O posiadaczach, myślicielach i masowym odbiorcy

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Ludzie dzielą się na dwie grupy: posiadaczy i intelektualistów, czyli myślicieli. Tych ostatnich nazywamy często złodziejami.
Zacznijmy od posiadaczy. Posiadacze ziemi, talentów, posiadacze wytrwałości lub choćby tylko pokory tworzą grupę która cały swój czas i siły poświęca na pielęgnowanie i doskonalenie swojego stanu posiadania. Wynika to z prostego lęku przed stratą, właściwego dla ludzi zwanych posiadaczami. Jeśli posiadacz coś utraci z własnej winy wtedy jest smutny i usiłuje stratę odzyskać lub jakoś ją sobie zrekompensować. Właściwą dla posiadaczy strategią jest strategia długofalowa, strategia na lata, przez co wydają się oni czasem nieskuteczni lub banalni. Jest to złudzenie wynikające z tego, że nie znamy dokładnie ich stanu posiadania oraz trosk i planów z nim związanych, a nie znamy dlatego, że posiadacze dobrze wiedzą jak łatwo coś stracić i nigdy tego nie odzyskać. Strategia posiadaczy, choć może być bardzo dynamiczna i obfitować w posunięcia gwałtowne, przeważnie sprowadza się do mozolnego i niewidowiskowego budowania, do wdrażania pomysłów, które uważają oni za słuszne, a które według reguł rynku opanowanego przez myślicieli są całkowicie do niczego. Posiadacze mają jeszcze jedną ważną cechę – zawsze grają na zysk. Musi przybywać – wtedy jest dobrze. Inaczej sprawa ma się z myślicielami. Można by ich po prostu określić słowem – złodzieje, ale pozostańmy przy tej pierwszej nazwie. Myśliciele grają na stratę, na zmianę stosunków, na rozpad i destrukcję. Tylko to ich interesuje, ponieważ nie są w stanie niczego utrzymać w rękach dłużej niż pół godziny. Albo to zjedzą, albo sprzedadzą i przepiją pieniądze, albo rzecz ta posłuży im do dalszego zmieniania stosunków własności w najbliższej okolicy, tak jak siekiera służy do tego celu prostemu bandycie. Myśliciele tworzą kastę zhierarchizowaną w przeciwieństwie do posiadaczy, którzy uważają innych posiadaczy za równych sobie. Wśród myślicieli rządzi hierarchia, nie wynikająca bynajmniej z tego, że jakość myśli produkowanych przez jednego czy drugiego złodzieja jest jakoś szczególnie wyrafinowana. To wcale nie ma znaczenia. Hierarchia myślicieli jest hierarchią tworzoną przez kryteria tajne. Z grubsza zaś chodzi o to, że ważniejszy jest ten co więcej kradnie i ładniej potrafi to uzasadnić. Prosty złodziej powołujący się na uzasadnienia produkowane przez innych, ważniejszych złodziei zajmuje w tej hierarchii miejsce podrzędne, choć my na takich właśnie natykamy się najczęściej.
Myśliciele bardzo często są ludźmi wystylizowanymi, co posiadaczom zdarza się zdecydowanie rzadziej. Myśliciele noszą przekrzywione czarne berety na głowach, żeby udawać profesorów i wprowadzać w błąd ludzi uczciwych. Na ostatnich targach książki minął mnie właśnie taki jeden i widząc napis „coryllus” na stoisku powiedział głośno: O, faszyści do Brauna. Myśliciele dodają sobie sznytu w sposób rażąco sztuczny i nie korespondujący z ich rzeczywistą duchową kondycją, która jest identyczna jak ta reprezentowana przez św. pamięci Benka Kwiaciarza. Chyba już każdy domyślił się, że największym myślicielem wszech czasów był pewien mocno wystylizowany Żyd z Trewiru nazwiskiem Marks, Karol Marks. Na opisanie tego osobnika przyjdzie jeszcze kiedyś pora.
Jaka jest istotna funkcja myślicieli, poza oczywiście prostą jumą? Otóż funkcja ta sprowadza się do produkowania fałszywych i wielopiętrowych narracji całkowicie zaburzających posiadaczom odbiór wrażeń ze świata. Wszystko zaś po to, by własność nigdy nie pozostawała w niczyich rękach dłużej niż kilka lat, by nie tworzyły się trwałe struktury i nie było żadnej współpracy i porozumienia pomiędzy posiadaczami. Mam tu na myśli porozumienia zwane niekiedy poziomymi, bo one są najważniejsze. Porozumienia pionowe, bądź piramidalne zostają zachowane zawsze, nawet w najcięższych czasach, ponieważ myśliciele niszczą wszystko z wyjątkiem własnej, złodziejskiej hierarchii. Ta pozostaje nienaruszona. Jednym słowem rzec można, że myśliciele pracują na to żeby – jak to celnie zauważył nieoceniony Kononowicz Krzysztof z Siemiatycz – nie było niczego.
Największym w ostatnich latach osiągnięciem złodziejskich hierarchii jest wygenerowanie pojęcia – masowy odbiorca. Masowy odbiorca rzecz jasna istnieje, ale w pewnych szczególnych okolicznościach, mianowicie w sytuacji opresyjnej, przymusowej. Istnieje na przykład masowy odbiorca chleba powszedniego, albo wody gazowanej, ale tu już jest wybór, więc odbiorca jest jakby mniej masowy, a bardziej indywidualny. Przy paście do zębów można się już zastanawiać, choć ja znam parę osób używających pasty do zębów codziennie, nawet dwa razy. Jumacze zaś stworzyli masowego odbiorcę, który pasuje do wszystkiego, najlepiej zaś do telewizji. Najważniejszym rodzajem masowego odbiorcy jest masowy odbiorca reklam. Jest to oczywiście fikcja, bo reklam nikt nie potrzebuje, a ich funkcją istotną jest stwarzanie sytuacji przymusowej, czyli kreowanie nowych masowych odbiorców śmiecia przez reklamy lansowanego. Myśliciele wymyślili coś jeszcze, coś najgorszego - nazwali przymus wolnością wyboru. I to jest majstersztyk prawdziwy. Przed tym nie można się bronić. No chyba, że wyrzucimy telewizor przez okno. Jak głęboko sięga ta fikcja widać dokładnie na przykładzie rynku książki. Panuje tam bowiem całkowicie fałszywe przekonanie, że jeśli wyda się książkę słabą, nędzną, pustą i do tego wydrukowaną na złym papierze to kupi ją masowy odbiorca. To jest nieprawda. To nie może być prawda, bo masowy odbiorca nie istnieje w warunkach elementarnej wolności, a taka właśnie wolność panuje na każdych targach książki, z wyjątkiem może targów katowickich. W warunkach wolności istnieją wyłącznie odbiorcy indywidualni. Jak oni wyglądają i czym się kierują przy podejmowaniu decyzji? Oto zatrzymał się przy moim stoisku mężczyzna z żoną, niemłody już, ale i nie stary, mniej więcej w moim wieku, raczej zdecydowany, łysy, w skórzanej kurtce, wyglądający na menedżera lub dyrektora szkoły. Zapytał o „Baśń jak niedźwiedź”, skąd taki tytuł. Opowiedziałem mu o Tadeuszu Nowaku i jego wierszach. - A wie pan – odrzekł – ja znałem Tadeusza Nowaka osobiście, nawet bardzo dobrze. Pogadaliśmy, a on na koniec kupił obydwa tomy. To jest właśnie odbiorca indywidualny i tak wyglądają kryteria, którymi się kieruje. Na takiego właśnie odbiorcę powinni nastawiać się wydawcy, którzy nie mają możliwości zbudowania machiny promocyjnej, czyli mówiąc wprost nie mogą wynająć mafii stosującej przymus. Tak muszą lansować swój produkt posiadacze jeśli już chcemy rzecz ująć wprost. Kryje się jednak za tym pewne niebezpieczeństwo, ponieważ jeśli już przymus zostanie nazwany wolnością, kłamstwo prawdą, a g...no piernikiem, to ludzie kochający wolność, mówiący prawdę i pamiętający jak smakuje piernik prawdziwy mogą się czuć zagrożeni. I ja się właśnie tak poczułem kiedy minął mnie ten złodziej w berecie i nazwał mnie faszystą.
Kolejnym złudzeniem produkowanym przez jumaczy jest taka konstrukcja treści, że pozbawione są one jakichkolwiek kontekstów, chodzi mi o książki przeznaczone dla tak zwanych elit. O książki z zakresu historii sztuki na przykład. I to nie polskiej, ale burgundzkiej. W warunkach polskich, kiedy edukacja wygląda tak jak wygląda i na pytanie kto to był Filip Śmiały, większość studentów kierunków humanistycznych rozdziawia dzioby w zdziwieniu, pisanie takich książek i rachuby na zysk z ich sprzedaży, to jakaś wyrafinowana forma obłędu. Tym głupsze zaś jest to postępowanie im mocniej uświadamiamy sobie, że często właśnie autorzy owych specjalistycznych opracowań dbają o to, by student się czasem czegoś od nich nie dowiedział. Takie książki są oczywiście potrzebne, ale wtedy jedynie kiedy cała struktura edukacji humanistycznej nastawiona jest na to, by wychować i dać utrzymanie ich czytelnikowi. Prawda jest jednak inna. Książki takie powstają w wyniku ograbiania z czesnego naiwnych studentów, którzy wierzą, że usłyszą na wykładach coś mądrego, a tymczasem przyszły autor dzieła o sztuce Burgundii nie przychodzi na te wykłady wcale, bo akurat leży pijany. Jumacze zaś z działów propagandy i marketingu stwarzają na dzieła specjalistyczne popyt. Oszukując w ten sposób autora, czytelników i przewalając budżety otrzymywane nie wiadomo skąd. Potem książki te leżą na stoiskach z przeceną, choć ich treść i szata graficzna dowodzą, że wcale na to nie zasłużyły.
Kiedy jeden z drugim jumacz zorientuje się, że metoda „na specjalistę” działa słabo ima się prostego kłamstwa i wypuszcza na rynek całkowicie zafałszowane dzieło pod tytułem „Europa Jagiellonica”, która raz jeszcze opisuje dęte przygody paziów króla Zygmunta wśród wiedeńskiej bohemy homoseksualnej. Budżety promocyjne zaś są na to takie, że nie ma na tym świecie złodzieja, który by przeszedł obok nich obojętnie, bez ukłonu. Sam to widziałem na własne oczy. I tak mniej więcej proszę Państwa wygląda nasza współczesna, polska rzeczywistość.

Trwa promocja książki „Atrapia” na stronie www.coryllus.pl. „Dzieci peerelu” zostały wyprzedane. Ostatnie egzemplarze są jeszcze gdzieniegdzie na rynku. Wznowienia na razie nie będzie.
 
Książki nasze zaś można kupić w księgarniach:
 
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook.pl i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl

Brak głosów

Komentarze

" zostały wyprzedane."
Gratulacje.

Jak łachy - wyprzedajesz myśli.

Lekkie pióro - ciężki widok.

10 za inność w zalewie kwaśno-gorzkim.

pała za szacunek dla oczu czytelnika (nie ma pały w skali :)

Vote up!
0
Vote down!
0
#311689

Napisałeś, cyt.: "Ludzie dzielą się na dwie grupy: posiadaczy i intelektualistów, czyli myślicieli. Tych ostatnich nazywamy często złodziejami".

"Ludzie dzielą się na... (...)"? Gdybyś napisał: "Ja dzielę ludzi na... (...)".
Dlaczego uogólniłeś, że istnieje taki podział i że ma on być uznawany przez wszystkich, jako wynik empirycznych badań, no i oczywiście do przestrzegania przez ogół społeczeństwa? To jest tylko i wyłącznie Twój podział, który ja mam w... ostatnim ogniwie układu pokarmowego. 

Rozważając bowiem pojęcie "posiadacz", to zgodnie z art. 336 Kodeksu cywilnego "posiadaczem" rzeczy jest zarówno ten, kto nią faktycznie włada jak właściciel (posiadacz samoistny), jak i ten, kto nią faktycznie włada jak użytkownik, zastawnik, najemca, dzierżawca lub mający inne prawo, z którym łączy się określone władztwo nad cudzą rzeczą (posiadacz zależny). Posiadanie należy odróżnić od dzierżenia. Jak wskazał Sąd Najwyższy „Zasadnicza różnica między posiadaniem a dzierżeniem tkwi w elemencie woli. Dzierżyciel ma wolę władania za kogo innego, podczas gdy posiadacz samoistny włada w swoim interesie".

Natomiast definiując pojęcie "myśliciel", w słowniku definicji znajdujemy:
myśliciel to:
- badacz, człowiek dążący do poznania i rozumienia rzeczywistości (w sferze sztuki),
- człowiek intelektu, nauki lub wielkiego umysłu (w sferze filozofii),
- człowiek zajmujący się rozważaniem ważnych zagadnień (filozof, humanista)
- naukowiec, uczony (w naukach humanistycznych).

Idąc Twoim tokiem myślenia, równie dobrze mógłbym wcisnąć Czytelnikom, że... ludzie dzielą się tylko na: ludzi inteligentnych i ludzi pracowitych. Czyli na tych, którzy poprzez swoje cwaniactwo wykorzystują tę drugą grupę, - tych pracowitych, ale... o niższym ilorazie inteligencji, dających się wykorzystywać tym pierwszym.
Równie dobrze mógłbym napisać, że ludzie dzielą się na jeszcze inne dwie grupy: na ludzi docentów (do centów) i na ludzi... do roboty, czyli na taki, w którym ci pierwsi osiągają korzyści materialne leniuchując, a drudzy zapieprzają w pocie czoła za darmo na rzecz tych pierwszych. 
Dalszy Twój tekst jest tylko pospolitym bełkotem, którego nie trawię, podobnie jak treści Twoich wpisów i komentarzy na portalach.

Myślę, że Twoje rozgoryczenie, jakie dominuje w powyższym Twoim wpisie wynika z faktu, że kasy to Ty na swoich książkach wielkiej nie robisz i... żal Ci d... ściska, że inne książki lepiej się sprzedają od Twoich.
Może jak je będziesz pisał z sensem, bez błędów (aż się roi od stylistycznych i interpunkcyjnych), to może nie będziesz miał powodów do zazdrości, która spowodowała, że "wysmażyłeś" kolejny już "gniot", tym razem na Niepoprawnych. 

Satyr

P.S. A mnie sklasyfikowałeś do której grupy? Posiadaczy czy intelektualistów?   
________________________ 
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".  
(ks.J.Popiełuszko)

Vote up!
0
Vote down!
0
#311695

Myślę, że masz nieco wybujałe ego. To się leczy.

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#311696

Nie osądzaj, czy ktoś ma wybujałe ego, czy go nie ma. Człowiek, który posiada nad wyraz wybujałe ego - tak jak Ty, nie jest w stanie ocenić, czy ktoś inny je posiada.

Nie pisz mi kolejnych farmazonów, tylko odpowiedz na moje pytanie, które zawarłem w post scriptum. Masz bowiem szansę na obronę swojej tezy, a dotyczącej podziału ludzi.

Satyr 
________________________ 
"I złe to czasy, gdy prawda i sprawiedliwość nabiera wody w usta".  
(ks.J.Popiełuszko)

Vote up!
0
Vote down!
0
#311699

książek Coryllusa masowy odbiorca nie kupi? :)
Remek

Vote up!
0
Vote down!
0

Remek

#311700

na tekst Coryllusa nie bardzo mam czas, mam nieodparte wrażenie, że cały ten ambaras jest po to, by na końcu zamieścić informację o sprzedaży.

Fe, monsieur

Vote up!
0
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#311718

Skoro już "monsieur", to lepsze byłoby "fi donc" ;-).

Vote up!
0
Vote down!
0
#311719

cieszy mnie, że jesteśmy zgodni :-)

Vote up!
0
Vote down!
0

Bóg - Honor - Ojczyzna!

#311721

Można przeczytać ten tekst i stwierdzić że to gniot (kolejny już) i bełkot i tyle.
Przeczytać jeszcze kilka takich gniotów i dać se spokój z Coryllusem bo on pisze gnioty i bełkoty.
Ile to roboty?
Remek

Vote up!
0
Vote down!
0

Remek

#311745

 Jak ja lubię znawców francuskiego i faryzeuszy zarazem.To,że Coryllus reklamuje swoje książki,jest fe,fi donc.Gdy to samo robi @Kokos czy Brixen(których bardzo cenię) - to jest cacy i très bien.

 

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#311759

Spad.

Vote up!
0
Vote down!
0
#311773

Przeczytaj Ewangelia Mateusza.23

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#311793

Spad, coryllusowy targecie czytelniczy.

PS. A ty, Mt 7.1

Vote up!
0
Vote down!
0
#311795

Kłapouchy,przyjacielu Puchatka. Mateusz,23.33

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

Vote up!
0
Vote down!
0

Prawdę się czasami uwalnia,bo nie ona jest najgorsza.Najgorsi są ci,którzy ją głoszą-tych się krzyżuje. Waldemar Łysiak "MW"

#311796

...

PS. Za długo szukałeś cytatu. Niesprawny komputer?

Vote up!
0
Vote down!
0
#311799

skoro wklejasz, dziel akapitami. 4 minuty roboty. Okazując pogardę czytelnikowi, nic nie zyskasz.

I tak, po twoich dopiskach o Nicponiu mam cię za wrednego małostkowego ciula.
Jesteś wrednym, małostkowym ciulem, pasuje?

Vote up!
0
Vote down!
0
#311722

Cokolwiek napiszesz i tak nie dosięgniesz Jego ego...

Vote up!
0
Vote down!
0

Stasiek

#311750

Nie to co Nicpoń: otwarty, serdeczny, szczery, odważny, życzliwy. Oj Jacek, Jacek....

Vote up!
0
Vote down!
0

coryllus

#311823

Dzielą nie dzielą , myśliCiele - tak jak „Myślał Indyk o niedzieli...”

Trudno (nie lubić) Człowieka -(LUB! cZŁOwieka)…

Trudniej przekonać Ludzi do swoich racji ( przeKonań i doŚwiadczeń – świadecTW „tajnego współpracownika molekularyzmu aToMów”)

Bywa,że naLeży zostawiać towar „w komis” (gdy mamy „wypraktykowaną” pewność, że nasz ProDukt ( wart wartkiej sprzedaży ) nie będzie długo trzymał warty ( przy kapitale - naszej kapitalnie wykonanej pracy) i promocyjna gratisowa dostawa „partii” towaru, długo nie poleży na półce sklepu, czy na paletach hurtowni...

Czasami "zejdzie" do naszego powrotu ( do naszej pracowni, wytwórni, faBryczki) z rekonesansowej wyprawy - do najdalszych sprzeDawców ( dawców dalszych zaMÓWień) a nasza automatyczna sekretarka zapełnia się prośbami od SprzeDawców o dokonanie nowych dostaw towaru, o który już „wszyscy pytają” - nie tając zachwytu, chęci chwyCENia i posiadania tEgo produktu , bardziej wartościowEgo od jEgo ceny …

„Sprzedawcy” widząc coś niespotykanego na rynku często częstują producentów „nowiną” -> eee nieee wezmę ( dlaCzego ?) - „ bo LUDzie o to nie pyTają”…

Pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#311831