Blask z tysiąca i jednej diody
Starsza wiekiem właścicielka osiedlowego punktu ksero, zwana Babcią Xero, dziarskim krokiem maszerowała wzdłuż rzędu osiedlowych pawilonów. Jej celem był jeden z nich, w którym od niedawna mieścił się sklep oświetleniowy o orientalnie brzmiącej nazwie "Lampy Al-Ladyna".
W drzwiach omal nie zderzyła się z jakąś kobietą, która wzruszała ramionami mówiąc do siebie: "Jak mam spleść tysiąc i jeden koszy?".
Babcia Xero z rozmachem otworzyła drzwi i weszła. Przyjemnie brzęknął dzwonek. W wypełnionym asortymentem sklepie panował półmrok i wschodnie klimaty. Z niewidocznych głośników sączyła się orientalna muzyka. Gdzieś w końcu sklepu jakaś klientka oglądała lampy.
- Czym mogę pani służyć? - zaszemrała nadpływająca ku Babci Xero jakaś postać ubrana zwiewnie od stóp do głów, a tak szczelnie, że tylko oczy było widać.
- Zamówiła pani u mnie skserowanie tych oto dokumentów - Babcia Xero potrząsnęła grubym plikiem papierów. - Są gotowe i pozwoliłam je sobie donieść...
- Każdemu klientowi pani donosi? - zdumiała się sprzedawczyni.
- Nie proszę, pani, tylko wtedy, kiedy wymaga tego sytuacja - odparła ze spokojem Babcia Xero. - I to jest właśnie taka sytuacja. Proszę pani, te materiały budzą mój głęboki niepokój. Te rzeczy są chyba tajne. Procedury BOR, lista obiektów, systemy szkolenia, uzbrojenie, nazwiska, daty...
- Ależ skąd, jakie tajne? - zafalowała sprzedawczyni. - Toż to wyciąg z wywiadów jakich generał Jarian-Manicki raczył udzielić "Wiodącemu Tytułowi Prasowemu", oby istniał wiecznie...
- Oby! - odprężyła się Babcia Xero i łaskawszym okiem spojrzała na rozmówczynię. - A... Pozwolę sobie spytać jeszcze... Bo widziałam też pani podpis na tych dokumentach... Szechterezada... Pani może z rodziny...?
- Czytać pani chyba nie umie! - krzyknęła sprzedawczyni oburzonym, nad podziw gromkim i niskim głosem. - Jaka Szechterezada?! Szeherezada!! Co pani mi w ogóle sugeruje?! Tfu, tfu!
I sprzedawczyni odchyliwszy kwef splunęła dyskretnie na wyłożoną wschodnimi kobiercami podłogę. Babcia Xero stała jak skamieniała i patrzyła na twarz sprzedawczyni.
- Wąsy??? Broda??? - jąkała Babcia Xero. - Pani jest mężczyzną!!
- Allach uwięził mnie w tym ciele, nie zaprzeczę... - jęknęła sprzedawczyni, zdjęła kwef i resztę stroju. Po chwili przed Babcią Xero stał śniady pan w garniturze, z czarną brodą i wąsem. Eleganckie wrażenie psuły jedynie dziwne sińce na czole.
- Ile się należy za skserowanie? - spytał.
Babcia Xero wymieniła jakąś kwotę. Sprzedawca podał jej banknot i rzekł:
- Reszty nie trzeba - a widząc zdumienie w oczach Babci Xero, dorzucił:
- Przecież pani się fatygowała, to coś dodałem.... Co, za mało? Pożydziłem na napiwku?
Babcia Xero wyprostowała się gwałtownie, zrobiła w tył zwrot i wypadła ze sklepu.
- Ech, ech... - machnął ręką sprzedawca. - Pomóc w czymś pani?
Z głębi sklepu nadeszła klientka. A była nią siostra Łukaszka.
- O rany, pan faktycznie jest mężczyzną! - zawołała.
- No tak... Wie pani, ja zawsze czułem się kobietą. Ale niestety, nie mogę nią się stać. Winien jest dżin.
- Nie pan jeden ma takie problemy - uspokoiła go siostra Łukaszka. - Mąż naszej dozorczyni, pan Sitko, też się stoczył. I też przez alkohol.
Pan sprzedawca zrobił dziwną minę, podrapał się po głowie i zapytał czym może służyć.
- Szukam jakiejś małej lampki, która wytworzyłaby romantyczny, walentynkowy nastrój. Bo już tak długo chodzę ze swoim chłopakiem i nic...
- O, nadobna piękności, racz otworzyć ucho na podszepty swego sługi... - rzekł sprzedawca bijąc pokłony. - Po co świętować to święto importowane od szatanów zza wielkiej wody? Czyż nie lepiej zamiast tego jest wysłuchać mądrości wschodu?
- E... Nie? Czyli tak? - pogubiła się siostra.
Ale już pan sprzedawca poprowadził ją w najmroczniejszą część sklepu. Tam wyjął magiczną lampę, włączył do kontaktu i pacnął ją kilkakrotnie palcem. Lampa nabrała blasku, zaszumiała i oznajmiła zduszonym głosem:
- Blask z tysiąca i jednej diody!
- Co: blask? - spytała siostra, ale lampa zgasła i milczała.
- Musi pani wyemitować blask z tysiąca i jednej diody - tłumaczył sprzedawca prowadząc ją z powrotem. - Jak to dobrze, że jest pani w sklepie oświetleniowym. Mam akurat coś, co pomoże pani rozwiązać ten problem. Oto przepiękny niczym perły sznur z tysiącem i jedną diodą. Wystarczy go na siebie założyć, włączyć do kontaktu, a ów nadobny młodzian będzie pani!
- Ale nie stać mnie na kupno! – rzekła z rozpaczą siostra.
- I nie musi pani! Co by potem pani z nimi robiła? One potrzebne są tylko raz! Mogę je pani wypożyczyć za drobną opłatą.
- A to, co to jest? - siostra Łukaszka pokazała jakieś elementy gruszkopodobne powplatane pomiędzy diody.
- A, to... To są... Bo widzi pani, oryginalnie to te lampki były pomyślane jako ozdoby choinkowe... Więc to są bombki.
- Choinka? - zastanowiła się siostra. - Ale teraz nikt nie ubiera choinki, raczej rozbiera... Rozbiera... Zaraz, mam pewien pomysł... Ile pan chce za pożyczenie tego do jutra? Biorę!
I siostra wypadła ze sklepu omal nie przewracającej następnej klientki.
Kiedy ta właśnie klientka opuszczała sklep mamrocząc pod nosem "usunąć pleśń z tysiąca i jeden kocy?" minęła się w drzwiach z Babcią Xero. Babcia Xero nie była sama. Towarzyszyło jej dwóch umundurowanych funkcjonariuszy policji.
- To on! - i Babcia Xero wycelowała oskarżycielsko palec w pana sprzedawcę.
- Tylko dlatego prześladować kogoś, bo chce zmienić płeć?! - zakrzyknął rozpaczliwie pan sprzedawca.
- Nie, nie dlatego! Dlatego, że to właśnie pan powiedział "pożydzić"! To jest skandal! To jest antysemityzm! Policja zaraz pana aresztuje!
- Niczego takiego nie powiedziałem!
- Niech pan teraz nie cygani!!! - krzyknęła rozzłoszczona Babcia Xero, po czym zreflektowała się co zrobiła i zakryła sobie usta, ale było już za późno.
- Popełniła pani antyromizm - powiedział jeden z policjantów, a drugi wyjął kajdanki. Skuli Babcię Xero i poprowadzili do radiowozu. Babcia Xero krzyczała, że ona nic z tego nie rozumie, bo przecież zawsze głosuje jak trzeba, a teraz stosują wobec niej stalinowskie metody jak za najczarniejszych lat Kaczego Terroru.
Pan sprzedawca odetchnął z ulgą, zerknął na zegarek, po czym szybko zamknął drzwi, wywiesił tabliczkę "Nieczynne" i udał się na zaplecze. Tam wyjął pewien starodawny czajnik, podłączył go do prądu i potarł rękawem. Uniosło się wieczko pokazując na swoim odwrocie ekran dotykowy. Ekran zafalował, zaśnieżył, wreszcie obraz wyostrzył się i pojawiło się wąsate oblicze śniadego mężczyzny w mundurze.
- Pułkownik Dżin Ibn Dżin! - sprzedawca padł na podłogę i zaczął bić czołem o betonową podłogę, aż echo szło. - Oto ja, sługa niegodny, donoszę...
- No właśnie, co z tym donoszeniem, agencie Hussein? - spytał niezadowolony pułkownik. - Jak długo będziemy czekać na raport o ochronie najważniejszych osób w tym kraju?
- O, mieczu Allacha, już! Mam go przy sobie! Jest gotowy! Nawet w sześciu kopiach, jak chcieliście!
- Jak go podpisałeś?
- Tak, jak ostatnio, o świetlista drogo ku cnocie...
- Powiedz mi agencie Hussein - zmarszczył brwi pułkownik, a miał co marszczyć. - Dlaczego nie podpisujesz raportów kryptonimem, który ci nadałem? Tylko "Szeherezada"?
Agent Hussein się zarumienił.
- O oku orła, nic się przed tobą nie ukryje. Zawsze chciałem być kobietą...
Pułkownik westchnął tylko i zapytał o najnowsze wieści.
- Sukcesy! Same sukcesy, o cienista oazo na pustyni pełnej palącego słońca! Twój sługa doprowadził do tego, że jedną z niewiernych wtrącono do lochu, a drugiej niewiernej wypożyczyłem zestaw "Dżihad Christmas"! I to po sezonie!
- No to bardzo dobrze, a co z zapalnikami do bombek? Dotarły wreszcie?
Sprzedawca jeszcze gorliwiej zaczął bić pokłony.
- O panie, wybacz niegodnemu słudze swemu... Niech twoi synowie będą pociechą twą na starość! Nie doszły. Zaginęły na poczcie. Podobno w tym kraju to częste...
Pułkownik uniósł się strasznym gniewem i nazwał swego agenta wielbłądzim podogoniem.
- Przecież bez zapalników bombki są kompletnie bezużyteczne! Co z ciebie za agent!
- O, przychyl swe ucho ku mym ustom! Te bombki do mnie wrócą, jutro! - zapewniał agent. - Wejrzyj łaskawie na swego sługę, który jak tylko otrzyma zapalniki to zrobi taki kęsim, że... A na razie na wypożyczeniu tych bombek trochę zarobiłem! Może częściej będę je pożyczał?
- Mowy nie ma! - pułkownik zgrzytnął zębami. - Jesteś nędznym pomiotem hieny, a nie agentem! Zapomnij o implantach piersi na koszt resortu!
Tego samego dnia pod wieczór chłopak siostry dostał esemesa, że ma przyjść pomóc rozebrać jej choinkę. Zdziwiony udał się na miejsce. Dzwonił do drzwi, stukał, nie było żadnej odpowiedzi. Nacisnął klamkę, drzwi były otwarte. Wszedł i zamknął je za sobą.
- Halo! Jest tu kto?! - zawołał napiętym głosem. Nikt nie odpowiedział. Nadusił przycisk, ale światło się nie zapaliło.
- Nie podoba mi się to - mruknął do siebie, a wyobraźnia zaczęła mu podsuwać obrazy zmasakrowanych zwłok i Hannibali Lecterów czających się w mroku.
- Szu szu! - rozległo się gdzieś w mroku. Chłopak siostry poczuł, że za chwilę dostanie zawału.
- Kto tam?! - krzyknął przerażony.
- Szu szu! - rozległo się ponownie i pojawiła się dziwna poświata. Ruszył w jej kierunku. Wszedł do pokoju siostry Łukaszka i zobaczył postać omotaną sznurem świecących diod. Postać ta była na dodatek przystrojona bombkami oraz iglastymi gałązkami.
- Gdzie są wszyscy? - spytał słabym głosem.
- Nikogo nie ma. Jedni w kinie, inni u znajomych. Jesteśmy sami - oznajmiła postać głosem siostry Łukaszka. - Szu szu.
- O co chodzi z tym "szu szu"?
- Ja szumię - poinformowała go siostra Łukaszka. - Bo jestem choinką. A ty musisz mnie rozebrać.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1853 odsłony
Komentarze
@Marcin B. Brixen
9 Lutego, 2013 - 22:24
Szechterezada :-)))!!!
Mistrzu!!!
Pozdrawiam ;-)
... i jeszcze to "pożydzenie" :)
9 Lutego, 2013 - 22:33
Pozdrawiam autora "dziesiątką"!
Ps. Ach! To poznańskie "naduszanie" przycisków. Z podziwu wyjść nie mogę, choć mieszkam tu od roku.
@tł
10 Lutego, 2013 - 11:37
Jaki tam ze mnie mistrz...
Pozdrawiam :)
@Marcin B. Brixen
10 Lutego, 2013 - 11:40
Na pewno nie "śniadaniowy" ;-)))!
Re: Blask z tysiąca i jednej diody
9 Lutego, 2013 - 22:45
No no no, rozbieranie choinki ;-)
A swoją drogą, na Pana miejscu spodziewałabym się najścia brygady feministek do spraw resocjalizacji, bo wszystkie negatywne postacie są kobietami: i babcia Xero, i mama Łukaszka, a i babcię Łukaszka można by dodać.
@proxenia - No, grubemu Maćkowi nic
9 Lutego, 2013 - 22:58
nie brakuje, więc masz jednego Męskiego Szowinistycznego Wieprza (w skrócie MSW).
Szechterezada jest mistrzostwem świata! To druga dzisiaj taka radość: pierwsza była markowa, która stwierdziła, że Kwaśniewski działa nawalony.
pozdrawiam niezmiennie
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Re: @proxenia - No, grubemu Maćkowi nic
9 Lutego, 2013 - 23:30
Tak, z obu rzeczy się zdrowo uśmiałam :-)
Gruby Maciek, hm, muszę mu się dokładniej przyjrzeć.
@Smok Gorynycz
10 Lutego, 2013 - 11:47
Cieszę się, że się podoba.
Gruby Maciek przeżyje jeszcze dramatyczne chwile.
@proxenia
10 Lutego, 2013 - 11:46
Wiem, na S24 już mam łatkę mizogina. Jest nawet więcej kobiecych bohaterek negatywnych (panie wicedyrektor i pedagog). Ale na obronę mam jedną żeńską postać.
Siostra Łukaszka :)
Re: @proxenia
10 Lutego, 2013 - 16:00
No właśnie, zapomniałam wymienić obie panie, ale w mojej podświadomości tkwiły i wpłynęło to na moje uogólniające stwierdzenie.
Tak, siostra Łukaszka, rzeczywiście, ale jeszcze nie wiadomo, co z niej "wyrośniesz" ;-)
@Marcin B. Brixen
10 Lutego, 2013 - 02:45
O władco wspaniałego pióra blogosfery! O najdowcipniejszy opisywaczu aktualności! Biję przed Tobą pokłony ja niegodny komentator strof Twoich,obyś opisał tysiąc i jeden absurdów naszej rzeczywistości, Sezamie mądrosci i nasz pocieszycielu!
cui bono
cui bono
@synteticus
10 Lutego, 2013 - 11:50
O dziękuję bardzo, niechaj droga twa zawsze będzie wolna od zbójców...
Babcia Xero...na tych łamach,to nie wszyscy kupia.
10 Lutego, 2013 - 10:03
Siostra Łukaszka nie nosi przypadkiem pończoch?
Pas Szahida może ten sprzedawca by mial?
Oby Allah dał Ci pieknego konia i siedmiu synów.
Oby stada Twoich wielbłądów nigdy nie zaznały głodu i pragnienia.
Obyś Ty zawsze miał ruch w interesie i interes w ruchu :-)
Oby Twoich wrogów dopadł trąd,kiła i oby oslepli.
Insz Allah
@zezowaty
10 Lutego, 2013 - 11:54
Myślę, że wiadomo o kogo chodzi. :)
Siostra... nosi coś tam pewnie.
Dziękuję, niech twa studnia będzie zawsze pełna zimnej wody, a noc niech ci zawsze zsyła sen spokojny.
Blask
10 Lutego, 2013 - 12:11
Seiko.Oby Twa wena twórcza się nie wyczerpała,jako woda z artezyjskiej studni...Pozdrawiam.
Seiko
@Seiko
10 Lutego, 2013 - 15:47
Dziękuję. Oby w bucie twym nie ugrzązł nigdy żaden cierń.