7 kwietnia 2010 w fotorelacjach
<p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p><p></p> <p align="JUSTIFY">Ten dzień należy do wyjątkowych nie tylko ze względu na rozpoczęte wtedy warszawsko-moskiewskie pojednanie, czyli nowy wymiar przyjaźni „polsko-radzieckiej”, tym razem w wersji bezprecedensowej, bo na grobach pomordowanych oficerów polskich w Katyniu. Ten dzień należy do wyjątkowych z racji niezwykłych materiałów filmowych dotyczących wylotu i dolotu słynnej delegacji premiera Tuska. Jak wiemy, krążą już niemalże legendy, czymże to ta delegacja się udawała do Smoleńska. W relacjach z 10-go Kwietnia dziennikarze (jak np. J. Olechowski) zapewniali, iż „nie tupolewem”, gdyż ten miał mieć usterkę, lecz „casami” i „jakami”. Jakimś jednak trafem akurat filmów z „casami” i „jakami” się zbyt wiele nie ukazało, zaś filmy z tupolewem jak najbardziej. Widać i Okęcie, i start z warszawskiego lotniska, i przelot, i nawet jakieś lądowania. Mam na myśli oczywiście filmiki dwóch autorów, takich jak: Paweł Klimowicz http://www.youtube.com/watch?v=-iZKIepcJdo&feature=player_embedded#at=48 oraz Witold Liliental http://www.youtube.com/watch?v=OznonB082vI&feature=channel_video_title. Gdyby jednak tego było mało to nieoceniona „strona rosyjska” zafundowała nam swój własny ciekawy wideoreportaż z lądowania tupolewa na Siewiernym (http://www.youtube.com/watch?v=gW88G8GWwZw&feature=related) obszernie omówiony przez blogera arturb (http://arturb.salon24.pl/296236,oficjalna-wizyta-stewardessy-7-kwietnia).</p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Każdy z tych filmów ma jakąś, powiedzmy, skazę. U Klimowicza widać wiele, ale akurat nie wnętrze pasażerskiej kabiny tylko np. chmury. Słychać, że stewardessa ogłasza, iż „jest godzina 13.20” (1'35'' materiału) po wylądowaniu, ale potem „ścieżkę dźwiękową” wypełnia przez parę minut zapętlony fragment gwaru, tak jakby ktoś nie miał całego audiozapisu tego, co się działo w samolocie. U Lilientala jest pokazane lądowanie od wschodu, a więc tak, jak opowiadał niezmordowany księżycowy wędrowiec S. Wiśniewski, pech jednak chce, że kilka sekund przelotu nad miejscem, na które miał trzy dni później „spaść prezydencki samolot”, diabli jacyś wzięli (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/film-z-7042010.html). U Lilientala zegar w autobusie jadącym do Katynia pokazuje godz. 14.19 (6'14'' materiału), natomiast u Klimowicza w autobusie zegar jakby nie chodził (4'02'' materiału), ale możliwe iż jadą oni różnymi autobusami. U Lilientala na Okęciu w barku są dwie panie (0'19''), u Klimowicza jedna (0'42''). </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">Czy nie ma więc elementów wspólnych? Są, np. postać prawosławnego duchownego, który wchodzi po schodkach na filmie Klimowicza (0'45'') – (nie widać jednak, by ostatni wsiadał premier), a na filmie Lilientala pojawia się w kabinie pasażerskiej (1'24''). Wydaje się też, że na obu filmach widać na Okęciu CASę stojącą nieco w prawo za tupolewem. U Lilientala jest poza tym ciekawy przeskok „czasoprzestrzenny” w 3 minucie 15 sekundzie, gdy samolot startuje, a szare niebo naraz błękitnieje i jaśnieje. </p> <p align="JUSTIFY"></p> <p align="JUSTIFY">No i są jeszcze inne rzeczy, na które zwróciła uwagę intheclouds, dokonując swoich fotozestawień, na które warto znowu spojrzeć (na zdjęciach zamieszczonych nad moim postem; na samej górze zaś wybrane kadry z filmów Klimowicza i Lilientala). </p>
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1005 odsłon