"Hej siup, zmiana d.!!!!"

Stara teoria i praktyka znana od początku świata. Cięgle „nowa idea”, wodzeni którą na pokuszenie niewolnicy mordowali od tysięcy lat panów i sami stawali się.... panami dojrzewającymi do następnej rzezi – tym razem w roli ofiar.
Pewnym uzupełnieniem była i jest bardziej „lajtowa” praktyka wykończenia zaraz po zamachu pałacowym wszystkich dziedziców tronu, nałożnic i sług obalonego władcy – tu od razu powiem, że PO wykazało się dużym wyczuciem pragmatyzmu politycznego (PiS nie mógł sobie na coś takiego pozwolić, nie zdążył, albo… nie potrafił – wobec nagonki i płaczu ofiar „rzezi niewiniątek”), choć głupotą i arogancją było artykułowanie wszystkiego expressis verbis, jak „dożynanie hord” Sikorskiego, czy „zwycięzca bierze wszystko” Komorowskiego w kilka chwil dosłownie po katastrofie (przyszły Gajowy miał już w teczce dokładny plan zajmowania budynków i stanowisk, bo…. taki sobie przypadkiem niewiele wcześniej zamówił u „patriotycznych generałów”).
Tak czy inaczej, czy to niewolnicy egipscy kontra arystokracja, czy to Danton z Robespierrem, czy to Hutu kontra Tutsi, czy to Hitler, czy to Lenin a potem Stalin (mistrzowie nad mistrzami!), należało zrobić czystkę (rodzinną, etniczną, klasową…) a potem można już było już oświadczać: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. PO też dęło w podobne trąbki, planując dobrobyt (dla siebie, pociotków i nepotów) na dziesięciolecia. Dodajmy, że liderzy i „ideolodzy” załapywali się na lepszy kawałek tortu. Jako marionetki – na ogół musieli i musza zadowolić się ochłapami. Nadal są to jednak słodkie i dośc obficie sypane okruszki ciastka, nie czarnego chleba.
Są tu jednak pewne „ale”. No bo „ale” czy zawsze te wszystkie zrywy i rewolucje były…. spontaniczne?
Akurat „najbardziej szkodliwa sekta w historii ludzkości” (Nergal-Holocausto-juror) szła za swym Zbawicielem na śmierć, nie na plądrowanie…. W pozostałych wypadkach lud był robiony, konsekwentnie w bambuko przez cwaniaków, agitatorów i prowokatorów, spekulantów, a także przez agentów wrogiego państwa (vide Lenin). To zresztą jedna mafia.
Czy coś się zmieniło?
Do załatwienia na amen niemal całego „establishmentu” nie potrzeba już pracowitego strzelania w potylicę w podmiejskim lasku, wystarczy samolot produkcji sowieckiej, a potem już można śmiać się z „krzyżaków”, kiepować staruszkom pety na szyi lub sikać w znicze…. Łatwo obliczyć, że na cały sejm wystarczyłoby kilka Tupolewów i nieco „pomocy” przy lądowaniu (znów ten sam lasek???!!)
Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś ma tak silne przekonania, iż będzie krzyczał, walczył, agitował, nawet posuwał się za daleko w słowach czy podkładaniu kłód pod nogi, szedł na kompromisy itd., byle tylko je zrealizować.
Rozumiem liberałów (tych prawdziwych), którzy nigdy nawet nie otarli się o władzę (i nigdy się nie trą, jeśli nie naucza się wybierać lepszych przewodników stadka), rozumiem Marka Jurka… Tu pryncypia, tam pryncypia (całkiem odmienne), jestem nawet w stanie pochwalić kilka osób od Giertycha (proszę bardzo – Krzysztof Bosak, choc chyba już ex-LPR)…. Ba, mogę nawet przyjąć, że nie wszyscy, którzy odeszli z PiS do PJN kierowali się najgorszymi instynktami i zdradzieckim planem (odróżniam aż za dobrze Kowala od takich politycznych sprzedawczyków, jak Kluzik-Rostkowska czy Libicki). Wszystkie te partie i kanapy same mają minimalne szanse nie tylko wygrać, ale nawet zrealizować choćby część swego programu. Tu jednak musi paść pytanie – c o chcecie robić i z k i m ? Akurat jak najbardziej uprawomocnione przed wyborami. Tym bardziej, że będą się liczyły, być może, pojedyncze głosy. Rozumiem (znów) że nie jest miło słuchać, iż głosując na przegranych nie tylko marnujesz głos, ale też wspierasz własnego oprawcę. Wyjątek stanowi sytuacja, kiedy c y n i c z n i e namawia się wyborcę do zmarnowania głosu, aby wygrał ktoś, na kogo biedaczek nie zagłosowałby nigdy świadomie.
Każde wybory wywołują samoistny (i nie samoistny) wysyp nowych Zbawicieli Polski, wychodzących nagle, deus ex machina, "z ludu", "z emigracji" czyli, tylko pozornie, "znikąd". Nie ma „z nikąd”, bo do „prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i pieniądze”. Kto ma dziś kasę po „transformacji” i grabieży majątku narodowego?
Tak się też dziwnie składa, że poziom marionetkowych Zbawców jest podobny, metody niemal identyczne, tak jak frazeologia, choć można tu rozróżnić podtypy: bezczelnych hucpiarzy i „zatroskanych mędrców”, a także, nie zapominajmy, „naturalnych trybunów ludowych” (służby komunistyczne kreowały ich na pęczki, w różnych rozmiarach, odcieniach i smakach, lub pacyfikowały bez trudu). Barwa polityczna na ogół jest tu tylko dodatkiem do inwestycji (jakąś markę produkt musi nosić), a obstawia się i to, i sio, coś zawsze wejdzie na rynek i „chwyci” (lewica - prawica, katolik – antyklerykał…. Do wyboru, do koloru). Liczy się tylko ruch w interesie.
Znów od wieków (że się powtórzę) każdy szef tajnych służb wiedział, że najpraktyczniejszym podejściem do opozycji jest nie szukanie, nawet nie inwigilacja, a…. tworzeniu jej od „zdrowych” podstaw. Tak było w czasach carskiej Ochrany (kiedy członkowie różnych „rad” i „komitetów” nagle stwierdzali, że tylko oni…. n i e są agentami – a przynajmniej tak opowiadali później:):):). Tak było w całej historii ZSRR i Rosji. Tak było i jest w historii Polski, która nieszczęśliwie znajduje się między trzema (czy dziś dwoma) „czarnymi orłami”.
W każdej bodaj partii czy ruchu społecznym można znaleźć oprócz bezinteresownych ideowców (a czasem szaleńców), ludzi pazernych na władzę i cierpiących na niepowstrzymany pociąg do koryta. To pierwsze nie wyklucza drugiego, a drugie zdaje mi się gorsze niż pierwsze. Na ręce warto patrzeć przede wszystkim „swoim”. Zarzucano mi, że reklamuję PiS, podczas, gdy wielokrotnie go krytykowałem. Mogę to robić i będę, jeśli uznam za stosowne, nawet teraz. Mam jednak swoje priorytety - mordercy, agenci, zdrajcy, złodzieje won (za Don, albo gdziekolwiek). Potem i tak będzie kryzys, ale przynajmniej bez tego obciążenia.
Nie uwierzę jednak nigdy, że można „dla idei” (nawet najbardziej księżycowej) iść za przewodem szkolonych w Moskwie starych wyjadaczy (też mi „nowa droga”, "nieskalane władzą elity”!). Raz za razem??? No, chyba, że „ideą” jest koryto…. Nie żadna „trzecia droga”, tylko - „na skróty”. Znowu????
Nawet ktoś niezbyt mądry i naiwny powinien się rozejrzeć, w jakim towarzystwie (handel surowcami, bronią, zaopatrzenie wojska, szpitali i więzień, media….) i dla czyjego interesu chce zakładać Polsce (i czasem sobie) pętlę na szyję, pod OKIEM SOWY (a nie jest to bynajmniej ani Atena, ani nawet Temida:):):))
„Oni” już wiedzą, że tym razem nie będzie „grubej kreski” – tym bardziej się starają nie bawiąc się już nawet w pozory. Grają o życie (w dostatku). My też, ale o to najprościej pojmowane. Jeśli przegramy, będziemy mogli mieć pretensję tylko do siebie i… pozamiatane na lata… lata….