Był wczesny ranek, słońce leniwie wychylało się zza horyzontu.
Ulice były puste, ciche, spokojne. Tą niezmąconą ciszę i spokój zaburzał Pan Maciej, który to szedł na spacer ze swym psem.
Chodził tak codziennie, przed pójściem do pracy. Specjalnie chodził obrzeżami miasta, by unikać wszechobecnych lotnych brygad i formacyj Armii Klimatycznej.
W pewnym momencie zauważył bardzo dziwną sytuację.
Przy...