Kopnij chama to cię pogłaszcze
KOPNIJ CHAMA TO CIĘ POGŁASZCZE
Patrząc na czerwcowe i lipcowe sondaże oraz zakładając, że w dużej mierze odzwierciedlają one prawdę można stwierdzić, że PiS i Konfederacja, gdyby te wskaźniki poparcia utrzymały się do wyborów parlamentarnych mogłyby liczyć na stabilną większość w parlamencie. Jednak patrząc na coraz bardziej konfrontacyjne wypowiedzi, szczególnie Sławomira Mentzena, mam coraz większe wątpliwości czy do takiej koalicji kiedykolwiek dojdzie. Według tych samych sondaży równie dobrze mogłaby rządzić Koalicja Obywatelska z Konfederacją i ja takiego scenariusza nie wykluczam. Sytuacja przypomina mi bardzo 2005 rok i nadzieje Polaków na rządy koalicji PO-PiS. Dzisiaj wiemy już, że PO pod przywództwem Tuska tę swoją antysystemowoś wtedy tylko pozorowała, bo tak naprawdę reprezentowała opcje niemiecką, co dzisiaj po latach widzimy jak na dłoni i tylko ślepiec może tego nie dostrzegać. Bez względu na to, kiedy odbędą się wybory parlamentarne obca agentura zrobi wszystko, żeby do koalicji PiS - Konfederacja nie doszło. Pocieszające są jednak ostatnie wybory prezydenckie, które udowodniły, że Polacy są w stanie pokrzyżować plany i scenariusze pisane w Berlinie.
W numerze „Warszawskiej Gazety” sprzed dwóch tygodni w artykule „DEKLARACJA POLSKA” - OBŁUDA CZY SAMOKRYTYKA” Piotr Lewandowski pisał: „Konia z rzędem temu, kto jest w stanie racjonalnie wytłumaczyć, po co Jarosławowi Kaczyńskiemu potrzebne było ogłaszanie „Deklaracji Polskiej” – jak sam podkreślił, skierowanej głównie do Konfederacji. […] „Żwirek kręci z Muchomorkiem!” – że posłużę się znanym cytatem ze „Shreka”. Przyznają Państwo, że te przekomarzanki trącą polityczną piaskownicą. Dorośli politycy powinni się po prostu spotkać „obwąchać się” i przynajmniej spróbować rozpocząć jakieś konstruktywne negocjacje. Bez kamer i bez belferskich pouczanek, kto tu kogo powinien zapraszać, bo jest starszy i mądrzejszy. Przypominam, że do pełni wygranej w 2027 r. niezbędny będzie prawicowy „pakt senacki”, by uniknąć rozdrobnienia głosów. Będzie to dla obu stron test dojrzałości i politycznej dobrej woli”.
W zasadzie pod tym artykułem mógłbym się podpisać obiema rękoma, ale autor wyraźnie wskazuje, że to bardziej postawa PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego stoi na przeszkodzie przyszłej koalicji. To prawda, że jak pisze Piotr Lewandowski: „wciąż pokutuje na Nowogrodzkiej urojenie hegemonistyczno-wyższościowe, co świadczy o postępującym odklejeniu od rzeczywistości”. Tylko czy Mentzena można a priori traktować jako szczerego i wiarygodnego partnera? Moim zdaniem nie.
Po ogłoszeniu przez Jarosława Kaczyńskiego „Deklaracji Polskiej”, Mentzen mógł ją po prostu odrzucić, nawet ostro krytykując. On jednak poszedł z premedytacją o jeden most za daleko atakując prezesa PiS w niegodny sposób, tak jakby chciał całkowicie zaryglować drzwi prowadzące do jakiegoś porozumienia bądź tylko wstępnych rozmów. Nazwanie Kaczyńskiego „gangsterem” i insynuowanie, że przyczynił się do śmierci Andrzeja Leppera oraz, że jest winny chorobom Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina to wyjątkowa podłość. Myślę, że Mentzen jak się rozkręci pójdzie za Szczurkiem, Komosą i „Babcią Kasią” oskarżając prezesa PiS o spowodowanie katastrofy smoleńskiej i zamordowanie własnego brata. Mentzen nie rzucił tych oskarżeń w jakimś nagłym uniesieniu, ale w przygotowanym wystąpieniu wygłoszonym na swoi kanale w serwisie YouTube. Czemu to miało służyć? Czy ktoś słyszał kiedykolwiek z jego ust tak mocne oskarżenia rzucane w stronę Tuska i jego szemranego otoczenia? Obserwując Mentzena od dawna odnoszę wrażenie, że ma on jakąś dziwną słabość do salonu III RP. Werbalnie jest antysystemowy, ale jednocześnie pragnie akceptacji przez ten salon i puszcza do niego oko jakby chciał powiedzieć, że ta jego antysystemowoś nie jest do końca na poważnie. Nie wiem czy to brak politycznego doświadczenia czy cecha jego charakteru? I nie chodzi mi wcale o jego sweet focie z Ewą Kopacz, Ryszardem Petru czy piwo spożywane wspólnie z Trzaskowskim i Sikorskim. Najbardziej zbulwersowało mnie uwiarygodnianie przez Mentzena takiego wstępnego typa i oszusta jak Janusz Palikot. Co chciał osiągnąć występując wraz z nim trzy lata temu, gdy śmierdziało już jego finansowym oszustwem. Musiał też wiedzieć, że to Palikot był pierwowzorem dla „SokuzBuraka” i „Silnych Razem”?
To Palikot wyhodował dzikich Hunów gaszących moczem znicze zapalane przez żałobników po tragedii smoleńskiej i to on wzywał do zastrzelenia Jarosława Kaczyńskiego. Nawoływał: "Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż w Europie”. To Palikot publicznie lżył poległego tragicznie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego nazywając go alkoholikiem. Czy Mentzen nie wiedział, że uwiarygodnia pozbawionego hamulców moralnych cynicznego łotra zatrudnionego przez Tuska do odczłowieczania braci Kaczyńskich? Dlatego każdy, kto twierdzi, że Mentzenowi trudno się przełamać i usiąść do konstruktywnych rozmów z prezesem PiS powinien pamiętać, że równie trudne jest to dla Jarosława Kaczyńskiego. Połączyć może ich tylko szczera troska o Polskę. Tymczasem zamiast „obwąchiwania się” mamy do czynienia z konfrontacją i to Mentzen za żulią Tuska powtarza, że „Kaczyński ma krew na rękach”. Lider Konfederacji jeżeli chce być poważnym politykiem powinie pamiętać, jak się kończyły umizgi do salonu III RP Andrzeja Dudy, a wcześniej śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Trzeba umieć wyciągać wnioski z błędów poprzedników w myśl przysłowia: Głaszcz chama to cie kopnie. Kopnij chama to cię pogłaszcze.
Konfederaci ciągle powtarzają, że bez poparcia ich wyborców Karol Nawrocki nie wygrałby wyborów prezydenckich. To prawda. Ale również prawdziwe może być twierdzenie, że bez spiskowania Konfederacji z Tuskiem „koalicja 13 grudnia” nie zdobyłaby władzy w 2023 roku. Dowodem na to spiskowanie były ujawnione w 2023 roku „taśmy Banasia”, na których szef NIK Marian Banaś w rozmowie z wysłannikiem Tuska adwokatem Markiem Chmajem zapewniał, że jest w kontakcie z Konfederacją, a jego syn Kuba Banaś startując z list Konfederacji będzie pilnował, aby nie doszło do koalicji z PiS-em. Oto fragment tej rozmowy:
Marian Banaś: Idzie dobrze. Szefowi powiedz, że będziemy mieć bardzo dużą kontrolę i wpływ nad Konfederacją w związku z tym, że Kuba tam wszedł i nie ma obawy, że…
Marek Chmaj: i że na październik szykujesz kosz prezentów…
Marian Banaś: ... i rozumiesz koniec września, początek października i wtedy też będzie tutaj z waszej strony, żebyśmy to nagłaśniać ... (...) Ja będę działał do ostatniej chwili, bo mnie nie obowiązuje żadna cisza wyborcza.
Jeszcze raz powtarzam, że w polityce wszystko jest możliwe. Obca agentura nie śpi i nie można wykluczyć przyszłej koalicji KO-Konfederacja. Cała nadzieja w elektoracie Konfederacji i wielu rozsądnych i patriotycznie nastawionych politykach tego ugrupowania, którzy takiej koalicji twardo by się sprzeciwili. Z kolei PiS powinien przerwać senne marzenia o poparciu z „czwórką z przodu” bo w obecnej sytuacji jest to po prostu nierealne. Jak twierdzi ekspert od geografii wyborczej i sondaży Marcin Palade: „Nie sprzyja temu ani demografia, ani geografia wyborcza. Między pierwszymi turami wyborów prezydenckich w 2020 i 2025 roku partia straciła ponad 2,6 miliona głosów. Wyraźnie pogorszyła tym samym swoją pozycję nawet wśród wyborców 60 plus. Zamiast fantazjować o „4 z przodu” liderzy PiS powinni przyzwyczajać się do perspektywy wyników poniżej 30 proc”.
Taka sytuacja wymaga mądrości i wyobraźni politycznej. Mentzen nie powinien tak po chamsku i bezpardonowo atakować PiS-u, a Jarosław Kaczyński z kolei powinien zrozumieć, że Konfederacja ma możliwość pozyskiwania tych wyborców szeroko rozumianego centrum, którzy są całkowicie nieosiągalni dla PiS-u. Jeżeli obie strony poważnie myślałyby o przyszłej koalicji, to taką sytuację powinny sprytnie wykorzystywać. PiS powinien również zastanowić się nad tym, dlaczego zraził do siebie wielu prawicowych wyborców. Mimo, że słowo suwerenność nie schodziło politykom PiS-u z ust, przez osiem lat rządów tej suwerenności nam nie tylko nie przybyło, ale wręcz ubyło. Wyborcze hasło Karola Nawrockiego brzmiało: „Po pierwsze Polska, po pierwsze Polacy”. Czy PiS w czasie swoich rządów był wierny temu hasłu? Niestety, w wielu aspektach polityka realizowana była pod hasłem: Po pierwsze Ukraina, po pierwsze Ukraińcy. Polski rząd często zachowywał się jak podwładny Kijowa, na dodatek strofowany i wykorzystywany wyjątkowo bezczelnie. Polska przekazała Ukrainie pomoc o wartości 4,91 proc. PKB, podczas gdy cały roczny budżet obronny Polski w 2024 roku to 3,78 PKB, a na edukacje i naukę przeznacza się niespełna 4,5 proc. PKB.
Z kampanijnych wystąpień prezydenta Karola Nawrockiego jasno wynika, że doskonale rozpoznaje on zarówno szanse jak i zagrożenia. Wszyscy mają nadzieję, że postawi do pionu rządzących patrząc im uważnie na ręce. Jednak równie ważnym zadaniem będzie stawianie do pionu opozycji i doprowadzenie do takiej powyborczej koalicji, której głównym celem będzie dobro Polski i wydobycie jej z uścisku obcej, głownie niemieckiej i rosyjskiej agentury wpływu. Pewne jest rownież, że prezydent Nawrocki prędzej kopnie niż pogłaszcze salonowego chama, co dla Mentzena powinno być pouczającą lekcją.
Artykuł ukazał się w ‚Warszawskiej Gazecie”
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 326 odsłon


Komentarze
Miejmy nadzieję.
28 Sierpnia, 2025 - 09:25
Iż tak się wydarzy.
Że będzie musiał.
Pić.
W samotności.
Piwo.
Którego.
Bezmyślnie nawarzył.
Dr.brian