Ignorancja, głupota i "demoktracja walcząca - synteza "praworządności" Tuska
Gdyby chcieć dziś wyliczać szkodliwą dla kraju i Polaków głupotę obecnej władzy, to powstałby elaborat trudny w odbiorze, gdyż po prostu nie rejestrujemy na co dzień zdarzeń, zwłaszcza tych, które nie rzutują bezpośrednio na kondycję narodu. Należą tu te wszystkie decyzje, które kładą naszą gospodarkę, a my odczuwamy nie tyle ich zaistnienie, co skutki. Dlatego takie działania jak n. p. pseudo ekologów, uchodzą szerszemu postrzeganiu. Iluż Polaków potrafi zrozumieć sens robienia na Dolnej Odrze jakiegoś Parku Narodowego. Czytam w Internecie: „Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce utworzyć nowy Park Narodowy w Dolinie Dolnej Odry. Jego powstanie może przekreślić szansę na rozwój transportu rzecznego na Odrze oraz rozbudowę portów w Szczecinie i Świnoujściu. Z realizacji planu na pewno będą zadowolone Niemcy”. To nie jest pomysł ani pani Zielińskiej, ani Hennig-Kloski. Sekciarze ekologiczni od dawna o to walczyli, ale mało kto brał poważnie, to ich pętanie się do drzew, itp. Rzecz w tym, że na Odrze robi się to oficjalnie w obronie przyrody, a faktycznie, by wygodzić Niemcom, nie wchodzić w paradę niemieckim portom na Bałtyku, uziemnić Szczecin, Świnoujście, zamknąć drogę żeglowną na Odrze. Kto policzy straty Polski i zyski Niemiec? Nikt, bo wymienione osoby działają po linii Tuska, będącego właściwie rzecznikiem interesów niemieckich, na stanowisku premiera w Polsce „z łaski” głupiej części Polaków. Przepraszam, ale jak to rzec inaczej? To samo dotyczy CPK, przy czym reżim obawia się powiedzieć, że projekt idzie do kosza, zatem rzekomo ma być w okrojonej formie realizowany, ale Trzaskowskiemu kiedyś wymknęło się, że to gigantomania, a wystarczą lotniska w Berlinie.
Te zjawiska są wprawdzie nie tylko przejawem głupoty ich wykonawców, co także systemu. Czy tylko głupoty, to inna sprawa? Co innego, kiedy zachodzi przypadek ignorancji tam, gdzie z natury jej być nie powinno. Pani Głowacka czyta z kartki, że polscy naziści budowali obozy pracy i zagłady. Można się przejęzyczyć w jakiejś ożywionej dyskusji, ale czytając z kartki napisany tekst? To jest ignorancja, a głupotą jest tłumaczenie pani Lubnauer, która to „przejęzyczenie” tłumaczy niewyspaniem Nowackiej. Tym argumentem posłużyło się szereg działaczy PO, co może świadczyć zarówno o głupocie jak i o ignorancji. Tusk usiłował to potraktować jako coś błahego. To też ma swoją wymowę. Ale komentarz profesora Andrzeja Nowaka, aczkolwiek zrozumiały, ma w moim odczuciu tę wadę że przypisuje słowom Nowackiej jakąś przemyślany, wspólnie z Tuskiem fragment niszczenia Polski. Owszem ona to czyni, ale w dziedzinie o wiele istotniejszej, bo degradując polską szkołę i deprawując młode pokolenie. A mowa o polskich nazistach, podobnie jak piętnowanie Polaków na Pochodzie 11 Listopada mianem faszystów, to zwykła ignorancja. Założę się, że Nowacka nie wie co to jest faszyzm, ani nazizm. I tu tkwi nasz problem; rządzą nami niedouczeni ludzie. Takich można, rzecz jasna, nająć do niszczenia Polski. I tu profesor Nowak ma rację.
Inna sprawa. Od czasu do czasu pisze się na temat niewiedzy młodych Niemców o hitleryzmie, III Rzeszy, wojnie i okupacji, o ludobójstwie. Wiadomo, że tak jest. Co więcej w Niemczech nie ma troski o to, by ten stan zmienić. Ale czy inaczej jest w Polsce? Dokładnie tak samo. Młodzież walczącą o pamięć narodową obrzuca się błotem, nazywa faszystami, a szkoła we władaniu takich pań jak Nowacka i reżim Tuska ma wykluczyć dzieje najnowsze z programu nauczania. Już Kwaśniewski powiedział, że miast spoglądać w przeszłość, należy patrzeć w przyszłość. Slogan wpadający w ucho, ale wyjaławiający rozum. Reżim chętnie zlikwidowałby IPN, bo tu przypomina się także „dokonania” wielu przodków dzisiejszych prominentów, chce zlikwidować Muzeum „Pamięć i tożsamość” im. Św. Jana Pawła II w Toruniu, podobnie jak w ogóle pamięć o tym papieżu. Polityka historyczna ekipy Tuska ma w ogóle za zadanie znarkotyzować Naród, tak, by on nie czuł upośledzenia, jakie się mu gotuje. To samo było w czasie zaborów. I tylko ignorancja, taka jak u mimisty oświaty Nowackiej, umożliwia realizację tej wiwisekcji polskości.
Takich sytuacji obezwładniających Naród polski jest co niemiara. Zwrócę uwagę tylko na jeszcze jedną. Odszkodowania ze strony Niemiec. Kanclerz Olaf Scholz podkreślił, że stanowisko Berlina w sprawie reparacji nie ulega zmianie, to znaczy, jest takie, jakie umożliwiło zrzeczenie się odszkodowań stalinowskiego rządu Polski w 1953 roku. Innymi słowy jest to odmowa odszkodowań, których reżim Stalina w Polsce na jego żądanie się zrzekł. Tusk nie byłby sobą, gdyby nie powiedział. że „będziemy szukać rozwiązań, które usatysfakcjonują Polskę, ale nie w duchu konfrontacji politycznej, ale wzajemnego zrozumienia w kwestii zadośćuczynienia za niemiecką napaść na Polskę”. To była zwykła „ściema”, pustosłowie właściwe Tuskowi. Niestety, mógł się Tusk odwołać do wcześniejszych decyzji z roku 2004, kiedy sejm polski został obudzony przez niemieckie żądania „reparacji wojennych i uznanie niemieckich roszczeń przeciwko Polsce za majątki z terenów przyznanych Polsce po 1945 r.” Jednocześnie „posłowie wezwali polski rząd do podjęcia stosownych działań na rzecz pozyskania reparacji wojennych”. I tu stała się rzecz znamienna. Ówczesny premier Marek Belka odmówił realizacji uchwały i stał na stanowisku, że Polska nie będzie zgłaszać kwestii majątkowych związanych z wydarzeniami II wojny światowej. Jako argument przywołano brak podstaw prawnych do roszczeń w tej sprawie, ponieważ Polska zrzekła się ich w 1953 r. Marek Belka wywodzi się z formacji peerelowskiej. Zatem nie dziwi, że tak ważna była dla niego decyzja rządu stalinowskiego z 1953/54 roku. O ignorancję podejrzewać go nie można, zatem pozostaje tylko przypuszczenie, że nawet po 1989 roku uznawał on suwerenność tego rządu i Polski.
Sprawa odszkodowań wlecze się już od ponad 70 lat, PiS także niczego tu nie dokonał, Zawsze na przeszkodzie stały jakieś interesy z Niemcami. Najdziwniejsze jest to, że reparacje wojenne od Niemiec zawsze odżywają jako kamień okazyjnie wrzucany do ogródka niemieckiego. Co do Belki, działał on w obawie, że uznanie uchwał rządu po 1944 może być globalnie podważone, jeśli nie uzna się ważności uchwały z 1953/53 roku. Faktem jest, że gdy chodzi o dokonania o charakterze międzynarodowym, rząd polski w tym czasie nie był suwerenny. A decyzja w sprawie odszkodowań taki miała charakter. Podobnie jak sprawa konkordatu zerwanego w 1945 r. Zatem pewne układy e natura rei były nieważne. Ale to sprawa interpretacji.
zatem nawis całego splotu wad, jakie cechują nasze rządy po 1944 r. Obecna ich kumulacja jest groźna, gdyż pękają hamulce osłabiające ich działanie. Pęka prawo, pękła demokracja, a pozwraca to, co kiedyś nazywało się führerprinzip – zasada wodzostwa. Do czego ona doprowadziła zdają się nie wiedzieć nawet, ci co ją wskrzeszają. Niewiedza historyczna – zwłaszcza ta o zbrodniach XX wieku – jest ignorancją groźniejszą niż nowoczesna broń.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 25 odsłon
Komentarze
za parę srebrników
31 Stycznia, 2025 - 13:43
za parę srebrników
z sumienia wyzuci
smrodem mamony
nosy kadzą
za parę srebrników
własną matkę
sprzedadzą
jan patmo
kumisja sraki
31 Stycznia, 2025 - 15:06
się PO.rała. POpłu7czynu PO komunie to dno dna.
solidaruch80