Nad łożem śmierci zdrajcy
(…) W zamku zaś wielki zdrajca patrzył w kilka dni później na zapadający na całuny śnieżne mrok i słuchał wycia wichru.
Dopalała się zwolna lampa jego życia. Dnia tego w południe jeszcze chodził, jeszcze spoglądał z blanków na namioty i drewniane szałasy wojsk sapieżyńskich; lecz w dwie godziny później zaniemógł tak, iż musiano go odnieść do komnat.
Od owych czasów kiejdańskich, w których po koronę sięgał, zmienił się do niepoznania. Włos na głowie zbielał, naokoło oczu poczyniły się czerwone obwódki, twarz mu obwisła i nabrzękła, więc wydawała się jeszcze ogromniejszą, ale była to twarz już półtrupia, naznaczona błękitnymi piętnami i straszna przez swój wyraz piekielnych cierpień.
A jednak, lubo życie jego niemal na godziny się już liczyć mogło, przecie żył za długo, bo przeżył nie tylko wiarę w siebie, w swoją pomyślną gwiazdę, nie tylko nadzieje swoje i zamiary, ale tak głęboki swój upadek, że gdy spoglądał na dno tej przepaści, do której się stoczył, sam sobie wierzyć nie chciał. Wszystko go zawiodło: wypadki, wyrachowania, sprzymierzeńcy. On, któremu nie dość było być najpotężniejszym panem polskim, księciem państwa rzymskiego, wielkim hetmanem i wojewodą wileńskim, on, któremu Litwa cała była nie do miary pragnień i pożądliwości, zamknięty był teraz w jednym ciasnym zameczku, w którym czekała go tylko albo śmierć, albo niewola. I patrzył codziennie we drzwi, która z dwóch strasznych bogiń pierwej wejdzie wziąść jego duszę i przez pół już rozpadające się ciało.
(…) Jako opryszka Kostkę Napierskiego oblegano niegdyś w Czorsztynie, tak jego, Radziwiłła, oblegano teraz w zamku tykocińskim. I kto oblegał? Sapieha, największy wróg osobisty!
(…) Gdyby przynajmniej gorączka, która trawiła jego siły, odjęła mu była i przytomność! Ale nie! Pierś jego podnosiła się coraz ciężej, oddech zmieniał się w chrapanie, opuchłe nogi i ręce ziębły, lecz umysł, mimo chwilowych obłędów, mimo strasznych mar i wizyj, które przesuwały mu się przed oczyma, pozostawał przez większą część godzin jasny. I widział ów książę cały swój upadek, całą nędzę i poniżenie, widział ów dawny wojownik zwycięzca całą klęskę i cierpienia jego były tak niezmierne, że chyba z jego grzechami mogły się porównać.
Bo prócz tego, jako Oresta erynie, tak jego szarpały wyrzuty sumienia, a nie było nigdzie na świecie takowej świątyni, do której mógłby się przed nimi schronić. Szarpały go w dzień, szarpały w nocy, na polu i pod dachem; duma nie mogła im zdzierżyć ani ich odeprzeć. Im głębszy był jego upadek, tym szarpały go zacieklej. I miewał takie chwile, że darł własne piersi. Gdy nieprzyjaciele naszli ojczyznę ze wszystkich stron, gdy nad jej losem nieszczęsnym, nad jej bólami i krwią przelaną litowały się obce narody on, hetman wielki litewski, zamiast ruszyć w pole, zamiast poświęcić jej ostatnią kroplę krwi, zamiast świat zdziwić jak Leonidas, jak Temistokles, zamiast zastawić ostatni kontusz jak Sapieha, związał się z jednym z nieprzyjaciół i przeciwko matce, przeciwko własnemu panu podniósł świętokradzką rękę i ubroczył we krwi bliskiej, drogiej... On to wszystko uczynił, a teraz jest u kresu nie tylko hańby, ale i życia, porachunku bliski, tam, na tamtej stronie... Co go tam czeka?
Włos jeżył mu się na głowie, gdy o tym myślał. Bo gdy podnosił rękę na ojczyznę, sam sobie wydawał się w stosunku do niej wielki, a teraz zmieniło się wszystko. Teraz on zmalał, a natomiast ta Rzeczpospolita, wstając z prochu i krwi, wydawała się mu jakaś wielka i coraz większa, grozą tajemniczą pokryta, świętego majestatu pełna, straszna. I rosła ciągle jeszcze w jego oczach, i olbrzymiała coraz więcej. Czuł się wobec niej prochem i jako książę, i jako hetman, i jako Radziwiłł. Nie mógł pojąć, co to jest. Jakieś fale nieznane wzbierały koło niego, płynęły z hukiem, łoskotem,"napływały coraz bliżej, piętrzyły się coraz straszniej, a on rozumiał, że utonąć musi, że utonęłoby w tym ogromie takich stu jak on. Lecz czemuż owej grozy i tajemniczej siły nie widział pierwej; czemuż, szalony, porwał się przeciw niej? Gdy te myśli huczały mu w głowie, strach go brał przed tą matką, przed tą Rzeczpospolitą, bo nie poznawał jej rysów, tak dawniej dobrotliwych i łagodnych.
Duch się w nim łamał i w piersiach zamieszkało mu przerażenie. Chwilami myślał, że otacza go całkiem inny kraj, inni ludzie. Przez oblężone mury dochodziło wszystko, co się w oblężonej Rzeczypospolitej działo, a działy się rzeczy dziwne i przerażające. Rozpoczynała się wojna na śmierć i życie przeciw Szwedom i zdrajcom - tym straszniejsza, że przez nikogo nie przewidywana. Rzeczpospolita poczęła karać. Było w tym coś z gniewu bożego za obrażony majestat.
Gdy przez mury doszła wieść o oblężeniu Częstochowy, Radziwiłł, kalwin, zląkł się i przestrach już nie wyszedł więcej z jego duszy, bo właśnie wtedy, po raz pierwszy, dostrzegł te tajemnicze fale, które, wstawszy, miały pochłonąć Szwedów i jego; wtedy najście szwedzkie wydało mu się nie najściem, ale świętokradztwem, a kara niezawodną. Wtedy po raz pierwszy spadła zasłona z jego oczu i ujrzał odmienioną twarz ojczyzny, już nie matki, ale karzącej królowej.
Wszyscy, którzy pozostali jej wierni i służyli z serca i duszy, poszli w górę i wyrastali coraz bardziej, kto przeciw niej grzeszył - upadał.
"Więc nie wolno myśleć nikomu - mówił sobie książę - ni o wyniesieniu własnym, ni rodu swego, jeno żywot, siły i miłość trzeba jej ofiarować?"
Ale dla niego było za późno, bo już nie miał nic do ofiarowania, bo już nie miał przed sobą przyszłości, chyba pozagrobową, na której widok drżał.
Od chwili oblężenia Częstochowy, gdy jeden krzyk straszny wyrwał się z piersi niezmiernego kraju, gdy jakoby cudem znalazła się w nim jakaś dziwna, do tej pory zapoznawana i niepojęta siła - gdy nagle, rzekłbyś: tajemnicza pozaświatowa ręka podniosła się w jego obronie, nowe zwątpienie wżarło się w duszę książęcą, bo nie mógł opędzić się strasznym myślom, że Bóg stoi przy tamtej sprawie i przy tamtej wierze.
A gdy takie myśli huczały mu w głowie, wtedy o swojej własnej wierze wątpił i wówczas rozpacz jego przechodziła nawet miarę jego grzechów. Ziemski upadek, duszy upadek, ciemność, nicość - oto do czego doszedł i czego się dosłużył, służąc sobie.
(…) Nagle krótkie drgania poczęły wstrząsać olbrzymim ciałem Radziwiłła i przestał rzęzić. Zbudzili się zaraz ci, którzy go otaczali, i poczęli patrzeć bystro naprzód na niego, potem na siebie.
Lecz on rzekł:
- Jakoby mi ktoś z piersi zlazł: lżej mi...
Potem zwrócił nieco głowę, począł patrzeć uważnie ku drzwiom, na koniec ozwał się:
- Charłamp!
- Sługa waszej książęcej mości.
- A czego tu Stachowicz chce?
Pod biednym Charłampem zadygotały nogi, bo o ile nieustraszony był w boju, o tyle zabobonny, więc obejrzał się szybko i rzekł przytłumionym głosem:
- Stachowicza tu nie masz. Wasza książęca mość kazał go w Kiejdanach rozstrzelać.
Książę przymknął oczy i nie odpowiedział ani słowa.
Przez jakiś czas słychać tylko było żałosne i przeciągłe wycie wichru.
- Płacz ludzki w tym wichrze słychać - rzekł znów książę otwierając całkiem przytomnie oczy. - Ale jam nie sprowadzał Szwedów, jeno Radziejowski.
A gdy nikt nie odpowiadał, po małej chwili dodał:
- On najwięcej winien, on najwięcej winien, on najwięcej winien.
I jakaś otucha wstąpiła mu do piersi, jak gdyby uradowało go wspomnienie, że był ktoś od niego winniejszy.
Wkrótce jednak inne cięższe myśli musiały mu przyjść do głowy, bo twarz mu pociemniała i powtórzył kilkakrotnie:
- Jezus! Jezus! Jezus!
I znowu napadła go duszność; począł rzęzić jeszcze straszniej niż poprzednio.
Tymczasem z zewnątrz doszły odgłosy wystrzałów muszkietowych, zrazu rzadkich, potem coraz gęstszych, ale wśród zamieci śnieżnej i wycia wichru nie brzmiały zbyt głośno i można było myśleć, że to rozlegają się jakieś ustawiczne stukania do bramy.
- Biją się! - rzekł medyk książęcy.
- Jako zwyczajnie! - odpowiedział Charłamp. - Ludzie marzną w zamieci, to wolą się bić dla rozgrzewki.
- Szósty już dzień tego wichru i śniegu - odpowiedział medyk. - Wielkie zmiany przyjdą w tym królestwie, bo niezwyczajna to rzecz!(…)
- .. A który dziś dzień?
- Ostatni grudnia, wasza książęca mość.
- Boże, bądź miłościw duszy mojej!... Nie dożyję już Nowego Roku... Dawno mi przepowiadano, iż w każdym piątym roku śmierć stoi koło mnie.
- Bóg łaskaw, wasza książęca mość.
- Bóg jest z panem Sapiehą - odpowiedział książę głucho.
Nagle począł się oglądać i rzekł:
- Zimno na mnie od niej idzie... Nie widzę jej, ale czuję, że ona tu jest.
- Kto taki, wasza książęca mość?
- Śmierć!
- W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego!
Nastała chwila milczenia, słychać tylko było szept pacierzy, odmawianych przez panią Jakimowiczową.
- Powiedzcie - ozwał się książę przerywanym głosem - zali wy naprawdę wierzycie, że poza waszą wiarą nikt zbawion być nie może?
- I w godzinę śmierci można jeszcze od błędów rewokować - odrzekł Charłamp.
Odgłosy wystrzałów stały się w tej chwili jeszcze gęstsze. Huk dział począł wstrząsać szybami, które za każdym razem odpowiadały żałosnym dźwięczeniem.
(…)Nagle dał się słyszeć krzyk kilku tysięcy głosów, po czym targnęło coś z okropnym łomotem ścianami, aż głownie i węgle z komina wysypały się na posadzkę, jednocześnie Charłamp wpadł z powrotem do sali.
- Sapieżyńscy bramę wysadzili! - krzyknął. - Szwedzi uciekli do wieży!... Nieprzyjaciel tuż!... wasza książęca mość...
Dalsze słowa zamarły mu w ustach, Radziwiłł siedział na sofie z oczyma wyszłymi na wierzch; otwartymi ustami łapał raz po raz powietrze, zęby miał wyszczerzone, rękoma darł sofę, na której siedział, i patrząc z przerażeniem w głąb komnaty, krzyczał, a raczej chrapał między jednym oddechem a drugim:
- To Radziejowski... Ja nie... Ratunku!.. Czego chcecie?! Weźcie tę koronę!... To Radziejowski... Ratujcie, ludzie! Jezus! Jezus! M a r i o !
To były ostatnie słowa Radziwiłła.
Następnie porwała go straszliwa czkawka, oczy wyszły mu jeszcze okropniej z oprawy, wyprężył się, padł na wznak i pozostał bez ruchu.
- Skonał! - rzekł medyk.
- Marii wzywał! słyszeliście, choć kalwin - ozwała się pani Jakimowiczowa.
- Dorzućcie na ogień! - rzekł do struchlałych paziów Charłamp.”
Jaruzelski, o ileż większy zdrajca, o ileż mniejszym był człowiekiem…. Kieszonkowy dyktator dokonał największych możliwych szkód, a umiera jakby lepiej, bo niepokonany w istocie, a na dodatek nie ma wyrzutów sumienia. Widocznie za słabo szturmowaliśmy jego mury.
Tak na marginesie – czy kiedyś będziemy stać pod oknami Komorowskiego?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4492 odsłony
Komentarze
Sienkiewicz dostał jedynkę!:):):)
13 Grudnia, 2011 - 16:27
Pewnie oceniał "patriota" :):):):)
Żałosne.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: Sienkiewicz dostał jedynkę!:):):)
13 Grudnia, 2011 - 16:38
No, pięknie... :)))
z przyjemnośicą patrzę, Max, jak durnie ...
13 Grudnia, 2011 - 16:43
... się kompromitują:):):)
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
z przyjemnośicą patrzę, Max, jak durnie ...
13 Grudnia, 2011 - 16:52
durni u nas w bród
i nie tylko
- Polacy to naród tchórzy i skrajnych konformistów. Bardzo łatwo takim pierwotnym ludkiem rządzić. Pierwotnym ludkiem, który chce nadrabiać cywilizacyjne zaległości. Istnienie zaległości wydaje się być oczywistością. Nikt nad taką teza nie dyskutuje. Są i już.- jak napisał Jarecki
dixi, kij mu w czerep temu jedynkowemu
pzdr
nie dość, że konformistów, to włąśnie tchórzy, Kryska!
13 Grudnia, 2011 - 17:06
Najżałośniejsi może są ci, co udają bohaterów, a nie stać ich na uczciwą konfrontację poglądów. Już napisałem, że to efekt zarówno zaborów, jak też stanu wojennego i układu komuny z pseudoopozycją. Domyślam się, kto mnie próbuje tępić - Rechot Sierowa:):):) To tacy "patrioci", jak "księża patrioci":):):)-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: Sienkiewicz dostał jedynkę!:):):)
13 Grudnia, 2011 - 21:03
oceniała pewnie Kora albo Lipińska, bo one rzygają na samą myśl o treściach patriotycznych
gdybyś dał cytat z Gombrowicza, to może nie byłoby jedynki ;)
Niestety, Wuju!
13 Grudnia, 2011 - 21:20
Raczej jestem tępiony przez Rechot Sierowa jako mossadowiec i "hasbra":):):) Przy okazji oberwało się Sienkiewiczowi.
Jak widać "patriotyzm" może być traktowany całkiem instrumentalnie. Nie dziwi to u spadkobierców Piaseckiego i Moczara - agentów Moskwy.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dałam 10.
13 Grudnia, 2011 - 16:56
Iranda
Iranda
dzięki, Iranda!
13 Grudnia, 2011 - 17:10
Wim, że przyzwoici ludzie jedynek mi nie dają:):):) Niespecjalnie zależy mi na punkcikach, ale lubię porozmawiać. Od tego są blogi, od tego są Niepoprawni. Zawsze można nie tylko skrytykować (a krytykę uwielbiam), ale także coś dodać, rozwinąć myśl czy podzielić się skojarzeniem.-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Nad łożem
13 Grudnia, 2011 - 17:12
Bolą wielu, te słowa Polaka.
Nie po ich linii.
Miłosierdzie najważniejsze.
Dla podłych zdrajców, bo nie dla Rodaków i ich Dzieci,
morzonych głodem, przez złodziejską bandę.
Boli ich Wieszcz.
Tu potrafią dyskutować tylko zza węgła, punktami.
Ciekawe tylko, kiedy pod tekstem, zaczną wpisywać
antysemickie treści, aby żydami, rudymi i cyklistami
odstręczać od wpisu.
Aby odwrócić uwagę od sedna, od sowieckich bezpaństwowców.
Od wyhodowanych przez stalina, wyznawców mamony.
Żydzi. A od jakiej nacji wywiodło się chrześcijaństwo?
Od Jaćwingów i światowida?
Jacy żydzi?
Który ze złodziei, sprawujących dziś władzę, miał choćby raz
w ręku torę?
To, co nami rządzi, nazywa się meches.Przechrzta.
Dziś, już nawet w Boga nie wierzą.
Wyznają mamonę.
Dzięki Dixi, za ten tekst.Aktualny.
Tylko wtedy byli Szwedzi, a dziś bękarty komuny.
Pozdrowienia z dyszką.
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
no bo, Rospin, ten Sienkiewicz miał brodę i jakiś śniady był...
13 Grudnia, 2011 - 17:42
Pseudonim "Litwos", ani chybi Żyd litewski:):):) Zapomniałem sprawdzić, czy nie figuruje na jakiejś liście (na której patrioci umieścili 85-95 procent populacji) :):):):)
Pod cytatem dodałem kilka słów refleksji.Janusz Radziwiłł to był jednak wielki format (nie zapominajmy, że w jego czasach podobni mu magnaci już byli "królewiętami")- wysoko się wzbił i z wysoka spadł. Jaruzelski był cichą, podłą, działającą za kulisami mendą. Za to poczynił szkody chyba nawet większe. Na dodatek nie dosięgła go sprawiedliwość na tym świecie i już nie dosięgnie. To bardzo demoralizujące.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Śniady
13 Grudnia, 2011 - 17:44
Z mojego oglądu, Radziwiłł miał choćby Polskie korzenie.
A ta mała,sowiecka matriocha, była dzieckiem stalina i
podręczników materializmu.
Qrwą bezkręgową i bezwyznaniową.
Nadzorcą, ustanowionym przez Katyńskich ludobójców.
Szmatą, niewartą nawet plwocin.
"My nie milczymy, my rośniemy,zmieniamy w siłę gorzki gniew- I płynie w żyłach moc tej ziemi, jak sok w konarach starych drzew" Yuhma
korzenie to Radziwiłł miał litewskie:):):), ale...
13 Grudnia, 2011 - 17:59
... tu właśnie leży pies pogrzebany Jaruzelski, dawny ministrant, wynarodowił się absolutnie i został sługą Moskwy. Radziwiłł chciał panować nad Rzeczpospolitą Obojga Narodów (swoją drogą znany z "Trylogii" Bogusław spokojnie sobie kandydował do tronu, a miewaliśmy tez innych marnych królów elekcyjnych, wliczając w to kochanka carycy Katarzyny), a Jaruzelski był ambitnym agentem Sowietów i niczym więcej. To mu wystarczało.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Trochę z innej beczki...
13 Grudnia, 2011 - 17:52
ale w konwencji:)
Czytając ten fragment "Potopu" przypomniała mi się, piękna historia, a raczej legenda, związana z Matką Bożą Kodeńską, której cudowny obraz z Rzymu, Mikołaj Sapieha (pewnie stryj Pawła) ukradł i przywiózł do Kodnia w podzięce za uratowanie życia. Opisuje to Zofia Kossak w książce "Błogosławiona Wina".
Tak działa na mnie Sienkiewicz:)
Ukłony
poruszyłeś we mnie czułą strunę, Jacool!
13 Grudnia, 2011 - 18:06
Jako dziecko przeczytałem katolicką broszurkę na ten temat, znalezioną na stoliku nocnym u mojego ś.p. dziadka (wspaniałego człowieka - pisałem kiedyś o nim). Zrobiła na mnie wielkie wrażenie.-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Nie wiem, czy tę książkę...
13 Grudnia, 2011 - 18:15
można kupić. W empiku na pewno nie ale może jakieś dobre księgarnie? Może antykwariaty? Ja mam jeden egzemplarz, mogę pożyczyć w razie problemów. Świetna lektura, świetnej pisarki.
ja piszę o takiej "dewocyjnej" broszurce...
13 Grudnia, 2011 - 18:23
One też spełniały swoją rolę w czasach głębokiej komuny. Ni wiem, czy autorką Była Kossak-Szczucka, czy jakiś nieznany zakonnik.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
A ja piszę o książce...
13 Grudnia, 2011 - 18:34
którą warto przeczytać jeśli jej nie czytałeś:)
A taką broszurkę też mam:) Z samego Kodnia:) Magiczne miejsce, wyjątkowi ludzie.
I w sieci można znaleźć
13 Grudnia, 2011 - 18:38
ciekawe teksty na ten ciekawy temat:
http://www.koden.com.pl/sanktuarium,s,1.html
:)
-----------
2 x 2 = 4
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
To miało być
13 Grudnia, 2011 - 18:40
pod do wątkiem Jacool
-----------
2 x 2 = 4
______________________________________________
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Dixi
13 Grudnia, 2011 - 18:49
Celnie dobrałeś tekst i ode mnie jest +10 (nie żebym się chwaliła ;-)
Powiem tak; jestem praktykującą katoliczką i jako ta katoliczka mam wielkie dylematy z takimi, jak wyżej opisałeś.
Nie życzę nikomu źle (religia mi zabrania), nie żywię do nikogo nienawiści, choć spotkały mnie w życiu takie okoliczności, że ledwom się wybroniła przed tym niszczącym uczuciem. Ale coś czuć trzeba było, no i to, co mi zostało po tych przejściach, to pogarda dla takich (przepraszam, bo staram się nie używać, ale tym razem sobie pofolguję) - ludzkich mend.
Pogarda zajęła miejsce niedoszłej nienawiści, boć święta nie jestem i jakieś wady przecież mieć muszę ;-)
Wymieniony tu Jaruzelski Wojciech stoi na krawędzi i boi się coraz bardziej, choć wydaje się, że niewiele sobie robi z ogromu krzywd, których stał się winowajcą i przyczyną. On się boi, naprawdę. Wszelkimi siłami stara się oszukiwać samego siebie, ale dobrze wie, że każda godzina jego życia przybliża go do ławy oskarżonych i wyroku.
W naiwności swojej wydaje mu się, że to, co mogłoby go spotkać najgorszego, to sąd ludzki. Pewnie zdoła go ominąć, ale nie ucieknie przed tym, co nieuniknione - przed innym Trybunałem, nomen omen, o niebo ważniejszym.
Towarzysz Jaruzelski zawsze był tchórzem, sprytnym koniunkturalistą i podłotą, ale tym razem nigdzie się nie schowa i nie zdoła tak wymanewrować bożej sprawiedliwości, żeby mu się upiekło. Policzone mu będą wszystkie zdrady, donosy, każda wiarołomność i każde zło, którego się dopuścił.
Jestem niemal pewna, że nie śpi po nocach ze strachu przed koszmarami, które podążają za nim krok w krok.
W sumie to ja mu współczuję. Naprawdę. Ale mimo współczucia dla schorowanego starca i tak nie wahałabym się ani przez moment postawić go przed sprawiedliwym sądem. Bo każda wina powinna być osądzona, każde zło nazwane po iminiu i ukarane, tego wymaga elementarna sprawiedliwość i przyzwoitość. Tego domagają się ofiary, te zmarłe i te żyjące.
Piszesz, że umrze niepokonany. Nie - to tylko pozór, z moralnego punktu widzenia każda jego przewina go pokonała już na starcie. On to pewnie czuje, nawet jeśli nie umie nazwać.
Takie osobniki nie mają przyjaciół, ponieważ nie znają tej wartości. Mają tylko wokół siebie pajęczynę wzajemnie powiązanych, podobnych sobie indywiduów, które muszą trzymać się razem, bo po prostu nie mają innego wyjścia. Łączą ich wszystkie niegodziwości, które popełnili. Gdyby tak jednego ruszyło sumienie i puściłyby nerwy, wtedy ta ich cała łajdacka solidarność wzięłaby w łeb i wszyscy by na tym stracili. Tylko w kupie są mocni, pojedynczo - to skomlące litości raby (żeby już się trzymać sienkiewiczowskiej konwencji ;-)
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
Urso,
13 Grudnia, 2011 - 19:02
Uczestniczyłam w procesie innego schorowanego starca. Postawiono go przed sądem gdy miał ponad 80 lat, za zbrodnie wojenne. Do końca twierdził, że to spisek, że jest niewinny, mimo, że znaleziono świadków popełnionych przez niego czynów. Do ostatniej chwili szedł w zaparte, chociaż wszyscy wiedzieli, on też, że świadkowie mówią prawdę, a on to przecież robił własnymi, a nie cudzymi rękami, więc sam wiedział najlepiej.
Czy miał wyrzuty sumienia? Nie wiem. Może zagłuszał je rozpaczliwą obroną, wyparciem się wszystkiego. Może chodziło mu tylko o to, żeby uniknąć kary za wszelką cenę, chociażby za cenę kłamstwa.
Został skazany na dożywocie, odsiedział może dwa lata i umarł w więzieniu.
Iranda
Iranda
zauważ jdnak, Irando, pewną dotkliwą dysproporcję!
13 Grudnia, 2011 - 19:48
Generał (też:):):) Pinochet był ścigany bez litości po całym świecie i nikt nie zważał na jego wiek czy choroby. Dla mnie to postać kontrowersyjna, choć muszę mu przyznać, że działał w kierunku przeciwnym niż Jaruzelski, co powoduje, ze i tak mam dla niego nieco więcej zrozumienia. Niszczył (nie przebierając w środkach, trudno udawać, że było inaczej) komunę, którą z d e f i n i c j i (i w praktyce krwawo) niszczyła niewinnych ludzi.
Liczba ofiar komunizmu wielokrotnie przewyższa liczbę wszystkich ofiar II wojny światowej.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
13 Grudnia, 2011 - 20:17
Przy okazji dyskusji o Pinochecie jeden z moich gości doszedł kiedyś w trakcie takiej dyskusji do bardzo istotnego wniosku, a raczej udało mu się wyartykułować własną regułę:
"Można budować bogactwo bez demokracji, ale demokracji bez bogactwa zbudować się nie da".
Pinochet był zbrodniarzem, ale wykorzystał swoje pięć minut i zbudował w Chile dobrobyt. Ten dobrobyt okazał się najlepszą podstawą dla rozwoju demokracji.
Jaruzel miał taką szansę, ale ją zmarnował, bo jemu chodziło o władzę, a nie o ludzi czy kraj. Może zrobił to specjalnie, bo demokracji w biednym kraju zbudować się nie da, zeżre ją zawsze korupcja i nepotyzm, więc do gospodarki nie przywiązywał uwagi, a raczej wręcz ją położył na obie łopatki. W końcu jednak nie chodziło przecież o budowę demokracji, lecz zapewnienie ciągłości władzy.
Iranda
Iranda
komuna nie jest w stanie zapewnić nawet minimum środków...
13 Grudnia, 2011 - 20:33
... do życia obywatelom, choć ich okrada, traktuje jak niewolników, a także zastrasza, bije, więzi, torturuje i zabija (zarówno na ulicach, w procesach "sądowych" jak skrytobójczo). To system ekonomicznie niewydolny, bo oparty na błędnych przesłankach, a w praktyce zabójczy, zanim zbankrutuje mimo popełnianych okrucieństw. Historia to potwierdza raz za razem, a jednak ciągle trafiają się cwaniaki potrafiące zwodzić głupców. Zasługą Pinocheta było odwrócenie tendencji, więc efekt ekonomiczny nie kazał na siebie czekać. Trudno, żebym popierał "szwadrony śmierci", albo nawet zgadzał się na ich istnienie, choć zabijały one morderców lub ich zwolenników (a także, jak to bywa niestety, również osoby niewinne, a głupie). Są wynaturzeniem. Czym jednak byli bolszewicy, a dziś jest choćby Antifa. Klina klinem????:):):)
Jakoś tak się utarło na świecie, że lewaccy zabójcy są.... ideowcami i wiele (jeśli nie wszystko) im się wybacza, zaś prawicowi - jedynym złem. Coś tu jest... nie teges.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Iranda
13 Grudnia, 2011 - 19:51
Tchórze zawsze idą w zaparte. Tchórze i szkoleni agenci. Pierwsi ze strachu, drudzy po kursach szkoleniowych.
Ale czy to im pomaga?
Czy ma się lat 80 czy połowę mniej, nie znaczy, że odwagi przybywa. Jeśli ciężar przewin większy, odwagi pewnie ubywa, bo strach przed karą wzrasta.
Jak już wspomninamy bohaterów i antybohaterów naszego noblisty literackiego, warto byłoby dorzucić Kmicica. O, ten potrafił się podźwignąć, ale Kmicic okazał się mężczyzną i dla niego honor coś znaczył...
Wracając do Wojciecha, pewnie byłoby lepiej i łatwiej, gdyby się przyznał, ale by tak uczynić, musiałby posiadać zdolność honorową, a tę on był stracił już w chwili popełniania złego czynu.
Nie chcę tu wchodzić w meandry natury filozoficznej, ale osobniki tego pokroju co inkryminowany są o tyle ciekawymi konstruktami, że można by je rozpatrywać pod wieloma kątami i pewnie zeszło by nam zbyt wiele czasu na podobne rozważania.
Artyści twierdzą, że ponoć zło zawsze było ciekawsze i bardziej medialne od dobra... ;-)
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
śmiem twierdzić, że pomio ogromu poczynionego zła, Jaruzelski...
13 Grudnia, 2011 - 20:15
... jest ostacią mierną i wybitnie nieciekawą. Na kanwie jego życiorysu nie da się wysmażyć żadnego "Makbeta", ani nawet "Mefisto". Szeregowy agent Zła, tyle że pracowity i oddany, a przy okazji sprytnie broniący własnej pozycji i bezpieczeństwa.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
13 Grudnia, 2011 - 21:05
Nie da się wysmażyć?
A taki Braun juz drugi odcinek wysmaża i popatrz, jak wszyscy (no, może nie tak wszyscy, trochę mnie poniosło, ale wielu, wielu ;-) chcą go oglądąć.
Ty także- śmiem zauważyć z kolei ja :-))
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
ale to dokument, nie...
13 Grudnia, 2011 - 21:18
... fabuła czy dramat. Może Michnik napisze pieśń: "Ooooodaaaaa...pierdolcie się ooood generała"? Poza tym raczej nikt, kto ma po kolei w głowie i sumienie.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
13 Grudnia, 2011 - 21:58
No tak, gdzie tam gienierałowi do Makbeta, choć on kreuje się bardziej na Hamleta (ha! ha! ha! :-)
Gienierał jednak jest za malutki, aby pisać o nim sztuki, dobre sztuki.
Zatem punkt dla Ciebie :-)
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
poruszyłaś wiele ważnych tematów, Niedźwiedzico.
13 Grudnia, 2011 - 19:41
Nie wiem, czy dam radę wszystkie rozwinąć.
1.Kaczmarski śpiewał kiedyś "Co postanowisz, niech się ziści, niechaj się wola Twoja stanie. Ale chroń mnie, od nienawiści i od pogardy chroń mnie Panie". Cóż... Kaczmarski chyba nie uważał się za katolika, a je się tak podpisuję, jednak... Łatwiej mi bronić Kościoła, niż samemu zachować wszystkie zasady. Nienawiść jakoś próbuję okiełznać, ale pogardy często nie mogę. Pocieszam się, że to najczęściej nie pogarda wobec "maluczkich, raczej do nadętych i rozdętych:):):)
2. Jaruzelskiego uważam za sprytna, zdradliwą miernotę, nie pozbawioną (specyficznie wykorzystywanej, niezbyt błyskotliwej, ale jednak) inteligencji. To wąż. Przypadkiem, czy nie, symbol szatana.
3. Z punktu widzenia katolicyzmu, za zło się oczywiście odpowiada, ale największą katastrofą jest śmierć w grzechu. Jaruzelski prawdopodobnie (bo nie mnie sądzić za Boga Miłosiernego, ale też Wszystkowiedzącego i Sprawiedliwego) odpowie tym dotkliwiej, im bardziej mu się udało uniknąć ziemskiej sprawiedliwości.
4. Generał umiera otoczony cynikami, którzy mają interes w podtrzymaniu "kłamstwa założycielskiego" III RP. Umiera w gruncie rzeczy samotnie, bo przyjaciół (może nawet nie lepszych od siebie, ale jednak życzliwych) zdradził, a nawet oddał na zatracenie donosami.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Dixi
13 Grudnia, 2011 - 20:23
1. Hm... Kaczmarski miał bardzo mądre teksty i bardzo prawdziwe, dla mnie był geniuszem na tamte czasy, nie wchodząc oczywiście w jego późniejsze wycieczki polityczne i wybory moralne. Dobrze jednak, że zdążył przejrzeć na oczy i zrozumieć, po której stronie jest prawda.
Wiesz, czasem ta pogarda bardziej boli niż okazywana nienawiść. Do obu dorzuciłabym jeszcze obojętność, która w parze z pogardą jest chyba najdokliwszą amunicją, bo na nią nie ma antidotum - one, pogarda pomieszana z obojętnością dosłownie powalają z nóg każdego, do którego są skierowane.
Uwierz, dobrze wiem co piszę.
"Łatwiej mi bronić Kościoła, niż samemu zachować wszystkie zasady."
O, nie jesteś sam, naprawdę! :-)
Teorię zwykle łatwiej wykładać niż praktyki nauczać na własnym przykładzie ;-)
2.Wąż czy nie, na pewno zły człowiek, zatracony w swojej słabości, pogrążony w zdradzie, zawiści, zazdrości i pysze. A jak wiadomo, ta ostania jest matką wszystkiego grzechu.
No tak, biorąc ów grzech (zrodzony z pychy) pod uwagę, wygląda że masz rację z tym szatanem ;-))
3. Tak to chyba jest tłumaczone; źli ludzie dlatego często żyją długo, bo podobno Pan Bóg daje im czas na nawrócenie, żal za grzechy i pokutę.
Inna rzecz, że zatwardziałość często jest u nich tak wielka (albo też słabość i tchórzostwo), że nie potrafią dopuścić do siebie tej możliwości i nie korzystają z danej im szansy. A śmierć i tak przychodzi i kosi bez litości...
4. Dla mnie szczególnie obrzydliwe były te jego pierwsze udokumentowane donosy na przyjaciela.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Nawet stokrotnie trąci!
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
tak, tak, tak i tak, Niedźwiedzico:):):)
13 Grudnia, 2011 - 20:43
Przyznam, że też uważam pogardę za świetne antidotum na rozpychające się zło, które na nią ze wszech miar zasługuje. Nie można być obojętnym, ale też nie można dawać złu satysfakcji, że traktuje się je po partnersku i okazji do propagowania podłości.
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Re: tak, tak, tak i tak, Niedźwiedzico:):):)
13 Grudnia, 2011 - 22:08
Zaraz, przecież jest jeszcze coś, co się nazywa WSTYD.
Może szukamy nie tam, gdzie potrzeba? Może niepotrzebnie drążymy zawiłości skomplikowanej ludzkiej natury, a tu wyjaśnienie jest tak banalnie proste, że aż śmieszne - wstyd nie pozwala przyznać się do błędu.
Wstyd i strach kierował TW Bolkiem nie pozwalając mu stanąć z podniesioną przyłbicą i wyznać, że zbłądził.
Teraz wstyd zwycięża w walce, jaką toczy gienierał o odrobinę przyzwoitości...
Chciałabym, żeby jednak na koniec przynajmniej zachował się jak mężczyzna, jak żołnierz, żeby uderzył się w piersi i wyartykułował prawdę.
Lubię "hepi endy".
Pozdrowienia.Ursa Minor
Ursa Minor
żeby czuć wstyd, trzeba uznawać jakieś (jakiekolwiek) normy...
13 Grudnia, 2011 - 22:23
.... moralne. Trzeba, prosciej mówiąc, mieć sumienie. Strach przed demaskacją to coś innego. Można "iść w zaparte" (a nawet przepraszać..."troszku" i "ale...") z pobudek konformistycznych, lub, co chyba najczęstsze u szuj, dlatego, że tak się opłaca. A nuż się uda?
Katolicyzm domaga się szczerego wyznania grzechów, mocnej chęci poprawy oraz zadośćuczynienia Panu Bogu i bliźniemu. Niegłupia koncepcja:):):)
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"
Kieszonkowy dyktator .....
14 Grudnia, 2011 - 09:11
Witaj Dixi.
Wracam powoli na łono NP, po trzech tygodniach .
Powroty mają to do siebie,że najpierw odwiedza się ulubione miejsca - dlatego jestm w Twoich "progach" .
Ale przysięgam ... nie przypuszczałem ,że trafię na tak wspaniałą ,intelektualną ucztę .
Dotknąć tak ważnego i odrażającego tematu i prowadzić tak mądrą dyskusję - to tak ,tylko w tym gronie.
Pozdrawiam Twoich Gości a Tobie ściskam prawicę i wysyłam 10* i proszę pisz jak najczęściej bo przyciągasz do siebie Cudnych Ludzi
ps.
... brakuje mi w tym gronie OSSALI, ale wiecie co musi przechodzić.
pozdr.
Marek Sosabowski
Cześć, Maruś!
14 Grudnia, 2011 - 13:41
Witaj i pisz!
-------------------------
"Dixi et salvavi animam meam"
------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"