Depolonizacja Polski, czyli projekt III RP
Doprowadzenie do Katastrofy Smoleńskiej, a potem - polskimi i rosyjskimi rękami - zacieranie śladów, powtarzanie kłamstw, szydzenie z ofiar, blokowanie dostępu do głównych dowodów, bezczeszczenie zwłok, to wszystko razem kończy pewien zasadniczy proces zmierzający do wynarodowienia Polaków, pozbawienia ich własnej historii, tożsamości, godności i własnej wartości. Nie jest to teza na wyrost, można ją poprzeć konkretną argumentacją. Smoleńsk ma upewnić polskie społeczeństwo w przekonaniu, że już nic nie może i nic nie znaczy tak naprawdę w Europie, nikt też nie przyjdzie tu z pomocą. Naszym jedynym w zasadzie zadaniem, w tworzącym się nowym porządku politycznym w Europie, jest praca. Mamy pracować i jeść, po to, żeby mieć siłę pracować. To jest sedno naszej nowej roli, jaką mamy odgrywać na kontynencie. Katastrofalny stan kultury polskiej jest faktem, podobnie sportu, innowacyjność naszej gospodarki żadna, a historia, a jakże, jest tylko bolesna i żałosna.
Polityka wydziedziczenia Polaków z ich własnego terytorium trwa nieprzerwanie od 1939 roku, trzeba mieć w końcu tego świadomość, jeśli chce się zrozumieć choćby obecne zachowanie rządu i prezydenta, albo działania Berlina i Moskwy. Za chwilę, za kolejne kilka miesięcy, obudzimy się z potwornym poczuciem winy za dokonane po 1945 roku czystki etniczne na Niemcach. Może należałoby jednak emitować Niemcom znad Łaby i Renu, codziennie, przed śniadaniem najlepiej, jednominutowy film ze zdjęciami z egzekucji dokonywanych przez Niemców na polskich dzieciach. Codziennie, żeby im ten obraz wdrukować na kilka pokoleń naprzód. Tymczasem, w ramach polityki otwarcia i pojednania, oddaliśmy praktycznie całą gospodarkę, większość banków w ręce Niemiec, a to czego nie chcieli wziąć, bo mieli u siebie, zamknięto po nieudanych próbach prywatyzacji, likwidując w ten sposób polską konkurencję. Polska, w tej, realizowanej konsekwentnie filozofii ma być krajem słabym, bez własnej myśli technologicznej, całkowicie zależnym od gospodarki niemieckiej, a surowcowo jak najdłużej od Rosji, mającym dużo, i tanio, produkować dla odbiorcy zachodniego.
Z Sowietami jest trochę inaczej. Swoimi czołgami i agenturą w Polsce, oraz partią posłusznych im polskich kacyków, mogli utrzymywać tu przez blisko 45 lat porządek, ale nie mogli liczyć na aplauz Polaków serwując na co dzień prymitywną propagandę – własną i tę trochę ucywilizowaną przez polskich namiestników. PRL miał, po 1956 roku, swoje minimum autonomii, która choćby w sferze kultury była źródłem powstania wielu wybitnych dzieł, zachowania podstaw kultury narodowej. Polskość można było kultywować oczywiście w takim zakresie, w jakim nie naruszało to sowieckiej dominacji. Moskwa nie miała tutaj swoich elit zdolnych do tego, by narzucić Polakom swój sowiecki kod kulturowy, z natury obcy, kompletnie nie przystający do naszej tradycji, wręcz prymitywny. Poległ on zresztą i w samej Rosji po upadku ZSRS. Polskość, nawiązując na moment do słów Donalda Tuska, była jednak w PRL normalnością. Prawdziwych wyznawców socjalizmu było być może kilkaset tysięcy. W sferze prywatnej byliśmy jeszcze u siebie, był Kościół, który wspierał narodową tradycję. Brakowało nam jedynie wolności i demokracji. Dlatego, tak wręcz euforyczne były pierwsze miesiące po Sierpniu 1980 roku. Tego komuniści i ich agenci w „Solidarności” się nie spodziewali.
Zupełnie inny wymiar ma to, co dzieje się w Polsce po 1989 roku. Demokracja i wolność, podana Polakom niemal na tacy (tak to wtedy wyglądało), bardzo szybko została zastąpiona wojną z naszą tożsamością narodową i kulturową, toczoną pod różnymi hasłami: europeizacji, zbliżania się do Zachodu, walki z ciemnogrodem, etc. Nagle, po dwudziestu latach tej wojny, okazuje się, że nie mamy być z czego dumni w naszej ponad tysiącletniej historii. Hołd Ruski z 1612 roku to przejaw naszej agresji, ekspansji, Powstanie Warszawskie to wielki historyczny błąd, holokaust to Jedwabne, Polacy to zabójcy, a stalinowcy oprawcy to starzy schorowani ludzie, podobnie jak ludzie odpowiedzialni za stan wojenny, do tego jeszcze ludzie honoru.
I wreszcie jest Smoleńsk, który miał przypieczętować nowe status quo w całej Europie Środkowej. Gdyby nie było tego zamachu, gdyby do niego nie doszło, nie zmienia to osądu tego, co dzieje się z Polską, wokół niej i jaką rolę ponad naszymi głowami, wyznaczono po prostu Polsce w Europie zdominowanej przez Niemcy i Rosję. Nikt nie musi dokonywać już rozbiorów, podpisywać tajnych dokumentów. Proces ubezwłasnowolnienia Rzeczpospolitej rozpoczął się zaraz po 1989 roku. Na nowych warunkach, w których istotną role odgrywają Niemcy, oraz tak zwane elity III RP, oraz dawne służby specjalne. Przystąpienie do Unii Europejskiej sprzyjało temu procesowi, niezależnie od korzyści, jakie dało samej gospodarce.
Nie ma potrzeby rewizji granic, choć i na to być może przyjdzie czas, na przykład pod pozorem budowania super regionu z zachodniej Polski i wschodnich Niemiec. Nie ma potrzeby trzymania tutaj żadnych obcych wojsk, ponieważ kontrolę nad budową nowego porządku europejskiego przejęli sami Polacy. Indoktrynacja społeczeństwa płynąca z mediów i świata polityki przez dwie dekady, prowadzona była na niespotykaną dotąd skalę, oczywiście przy zachowaniu wszelakich pozorów, że RP jest niepodległa i mocna jak nigdy dotąd. Próba budowania nowego państwa, zapoczątkowana przez Jarosława Kaczyńskiego w 2005 roku, była skazana i tak na porażkę. Nowy projekt Polski bez polskości wygenerował bowiem całe nowe pokolenie, któremu wdrukowano tę nową Polskę – Nie – Polskę, bez tradycji, bez patriotyzmu, zalęknioną, żeby tylko nas znowu o coś nie posądzili, żeby tylko z jakiegoś powodu nie było nam za coś wstyd. Każdy zachodni ochłap był lepszy od tego co polskie. Mamy dziś tego efekty, czyli owych lemingów, bezkształtnych ideowo, zachłyśniętych sobą, bezrefleksyjnych, obojętnych, albo wręcz wrogo nastawionych do rozważań o tym, co stało się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku.
Fenomenem w tym wszystkim jest to, że aż jedna trzecia społeczeństwa zachowała swój dawny polski kod kulturowy. Okazała się odporna na Czerską i Wiertniczą. To znacznie większa część społeczeństwa, niż ta, która 30 lat temu nie pogodziła się ze stanem wojennym. Z pewnością jesteśmy w przełomowym momencie naszej historii, w pobliżu kolejnego zakrętu i nie jest jeszcze wcale przesądzone do końca, że projekt na Polskę bez polskości zostanie zrealizowany. Trzeba pamiętać tu o jednym: projekt ten znakomicie współgra ze wszystkimi strategicznymi interesami Niemiec i Rosji. Ci, którzy tego nie widza, a biorą w nim udział, mają jeszcze czas na wycofanie się z niewidocznej być może na co dzień depolonizacji Polski. Pierwszym, ale tylko pierwszym krokiem do zatrzymania tego procesu jest ujawnienie prawdy o 10/4, ukaranie winnych, upadek III RP i budowa nowego państwa od podstaw. Alternatywą jest rozbiór, ale nie rozumiany tak jak ponad dwieście czy siedemdziesiąt lat temu. Jego początki już widać, a Smoleńsk jest tego realnym dowodem. Nic nie jest przesądzone, ale świadomość długofalowych działań przeciwko naszej tożsamości i wspólnocie narodowej powinna być jak najbardziej powszechna.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2308 odsłon
Komentarze
Re: Depolonizacja Polski, czyli projekt III RP
25 Października, 2012 - 03:54
Przerażająco znakomita analiza. Prawdę o Smoleńsku właściwie już znamy, ale czy coś z tego wyniknie? O konferencji smoleńskiej milczą nie tylko polskie media!
http://www.nessundormablog.com
Zegnaj Polsko
25 Października, 2012 - 05:13
http://radtrap.wordpress.com/2012/01/06/program-eliminacji-polakow/
http://poznajprawde.prv.pl/
Los Polski i Polakow
25 Października, 2012 - 05:58
http://stopsyjonizmowi.wordpress.com/zydokomuna/zydowska-nienawisc-do-polski-i-polakow/
http://web.archive.org/web/20080611091049/http://www.polonica.net/
Takie teksty warto linkować
25 Października, 2012 - 09:37
w komentarzach na portalach mainstreamu - może jakiś leming się ocknie.
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Świetny tekst
25 Października, 2012 - 09:46
Czy ta wiedza ma szanse się upowszechnić?
Leopold
Gołębie...
25 Października, 2012 - 09:54
Przepraszam ,trochę nie na temat , ale od dłuższego czasu chodzi mi po głowie taka oto myśl:
Potrzebne do tego przedsięwzięcia są tresowane gołębie.
W czasie przemówień na otwartym powietrzu Prezydenta komorowskiego lub Premiera tuska - gołębie nadlatywałyby od strony słońca i...
Sru , sru , sru !
na marynarki elyty.
Coś w stylu sceny z filmu " Lęk wysokości"
Pozdrawiam
małe uzupełnienie prawdy o depolonizacji
25 Października, 2012 - 10:28
Smutna prawda, choć ja osobiście bym to rozwinął - chodzi mi o ogólnoświatowy kontekst przemian - i może pokuszę się o odrębny artykuł na ten temat...
Zaś analizę Grzechg-a pragnę uzupełnić jednym bardzo istotnym w kontekście Polski spostrzeżeniem:
Otóż dzięki skoordynowanym działaniom po 1989 roku udało się dokonać jeszcze jednego, bardzo istotnego rozłamu - wbito klin między społeczeństwo a Kościół.
Kościół katolicki w Polsce, który przez wieki był ostoją polskości udało się "zepchnąć do kruchty" w szczególności w wymiarze instytucjonalnym.
W rezultacie Kościół skupił się obecnie na obronie swojego status quo jako instytucji, oraz obronie obronie prawd wiary i swobód religijnych, zaś w odniesieniu do kraju zabiera głos jedynie w kwestiach moralno-etycznych.
To nie ja to wymyśliłem - wielu ludzi to widzi: porażającym w swej prostocie świadectwem tego faktu była wypowiedź pewnej starszej pani uczestniczącej w Marszu "Obudź się Polsko", która zapytała prowadzącego na żywo krótkie wywiady dla TV Trwam zakonnika:
Ojcze, a gdzie są nasi biskupi? Dlaczego biskupi nas opuścili?
Ojciec próbował załagodzić i zatuszować efekt, tłumaczył, że przecież ks. kardynał pobłogosławił...ale pytanie-wyrzut poszło w eter.
I to jest fakt.
Oczywiście nie jest to reguła i między poszczególnymi Kapłanami i Hierarchami Kościoła występują duże zróżnicowania - podobnie jak w społeczeństwie, którego przecież Kościół jest odzwierciedleniem - wszak kapłani nie rodzą się w seminariach tylko wywodzą się spośród ludu - wszystkich wierzących.
Wiele na Niepoprawnych było komentarzy odnośnie listu o pojednaniu - i nie były to komentarze przychylne.
Ja sam wiele czytałem o tym przesłaniu także w prasie katolickiej i znam kościelne uzasadnienia i tłumaczenia - bardzo uczone, wzniosłe i nabożne.
Nie zmienia to jednak faktu, że dla wielu wierzących patriotów polskich zarówno samo przesłanie, jak i oprawa towarzysząca jego podpisaniu były nie do zrozumienia i nie do zaakceptowania.
I nic tu nie zmieni powoływanie się Kościoła na historię, że słynny list do episkopatu niemieckiego także był w swoim czasie dla wielu wiernych nie do zaakceptowania...
Inne czasy, inny kontekst.
A i do dziś - zwłaszcza gdy obserwujemy współczesną politykę Niemiec i ich stosunek do Polski - także odnośnie tamtego listu można mieć wątpliwości.
Wracając do meritum - czyli wyalienowania się polskiego Kościoła z polskości przyczyn tego faktu może być wiele:
na pewno brak rzetelnej lustracji w Kościele, ale także, a może przede wszystkim przemiana pokoleniowa - coraz więcej jest młodych kapłanów, którzy ukształtowani zostali już w pookrągłostołowej rzeczywistości, a ich stosunek do spraw Polski odzwierciedla stosunek całego społeczeństwa.
Jeżeli dodamy do tego formację kapłańską ukierunkowaną wyłącznie na sprawy religijne...
W rezultacie jest źle, a będzie jeszcze gorzej, bo coraz większa część księży - zwłaszcza młodych jest na sprawy Polski, polskości i patriotyzmu obojętna, lub co najwyżej uważa je za sprawy osobiste, dla których w kościele i na ambonie miejsca brak.
Myślę też, że każdy czytający, po krótkiej analizie naszej historii dojdzie do smutnego wniosku, że to "odnarodowienie" i wyalienowanie Kościoła w Polsce z polskości jest zjawiskiem bardzo smutnym, a jego dalekosiężne skutki są nie do przecenienia.
Pozdrawiam z 10!
Pasiu
Pasiu
wolność
26 Października, 2012 - 07:32
Zgadzam się!
Wolność od obowiązków, wolność od odpowiedzialności. To nie tyle wolność, co swoboda, to owe owsiakowe "Róbta co chceta". Ale to kierunek i "trynd" ogólnoświatowy i m.in. to właśnie miałem na myśli mówiąc o projektowanym artykule.
Oj nie miał wtedy nasz kochany Papa dobrej prasy w czasie tej pierwszej po "obaleniu komunizmu" pielgrzymki do Ojczyzny. A kto wie, czy to nie była Jego najważniejsza katecheza dla Polaków.
Pasiu
P.S. Jakby na potwierdzenie moich słów i owej małej analizy najnowszy Gość Niedzielny publikuje wywiad z P.rezydętem - jakby miał on mało miejsca na wypowiedź...
Jeszcze go nie przeczytałem i mówiąc szczerze nie bardzo mam na to ochotę, ale zdaje się być w całości skupiony na sprawach etycznych...
Pozdrawiam raz jeszcze!
Pasiu
Mimo wszystko w tej kwestii jestem optymistą. Powtarzam
25 Października, 2012 - 10:54
"mimo wszystko" bo to co się dzieje dookoła powinno każdego pozbawić jakiegokolwiek optymizmu. Cały czas mam w głowie słowa wojskowego kapelana ze szpitala na ulicy Szaserów, który mówił, że nie mamy pojęcia jakie Pan Bóg scenariusze dla nas pisze - jaka tam Łepkowska czy inny Hollywood?!. Więc pełen ufności i "mimo wszystko" spokojnie (choć różnie z tym spokojem bywa) czekam.
Pozdrawiam
HdeS
HdeS