Olimpijskie trofea i koszty
W zimowych igrzyskach olimpijskich w Vancouverze wystąpi ogółem 47 polskich sportowców. Jeżeli dodać (z niewielką przesadą), że na każdego sportowca przypada jeden trener lub działacz, do pięknego miasta nad Pacyfikiem i u stóp Gór Nadbrzeżnych pojechało na koszt państwa około 100 osób. Na czele ekipy stanął Piotr Nurowski, prezes PKOl, były oficer WSI, ps. Tur.
Według informacji podanej przez Henryka Urbasia – rzecznika prasowego Polskiego Komitetu Olimpijskiego – średni koszt wyjazdu i pobytu jednej osoby wyniesie nieco ponad 20 tysięcy złotych, a na pobyt całej ekipy od początku do końca olimpiady PKOl wyda około miliona złotych. Prosty rachunek wskazuje jednak, że rzecznik Urbaś w swoim szacunku wziął pod uwagę tylko sportowców, natomiast przy uwzględnieniu tzw. osób towarzyszących, liczba ta ulegnie podwojeniu, czyli wyniesie około 2 miliony złotych.
Od początku wiedziano, że polskich sportowców z szansami na medale lub choćby na zajęcia miejsc punktowanych można w tej ekipie policzyć na palcach jednej ręki. Reszta, wraz ze stadem towarzyszących działaczy i trenerów, pojechała na na wycieczkę życia. Zapewne zazdroszcząc, malkontenci uznają to za trwonienie wspólnego grosza, tak bardzo potrzebnego w kraju. Trudno jednak nie przyznać im racji.
Szanse na dobre miejsca w konkurencjach sportowych mogły dodatkowo zmniejszyć się poprzez zajęcia uboczne uczestników igrzysk. Jak podała Polska Agencja Prasowa, prasa kanadyjska wyraziła zaniepokojenie szybkim zniknięciem 100 tysięcy prezerwatyw z logo olimpijskim, które bezpłatnie udostępniono sportowcom w wioskach w Vancouverze i w Whistler.
Ciśnie się do głowy porównanie z pamiętną podróżą życia Donalda Tuska, który wraz z rodziną i 15 osobami towarzyszącymi przebywał w Peru. Wycieczka premiera była o połowę krótsza niż naszych sportowców w Vancouverze, a koszt jego eskapady wyniósł około 1,6 miliona złotych. W przeliczeniu na osobę daje to kwotę około 80.000 złotych, czyli czterokrotnie większą od kosztu dwa razy dłuższego pobytu ekipy sportowej na olimpiadzie.
Niektórzy twierdzą jednak, że przywożąc do kraju order Słońca Peru, Tusk osiągnął zdecydowanie większy sukces od Małysza i Kowalczyk razem wziętych.
Jak było z prezerwatywami w Peru, nie wiemy. Gospodarze albo nie byli tak hojni, albo tamtejsza prasa rzecz dyskretnie przemilczała.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1118 odsłon
Komentarze
Jerzy,olimpiada, i koksowanie się z astmą w tle,morda w kubeł
23 Lutego, 2010 - 14:42
Podoba mi się wypowiedz Justyny Kowalczyk o koksowaniu się czołowych biegaczek.
Doping, koks, anaboliki to zakała sportu!
Kiedyś Nrd'owcy i Bułgarzy , dzisiaj przodują oczywiście Chińczycy w tej mętnej "sportowej rywalizacji".
Ostrą wypowiedż Kowalczyk skandynawskich biegaczkach "astmatyczkach" zaraz skrytykował niemniej ostro były arcymistrz w chodzie Korzeniowski, coś tam przebąkując o tym, że skoro Justyna znalazła się już na salonach sportu wyczynowego, to nie powinna tak ostro się wypowiadać n/t swoich koleżanek-rywalek.!
Salon!, salon ma swoje wymagania.
Znamy to nie tylko ze sportu!
Skoro już się dostałeś lub cie wpuszczono na salony, to morda w kubeł zdaje się mówić Robert Korzeniowski.
Nie od dzisiaj wiadomo, że właśnie m.in.u chodziarzy "astma" to popularne schorzenie!
Czy u Korzeniowskiego była także?
Pokaz mi plecy, a powiem ci co z koksem, co z anabolikami, ze sterydami!
Ciekaw jestem czy koksujące się "przeciw astmie" rywalki Justyny Kowalczyk mogą paradować po plaży, na basenie w bikini!? pokazując swe wysportowane ramiona i plecy bez charakterystycznych przebarwień-plam czy wągrów!?
pzdr
antysalon