Zwykłe Małżeństwo

Obrazek użytkownika jazgdyni
Blog

Prosta droga, bez wzlotów i upadków. Jednakże dla niektórych bywa tragiczna. Miłość jest gorzka...

 

 

 

 

 

 

Wychowałeś się w tradycyjnej, polskiej rodzinie. Ojciec ciężko pracował, a matka dbała o dom i wychowanie dzieci. Nie było za dużo radości i miłości w domu, ale wystarczająco. Było normalnie.

W niedzielę chodziłeś do kościoła. Gdy już podrosłeś, sam, a właściwie razem z rówieśnikami, na mszę o dziewiątej.

Uczyłeś się dobrze w szkole i nie miałeś kłopotów. Lubiłeś sport i dużo czasu spędzałeś z kolegami rozgrywając różne mecze i zawody. W tych czasach było to normalne spędzanie wolnego czasu. Nikt jeszcze nie ślęczał przy komputerze, albo gapił się w telewizor.

Dużo czytałeś. Sporo z biblioteki ojca i to, co rodzice podsuwali. Sporo też książek, które krążyły między kolegami; różne tam "Winnetou", czy Tomki tu i tam. Za szkolnymi lekturami zazwyczaj nie przepadałeś. To była nuda i obowiązek.

 

Rozwijałeś się prawidłowo i w życiu twoim nie było dramatycznych zdarzeń.

Gdy już dorosłeś do odpowiedniego wieku, zacząłeś kochać się w koleżankach. Tak się właśnie wtedy mówiło – kochać się. Wojtek się kocha w Zosi. To było naturalne i niewinne. Jednakże mocno absorbowało życie umysłowe i emocjonalne.Były to zazwyczaj pilnie strzeżone tajemnice. Dziewczyny już dobrze wiedziały,jaką moc zaczęły zyskiwać nad chłopakami. Budziły się w nich kobiety.

 

Gdy zbliżyłeś się do wieku, kiedy z twoim głosem zaczynały się dziać dziwne rzeczy, przestawałeś kochać się w dziewczynach, a zaczynałeś kochać dziewczynę. Tą jedną. Twoją wybrankę. To była miłość bardzo mocna. Kochałeś tak pierwszy raz w życiu i mimo rozlicznych lektur, nie byłeś na to przygotowany. Wszystko działo się pierwszy raz. I to w takim natężeniu, że było to wprost niewyobrażalne i nawet teraz, po kilkudziesięciu latach, gdy ci to się śni, serce ci wali i budzisz się rozdygotany i spocony. Odczuwasz wtedy głęboką nostalgię i żal za tymi straconymi, młodzieńczymi uniesieniami.

Wówczas nawet dotknięcie dłoni nie było pospolitym, niewinnym zdarzeniem. To było coś ekstatycznego, naładowane prądem pod wysokim napięciem.

Potem wszystko szło normalną koleją rzeczy. Oszołomienie pierwszym pocałunkiem uskrzydliło cię na tygodnie. A jeszcze potem, zgodnie z naturą zaczęła budzić się wasza seksualność.

 

Liceum i studia wytrwaliście ze swoją miłością. Straciła wprawdzie swą młodzieńczą moc i ekscytację, ale za to stała się pełna, ciepła i spokojna. To już nie były tylko wzniosłe momenty kochania się, wyznawania miłości i burzy uczuć. To było wspólne życie wypełnione miłością.

Mieliście liczne grono przyjaciół. Beztroskich tak, jak wy. Całe życie przed wami – właśnie to sobie w pełni uświadomiliście. Koledzy ze studiów i najlepsi przyjaciele z ogólniaka, czy technikum. Często takie same pary jak wy.

Teraz wiecie, ze był to najwspanialszy okres waszego życia. Już dorośli, ale bez brzemienia odpowiedzialności.

 

Wreszcie nadszedł ten moment. Długo oczekiwany i starannie planowany. Ślub. Nie wiem, czy tak jest w każdym wypadku, ale niewiele się z tego wielkiego zdarzenia pamięta. Człowiek był w takim emocjonalnym piku, tak,że obrazy zlewają się i przenikają. Pamięta się luźne fragmenty. Nawet kościół i ksiądz jakoś się rozmywa, zakłócony późniejszymi obrazami chrztów dzieci i pierwszych komunii.

 

Teraz wreszcie jesteście razem sami. Czas na budowanie i tworzenie. Nagle tysiące spraw, mieszkanie, praca i pensje na utrzymanie. No i to najważniejsze – dzieci.

Chciałbyś, by było tak jak u rodziców; ty ciężko pracujesz i za godną pensję zapewniasz należyte warunki twojej nowej rodzinie, a żona dba o wasze gniazdo, dba o ciepło, dba o posiłki, dom i to najważniejsze – dzieci.

Rzadko tak się dzieje. Najczęściej oboje musieliście pójść do pracy. Po pierwsze, bo po co kończyliście te studia, a po drugie, niestety,

najważniejsze – nie jesteś w stanie sam, swoją pracą utrzymać rodziny.

 

Dzieci rosną, a wraz z nimi kłopoty. Jednakże ty także awansujesz w pracy. Robisz mniejszą lub większą karierę. Materialnie jest nieco lżej, za to rodzina zajmuje ci większość czasu. Nie ma już tak licznych spotkań z przyjaciółmi. Lecz za to ponownie odkrywacie, że macie rodziców. Teraz już codziennie nazywanych dziadkami.

Są z wami, aż nadchodzi czas, gdy musicie ich po kolei pochować. Odczuwa się te straty bardzo mocno. Przychodzą po raz pierwszy myśli, że są to nieodwracalne, niezmiernie smutne wydarzenia, jakich dotychczas w naszym życiu nie było. Coś ostatecznego.

 

Teraz jesteście trochę mniejszą rodziną. I to wy jesteście seniorami. Nie ma już kogo się zapytać, czy poradzić. Raczej to was się teraz pyta o radę. Dodatkowe brzemię odpowiedzialności. Dzieci dorosły. Mają swoje dziewczyny, czy chłopaków. Następne śluby w rodzinie. Następny rozgardiasz i emocjonalny wysiłek.

 

Dzieci poszły na swoje. Jak we wczesnej młodości, ponownie zostajecie sami – ty i twoja ukochana.

 

Dobrze, że te dzieci, teraz ze swoimi mężami, żonami nie są daleko. A najważniejsze – że są wnuki.

 

I w końcu przychodzi to, co cały czas siedziało w waszej podświadomości, było elementem sennych koszmarów, najtragiczniejsza chwila każdego normalnego, dobrego małżeństwa. Ukochana osoba umiera. Jeżeli wydawało się, że rozpacz po stracie rodziców to było apogeum cierpienia, to teraz okazuje się, że to była nieprawda. Nagle odczuwa się bezgraniczną pustkę. Amputację połowy ciała. To jest prawdziwa tragedia. Tragedią, o której wiedzieliśmy od początku. Od pierwszego pocałunku. Kochanie, jeżeli nie przejdzie w zimną obojętność, jeżeli będzie trwało, to musi się tak tragicznie skończyć, Za każym razem i bez wyjątku.

Własna śmierć, przed ukochaną osobą nic nie zmienia. Bo wtedy ją, ta drugą połowę pozostawia się z tym morzem cierpienia.

 

Na końcu, w tym doczesnym życiu zawsze zostajemy sami...

 

Jeżeli ktoś mówi, że przeżył piękne, szczęśliwe życie do samego końca, to albo nigdy naprawdę nie zaznał miłości, albo jest nieszczery.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.2 (12 głosów)

Komentarze

Pan ma całkowitą rację rację,Pomimo potomków,pomnika wykupionego...aby potomkowie jak

znajdą czas na  zdjęcia.Najlepiej pod palmami(my dream).

 

Zazdroszczę w tym przypadku muzułmanom ,którzy  pielęgnują tradycje rodzinne.

Buudystom ale to nie na temat.

 

"Nagle odczuwa się bezgraniczną pustkę. Amputację połowy ciała"?

 

Tak.Nie ma co ukrywać.To jest już tragedia nie tylko osobista ałe amputacja naszej fizjologii.Potwierdzam.

 

W mojej branży rodzina   była i   jest    rodziną ale największą...to była publiczność.

Nie wiem na czym to polegało w moim przypadku.Musiałem liczyć zawsze na siebie.

Tak chciałem.Od dziecka.Do dzisiaj.

Nie tworzę sobie iluzji z moje podróży do 90 roku życia.

Rodzina,dzieci,wnuki ,które kocham są najważniejsze w moim życiu ale

niestety odchodzą nawet jeśli się pielęgnuje spotkania.

 

Jesteśmy sami.W Pana specjalizacji ale i w mojej.

 

Pozdrawiam.

Vote up!
12
Vote down!
-3
#417355

Witam Panie Marku.

 

To prawda, w najtrudniejszych chwilach jesteśmy zazwyczaj sami.

Ale tutaj ja chciałem uwypuklić tragizm prawdziwej miłości i kochającej się przez całe życie pary. Nie ma, jak w bajkach, szczęśliwego zakończenia. Miłość zawsze kończy się rozpaczą.

Na szczęście Dobry Bóg jest dla nas łaskawy i często pod koniec życie odbiera nam nieco rozumu.

 

Pozdrawiam

Vote up!
14
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417358

Ale na to nie mamy wplywu, od momentu urodzenia sie przemieszczamy sie w czasie na poczatku bardzo powoli potem szybciej i szybciej,

To co bylo wczoraj juz sie nie wroci nigdy i trzeba sie z tym oswoic i nie walczyc, cza trzeba oswoic.

Nuczyc sie trzeba zeby kazdy dzien byl swietem i przezywanym z radoscia ze sie zyje na tym swiecie.

Nie dac sie poganiac przez cos i przez kogos wszytko ma swoj czas i tego sie nie przeskoczy,

Gonimy za czms czesto co nie ma znaczenia zapominajac o rzeczach naprawade waznych poswiecamy swoje zycie czyli swoj czas i czas naszej rodziny na darmo.

Telewizja komputer zabiera nam czesto za duzo czasu jaki powinnismy spedzic ze swoja rodzina ze swoimi najblizszymi i ze soba samym,bo czseto potrzebujemy

byc sami z soba zeby siebie odnalezc i zwolnic bieg czasu.

 

 

Vote up!
8
Vote down!
-4
#417395

"Żyj dniem" - to za mało. To tylko próba zatrzymania chwili, Pewna kontemplacja może tutaj pomóc.

A czas nie przyspiesza. To złudzenie spowodowane tym, ze to my drastycznie zwalniamy.

 

Pozdrawiam

Vote up!
4
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417423

Kiedyś, przed laty, moja mama lubiła  recytować na złość tacie pewnien wierszyk:

 

Dziad i baba

Był sobie dziad i baba, Bardzo starzy oboje: Ona - kaszląca, słaba, On - skurczony we dwoje. Mieli chatkę maleńką, Taką starą jak oni, Jedno miała okienko I jeden był wchód do niej. Żyli bardzo szczęśliwie I spokojnie jak w niebie, Czemu ja się nie dziwię, Bo przywykli do siebie. Tylko smutno im było, Że umierać musieli, Że się kiedyś mogiłą Długie życie rozdzieli, I modlili się szczerze, Aby bożym rozkazem Kiedy śmierć ich zabierze - Brała oboje razem. - Razem!... To być nie może, Ktoś choć chwilę wprzód skona. - Byle nie ty, niebożę! - Byle tylko nie ona! - Wprzód umrę! - woła baba - Jestem starsza od ciebie, Co chwila bardziej słaba, Zapłaczesz na pogrzebie. - Ja wprzódy, moja miła, Ja kaszlę bez ustanku I zimna mnie mogiła Przykryje lada ranku. - Mnie wprzódy! - Mnie, kochanie! - Mnie mówię! - Dość już tego! Dla ciebie płacz zostanie. - A tobie nie?... Dlaczego? I tak dalej, i dalej, Jak zaczęli się kłócić, Jak się z miejsca porwali Chatkę chcieli porzucić. Aż do drzwi - puk powoli. - Kto tam? - Otwórzcie, proszę. Posłuszna waszej woli, Śmierć jestem, skon przynoszę. - Idź, babo, drzwi otworzyć! - Ot, to, idź sam! ja słaba, Ja pójdę się położyć - Odpowiedziała baba. Fi, śmierć na słocie stoi I czeka tam nieboga. - Idź, otwórz z łaski swojej. - Ty otwórz, moja droga! - Baba za piecem z cicha Kryjówki sobie szuka, Dziad pod ławę się wpycha, A śmierć stoi i puka. I byłaby lat dwieście Pode drzwiami tam stała, Lecz, znudzona nareszcie, Kominem wejść musiała.

Józef Ignacy Kraszewski

     
 

Pozdrawiam...

Vote up!
9
Vote down!
-1
#417417

Witaj

Znam ten wiersz od wczesnego dzieciństwa. Mama migo mówiła. Przyznam, że się go trochę bałem.

Może to on pchnął mnie do napisania tego?

 

Serdeczności

Vote up!
6
Vote down!
-4

JK

Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.

 

 

 

 

#417424