Słowne wymiociny, czyli wielki... zwyczajny medialny powrót Stefka Burczymuchy...

Prompterowa gwiazda, Justyna Pochanke, zaprosiła dziś niezgorszą ekipę do swojego show.

Pomijam tu formę i sposób prowadzenia programu przez miss arogancji i chamstwa. Kobiecina ta uwielbia bowiem przeszkadzać rozmówcom i bez mrugnięcia okiem, bezczelnie ignoruje i dyskredytuje posłów opozycji, a ukochanych polityków rządzących pieści wzrokiem i słowami.

Pojawił się krasomówca w osobie Celińskiego... tak, ten nijaki i wierny ideom UW i UD. Tzw człowiek "spomiędzy i między".

Był Poncyliusz - ten wysoki, który nagle, po latach zorientował się, że PiS jest złem okrutnym, a on wiedziony pewnie prochami, uczestniczył w tym nieświadomie. Swoją drogą też nijaki. Bezjajowiec taki.

No i pojawił się sam, we własnej osobie, przebierający nieustannie nogami, drapiący oparcia fotela, prychający i wciąż nienawistnie uśmiechający się Stefek "Burczymucha" Niesiołowski.

Zapytany przez swoją wierną fankę, Justynę Pochanke o pracę sejmu ponad podziałami, rzucił coś o dopalaczach, których to pacyfikacja uratowała życie setkom obywateli.

Normalna mowa Niesiołowskiego trwała jednak nader długo. Jakieś półtorej minuty.

Zaraz potem zaczął biedny szaleniec wyrzucać z siebie, w sposób niekontrolowany bluzgi i hasła skierowane na krwiożerczy i ohydny PiS, który to przez Stefcia nazwany został :

"...partią, której nazwy nawet nie będę wymieniał..."

Jedyne, co powiedzieć mogę po męczzarni oglądania tego szaleńca i jego fanki, to to, że kuracja, która była powodem zniknięcia Stefka nie przyniosła żadnego efektu niestety.

Może lekarz z lekami nie trafił, a może Stefek leki pod językiem chował, a potem wypluwał - nie wiem.

Zachodzi też spore prawdopodobieństwo, że Stefek osobiście, dogardłowo postanowił zniszczyć wszystkie zarekwirowane przez POlicję dopalacze i jego zachowanie to skutki uboczne...

Kolejnym gościem gwiazdy prompterowej gwiazdeczki, był również zniknięty niedawno, słodko pierdzący Tomaszek. Przedstawiony przez gwiazdę TVN jako historyk i doradca prezydęta.

Intencja zaproszenia Tomaszka była taka, aby pogadać o wojnie, którą w swych wizjach zobaczył Rostowski - geniusz finansów galaktycznych.

Niestety, ku uciesze POchanke, rozmowa wymknęła się spod kontroli i dotyczyła słowa "cool", które to słowo wg historyka Nałęcza jest w ustach PiS niewiarygodne.

Doradca prezydęta wszystkich Polaków z PO, zapewniał jednak wstrząśniętą słowem "cool" w ustach PiS dziennikarkę, że młodzi i tak w te umizgi do nich nie uwierzą.

Po obserwacji mimiki historyka i historycznego doradcy w jednym, uznałem, że pochłania te skonfiskowane dopalacze wraz ze Stefkiem Buryczmuchą. Nie ma bowiem szans, aby ktokolwiek bez doustnego użycia tych świństw, gadał takie niestworzone bzdury.

Nie wiem, ale może całe to rządzące zgrupowanie spożywa dopalacze. Wszyscy oni są bowiem pofejrzani zarówno w zachowaniu, myśleniu jak i wypowiedziach.