Jestem patriotą wielkiej Rzeczypospolitej
Jestem patriotą Rzeczypospolitej, którą w głośnej książce Paweł Jasienica określił jako „Rzeczpospolitą Obojga Narodów”. Potężne to państwo obejmowało większość terytorium współczesnej Ukrainy; i Kijów, i Smoleńsk na północy. I Białoruś. „Obok Orła – znak Pogoni”; jako dwie róże barwą różne w jednym krzewie… W rzeczywistości było to państwo nie dwu narodów, a co najmniej sześciu. Odtworzenie dawnej Rzeczypospolitej dziś nie jest ani możliwe, ani wskazane, ani nawet pożądane – skoro wszyscy doceniamy wartość państw narodowych, dających naszym narodom gwarancje swobodnego rozwoju i równouprawnienia.
Nie znaczy to jednak, by współczesne państwa, powstałe z ziem dawnej Rzeczypospolitej, nie miały z sobą współpracować. Nasze państwa są dość podobne. Rocznicę Powstania Styczniowego na Litwie i Ukrainie obchodzono bardziej uroczyście niż w Polsce. Płaszczyznami współpracy do dziś szczególnie cennymi są obrona i polityka zagraniczna – to właśnie przez nie Rzeczpospolita w swym historycznym kształcie powstała. Z takiej współpracy wyłączona jest Białoruś przez fakt moskiewskich baz wojskowych na jej terytorium; Ukraina z kolei nie jest państwem członkowskim NATO. Ale te przeszkody z czasem znikną.
Nie widzę też powodu, by nasze narody miały się nie znać, rozumieć i lubić – w formach choć zbliżonych do relacji między Polakami i Węgrami. Postawa życzliwości i przyjaźni jest zresztą cenna i wskazana nie tylko między narodami dawnej Rzeczypospolitej, ale i wszystkimi innymi – z rosyjskim włącznie. I z niemieckim włącznie. Zdrowy rozsądek, życzliwość, przyjaźń popłacają zawsze.
Powyższe uwagi miałem zawsze za truizmy tak oczywiste, że niewarte wypowiadania.
Z tym większym zdumieniem odnotowuję kolejne medialne wrzutki i wrzawę, jak i całe kampanie dezinformacji i nienawiści organizowane w Polsce a zmierzające do skłócenia Polaków nie tylko z Ukrainą, jak i pozostałymi sąsiadami, ale właściwie z wszystkimi. Cui bono?
Współpraca wojskowa i dyplomatyczna państw Europy Wschodniej i osiągnięty tą drogą efekt synergii, wzmocnienia potencjału każdego z nich, czy to w formie wschodniej flanki NATO, czy Unii Europejskiej (lub tego co z niej zostanie) to warunek ich sukcesu. A może i przetrwania.
Polska i Czechosłowacja w dwudziestoleciu międzywojennym miały bardzo podobne interesy geopolityczne. Potencjał armii czeskiej był niebagatelny. Sojusz wojskowy polsko-czechosłowacki, sojusz ścisły, odporny na zewnętrzny nacisk zmierzający do jego rozerwania zapewne dałby obu państwom nie tylko „głębię operacyjną” dla skutecznej obrony przed agresją, ale i przyzwoite widoki przetrwania, jak i wręcz zablokowania biegu wydarzeń, który doprowadził do drugiej wojny światowej. Dlaczego więc do sojuszu tego nie doszło? Wiem wiem… to nie my zaczęliśmy i nie my byliśmy winni. Historycy opisują przeszkody, jak to ujmują, obiektywne dla ewentualnego zbliżenia polsko-czechosłowackiego, takie jak rusofilską orientację Czechów. Polska dyplomacja poczyniła zresztą pewne kroki i wykonała gesty pod adresem Czechów, głównie przez ich związek z Francją. Mam jednak wrażenie, że owe kroki i gesty nastąpiły dla tzw. porządku – dla „odfajkowania” – a decydujące było przeświadczenie otoczenia marszałka Piłsudskiego, że Czechosłowacja nie jest państwem trwałym i nie przetrwa. Przeświadczenia takie bywają samosprawdzalne.
Próby skłócenia Polski ze wszystkimi też mogą być samosprawdzalne. A historia znowu nikogo niczego nie nauczy.
Mariusz Cysewski
* * *
Kontakt: tel. 511 060 559
ppraworzadnosc@gmail.com(link sends e-mail)
https://sites.google.com/site/wolnyczyn(link is external)
https://www.facebook.com/groups/517163485099279(link is external)
https://twitter.com/MariuszCysewsk(link is external)
http://www.youtube.com/user/WolnyCzyn(link is external)
http://mariuszcysewski.blogspot.com(link is external)
http://www.facebook.com/cysewski1(link is external)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1102 odsłony
Komentarze
Lecz tymczasem mu wychłódło,...
1 Lutego, 2018 - 18:57
... Tak to ludzie trwonią lata,. Że nie są jak brat dla brata.
Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz.
W tym miejscu warto chyba zacytować fragment Przedmowy do opracowania AF Ossendowskiego p.t. Cień ponurego Wschodu (z zachowaną pisownią oryginału):
»"...przypominam sobie pełne cynizmu słowa jednego z wybitnych rosyjskich publicystów, Engelharda, który w ten sposób malował bliskie losy Rosji:
— My jesteśmy narodem anarchistycznym, tatarskim, uznającym tylko przemoc fizyczną, siłę zbrojną, twardą pięść, bat nad sobą! Gdy nie chcieliśmy płacić podatków, rząd dał nam wódkę, podsuwał nam ją wszędzie, na każdym kroku, zmuszając, do picia nawet wprost na ulicy. Piliśmy i płaciliśmy w ten sposób podatki. Nie chcieliśmy być kulturalnymi ludźmi, nie chcieliśmy posyłać dzieci swoich do szkół, wtedy pop zaczął odmawiać nam ślubu, chrztu i pogrzebu, a policjant batem tłukł nas — ojców i matki za opór; nie zgadzaliśmy się dawać rekruta, przychodził oficer z kompanją i wystrzeliwał nas lub kłuł bagnetami. Wtedy stawaliśmy się państwowcami i patrjotami: płaciliśmy do Skarbu „Matki Rosji“, paliliśmy się do oświaty, szliśmy bronić cara, wiarę i ojczyznę! Teraz wszystko runęło. Jesteśmy najwolniejszym narodem na ziemi. Możemy sami rabować złoto, uczyć burżuja zamiatania ulic i czyszczenia stajen, bić się na ulicach własnych miast, śpiewając „na jednego uderzmy we trzech śmiało, a po zwycięstwie pić!“ — Wolność mamy, lecz ona niesie nam dar niezwykły, — głód, — głód, jakiego nie widział świat! Jeść będziemy padlinę, korę, glinę, dzieci własne zjadać będziemy. Wtedy tylko padnie Lenin lub inny komunistyczny tyran, i rozszarpie go tłum na ulicach Moskwy tak, jak niegdyś rozszarpał Dymitra-Samozwańca[1]; potem schowamy za cholewę ostry nóż i wyjdziemy na ulice, wielkie drogi, zaczaimy się w krzakach lub za rogami domów i płotów i, szepcząc nasze rosyjskie, zbójeckie żargonowe hasło „Saryń da na kiczku“[2] będziemy pruli brzuchy i gardziele przechodniom i będziemy istnieli dopóki będzie co pruć. A gdy zabraknie, rzucimy noże, padniemy na kolana przed całym światem i ryczeć będziemy:
— Wielkiemi jesteśmy zbrodniarzami! Zabiliśmy ojca-sumienie i matkę-ojczyznę! Winę swoją, jak ohydną ranę pokazujemy, błagając was, cywilizowane narody, przychodźcie i ratujcie!"
[1] ↑Były car rosyjski, który w rzeczywistości był Grzegorzem Otrepjewym.
[2] ↑Skocz do góry↑ Zbóje rosyjscy używają tego wyrazu, który w żargonie więziennym oznacza: „Zabij i idź do więzienia“, a służy jako zaklęcie od więzienia.«
Mogę to (słabiutko) skomentować tak - przy wielkich różnicach tradycji, mentalności, kultury, niezwykle trudno o porozumienie - "równać w dół" nie możemy, "równać w górę" nie chce ten, komu "dobrze jest, jak jest". Czy istnieją punkty styczne? Czy istnieje jakaś szansa porozumienia? Z Ukrainą? Z Rosją? Może z Czechami, które wciąż mają poczucie, że są Państwem Wielkomorawskim? I które nigdy nie dotrzymują umów. Ja po prostu nie wiem.
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska