Queen Elisabeth 2 - koniec królowej....

Obrazek użytkownika seawolf
Blog

O, rany, ale ten salon teraz wygląda- dziwnie, to mało powiedziane! Wybory zniknęły, to tak, jakby w red district w Antwerpii zalepiono panienki w wystawach plakatami o konkursie ikeban, a ulicami puszczono wyścigi kłusaków, wyrażając nadzieję, że to też przecież ciekawe.

No, dobrze, może to i dobrze, przyda się trochę oddechu, bo SG wczoraj to był totalny chaos. A ja , korzystając z okazji, powklejam trochę wspomnień o dawnych przewagach i wiktoriach, niczym sprzedawca parasoli w ulewny dzień po długiej suszy.

Pisałem troche o Silver Wind, niedługo zjeżdżam do domu, to był krótki kontrakcik, szybkie zastępstwo. Po krótkim odpoczynku szykuje mi się nowy statek i bardzo ciekawa ekspedycja na północ- fiordy, Spitsbergen, Grenlandia, ale nie uprzedzajmy faktów! O tym potem. Dzisiaj dzień na wspominki, a konkretnie na smutny koniec Królowej, czyli Queen Elisabeth 2.
QE2 w czasach swietnosci:

Niżej podpisany miał zaszczyt być ostatnim kapitanem na QE2. Zaszczyt wielki, choć i smutny, bo całe kapitaństwo trwało dwa miesiące i cały czas przy kei, czyli na sznurku. Nie popływałem sobie Królową. Żal było patrzeć, jak niszczeje…Chociaż zrobiłem ostatni rejs do Dubaju, jako pasażer, nie powiem, było miło. Tylko garnitur musiałem pożyczyć od kolegi, bo nikt mi nie powiedział, ze będzie potrzebny. W ogóle , to wszystko zaczęło się na redzie Singapuru, na „Normandy” stojącej na kotwicy wśród zyliona innych statków, czekającej na miejsce w stoczni Sembawang. Nuda, brak decyzji, dzień za dniem, dzien za dniem, nic do roboty, pusty statek w końcu, gram w Empires, oglądam filmy, urzadzamy barbecue na pokładzie. Aż tu nagle telefon- Tom, mamy dla ciebie super propozycje, musisz jechać na QE2, będziesz kapitanem i managerem pływającego hotelu w Dubaju! Ale już , zaraz! Spoglądam w prawo- Singapur, spogladam w lewo- Indonezja, pytam, a konkretnie , to jak, „zaraz”, jeszcze nie wysiadłem z „Normandy”, nie mam daru bilokacji! Noooo, jakos tego, może transfer, może kogos przyślemy zamiast ciebie, to strategiczny projekt, MUSISZ jechać! Sam Mister XY ( szef szefów) się tym zajmuje! Wyprężyłęm się, niczym Żukow na dźwięk głosu towarzysza Stalina w słuchawce. No, cóz, żegnajcie , wakacje! Ale taką propozycję i takie pieniądze odrzucić, niewybaczalne! Musicie wiedziec, ze ryzyko kapitana polega głownie na tym, że przywali w falochron przy silnym wietrze, pourywa cumy przy manewrowaniu, a jak statek stoi na stałe przy kei , na miłość boską, co może pójść nie tak, jak trzeba?

Projekt był niesłychanie ambitny- szejk Dubaju, wizjoner , zakupil QE2, by była perłą w koronie projektu Palm Island, miała być zacumowana, jako muzeum, hotel i centrum konferencyjne, kompletnie przebudowane, przy jednej z „gałęzi” wyspy w kształcie palmy.

Model Palm Island:

Kupił statek od Cunarda za 100 milionów, w międzyczasie zrobił się kryzys, bogactwo Dubaju wyparowało gdzieś w cyberprzestrzeni, tam, skąd się i pierwotnie wzieło, czyli znikąd. Statek stanął przy kei, czekając na decyzję, co dalej.

Po przejęciu statku od Cunarda zostało nas z 50 ludzi, tyle tylko, by zapewnić patrolowanie statku, podstawowe rzeczy, jako energia, woda, AC , itp. Dobrą rzeczą było, że siedzieliśmy na wielkich zapasach żywności i trunków. Trzeba przyznać ze ludzie z Cunarda robili wszystko, by te zapasy wypic w ostatnim rejsie, ale przecież pojemnośc organizmu, zwłaszcza oporność wątroby ma swoje granice. Nie dali rady, bidoki, dzięki czemu byłem panem zapasów win, wódek, piwa na wiele miesięcy. Niewiele było do roboty na statku, właściwie, miedzy nami, to nic, więc co tydzień urządzałem dla załogi barbecue na górnym pokładzie ( w końcu cały statek był nasz!), a ponieważ nie lubie robić Gay party, posłałem swoich filipinów w miasto, by pozapraszali miejscowe Filipinki, które dziesiątkami tysięcy pracuja w Dubaju, jako pielęgniarki, nianie, sprzątaczki etc. Filipinom nie trzeba dwa razy powtarzać, jeśli gdzieś można za darmo wypić i zakąsić, a właściwie głównie zakąsić, bo jeść to oni potrafią, nieraz się zastanawiam, gdzie to jedzenie im wchodzi? Mają siedem żołądków, jak Alf. Tak więc mieliśmy więcej gości, niż całej załogi. Było miło!
Pan na wlosciach:

Mielismy po paru dniach, czy tygodniach wejść na dok i na tym kariera QE2, jako statku morskiego miała się zakończyć, z tygodnia zrobiły się dwa, potem miesiąc, potem dwa, potem zaczęto kasować kolejne pozycje, redukować załoge jeszcze bardziej, zastępować ich Egipcjanami, za trzy razy mniejsze pieniądze, w końcu skasowano pozycję kapitana i chiefa inżyniera, statek oficjalnie przestał istnieć, jako statek. Zdałem wszystko Project Managerowi i pojechałem do domu. Tak więc pozostałem autentycznie ostatnim kapitanem na długiej liście dowódców Queen Elisabeth 2. Po mnie nie będzie już nikogo. A statek niszczeje sobie smętnie przy kei w Dubaju. Co z nim będzie, nikt nie wie. Miał być odholowany do RPA na mistrzostwa , ale tez nic z tego nie wyszlo…

http://www.seawolf.salon24.pl/

Brak głosów

Komentarze

Pozostawisz po sobie trwały ślad na ziemi. W dzienniku pokładowym. A Łódeczka zacna...

Pozdrawiam myślących.

Vote up!
0
Vote down!
0
#66533

panie dzieju rozumiem!:) Normalnie jak opowieści XIX w. podróżników:)! Proszę tego więcej!
No i stopy wody pod kilem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#66546

dziekuje!

bede pisac od czasu do czasu, zwlaszcza, jak jest cisza wyborcza ;-)

Pozdrawiam ;-)

seawolf

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam ;-) seawolf

#66627

100 mln utopione na wstępie, a pozostałe koszty...?
palma - jak najbardziej. odbija im nieźle,

kilka miesięcy na statku do złomowania - bez klimatu - na redzie Singapuru - to jest dopiero tragedia. a potem jeszcze większa - zmiana decyzji i powrót do eksploatacji, w której wszystko się właściwie rozsypało.

fajnie mi się czyta - takie przyjemne powroty do znanych mi klimatów.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#66630