Szczęściarz

Lech Wałęsa ponownie w opałach. Dwoi się i troi, zaklina na wszystkie świętości, że nie jest wydumanym przez SB BOLKIEM, a po prostu rzadko spotykanym szczęściarzem. Bo komu zdarza się w krótkich odstępach czasu wygrać w TotoLotku pokaźne sumy pieniędzy, pozwalające licznej rodzinie spokojnie przeżyć trudne czasy? Po prostu facet miał ogromnego farta i tyle. I aż tyle.

Cwaniak z niego i szczęściarz jakich mało. Snując opowieści o swoich dokonaniach każdego dnia mówi co innego, z tego po prostu powodu, że dzisiaj zdążył już zapomnieć co powiedział wczoraj.

Co będzie, gdy badania grafologiczne donosów i podpisów naszego bohatera przeprowadzane pod auspicjami IPN wykażą autentyczność napisanych przez niego słów i złożonych podpisów? Niechybnie  nastąpi atak na autorów wykonanych ekspertyz. Spotka ich zarzut braku należytych  kwalifikacji i kompetencji, oraz  tendencyjność działań, inspirowanych zapewne przez Jarosława Kaczyńskiego i jego zwolenników . Brednia pogoni kolejne brednie. Narracja musi być konsekwentna, z bagna bowiem bardzo trudno wydostać się.  Znacznie łatwiej utonąć.

 I tak żyć będziemy w bolkowym zgiełku, wzmaganym przez ludzi z krzywymi nosami i konstytucją w ręce, a także tych, którzy ongiś na pana Bolesława wylewali kubły nieczystości, a dziś z lubością używają go do swoich niecnych celów, broniąc go przed prawdą.  

Ciekaw jestem finału. Co jeszcze usłyszymy z ust naszego herosa?