Kto ratuje jedno istnienie...
Z prośbą o pomoc dla Adama zwróciła się do mnie znajoma. Wiem, że wielu z tych potrzebujących, chętnie dałoby się wsparcie, ale niestety nie jesteśmy Rockefellerami...
Dzisiaj warto zapoznać się ze stroną http://pomoz-adamowi.blogspot.com/, na której opisany jest przypadek Adama.
Można tam znaleźć opis jego choroby, sposoby pomocy i to co on sam o sobie i swoim zmaganiu się z chorobą napisał. M.in. czytamy.
Wszystko zmieniło się w maju 2009 roku. Zaczęła mnie boleć głowa, miałem zawroty i nudności. Zwykłe zatrucie - pomyślał beztroski 16-latek. Przyczyna okazała się jednak zupełnie inna. Jeszcze wtedy diagnoza guza mózgu brzmiała nierealnie. Sprawa stanęła na ostrzu noża parę dni później. Mój przeciwnik - nowotwór III stopnia w skali WHO, Wyściółczak anaplastyczny /Ependymoma anaplasticum/ - okazał się wyjątkowo złośliwy. Wybrał sobie pień mózgu, przyklejając się do nerwów. Polscy neurochirurdzy zrobili wszystko co mogli. Następnych parę tygodni słabo pamiętam, może to i dobrze. Agresywna chemioterapia i problemy pooperacyjne z wysportowanego i aktywnego, młodego człowieka zmieniły mnie w niemalże nieruchomy, 45 kilogramowy cień człowieka. Nie poddawałem się, przetrwałem ten kryzys. Gdy udało mi się przekonać lekarzy o potrzebie powrotu do domu stał się cud. W dwa tygodnie zacząłem wstawać, chodzić. Wcześniej lekarze nie dawali mi na to szans. Wciąż będąc dzieckiem, ponownie nauczyłem się chodzić i jeść. Stopniowo wrócił mi głos. Z wegetacji, całkowitego uzależnienia od rodziny i personelu udało mi się odzyskać część dawnego życia. Mimo że jestem młody i mam dopiero 20 lat, już wtedy poczułem, że dorosłem. Miałem cel w życiu - wrócić do normalności.(...) Guzy odrosły, szczególnie w najtrudniejszym operacyjnie rejonie - w pniu mózgu. Niemożliwa chemioterapia, odległy termin operacji... Kolejny wysiłek rodziny i przyjaciół - kolejny pobyt w Kilonii. Profesor znów dokonał niemal cudu. Bardzo niebezpieczna operacja na rdzeniu kręgowym i wg polskich lekarzy niemożliwa operacja laparoskopowa płuca udały się w 100%. To co w Polsce uchodziło by za cud, w Niemczech okazało się możliwym do zrealizowania wyzwaniem. Niestety NFZ odrzucił nasze prośby o refundację tłumacząc, że w wielu polskich szpitalach otrzymałbym równie skuteczną pomoc. Moje słabe zdrowie kosztowało dotychczas 40 tys euro. (...) Moją szansą jest terapia protonowa w Monachium, NFZ odrzucił prośby o refundację, postępowania odwoławcze trwają miesiącami. Zakładanie fundacji również, dlatego podaję numer prywatnego konta, na nic innego może nie starczyć czasu. Ten wyjazd jest moją jedyną nadzieją. Nie mamy nic poza długami, wdzięcznością i nadzieją na życzliwość ludzi.
"Kto ratuje jedno istnienie, ratuje cały świat"
Nie muszę chyba nic dodawać.
*
Wpis przedatowany - oryginalna data wpisu: 28 grudnia, 2012 - 14:44 (b78)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3869 odsłon
Komentarze
Ojej
28 Grudnia, 2012 - 18:25
Nie chodzi o załamywanie rąk ale jetem bezsilna. Rozpowszechnię ten dramatyczny apel.
Pan Bóg musi wysłuchac naszą prośbę.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Gaga
28 Grudnia, 2012 - 19:58
Dziękuję - musimy trzymać się razem i pomagać. :)
GosiaNowa
Oby Nowy Rok przyniósł Adamowi zdrowie!
28 Grudnia, 2012 - 20:40
Przejmujący wpis, przejmujące słowa...
Z całego serca życzę Adamowi udanej operacji, powrotu do pełni sił, zdrowia i szczęścia.
Anna, Sówka
Aniu
28 Grudnia, 2012 - 21:20
Myślę, że modlitwa za jego ozdrowienie jest niezbędna - może za pośrednictwem któregoś z naszych Sług Bożych lub Błogosławionych?
GosiaNowa
Re: Kto ratuje jedno istnienie...
28 Grudnia, 2012 - 22:48
zmieniłem datę na jutrzejszą, żeby wpis za szybko nie spadł na drugą stronę,
mam nadzieję, że uda się pomóc
pozdrawiam
Budyń78
29 Grudnia, 2012 - 14:38
Dzięki- mam nadzieję, że coś dla Adama wspólnie zdziałamy...
GosiaNowa
Bolesna informacja ,bardzo bolesna
1 Stycznia, 2013 - 03:35
gość z drogi
zdrowia dla dzielnego Chłopca i Jego Matki,by miała siły na dalszą drogę....
gość z drogi