Niedługo potem, kiedy wyszła Iza, fundując mi dłoń z zakłopotaniem, jakby chcąc umknąć przed znanym gestem cmokanego pożegnania zaczęliśmy z Jolą przygotowywać się do wyjazdu na dializę.
Stałem tuż za nagimi wychudłymi plecami mojej żony i wpatrywałem się w guza wielkości orzecha włoskiego, który nie tak dawno pojawił się na jej lewej łopatce. Rak żarł bezlitośnie.
Jola w ostatnich tygodniach...