Wielkanocne przygotowania

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Hiobowscy od kilku dni myśleli o świętach Wielkiej Nocy. Jedni przygotowywali lodówkę (mama z babcią), inni duszę (dziadek). Dziadek sarkał na mamę i babcię, ale tata zauważył, że drugie nie wyklucza pierwszego, a poza tym - dziadek może nie jeść. Dziadek powąchał biała kiełbasę, przypomniał sobie dzieciństwo i już nie protestował.
W mediach prawie wszystko w jakiś sposób odnosiło się do Wielkiej Nocy. W gazetach królowały świąteczne dodatki - a to tęczowe bazie ("Wiodący Tytuł Prasowy"), a to malowane a la pisanka kondomy ("Hedonka"). W telewizji panował swoisty dualizm. Były z jednej strony wiadomości, teleturnieje i showy pełne wielkanocnych dekoracji, były z drugiej strony filmy typu "Kod Judasza". Wszystkich jednak przebiło jedno radio. Przeprowadzono tam sondę pod tytułem "Co zrobić z Jezusem?".
W środku tygodnia dziadek i babcia wybrali się na osiedle. Mieli zrobić jakieś zakupy, załatwić kilka rzeczy. Przechodzili koło kościoła.
- Czy moglibyśmy zatrzymać się na chwilę? Usiadłabyś sobie, odpoczęła... - zaproponował chytrze dziadek.
- Dobrze, wiem, że chcesz iść się pomodlić - westchnęła babcia. - No jak już jesteśmy to idź. Ja tu zaczekam.
- A nie chcesz wejść?
- Nie. Po co? Ja w to nie wierzę - i babcia wzruszyła pogardliwie ramionami. Usiadła na ławce i wystawiła twarz do słońca.
Dziadek długo nie wracał. Babcia popatrzyła w stronę kościoła i zobaczyła, że pod wejściem kłębi się jakiś pokrzykujący tłumek.
- No tak. Puścić go gdzieś samego - rzekła babcia, wstała i poszła w kierunku zbiegowiska.
Okazało się, że dziadek był jedynie widzem. Powodem zamieszania było dwóch panów w staromodnych, czarnych kapeluszach, którzy wykłócali się z wikarym.
- Co to jest??? - pytał zaszokowany wikary oglądając jakieś papiery przyniesione mu przez dwóch panów.
- To jest pozew - odparł pierwszy pan.
- Obraziliście nasz naród - dodał drugi pan. - Jak możecie, pan i ten pana przełożony, mówić, przy ludziach, tutaj, publicznie, że my niby kogoś zabiliśmy? To jest oszczerstwo. Żądamy rekompensaty!
- Sześćdziesiąt pięć... - zaczął czytać wikary i oczy wyszły mu na wierzch. - Ile???
Tłum zaszemrał złowrogo. Babcia przebiła się przez ciżbę i stanęła koło dziadka.
- Przecież Jezusa zabili Rzymianie - wtrąciła się. - A poza tym to wstyd, żeby dorośli ludzie wierzyli w takie bajki!
Złapała dziadka za rękaw i pociągnęła za sobą.
- Ty naprawdę uważasz, że to bajka? - spytał wstrząsnięty dziadek.
- Oczywiście.
Dziadek przełknął ślinę i zapytał babcię o światopogląd.
- Nie zagaduj mnie, bo zapomnę kupić masło! Ale dobrze, odpowiem. Jest neutralny. Nie opiera się na żadnej religii.
- A na czym?
- Na zasadach. Ludzie powinni szczerzy być. Mówić, co myślą. nie kłamać. I nie kraść. I nie zabijać.
- A co ze zdradzaniem?
- No co ma być? Mąż i żona i koniec. Jak to zdradzać? Przecież sobie obiecują.
- A szacunek do rodziców, dziadków, starszych?
Babcia zatrzymała się gwałtownie.
- Czy ty masz mnie za głupią? Pytasz mnie o takie podstawowe rzeczy? Oczywiście, że to powinno być. Nie ma to nic wspólnego z żadną religią... No i czego się tak cieszysz, co?
- E, nic - powiedział dziadek z trudem powstrzymując uśmiech. - Coś ci powiem ważnego...
Niestety, nie dokończył, bo tuż koło nich eksplodowała foliówka wypełniona wodą. Mokrzy od stóp do głów spojrzeli w górę i zobaczyli na jednym z balkonów bloku, pod którym akurat szli, gromadkę rozbawionych dzieciaków.
- Giry z dupy... - zaczął gniewnie dziadek, ale babcia tylko go szturchnęła.
- Daj spokój. Kiedyś to dopiero było! Ze studni polewali! A teraz... To szybko wyschnie. Acha, i zapamiętaj który to balkon. Po popołudniu się tam przejdziemy pogadać z rodzicami. Szacunek dla starszych musi być. A jak nie ma, to trzeba go, do cholery, wywalczyć. Jajka masz?
- Mam! - odparł bojowo dziadek.
- Acha. Myślałam, że nie masz. No dobrze. To nie musimy iść po jaja do marketu, jak zostało nam tylko masło do kupienia to kupimy je w sklepiku...

Brak głosów