawało oko w oko z esbekami czy innymi burakami ćwikłowymi. Oczywiście, prawda była taka, że działając wbrew komunistycznemu prawu, „zakazującemu nielegalnych zgromadzeń” czy „demonstrowania przeciwko władzy ludowej i przewodniej roli partii”, nakazującemu „rejestrowanie publikacji” i poddawanie ich czujnemu wglądowi matołów z urzędu cenzury, człowiek odzyskiwał podmiotowość, a nawet nabierał poczucia swoistej duchowej siły. Jednakże, gdy nastała w końcu III RP i zaczęła obrastać sporym tłuszczem, poczucie niemocy powróciło i dopiero pojawienie się blogosfery uzmysłowiło mi, iż można, jak ten anegdotyczny „kierowca” wedrzeć się „nielegalnie” do sfery publicznej i robić dosłownie to, co się komu żywcem podoba - na zasadzie kompletnej wolnej amerykanki.

Nie podejrzewałem, że to wciągnie mnie tak bardzo, a już przez myśl mi nie przeszło, iż przyniesie to („panoszenie się” po Sieci) takie owoce – tylu poznanych, kapitalnych ludzi (z różnych stron kraju i świata) (kto by pomyślał, że tacy ludzie są? :)), no i coś takiego, jak choćby Miasto Pana Cogito. Blogowanie to jakaś „inna jakość życia”, ponieważ owo egzystowanie i owo „internautów obcowanie” odbywa się niby w jakimś nie do końca ziemskim obszarze, ale zarazem niesie ze sobą tyle emocji, tyle wymian doświadczeń, ba, i normalne, międzyludzkie więzi, że naprawdę, daje to niezłą frajdę. Bogiem a prawdą jest niemal pewne, iż bez blogowania i „życia online” do tego wszystkiego by nie doszło.

Największe jaja polegają na tym, że człowiek sobie buszuje, gdzie chce i właściwie to nic mu nie można zrobić. Jest to trochę tak, jak na słynnym hollywoodzkim „Party” z P. Sellersem, na które zaproszono H. Bakshi'ego zupełnie przez przypadek i gdyby wiedziano, kim on jest, wyniesiono by go natychmiast z imprezy. W tym więc sensie jestem w lepszej sytuacji aniżeli ten „kierowca”, jak i wtedy, gdy się wrzeszczało z innymi ludźmi na ulicy, ponieważ mogę się obracać w „światowym towarzystwie” i to bez konieczności zakupu drogiego garnituru, a i wywalić mnie stąd wcale nie jest łatwo. Mogę zaczepiać „panów profesorów” i „panów dziennikarzy”, rozmaitych ministrów z Bożej łaski, których nie zdołałby sportretować ni Witkacy, ni Dołęga-Mostowicz czy Kaden-Bandrowski, ni Gombrowicz, premierów podejrzanego autoramentu, a nawet ludzi z międzynarodowego świecznika - i grać im wszystkim na nosie jako - jak to ktoś barwnie określił, mając na myśli konserwatywnych publicystów „nie namaszczonych” przez żadne towarzystwo czy partię - „zaraza blogowa”.

To określenie „zaraza” jest zresztą trafne. W świecie medialnego kłamstwa ludzie chcący po prostu ustalić prawdę, niosą zarazę tejże prawdy nawet tam, gdzie agent agenta agentem pogania. Orwellowskie „Ingorance is strength” („Niewiedza to siła”) do perfekcji zostało doprowadzone przez środki przekazu masowego nie tyle za czasów komunizmu, co w okresie III RP, warto wszak uzmysłowić sobie, że w tym nawale mediów (stacji telewizyjnych, radiowych, tytułów takich i owakich) mamy mnóstwo rzeczy, mnóstwo danych, mnóstwo zgiełku, ale prawdy jak na lekarstwo. Wiele całego medialnego hałasu naprawdę jest o nic, lecz to nie przypadek. Im gorzej obywatele są poinformowani o tym, co się wokół nich dzieje, tym mniej się orientują w świecie, w którym żyją i tym słabiej radzą sobie z rozwiązywaniem problemów. Gdy zaś nie radzą sobie z problemami to albo idą do „pana władzy”, „pana urzędnika” etc., albo popadają w apatię. Dalej rządzenie nimi jest już jak naciskanie guzików na tablicy rozdzielczej – nawet dla ciemniaków.

Za czerwonych sytuacja z mediami była o wiele prostsza. Wiedzieliśmy, że media kłamią, lecz rozumieliśmy też, dlaczego kłamią, bo też mieliśmy pojęcie o zaprzedanych zdradzie ludziach pracujących w tychże mediach oraz o istocie bolszewickiej ideologii, zabójczej dla narodu polskiego. Poza tym istniały, może nieco trudniej dostępne, ale przynajmniej dostarczające jako takiej, normalnej wiedzy o świecie, rozproszone media niekomunistyczne, gdzie można było znaleźć normalnych ludzi mówiących normalnym językiem, a nie nowomową. Czerwoni starali się te środki przekazu zagłuszać, dezawuować, wyśmiewać, niszczyć, ale my wiedzieliśmy swoje. Z nastaniem III RP stało się jednak coś innego, media zajęły się osłanianiem rządzącego, czerwono-różowego establishmentu, zapewniając nas solennie, zaklinając się na wszystkie świętości, że niemal wszystko w Polsce jest w porządku, że „buduje się kapitalizm”, że „po pierwsze gospodarka”, że powstaje „państwo prawa”, że „jest wolność słowa”, że „oszołomy racji nie mają” itd. Niektórzy z nas potrzebowali trochę czasu, by dostrzec, że nowe media serwują nowe kłamstwa w miejsce starych.

Świadomość tego, że „jakby nigdy nic” rekonstruowana jest ta sama, co za komuny „filozofia rządzenia” polegająca na traktowaniu obywateli przedmiotowo i na wciskaniu im nieustannie ciemnoty, tylko że tym razem robi się to w nowoczesny sposób - także dla mnie była swego rodzaju szokiem. Nie chodziło o to, że ludzie mogą kłamać, bo o tym może się przekonać każdy, kto trochę „poznał życie”, a każdy, kto obserwuje polską politykę od czasów komuny, wie, że kłamstwo stanowi po prostu środek służący do sterowania obywatelami taki jak rozmaite „pozwolenia na...” - tylko o to, dlaczego kłamią, skoro oficjalnie budowany jest „wolny i niepodległy kraj”. Podejrzewam, iż pokutowało w tym zadziwieniu jednak jakieś „nowe ukąszenie” polegające na tym, iż człowiek wmawia sobie, że niemożliwe, by „im wszystkim zależało na tak wielkim oszustwie i kłamstwie”. Po prostu w głowie się nie mieści, by „to wszystko mogło pójść w takim kierunku”. W jakim? Kolejnej, fatalnej fikcji. Kolejnego państwa budowanego na grzęzawisku, na piasku, na cynizmie, obłudzie, niesprawiedliwości i złodziejstwie.

Nie na to jednak chcę zwrócić uwagę. Wielokrotnie zresztą punktowałem podobieństwa III RP do peerelu, zatem każdy, kto zna moją pisaninę (i kto ma oczy szeroko otwarte :)), wie, o co chodzi. Istotne jest, jak sądzę to, że mimo całkowitej kompromitacji utopii komunistycznej, która przecież zasadzała się na „walce z fałszywą świadomością” poprzez... totalne pranie mózgu, establishment III RP - niepomny tego, że Polacy z pogardą odrzucili ten sposób rządzenia, który odwoływał się do przemocy i kłamstwa - sam ponownie po kłamstwo jako narzędzie władzy, sięgnął. To tak, jakby ktoś założył interes, by sprzedać klientom w nieco lepszym opakowaniu, nieco lepszą wersję tandety, której już raz innemu sprzedawcy nie udało się tymże klientom wcisnąć.

Tworzenie bloga i kontaktowanie się z tyloma zdrowo myślącymi ludźmi z przeróżnych grup zawodowych i wiekowych :), którzy dostrzegają ten fundamentalny fałsz III RP, daje tę wielką satysfakcję, że „zaraza” się szerzy i żadna agentura nie jest w stanie nad tym zapanować. Wszystkim zatem (i komentatorom – stałym lub okazjonalnym – i czytelnikom) ze swej strony serdecznie dziękuję, pozdrawiając i zapewniając, że ten tysiąc postów to tylko rozgrzewka, czyli - jak to wołał dawno temu trener wpadający do naszych namiotów, gdy była poranna pobudka na obozie sportowym - „rozruch!”

Brak głosów

Komentarze

... szerzy...

Pzdrwm

triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com
http://tygrys.niepoprawni.pl

Vote up!
0
Vote down!
0

Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

#43626

Mam wrażenie, że Polska jest ponownie mentalnie w latach 60-tych ubiegłego wieku. Dopiero ostry kryzys tak jak lata 70-te mogą obudzić śpiący naród. Tym razem nie będzie grubej kreski.
Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".

#43629

... w innym przypadku sen może zamienić się w śpiączkę, a z tej można się już nie wybudzić. Inni mogą odstawić aparaturę... i zdechł pies.
________________________________________
"Strzeżcie się Wilki, strzeżcie się przynęty..."

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#43649

"Tworzenie bloga i kontaktowanie się z tyloma zdrowo myślącymi ludźmi z przeróżnych grup zawodowych i wiekowych :), którzy dostrzegają ten fundamentalny fałsz III RP, daje tę wielką satysfakcję, że „zaraza” się szerzy i żadna agentura nie jest w stanie nad tym zapanować."

Niestety nie zawsze daje satysfakcję. Czasami daje mocnego kopa w krocze. A to boli... Boli jeszcze bardziej, gdy kopie (wydawałoby się) swój, a nie ktoś z agentury!

Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#43651

Piszesz: "Za czerwonych sytuacja z mediami była o wiele prostsza. Wiedzieliśmy, że media kłamią, lecz rozumieliśmy też, dlaczego kłamią, bo też mieliśmy pojęcie o zaprzedanych zdradzie ludziach pracujących w tychże mediach oraz o istocie bolszewickiej ideologii, zabójczej dla narodu polskiego."

Z czego wynika poprawnie rozumując, że WSZYSCY wiedzieli, kto wiedział ten wiedział, na pewno nie wszyscy.
Ponadto popełniasz wg mnie jeszcze jeden błąd przypisując ludziom, rozumianym jako większość społeczeństwa, duży zakres samoświadomości.
Otóż tak nie jest.
Propaganda, jaka by ona nie była, jest lub nie jest skuteczna gdy jest spójna lub nie z powszechnym odbiorem rzeczywistości. W PRL-u (za Gierka i wcześniej) jej skuteczność była nikła bo rzeczywistość w sposób drastyczny nie zgadzała się z odbiorem rzeczywistości przez społeczeństwo. Jednocześnie za Jaruzela propaganda była skuteczna dla dostatecznej części społeczeństwa, że opór społeczny po 13 grudnia był śladowy. Skuteczność polegała na tym, że był spójny obraz rzeczywistości z tym co prezentowała propaganda.

Identycznie po 1989 skuteczność propagandy polegała i polega na tym, że dla dostatecznie dużej części społeczeństwa obraz kreowany w mediach jest spójny z ich indywidualnym odbiorem rzeczywistości.
Można powiedzieć, że wyhodowano sobie nowych pretorian systemu - lemingów lub wykształciuchów, jak zwał tak zwał, wiadomo o kogo i o co chodzi.

Chodzi o to żeby ci ludzie załapali, że są robieni w bambuko i gdyby rzeczywiście istniał u nas wolny rynek to byli by na o niebo wyższym poziomie finansowym niż w tej chwili. Bo przecież do przeciętniaka trafia głównie to czy ma pracę i jakie dobra może kupić co miesiąc.

Tu tkwi problem.
Andrzej.A

Vote up!
0
Vote down!
0

Venenosi bufones pellem non mutant Andrzej.A

#43679