Zmarszczki
Niedługo potem, kiedy wyszła Iza, fundując mi dłoń z zakłopotaniem, jakby chcąc umknąć przed znanym gestem cmokanego pożegnania zaczęliśmy z Jolą przygotowywać się do wyjazdu na dializę.
Stałem tuż za nagimi wychudłymi plecami mojej żony i wpatrywałem się w guza wielkości orzecha włoskiego, który nie tak dawno pojawił się na jej lewej łopatce. Rak żarł bezlitośnie.
Jola w ostatnich tygodniach chudła mniej więcej kilogram w ciągu trzech dni, a więc rzeczywiście znikała. Teraz przed włożeniem spódnicy i bluzki zaczęła przyglądać się swojemu ciału. Zauważyła i dotknęła palcem kolejno jakieś wybroczyny, a następnie pokazała skórę na wewnętrznej stronie łokci. „Jaka pomarszczona, ojej” i następnie przejechała dłonią po zmarszczkach w okolicy kolana, w jego zgięciu. „Popatrz” - wymruczała i usiadła na łóżku.
Zbliżyłem oczy do skóry zmiętej na jej nodze, wpatrzyłem sie w te wszystkie, niezliczone fałdki, zagięcia i załamania, jakby chcąc wchłonąć całe piękno mojego świata, wszystkie zawarte w nich uczucia, wszystkie lata wspólnego życia. Pragnąłem zachować dla siebie to odwzorowanie miłości, ślad drogi serca, pamiątkę po najwspanialszych i najgorszych przeżyciach, mapę czasu, który podobno ma atrybut nieskończoności w zupełnie nieprzydatnych mi okolicznościach, natomiast teraz wszystkie odmierzające ów czas zegary wypięły na mnie dupy swych cyferblatów, mających przeważnie zarys koła (taka jest porządkująca ingerencja geometrii w miąższ sentymentalnego ględzenia).
A pierniczę zagrożenie kiczem!
Zbliżyłem wargi do Jolinych zmarszczek i delikatnie zacząłem wargami zbierać z nich, a może nawet wysysać (ale nieśmiało) wszystkie te czułe skarby, nagromadzone przez trwającą miłość. Wchłaniałem pierwsze spotkanie, przerwane koszmarnym stanem nietrzeźwości wybranki, wchłaniałem drugie spotkanie,a do drugich spotkań wybranka absolutnie nie była wdrożona (wszystko kończyło się na pierwszym zetknięciu pijanym seksem, którego na szczęście nigdy w życiu nie doświadczyłem, a Joli zdecydowanie się oparłem), wycałowywałem ponownie nasze pocałunki, wargami dopieszczałem nasze pierwsze pieszczoty, wchłaniałem atmosferę naszych spotkań, podczas których Jola czuła się nienaturalnie, reagowała buntowniczym piciem i straceńczym tańcem w wersji solo (może nigdy cierpliwie pod jej nogami nie pętał się dość spokojnie uparty facet, który – po prostu – czuł i wiedział, że kocha i nic mu tego planu życiowego nie było w stanie wybić z głowy), wchłaniałem początkowe i dość mozolne ucieranie się w łóżku, pod wspólną kołderką kobiety z nieciekawymi doświadczeniami seksualnymi i mężczyzny zrujnowanego psychofizycznie dwudziestoma latami hulanki i alkoholowego biesiadowania w warunkach ekstremalnych. Dotykałem wargami zmarszczek odciśniętych moim ciałem w okresie najwspanialszych erotycznych uniesień, wchłaniałem rozkosz poczęcia córeczki, poraniłem wargi o twardszą fałdkę wyciśniętą rączką dziecka straconego. Całowałem.
Później przysiadłem na miejscu, z którego przed kilkudziesięcioma minutami podniosła się Iza, kobieta o dojrzałej urodzie, której każda zmarszczka dodaje smaku i blasku. Ale ja ich nie znam.
Pomyślałem, że chyba... . Nie, nie „chyba” - miałem pieprzoną pewność, że powinna na tym miejscu nadal siedzieć i uważnie przyglądać się historii naszej miłości, opowiadanej w czasie śmiertelnej choroby.
Iza – bohaterka mojej opowiastki pt „Pycha”, jeszcze nie napisanej, a która ją zadziwi chronologią wątków.
Przytuliłem Jolę, całowałem jej szyję, ale najistotniejsze dla mnie było głaskanie, pieszczotliwy dotyk, prowadzenie dłoni wzdłuż jej kruchego już ciała. Czuła pieszczota wydaje mi się najpiękniejszą pochwałą trwającego życia.
Telefon.
Podjechał ambulans – czas na dializę.
Moja żona, Jola zmarła 7 sierpnia br, a 11 sierpnia została pochowana obok swego Ojca, ułana z wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., Joachimaa Boniewicza. Asystę kościelną zapewnili redemptoryści ze Szczecinka z kościoła pw Św. Ducha.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5324 odsłony
Komentarze
Piotrze
21 Października, 2010 - 13:51
Długo Cię nie było Piotrze. Bardzo mi smutno, że rak wygrał.
Szczerze współczuję. Zostaje nam pamięć.
Autor
21 Października, 2010 - 16:59
Serdeczne Wyrazy Współczucia i Wielki Szacunek dla Pana Ś.P. Żony i Pana.
jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Re: Zmarszczki
21 Października, 2010 - 18:25
Wyrazy współczucia.
Piotr
21 Października, 2010 - 18:32
bardzo mi przykro, szczere ode mnie i Jacka kondolencje...zawsze kiedy takie coś się dzieje, nawet nie umiem zapytać
- DLACZEGO?
Uściski serdeczne.
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
Był Pan tutaj ostatnio tak dawno
21 Października, 2010 - 20:10
Bardzo współczuję.Żle się ma ten co zostaje.
przeczytałam,
21 Października, 2010 - 21:08
i nie wiem co powiedzieć, czy napisać, ładnie napisane, choć smutno po przegranej walce, serdeczne wyrazy współczucia
Marika
@ Wójcicki. Panie Piotrze
21 Października, 2010 - 22:14
Cóż można powiedzieć? Nie wiem. Tylko ta pierońska gulała w gardle.... . Moja żona wygrała walkę prawie 10 lat temu. Nie doszło do ostateczności..... Czy mogę powiedzieć co Pan przeżywał? Nie, nie mogę.... Mogę jedynie powiedzieć co ja przeżywałem.... I to potworne poczucie bezsilności.... Ja tu nic nie mogę .
Łączę się z Panem w bólu i żalu....Cóż więcej można powiedzieć? Pozostaje modlitwa.
__________________________________________
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."
Współczuję serdecznie, nie umiem pocieszyć
22 Października, 2010 - 02:21
potworne poczucie bezsilności było. Proszę..Trzeba się pozbierać.Żyć dalej,na razie nie dla siebie - dla innych. Rozpamiętywanie bólu po cierpieniu i utracie ukochanego drugiego siebie prowadzi do zatracenia. .Jakze bezsilni jestesmy wobec choroby i smierci. Wobec śmierci - tak. Ona jedna zawsze musi być, a my z nią pogodzić. Wobec choroby - nie. Szkolna medycyna jest zła, leczy ( znosi) objawy, nie przyczyny chorób. Leczenie ( w onkologii szpit) raka jest stokroć gorsze od choroby. Akurat wiem to bardzo dobrze.
prowincjuszka
Jakze bezsilni jestesmy wobec choroby i smierci...
22 Października, 2010 - 01:44
...nie płacz, bo łzy są jak deszcz, co pada pod nogi odchodzącym, ślizgają się, upadają, a moga iść w słońcu przecież. Odejście, to tylko zmiana miejsca.
Ludzie nie odchodą, wychodzą tylko na chwile, by spotkać się kiedyś znowu...
Trzymaj się
Swoich chmur
Mieszkaj tam
A bywaj tu
Każdy tę nadzieję ma
Zagrać w filmie
"Życie II" /A.Poniedzielski/
Prosze przyjąć moje kondolencje i dziękuje za te słowa, bo w nich tyle ciepła i miłości...
Kondolencje
22 Października, 2010 - 04:30
Kazdy czlowiek to wszechswiat, a smierc czlowieka to jak zgasniecie gwiazdy.
Prosze przyjac moje szczere kondolencje.
"Kto nie był buntownikiem za młodu, ten będzie świnią na starość" Józef Piłsudski
Jan Bogatko ...bardzo
22 Października, 2010 - 21:28
Jan Bogatko
...bardzo wzruszające. Najszczersze wyrazy wyspółczucia. Na szczęście życie nie końcy się na śmierci.
Jan Bogatko
Piotrze
22 Października, 2010 - 08:13
Kilka dni temu myślałem o Was - łudziłem się, że Twoja nieobecność to skutek zabiegania wokół terapii Joli. Wcześniej choć zapytywałem Ciebie jak sprawy wyglądają.
Piszesz przejmująco - cóż to jednak. Wstyd mi, że nie zaglądałem na Twoje strony - chyba czegoś bym się doszukał.
Trzymaj się, ściskamy Cię serdecznie i pozdrawiamy razem z Żoną.
Smutny wpis,
23 Października, 2010 - 01:41
ale i piękny.Wyrazy współczucia
serdeczne wyrazy wspolczucia
23 Października, 2010 - 16:43
i ja myslałam o WAS,ale bałam sie pytac,by nie zapeszyc..........Tak bardzo wierzyłam,ze wygracie..........Pana wpis swiadczy,ze przegranie z chorobą,to
nie wszystko,bo wygraliscie SWOJĄ MIŁOSC.......
nie wiem dlaczego,ale przyszły mi na mysl,słowa dawno zapomnianej piosenki
"chryzantemy złociste w kryształowym wazonie,stały na fortepianie
na czyjść smutek i łzy"te złociste chryzantemy" niech będą
za słowa.......a modlitwa,za łzy.....
gość z drogi
Serdeczne wyrazy współczucia
23 Października, 2010 - 23:45
Ile miłości, ile uczucia w tym czułym pożegnaniu.
Los i udręka dokończone.
Samanta
Samanta