Dramat pod Szczekocinami

Obrazek użytkownika Jerzy Mariusz Zerbe
Kraj

Potężne uderzenie, ogromny, niebywały huk i potem cisza, z której dochodzą przerażające jęki rannych. Straszna katastrofa, jakiej dawno nie było. Łatwo to sobie wyobrazić. Ogromny dramat wielu ludzi, przede wszystkim ofiar katastrofy i ich najbliższych.

Znowu mamy sposobność oglądania pozorów nadzwyczajnej troski władz. Na miejsce katastrofy dojeżdżają kolejno: premier, ministrowie spraw wewnętrznych, zdrowia, transportu, wielu ważnych dyrektorów, ekspertów i im podobnych. Zaskakujące, że jeszcze nie ma Pawła Grasia, cienia premiera i ministra od spraw wszelakich. A może jest, tylko trudniej zauważalny. Wygląda to jak nadzwyczajne, wyjazdowe posiedzenie rządu pod Szczekocinami, w nieco okrojonym składzie. Ukoronowaniem demonstrowanej troski władz jest pojawienie się samego prezydenta RP, w asyście szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (!).

Wszyscy zjechali tylko po to, aby w blasku jupiterów popatrzeć do kamer i z mniej lub bardziej zbolałą miną powiedzieć kilka niemal równobrzmiących zdań oficjalnego współczucia. Inscenizacja zbliżona do tej, jaką w konwencji rozproszonej obserwowaliśmy w przypadku klęski ubiegłorocznej powodzi, tak bardzo tragicznej i dolegliwej dla wielu tysięcy ludzi.

Potem będzie żałoba narodowa.

A co po żałobie? Nic szczególnego. Koleje nadal, choć coraz rzadziej, będą jeździć po zdezelowanych torach i rozchwianych rozjazdach. Bo niekompetencja obecnie rządzących nie pozwala mieć jakiejkolwiek nadziei na poprawę infrastruktury kolejowej i zwiększenie bezpieczeństwa podróżowania.

Nadzieja jedynie w tym, że dzięki słusznie ukierunkowanym działaniom oszczędnościowym liczba kursujących pociągów będzie nieustannie zmniejszać się. Kiedy stanie ostatni skład, szlaki kolejowe przestaną być traktami prowadzącymi do kalectwa lub niespodziewanej śmierci. Tego możemy być pewni.

Brak głosów

Komentarze

Xenia
Polskim, to już nie są przelewki. Żarty się skończyły. Oni doskonale wiedzieli o proteście w Krakowie w sprawie TV Trwam. I uważam, że to było świadome działanie tych bandziorów z rządu. Ja to nazywam dywersją, czyli świadome niszczenie przeciwnika z ukrycia.
Oni chcą opozycję zniszczyć i jak dalej będziemy bierni, zniszczą. Teraz to stawka o śmierć albo życie. Ich albo nasze.
Zabawy w podchody się skończyły. Bandytów nazywajmy bandytami, a zdrajców zdrajcami.

Vote up!
0
Vote down!
0

Xenia

#232562

Pismo w punkt. A ja u siebie oskarżam Nowaka...
Wykształciuch

Vote up!
0
Vote down!
0

Wykształciuch

#232665