Żeby nie zapomnieć o glinie Somosierry ...

Obrazek użytkownika Warszawa1920
Blog

To może jest pycha, może szkodzące, bo impertynenckie prorokowanie, ale od dłuższego czasu nie mogę się wyzbyć myśli o tym, co się będzie w Polsce działo po odzyskaniu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Znaleźliśmy się w tak koszmarnej politycznie sytuacji, iż oczekiwania muszą być ogromne. Generalnie cele znamy, paradoksalnie bowiem te cele zdefiniował, i niestety definiuje nadal, aktualny obóz rządzący, bardzo szeroko rozumiany, także w tym wymiarze cywilizacyjnym. Sprawa stała się – w rozumieniu ideologicznym – banalnie prosta: wszystko to, co obóz ten wdraża i promuje, jest złe i wymaga działań biegunowo odwrotnych. To znaczy reakcji (bardzo lubię to słowo). Mam jednak ogromny niedosyt wiedzy, i zrodzony nim, nie przymierzając, paniczny lęk, wywołane przekonaniem, że PiS, wiedząc: „Co”, nie wie: „Jak”. Odrzucam przy tym rytualne zaklęcia w rodzaju: „Zakładanym scenariuszem jest zdobycie większości ustawowej, a możliwe, że i konstytucyjnej.”. I kolejne z cyklu: w sondażach poparcie rośnie, a, co ważniejsze, ten trend utrzymuje się już, ho! ho!, panie, dwa badania ceboisu i trzy milworda brałna dla samego, panie, tefałen (boć to tendencja jest pono tutaj crème de la crème). Daj Panie Boże takiego zwycięstwa, tylko cóż po nim, jeśli się nie będzie wiedziało, jak je twórczo spożytkować.

 

Mam wrażenie, że jest (i zawsze była) niezwykle inteligentnym, ale gigantycznym szalbierstwem propagandowym teza o „baniu się przez Polaków Kaczyńskiego”. Ludzie się może i czegoś dziś boją, ale na pewno nie PiS; nie PiS bowiem jest ich pracodawcą i/lub wierzycielem. Dzięki zaś cudownym rządom PZPR-O to właśnie tych „wilków” mają nasi rodacy powody się obawiać. Polacy nie wiedzą, do czego PiS zmierza. I to jest determinanta polaryzacji polskiego społeczeństwa, jak chcą „objaśniacze rzeczywistości” w łże – mediach, a naprawdę nie żadnej tam polaryzacji, ale zwyczajnej obojętności na sprawy publiczne, bo to jest autentyczny „fakt socjologiczny”. To banał, a jednak myślę, że powinniśmy wrócić do kwestii zupełnie elementarnych: ludzi trzeba W JAKIŚ SPOSÓB przekonać do swoich racji. PiS musi, jak właściciel bardzo dużej firmy w czasach stagnacji, wziąć zeszyt, spisać swoje „winien” – „ma”, wykreować nowy, rozwojowy produkt dla rynku i przeprowadzić jego marketing. Tego wszystkiego, niestety, z przykrością to konstatuję, w poczynaniach PiS NIE MA.

Jest dla mnie już czymś żenującym widzieć, jak różni Hofmanowie, Brudzińscy, czy Błaszczakowie dają się wciągać przez esbeckie dzieci na etatach telewizyjnych w te kompletnie bezproduktywne, a, co gorsza, odstręczające od oglądania pseudodebaty ze zwykłymi szubrawcami i kłamcami ze starej i nowej mutacji kompartii. Kiedy dotrze do nich, że z tego nie tylko chleba nie będzie, ale nawet i mąki? Zostaną – i zostają! – ledwie plewa. I to te plewa niszczą potencjalną chęć ludzi do przestania bycia konsumentem ciepłej wody i zostania wyborcą. Wyborcą PiS.

Zauważalna aktywność naszej partii to głęboka defensywa. To odpowiadanie, tłumaczenie, że komuś chodziło o coś innego, wyjaśnianie, że przypisywany wielbłądzizm jest tylko pozorny, i tak dalej i tym podobne et cetera. Podkreślam przy tym – ZAUWAŻALNA. Czy chcemy tego, czy nie (nie muszę tu dodawać, że nie chcemy!), jeśli dla tych, o których idzie gra, nie ma czegoś w WSI24 lub innym KraśkoTV, tego nie ma W OGÓLE. Nie ma sensu dalej się oszukiwać, że „występujące” „na kablu” UPC lub „talerzu” Polsatu telewizje Trwam i Republika przekonają tych badaczy dzieł wszystkich z Czerskiej i Wiertniczej.

Żeby była jasność: sytuacja i polityczna, i propagandowa PiS jest niezwykle trudna. Zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. To olbrzymi deficyt istotnych sojuszników, a przede wszystkim brak wsparcia autorytetów instytucjonalnych i środowisk opiniotwórczych. Ale to nie znaczy, iż sprawa jest beznadziejna i przegrana. Nie jest. Przykład rozegranego przez władze po bolszewicku, czyli dokładnie zmanipulowanego, ale też PRZEGRANEGO przez PiS referendum w Warszawie jest tu najlepszą „wizualizacją” złożoności i stopnia skomplikowania stanu prawdziwej opozycji. Zarazem jednak jest i dobrym postpoligonem do analizy „błędów i wypaczeń”. I od razu: wspomniany już pan Hofman chwalił się i przed, i po referendum, że tak właściwie to zostało ono uratowane WYŁĄCZNIE dzięki sile organizacyjnej i finansowej jego (i mojej, choć nie tak samo) partii. Skoro zatem mają takie możliwości finansowe, to dlaczego, pytam, SAMI nie wydrukowali ogłoszeń informujących o adresacji lokali referendalnych i nie porozwieszali ich w całym mieście, czy można usłyszeć? Przy takim potencjale organizacyjnym, panie Hofman? Korzyść dwojaka: ludzie by wiedzieli, gdzie jest ich lokal, a całą akcję można by „sprzedać” jako dowód na to, że obstrukcja aroganckiej władzy przegrywa z obywatelską pomysłowością. Co zaś zostało? Jeśli się mylę – obsobaczcie mnie, ale jestem więcej niż pewny, że informacja o tym, iż łamiąca prawo w tym punkcie (w innych zresztą też) ekipa Bufetu w Psiej Ruskiej Budzie poza źródła typu Niezależna.pl, czy wPolityce.pl nie wyszła. Czytaj: NIE BYŁO CZEGOŚ TAKIEGO, JAK NARUSZENIE USTAWY O REFERENDACH PRZEZ GRONKIEWICZ – WALTZ. Dlaczego nikt z PiS nie wyszedł i nie wezwał ludzi do tego, by w ogóle przestali chodzić na wybory i powierzyli już na zawsze władzę w ręce kumpli Plichty, opiekunów prawnych Amber Gold? Jeśli (p)rezydent i premier Pies mogą nakłaniać do rezygnacji z praw obywatelskich (a są wszak z partii o takim przymiotniku), twierdząc, że rządy przyjaciół Plichty są w porządku, to dlaczego inni nie mogliby tego robić? Za to mieliśmy spektakl o tym, jak to źli panowie z platformy porywają się na świętości demokracji, aha i jeszcze, że – chlip, chlip – powiemy dżentelmenom z Unii o nieprzestrzeganiu w Polsce standardów chodzenia na referenda, które to standardy wprowadzili byli w życie owi dżentelmeni, chlip, chlip. Z jednej strony walą na odlew w mordę, z drugiej, że cios został wyprowadzony trochę niezgodnie z regulaminem federacji bokserskiej. Zamiast dzień w dzień tłuc ludziom do łbów, że rządy Psa oznaczają kolejne Amber Gold, jest włosienica na okoliczność jakiejś dziesięciorzędnej wypowiedzi prof. Rońdy, czy użycia litery „W” w kampanii.

 

W Polsce mamy już właściwie Mińsk, i to nie jest Mińsk Mazowiecki. Ale „cywilizowana” Europa tego nie widzi, równocześnie troskając się o rzekomy wzrost znaczenia jakichś wydumanych antydemokratycznych ideologii prawicowych. Żyjemy na kontynencie, który bardzo słusznie przegrywa na wszystkich frontach walki o prymat już nawet nie z Ameryką Północną, i nawet nie z Chinami, ale z Brazylią, Indiami, nie wspominając o wysoko rozwiniętych technologicznie krajach Dalekiego Wschodu. Nie może bowiem zwyciężać byt w swej głębokiej istocie wrogi człowiekowi. W ten ahumanizm Skundlone dzisiejsze rządy w Polsce wpisują się doskonale. Po latach jednak nie powinno to już nikogo dziwić, tak, jak nie dziwiła się – nomen omen! – warszawska ulica roku 1794 zdradzie ówczesnych Europejczyków, dosłownie i w przenośni na żołdzie ówczesnej Brukseli: Moskwy, Berlina i Wiednia. Te centrale agentury działały bowiem w zmowie i porozumieniu, tworząc związek przestępczy o charakterze zbrojnym, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej. Bez żadnych cudzysłowów, za to literalnie wypełniając okoliczności opisane w kodeksie karnym. Nie dziwiono się wtedy, wiedząc, że ci wszyscy Rzewuscy, Kossakowscy, Braniccy i inni POtoccy tacy już po prostu są i nie ma sensu ich reedukować narodowo. Kogo się dało – powywieszano „w oryginale”, kto uciekł – zawisł (jak to się ładnie! określa w języku klasycznym) in effigie.

 

Najwyższy czas wrócić do wartości elementarnych. Jeśli do ludzi nie docierają starania (i wycierania po różnych niedzielnych studiach telewizyjnych i radiowych w ośrodkach departamentu III PZPR-O) panów „tłumaczy” z PiS, to może należałoby powtórzyć rozwiązania sprawdzone. Przypomnę tylko, że w 2005 r. ludzie uwierzyli, dokładnie, iż w polskim życiu publicznym może być uczciwie, a przynajmniej uczciwiej. Wiem, że przez tych 6 lat rządom Psa udało się zrobić z wielu mózgów szambo, tym niemniej nie ma żadnych powodów by zaniechać przekonania o tym, że istotą człowieczeństwa jest dążenie do dobra, prawdy i miłości. Może to i wielkie słowa, ale jeśli nie mielibyśmy w nie wierzyć, przyjęlibyśmy optykę właśnie kanalii z dzisiejszych władz: nażreć się, pójść do sklepu, porechotać przy programie jakiegoś bydlaka w rodzaju wojewódzkiego, czy miecugowa. Rozum to nie jest coś samoistnego. Gdyby Bóg chciał nas uczynić takimi super pragmatykami, czym niby mielibyśmy się różnić od zwierząt? To istoty super pragmatyczne, właśnie – nażreć się, pokopulować, pospać, nażreć się …

Trzeba wiedzieć po co się do władzy idzie, po co są te wszystkie starania, trudy i znoje, CZEGO LUDZIE OCZEKUJĄ OD NOWEGO RZĄDU. To jest katalog – choć długi – ale w swej istocie prosty, tak jak proste są prawdy i wartości najważniejsze dla człowieka. I Polaka. Jest ogromny deficyt sprawiedliwości. Na przykładzie tej wartości widać doskonale, że naprawdę można zbudować nowe zaufanie ludzi do polityki. Nie trzeba bowiem nikogo przekonywać do tego, iż jednym z najistotniejszych powodów obojętności, a bardzo często i wrogości Polaków wobec państwa jest przekonanie o niesprawiedliwym jego charakterze. Ludzie – wbrew temu, co się mówi w tzw. mediach – oczekują nazwania zła złem i osądzenia go podług miary człowieczej. Sprawiedliwa kara za zbrodnię. Jaruzelski, który, tak, jak zwykły awasz w Budapeszcie podczas powstania 1956 r., powinien zawisnąć w 1989 na którymś z drzew przy Ujazdowskich, jest rzekomo kontrowersyjną postacią. Bardzo możliwe, iż faktycznie wielu „respondentów” (może nawet połowa) uważa go za bohatera. Jak ma być jednak inaczej, skoro do tej pory, a minęło już przecież prawie 25 lat od „przełomu”, państwo polskie nie to, że nie potrafi tego bandyty osądzić i skazać. Ono go nawet nie potrafi medycznie zbadać. PiS, głosząc potrzebę sprawiedliwości, nie pozyska wyborców jeśli będzie mówiło, że jest ona … potrzebna. Orban przeprowadził przez parlament ustawę, na podstawie której dziś przed tamtejszym sądem staje jeden z szefów komunistycznego MSW, odpowiedzialny za zbrodnie na narodzie węgierskim w 1956 r. i potem. Dziś ten bandyta ma 92 lata i grozi mu dożywocie. Wcześniej nie był taki proces możliwy. Za hasłami na sztandarach musi iść żelazna wola polityczna ich realizacji. Współczesnej Polsce potrzebna jest realna dekomunizacja, nie tylko w postaci ustawowej, ale na poziomie decyzji administracyjnych, typu zakazu zakładania i prowadzenia gazet przez byłych funkcjonariuszu reżimu peerelowskiego. Być może WSI24 dalej zapraszałoby urbana na wieczorne pogawędki o zagrożeniach demokracji w Polsce ze strony ONR, ale ta szmata czułaby przynajmniej nad sobą bat kary za to, co robiła jeszcze dwadzieścia parę lat temu. Dopóki państwo nie pokaże i nie obroni swoich fundamentów moralnych istnienia, dopóty to państwo będzie u obywateli w pogardzie.

 

Co PiS planuje zrobić z aktualną konstytucją? Czy ma projekt nowej? Jaki jest pomysł tej partii na system podatkowy? Ukróci wreszcie tę NIESPRAWIEDLIWOŚĆ właśnie w postaci zwolnienia różnego rodzaju korporacji zagranicznych, od supermarketów przez banki po koncerny energetyczne, z płacenia podatków w Polsce? Czy ma konkretny scenariusz budowy nowych dróg? W jaki sposób chciałaby (a zakładam, że chciałaby …) pomóc zakładać i rozwijać własne przedsiębiorstwa? Uważa azali, że 6 lat to wiek dobry, by dzieci szły do fabryki zwanej szkołą (wiem tyle, że popiera referendum w tej sprawie)? I jak w ogóle widzi polski model szkolnictwa? Czy zmniejszy akcyzę i VAT na paliwa dla zwykłych konsumentów? Czy zmniejszy VAT na podstawowe artykuły spożywcze i przemysłowe?

Sądzę, że Polaków, a przynajmniej wielu z nich, niezmiernie interesuje to, jak PiS wyobraża sobie pierwsze 3 miesiące swoich rządów. Potrzebne są konkrety. Konkretne projekty ustaw, konkretne dymisje, konkretne wnioski do prokuratury. Przykro mi to mówić, bo osobiście uważam, iż bez wyjaśnienia okoliczności i ukarania winnych zbrodni smoleńskiej nie ma w ogóle przyszłości dla suwerennego Państwa Polskiego i wolności Polaków, ale wiem też i coś innego. Nie może być absolutnie mowy o tym, by przy aktualnym układzie rządowo – medialnym choć o pół kroku przybliżyć się do tej prawdy. Po prostu dziwią mnie te kolejne wnioski kierowane przez Antoniego Macierewicza do prokuratury w sprawie różnych kłamstw i matactw owego smoleńskiego syndykatu zła. Jedynym, czym tłumaczę sobie tę aktywność człowieka skądinąd należącego do bardzo wąskiej obecnie grupy ludzi wierzących, że w życiu publicznym można i należy kierować się wartościami, jest jego osobista uczciwość. Nawet wobec prawa, które jest wykorzystywane do niszczenia jego samego i jego pracy. „Społeczna” prawda jest taka, że starania w obszarze walki z twórcami 10 Kwietnia są całkowicie przeciwskuteczne. I nie chodzi może nawet o zmęczenie ludzi „tematyką smoleńską”. Najbardziej dewastujące życie publiczne w ogólności, a wiarę w możliwości PiS w szczególności jest to, co ludzie widzą, czyli KOMPLETNY BRAK przełożenia na ich stan wiedzy i poczucie sprawiedliwości, ogromnych już wszak, osiągnięć ludzi (słusznie kojarzonych z PiS), którzy społecznie ustalają śrubka po śrubce, co było przed 10 Kwietnia, wtedy na Siewiernym i co się działo potem, naprawdę. Żebym został dobrze zrozumiany: moim zdaniem zarówno Zespół Parlamentarny, jak i ten wspaniały „uniwersytet” Zbrodni Na Prezydencie RP Prof. Lechu Kaczyńskim powinny nadal pracować i nadal też powinny upubliczniać swoje osiągnięcia. Ktoś w końcu musi pisać ten akt oskarżenia, bo przecież ci od Seremeta nie są od szukania prawdy, oni biorą pensje od państwa Psiego za czekanie na „realizację pomocy prawnej przez stronę rosyjską”. Ale, na Boga!, Zespół Macierewicza jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym był rząd Sikorskiego, gdy Niemcy ogłosili, co odkryli w lesie katyńskim. Naprawdę szkoda czasu i energii na tworzenie punktów sporu z obrońcami kłamstwa smoleńskiego. Tym bardziej, że oni na wszelkie możliwe sposoby unikają konfrontacji. Należy sobie, i Polakom, wyraźnie powiedzieć: póki Kudrycka administracyjnie nie zamknęła nam laboratoriów akademickich, będziemy prowadzić swoje badania naukowe i na razie poprzestaniemy tylko na tym. Do sprawy wrócimy, gdy pojawią się realne możliwości działań prawnych i politycznych. Na marginesie zauważę, że niezmiernie mnie ciesząca informacja o podsłuchiwaniu przez Amerykanów Merkel i Hollanda (nie był to pewnie pomysł Obamy, ale widać zostali jeszcze jacyś przytomni ludzie w tym jego rządzie), jest kolejną przesłanką do uznania, że (prawie) pełna wiedza o tym, co wydarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., jest nad Potomakiem.

Trzeba sobie odpowiedzieć szczerze na bardzo konkretne pytanie: co dziś lepiej służy sprawie wyjaśnienia 10 Kwietnia – walenie głową w mur arogancji, cynizmu, chamstwa i totalnej indolencji władz Psich z Ruskiej Budy, czy w zaciszu specjalistycznych laboratoriów technicznych prowadzenie analiz i symulacji przebiegu lotu Tu – 154 numer 101? Czym, mówiąc już brutalnie, możemy zdobyć trochę więcej głosów w wyborach: pokazywaniem swojego „moralnego szaleństwa”, czy poprzestaniem na informacji, że można wziąć udział via internet w bezpośredniej relacji z konferencji smoleńskiej, pozostawiając ludziom i wybór, i swobodną interpretację tego, co usłyszą i zobaczą?

Najważniejsze jest jednak to, co PiS zrobi ze zdobytą władzą. Bo jeśli, mówiąc wprost, nie wyśle co najmniej do więzienia bandytów w drogich garniturach dziś panoszących się w Polsce, a Polakom nie przywróci wiary w praworządność, troskę o obywateli i gospodarność ich państwa, może zapomnieć o przyszłości. Naszej Ojczyźnie jest dziś potrzebna kontrrewolucja (kolejne z moich ulubionych słów). Po 1989 zmieniło się dużo, wiele na lepsze lub nawet bardzo dobre, ale równie dużo zmieniło się po to, żeby dotychczasowym zbrodniarzom, złodziejom i szubrawcom nie zmieniło się nic. W tym sensie rzeczywista rewolucja przyniesiona przez sowietów w 1944 trwa nad Wisłą do dzisiaj. Do teraz nikt nie udowodnił, że Polacy nie chcą zupełnego zerwania z tym bagnem. Może zabrakło jedynie kogoś kto przedstawiłby autentyczny program zrealizowania takich dążeń. Może wciąż na tego kogoś czekamy.

 

Walka o Polskę jest dziś swoistą Somosierrą. I nie wolno zapominać, że szaleńcy przełamujący opór Hiszpanów w tej strasznej i wydawać by się mogło niezdobytej przełęczy, mieli bardzo konkretny cel: otworzyć drogę na Madryt, drogę po tron i władzę nad państwem. Ważnym nie jest, że chodziło o władzę kogoś innego. Szwoleżerowie znaleźli się bowiem na tamtej ziemi dlatego, iż głęboko wierzyli w ideę udowadniania wszędzie tam, gdzie tylko jest to możliwe, że zasłużyli na własne, wolne państwo. Często zapewne wbrew sobie, ale nie potrafili czekać nie wiadomo na co. Rzecz jednak w tym, by potem nie popełnić błędów przed którymi przestrzegał nas Jacek Kaczmarski. Jaki zatem jest pomysł PiS na to „JAK” rządzić Polską? Czym przekona Polaków, że krew przelana na przełęczy Somosierry i smoleńskim lotnisku krąży cały czas i konstytuuje wszystkie jego działania? I krążyć będzie stale. Czym?

 

 

 

O Polsce warto myśleć. I dla Niej pracować.

Brak głosów

Komentarze

niestety, źle się czyta.  

Dwie drobne polemiki (zastrzegam, że nie jestem sympatykiem Hofmana). Akcja plakatów informujących o komisjach skończyłaby się tym, że jako nielegalne zostałyby potraktowane przez porządkowe tak, jak tulipany, z tym że jeszcze dodatkowo zostałyby nałożone mandaty. A w "naród" poszedłby przekaz, że Kaczyński znowu naruszył prawo.
Druga polemika dotyczy próby działania przez kontrapunkt, czy namawiania do bojkotu wyborów. Obawiam się, że to co jest dobre na przykład na NP, w większej skali zostałoby potraktowane dosłownie.
Trzecia, dodatkowa, prywatna: kocham psy i bardzo nie lubię "psich" epitetów, zwłaszcza takich. Działają na mnie i być może także na innych, jak płachta na byka. 

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#387313

Bardzo przykro się czyta kogoś, kto należy do partii i pyta co ta partia będzie robic po zdobyciu władzy. Do roboty Panie Kolego! Osobiście nie należę do żadnej partii, chociaż od 2005 głosuję na PiS i jak potrzebna była pomoc przy wyborach to się zgłosiłem i mam nadzieję że pomogłem. Pan jako działacz i członek zamiast pisac o tym że dla Pana PiS jest czym innym niż dla Hofmana i Macierewicza oraz paru innych których Pan wymienił, działaj Pan i zmieniaj swoją partię. To co z wielkim samozaparciem starałem się przeczytac, Pan wybaczy, jest bełkotem pomieszanych pretensji i mało trafnych opinii. Taka postawa, moim zdaniem, to żadna postawa a na pewno mało twórcza.
PS
Przepraszam za edytor "c" nie chce pisa"c"

Vote up!
1
Vote down!
0

Tango

#387401

Szanowny Panie,

Bardzo mi miło czytać, że potrafię tak sformułować tekst, iż ktoś może z niego wyczytać tezy, których nigdy nie miałem na myśli. To rzadka umiejętność.

Proszę mi, już poważnie mówiąc, wskazać miejsce w moim wpisie, jednoznacznie określające moją skromną osobę jako członka PiS. Czy umknęła mi oficjalna zmiana w semantyce języka polskiego, redefinująca znaczenie pojęcia "mój - moja - moje"? Jak mi dotychczas było wiadomo, jeśli ktoś stwierdzał, że coś "jest jego", oznaczało to, iż się z tym czymś identyfikuje. Oczywiście, mogło to być tożsame z pojęciem formalnego związku z tym cosikiem, ale niekoniecznie. Napisałem, że PiS jest - jak i pana Hofmana - moją partią, ale NIE TAK SAMO. W swej naiwności błądząc, nie znając nowej definicji owych słów, sądziłem, iż piszę o tym, jak się PiS mi podoba. Okazuje się - myliłem się byłem.

Aha, i jeszcze jedno. Nie będąc członkiem PiS, nie znam statutu tej partii, proszę mi zatem podać punkt tego dokumentu zakazujący głoszenia słów, które mogą być odebrane jako krytyka. Zakładam bowiem, że formalne podstawy funkcjonowania PiS ex cathedra wykluczają możliwość popełnienia błędu przez rzecznika partii. I że to co głosi i czyni pan Hofman jest ZAWSZE popierane przez Antoniego Macierewicza.

Pozdrawiam Pana i życzę zadowolenia przy kolejnych wyborach/referendach z udziałem PiS,

Warszawa1920

Vote up!
0
Vote down!
-1

Warszawa1920

#387427