Prawie normalna propozycja
Tutaj (http://wpolityce.pl/wydarzenia/50546-george-weigel-angielski-powinien-byc-jezykiem-watykanu) Georg Weigel proponuje aby językiem Kurii Rzymskiej stał się język angielski.
Język angielski jest językiem światowym. O słowa kluczowe z tego języka oparta jest większość języków programowania komputerów.
W języku tym prowadzona jest większość negocjacji handlowych, a obecnie również politycznych (kiedyś językiem negocjacji politycznych był francuski).
To ja może zadam takie niedyskretne pytanie autorowi tych koncepcji. Po co w takim razie w seminariach i na uczelniach afiliowanych przy kościele Katolickim uczy się łaciny? Przecież to by znaczyło, że cała ta nauka łaciny jest zbędna.
Ale mogę również temu osobnikowi od ręki odpowiedzieć. Osoba, która zna łacinę ma bardzo ułatwione zadanie jeśli ma nauczyć się następujących języków: niemieckiego, francuskiego, hiszpańskiego, portugalskiego, angielskiego, włoskiego. Czyli znając łacinę od ręki uzyskujemy handicap przy uczeniu się języków, których używa około miliarda ludzi na świecie. To że tak powiem kwestia techniczna - po prostu opłaca się znać łacinę.
Teraz kwestia inna, bardziej związana z ideologią.
Otóż w moim pojęciu dzień, w którym język angielski stanie się językiem urzędowym Watykanu, będzie dniem końca Kościoła Rzymskokatolickiego. Dalej będzie już tylko podróbka, która będzie udawała KRK.
Było niewątpliwie wielkim sukcesem "liberalnego społeczeństwo skrzętnych protestanckich groszorobów" to, że w takich krajach jak Polska, Węgry, Czechy, Słowacja, Rumunia i jeszcze paru innych, zaprzestano nauki języka łacińskiego.
Wprowadzenie języka angielskiego będzie końcowym krokiem tego długiego pochodu niszczenia KRK.
Co oby nigdy się nie wydarzyło.
This world is totally fugazi
Andrzej.A
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1407 odsłon
Komentarze
Andrzej A.
3 Kwietnia, 2013 - 21:10
"Czyli znając łacinę od ręki uzyskujemy handicap przy uczeniu się języków, których używa około miliarda ludzi na świecie."
Nie żebym miał coś przeciw łacinie...ale czy gdybyśmy opanowali hiszpański, włoski, francuski lub portugalski, to nie mielibyśmy tego handicapu?
Nie mówię o Kościele i księżach, ale o całej reszcie, która łaciny nie słyszy od dawna nawet podczas nabożeństw.
Czy nie byłoby lepiej poznać język, którym tak jak hiszpańskim mówią setki milionów ludzi w różnych częściach świata?
@ Traube
3 Kwietnia, 2013 - 21:44
Poniekąd masz rację.
Jednak znając łacinę zupełnie inaczej uczysz się języków romańskich, ale także niemieckiego czy angielskiego, inaczej poznajesz nawet rosyjski. Znając łacinę i np. hiszpański oraz pewne prawidłowości - nawet sam je wychwycisz - dużo łatwiej i głębiej poznasz języki pozostałe.
Nie mówię już o pewnej sprawności intelektualnej, którą pomaga nabyć nauka łaciny.
Oczywiście jeśli się jej nie zna, nie odczuwa się tego braku, to normalne.
Wklejam link. Jest to krótki tekst, ale nie o niego mi chodzi, bo jest powierzchowny. Ale nad nim można kliknąć link przy ikonce głośnika i odsłuchać rozmowę w Trójce. Zachęcam. Link:
http://www.polskieradio.pl/5/2/Artykul/381891,Lacina-uczy-logicznego-myslenia
proxenia
3 Kwietnia, 2013 - 22:24
Dzięki. Teraz nie dam rady, ale w najbliższych dniach postaram się tej audycji posłuchać.
Co do łaciny w szkole, to łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ja miałem łacinę w liceum. Nauczycielka, osoba z pewnością poczciwa, była w wieku mocno zaawansowanym. Nikt z nas się łaciny przez tych parę lat nie nauczył, ale po pani profesor pozostała nam wszystkim masa anegdot.
Nie wydaje mi się możliwe zainteresowanie na szerszą skalę młodzieży nauką z tak potwornie nudnych i oderwanych od życia podręczników jak to, co było wówczas naszym udziałem.
Nauka gramatyki łacińskiej być może gimnastykuje umysł, ale do tego też potrzeba pasjonatów. Nowoczesne metody nauki języków obcych ograniczają zresztą nauke gramatyki do niezbędnego minimum.
Mój umysł, poza łaciną usiłowano rozgimnastykować trygonometrią i innymi mało zabawnymi metodami, których zwolennicy mieli mnóstwo argumentów torturowanie mnie uzasadniających.:-)
Podobnie zresztą zwykli argumentować zwolennicy wprowadzania do szkół nauki szachów itp.
Faktem jest, niestety czy stety, że łacina się w życiu nie sprawdziła, że jest od stuleci językiem martwym, którym nieliczni ludzie posługują się dziś w sytuacjach sztucznie wyreżyserowanych lub rytualnych.
Nie chcę wdawać się w polemikę. Nie jestem lingwistą. Wydaje mi się jednak, że Niemiec lub Grek pragnący opanować kilka języków słowiańskich, więcej korzyści wyciągnąłby z opanowania np. polskiego albo rosyjskiego niż z nauki starocerkiewnosłowiańskiego, który ma tam pewnie jakieś struktury gramatyczne itd.
Ani przeciętnym Grekom, ani ludziom uczącym się greckiego, nie jest do niczego potrzebna znajomość klasycznej greki, choć mnóstwo słów w językach europejskich, zwłaszcza słownictwo naukowe, z greki się wywodzi.
Itd. itp.
Ale audycji sobie posłucham:-)
Pozdrawiam,
O nauczaniu łaciny
3 Kwietnia, 2013 - 23:44
Podręczniki łaciny, zwłaszcza dla początkujących - miałam ten problem kiedy uczyłam swoje dziecko - są nieciekawe, czasem infantylne. Infantylność bierze się z tego, że często, w wyniku lenistwa autorów, są wzorowane na przedwojennych - ale wtedy młodzież zaczynała naukę tego języka bardzo wcześnie. teraz zaczyna późno, a treść "czytanek" jest podobna. Łaciny powino się uczyć w podstawówce, a nie w liceum. Poważnie. Wtedy ona staje sie bazą, rozwija umysł itd. Wtedy zrozumiała bez przypisów staje się "Trylogia", ballada Pani Twardowska (Twardowski ku drzwiom się kwapił na takie dictum acerbum. Diabeł za kontusz ucapił: A gdzie jest nobile verbum?), "Kordian", "Dziady" (Gustavus obiit, natus est Conradus) itd., itd. Terminologia np. biologiczna. Opowiadała mi z lekką zgrozą znajoma nauczycielka biologii, po porządnym kursie łaciny w szkole, ze uczniowie mówili "mitochondriumy" i dziwili się, dlaczego ma być "mitochondria". Nie czuli bluesa, nie mieli wyczucia językowego.
Po chińsku mówi chyba więcej osób, niż po angielsku.
3 Kwietnia, 2013 - 22:04
To język przyszłości - chiński.
O, tempora! O, mores!
Do Traubego
3 Kwietnia, 2013 - 22:14
"..ale czy gdybyśmy opanowali hiszpański, włoski, francuski lub portugalski, to nie mielibyśmy tego handicapu?"
Ale wtedy "wszystko widzielibyśmy oddzielnie", jak u Tuwima tytułowi "Straszni mieszczanie":
"Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…"
proxenia
3 Kwietnia, 2013 - 22:38
No, ale mało kto z nas uczy się języka po to, aby studiować jego strukturę, doszukiwać się cech wspólnych i odrębności, porównywać rozwiązania gramatyczne i niuanse wymowy.
Byłem przez ostatnie dwa tygodnie na wakacjach, podczas których w wielu sytuacjach przydałaby mi się znajomość choćby podstaw hiszpańskiego, który wyraźnie staje się drugim językiem światowym, a nie miałbym najmniejszego pożytku z łaciny.
Nie wiem, może ja już taki płytki jestem, ale ja się szwedzkiego uczyłem tak, żeby móc ze Szwedami gadać. Szczerze mówiąc, od dawna nie pamiętam nawet nazw szwedzkich czasów.
Pod wpływem urlopowych przeżyć postanowiłem odświeżyć zaniedbany od lat angielski, ale i tu nie sądzę, aby ewentualna znajomość łaciny mogła mi coś dać, bo już znalazłem kurs zbliżony do naturalnej nauki języka, bez jakiejkolwiek gramatyki.
@ Traube
3 Kwietnia, 2013 - 22:56
Po bardzo porządnym kursie łaciny w szkole potrafiłam dogadac się z Hiszpanką nie znającą polskiego ani łaciny. Jakoś znajdowałam zrozumiałe dla niej słowa, a ja rozumiałam jej słowa. Byłoby lekkim nadużyciem, gdybym powiedziała, ze wszystkie ;-)))
Ja sobie nie wyobrażam braku znajomości łaciny. Byłabym dużo uboższa, czegoś pozbawiona. Swoje dziecko uczyłam łaciny już na początku podstawówki, kiedy jeszcze ma sporo czasu. Teraz, w wieku dorosłym, mówi, że sobie też nie wyobraża nie znać tego języka, że to takie podglebie, i swoje ewentualne dzieci też koniecznie będzie łaciny uczyć.
Wiesz, niedawno rozmawiałam z lekarką, która zorientowała się, że rozumiem łacinę. Powiedziała, ze w klinice jeden z wolontariuszy był po I albo II roku fil. klas. I że on miał jakieś inne spojrzenie, coś innego w nim było, głębszego. Tak to zapamiętała.
Co nie znaczy, że wśród znających łacinę nie ma głupców :-)
Kilka lat temu pewna katolicka szkoła,
3 Kwietnia, 2013 - 21:23
której statut podlegał zatwierdzeniu przez watykańską kongregację ds. nauki, po napisaniu aktu przez prawników, dała go filologom klasycznym do przetłumaczenia na łacinę. Tylko zaczęto tłumaczenie, gdy przyszła wiadomość z Watykanu: Nie tłumaczcie na łacinę, bo kto to tu zrozumie!? Na włoski przetłumaczcie. I na angielski.
Tempora mutantur Andrzeju.
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Re: Kilka lat temu pewna katolicka szkoła,
3 Kwietnia, 2013 - 23:10
U nas nauczanie języków klasycznych jest na bardzo niskim poziomie, prawie zerowym.
Na Zachodzie jest całkiem inaczej (nie mówię o szkołach marnych, np. dla imigrantów).
Znam chłopaka, który w klasie przedmaturalnej czytał na lekcjach Sofoklesa w oryginale. Po grecku! O łacinie nie wspomnę! I nie było to liceum klasyczne, raczej ścisłe. On poszedł na politologie, potem to zostawił i wybrał matematykę. Bo to było liceum prawdziwie ogólnokształcące, a nie tak, jak w Polsce - praktycznie zawodówki, z wczesnym profilowaniem. I jego rodzice wcale nie uważali nauki języków klasycznych w szkole za stratę czasu. Wręcz przeciwnie, uważali to za rzecz oczywistą, konieczną dla rozwoju intelektualnego swojego dziecka.
U nas w miejsce tego uczą pisać c.v., komputera i paru innych rzeczy praktycznych.
Napisałam: "On poszedł na
3 Kwietnia, 2013 - 23:56
Napisałam:
"On poszedł na politologię, potem to zostawił i wybrał matematykę."
Oczywiście chodziło mi o studia. Poszedł na nie po liceum. Dawało takie możliwości, przygotowywało. To było zaledwie kilka lat temu. Ale to nie było w Polsce.
Teraz w Polsce młodzież po maturze nie jest przygotowana do tak szerokiego wyboru. Jest "skanalizowana" stosunkowo wcześnie.
Kiedy ja chodziłam do szkoły, to czasem jeszcze w maturalnej klasie wahaliśmy się, na jakie studia zdawać. Bo szkoła dawała możliwość szerokiego wyboru. Studiowano np. jednocześnie filozofię i matematykę.
Smoku, zaraz, zaraz... ktoś Cie podmienil...? Podpuszczasz?
3 Kwietnia, 2013 - 23:46
[quote=Smok Gorynycz]
Tempora mutantur Andrzeju.
[/quote]
I to mówi gość, który się wszędzie porozumiewa po łacinie :-)
Re: Kilka lat temu pewna katolicka szkoła,
4 Kwietnia, 2013 - 00:46
Również "kilka lat temu" moja duńska szwagierka, wspólnie z jedną jeszcze "klasycznie" wykształconą Dunką przetłumaczyły na język ojczysty katechizm Kościoła Katolickiego - z łacińskiego oryginału. Dodam że szwagierka ma wykształcenie "jedynie" półwyższe, czyli - ukończone seminarium nauczycielskie. Ostatnio - w wieku blisko 80 lat - uczy się, z dobrym skutkiem i dużą satysfakcją - języka włoskiego. A ja podczas nauki duńskiego zauważyłam, że ok. 10% słownictwa pochodzi z łaciny! Dla "mego" Duńczyka było to niemałym zaskoczeniem, ja natomiast przypuszczam, że rzecz ma się podobnie z językiem szwedzkim. Dla uzupełnienia owych rozważań lingwistycznych pozwolę przypomnieć własne doświadczenie z odkrywanego i badanego od lat 70-tych ub. wieku obozu rzymskiego na terenie Wielkiej Brytanii, położonego między rzekami Tyną i Solway tj. z Vindolandy. Obecnie mieści się tam muzeum starożytnego Rzymu, są odsłonięte fragmenty budowli, wystawiono szereg eksponatów - z opisami w czterech językach - po łacinie, francusku, niemiecku i angielsku. Wydaje się, że tekst łaciński pochodzi "z Cezara", pozostałe - tłumaczenia. Nie umiem wyrazić, jak piękny, celny, elegancki jest ów tekst łaciński w porównaniu z trzema pozostałymi. Jak gdyby porównać elegancki menuet salonowy z np. polką czy hopakiem. Wszystkie to tańce, wytworny - tylko pierwszy z nich. Klasa - sama w sobie!
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
Pani Katarzyno
4 Kwietnia, 2013 - 12:43
Jak to miło przeczytać taki komentarz! Serce rośnie! Ja jeszcze dodam, że takie nazwy miejscowości, jak Manchester czy Lancaster, mają w nazwie człon pochodzący od słowa łacińskiego "castra" (dopełn. castr-orum) - czyli obóz (wojskowy). To znak, że stacjonowały tam legiony rzymskie.
Co do śladów łaciny w duńskim i szwedzkim, to na pewno są, nie ma cudów. Poprzez chrześcijaństwo.
A ile jest w polskim: żołnierz, żołd, kalkulator, kursor, bis (bisować), traktor, debet (bankowy). Kilka ostatnich słów literka w literkę jak w łacinie, bez zmian.
Z greki przez łacinę: anioł, apteka, butik (oba ostatnie od tego samego greckiego słowa), jałmużna (od tego samego, co elejson). Można ciągnąć w nieskończoność.
Amerykanie swoją drogą
3 Kwietnia, 2013 - 23:22
Amerykanie swoją drogą jako drugi język urzędowy mogliby wprowadzić idysz.. .