ONI albo MY
Los tak zrządził, że przyszło mi się urodzić, dorastać i wkraczać w świat ludzi dorosłych w kraju, w którym obowiązywał podział na MY i ONI. ONI to była cała ta komunistyczna władza z przyległościami i ich przydupasami, czyli to całe wyselekcjonowane przez Kreml szemrane towarzystwo, któremu powierzono nadzór nad plebsem zamieszkującym tereny między Odrą, a Bugiem. Ten plebs z kolei to właśnie byliśmy MY.
W 1989 roku dołączyłem niestety, choć na krótko, do grona tych głupich i naiwnych, którzy uwierzyli, że właśnie nadszedł historyczny moment. Rodzi się nowa wolna Polska gdzie ten podział na MY i ONI przestaje obowiązywać. Teraz jesteśmy już po wszech czasy tylko MY.
Z dzisiejszej perspektywy można już tylko solidnie stuknąć się w naiwną głowę i długo zastanawiać nad samym sobą by dociec, jak człowiek mógł być tak naiwny i zdezorientowany, skoro uwierzył w to całe „czary-mary” z okrągłym stołem i od razu nie spostrzegł, że to zwykłe oszustwo?
No, bo cóż się tam tak naprawdę wydarzyło? Otóż ONI zagrożeni upadkiem ich moskiewskich pryncypałów i ochroniarzy oraz utratą władzy i dostępu do konfitur, a może nawet zasłużoną karą, musieli doszlusować do swojego grona grupkę wyselekcjonowanych pomagierów poprzebieranych dla zmylenia miejscowej gawiedzi w koszulki z napisem MY.
Ta cała „konstruktywna opozycja”, która miała uchodzić za MY to były tylko takie ratujące komunistów przed zawałem bajpasy, których skuteczność działania gwarantowało to, że tak naprawdę pobrano je z własnego organizmu w obawie przed odrzuceniem przeszczepu gdyby skorzystano na przykład z narządów polskiego i patriotycznego dawcy.
W ten oto sposób wszystko pozostało po staremu i za propagandowym szyldem „Teraz już tylko MY” dalej funkcjonował stary „dobry” podział, czyli ONI zasiadający przy suto zastawionym stole i ogłupieni i wydymani na cacy MY, kotłujący się już od przeszło dwudziestu lat pod tym stołem w poszukiwaniu resztek.
Przez długie następne lata starano się nam wmawiać, że jeżeli ktoś neguje to, że w tym organizmie bije nowe zdrowe serce, a nie stara zdezelowana czerwona pompa z wszczepionymi różowymi bajpasami, ten jest oszołomem, nic nieznaczącym marginesem, który zasługuje na pogardę, szyderczy śmiech „elit” oraz powszechny ostracyzm i wykluczenie.
I tak dzięki zmasowanej propagandzie i manipulacji salonu stałem się ja i do mnie podobni nowymi w III RP indywiduami zasługującymi na miano „ONI”. Ten majstersztyk postkomunistów z salonowcami posłużył do dokonania historycznego oszustwa.
Po pierwsze i na wstępie postanowiono przekonać to miejscowe bydło, które odważyło się podnieść rogate łby, że podział na MY i ONI już nie obowiązuje, po czym należy tak zmanipulować opinię publiczną, aby wszyscy, którzy zorientowali się w tej przebiegłej godnej Ławrientija Berii grze i głośno o tym mówili, zostali zakwalifikowani do kategorii ONI, która choć niestety istnieje to jednak stanowi zaledwie nic nieznaczący margines i folklor wśród okrągłostołowych MY.
Jeszcze do końca ubiegłego wieku dawało się jakoś utrzymywać to przekonanie o marginalnym znaczeniu i ilości tych wszystkich oszołomów, moherów, szkodników i zwolenników teorii spiskowych, ale wybory z 2005 roku dowiodły, że ów margines to w przybliżeniu są te same miliony, które w 1980 roku powiedziały komuchom NIE.
Skoro „Polactwo” się jakoś policzyło i nie można było już udawać, że to jakiś tylko egzotyczny margines, folklor i śmieszna garstka frustratów trzeba było jakoś przeciwdziałać i przy pomocy wszystkich zorganizowanych przez dwadzieścia lat ośrodków dowodzenia z użyciem zagranicznych sił szybkiego propagandowego reagowania, wydać wojnę Polakom i ją wygrać.
Niestety, frustracja z powodu niewspółmiernych efektów w stosunku do zaangażowanych sił i środków rosła i nawet desperacka zbrodnicza smoleńska akcja ukręcenia łba polskiej Hydrze nie przyniosła do końca oczekiwanych rezultatów.
Dzisiaj jesteśmy dalej świadkami owej oficjalnie już wypowiedzianej Polakom wojny i widać jak na dłoni, że historia zatoczyła koło. Tak jak w PRL-u, tak i teraz największym zagrożeniem dla rządzących stali się obywatele własnego państwa, a to oznacza, że państwo jest chore, a jego ustrój nie ma nic wspólnego ze zdrową demokracją. Lęk przed obywatelami własnego kraju jest charakterystyczny, bowiem dla dyktatur.
Wielu ludzi oburza fakt, że środowisko Gazety Wyborczej zamiast polemiki z tymi, którzy mają odmienne od nich zdanie wybiera od jakiegoś czasu do rozstrzygania publicystycznych sporów sprzyjające salonowcom sądy. Jest to jednak wbrew pozorom kolejny pozytywny dla nas sygnał.
Im zabrakło już argumentów i choć nie mogą tak jak w twardych dyktaturach usuwać fizycznie swoich przeciwników czy wsadzać ich do więzień, próbują na tyle na ile jest to możliwe wykorzystywać wymiar sprawiedliwości by niszczyć niepokornych propagandowo i finansowo.
W czerwcu 2008 roku w tekście „A to moje typy”dowódca „rycerzy wolności” z Czerskiej już nie wytrzymał i opublikował alfabetyczną listę ludzi, których wyraźnie nienawidzi, okraszoną dla zmylenia przeciwnika nazwiskami kilku komuchów:
„Ks. Bajda Jerzy. Barański Marek. Ks. Bartnik Czesław. Bender Ryszard. Bożyk Paweł. Bugaj Ryszard. Cenckiewicz Sławomir. Chodakiewicz Marek Jan. Cichocki Marek. Czarzasty Włodzimierz. Dudek Antoni. Fedyszak-Radziejowska Barbara. Fotyga Anna. Gawin Dariusz. Giertych Maciej. Giertych Roman. Głębocki Henryk. Gontarczyk Piotr. Gowin Jarosław. Gudzowaty Aleksander. Jackowski Jan Maria. Janecki Stanisław. Kaczyński Jarosław. Kamiński Mariusz. Kania Dorota. Karłowicz Dariusz. Karnowski Michał. Korwin-Mikke Janusz. Kotecka Patrycja. Krajski Stanisław. Krasnodębski Zdzisław. Król Marek. Kuczyńska Teresa. Kurski Jacek. Kurtyka Janusz. Kwiatkowski Robert. Kwieciński Jacek. Lasota Irena. Legutko Ryszard. Lepper Andrzej. Lichocka Joanna. Lisicki Paweł. Łysiak Waldemar. Macierewicz Antoni. Magierowski Marek. Michalkiewicz Stanisław. Michalski Cezary. Musiał Bogdan. Nowak Andrzej. Nowak Jerzy Robert. Orzechowski Mirosław. Paliwoda Paweł. Perzyna Łukasz. Pospieszalski Jan. Poznański Kazimierz. Reszczyński Wojciech. Roszkowski Wojciech. Rybiński Maciej. O. Rydzyk Tadeusz. Sakiewicz Tomasz. Semka Piotr. Staniszkis Jadwiga. Szubarczyk Piotr. Szymański Wiesław Paweł. Śpiewak Paweł. Świetlik Wiktor. Targalski Jerzy. Terlikowski Tomasz. Trznadel Jacek. Urbankowski Bohdan. Wencel Wojciech. Wieczorkiewicz Piotr Paweł. Wierzejski Wojciech. Wildstein Bronisław. Wolski Marcin. Wyszkowski Krzysztof. Zambrowski Antoni. Zaremba Piotr. Ziemkiewicz Rafał. Ziobro Zbigniew. Zybertowicz Andrzej. Żaryn Jan. Żukowski Tomasz.”
Ten specyficzny tekst był wzorowany na Kisielu sprzed ponad ćwierć wieku, który obchodząc cenzurę opublikował w Tygodniku Powszechnym bez żadnego komentarza nazwiska sługusów peerelowskiej władzy. Różnica polega jednak na tym, że Michnik wymienił w większości wszystkich tych, którzy z promowanym przez niego pookrągłostołowym porządkiem i władzą akurat się nie zgadzają.
Tym samym osobiście i w bardzo głupi oraz dziecinny sposób potwierdził słowa o sobie samym wypowiedziane przez Stefana Kisielewskiego, którego pomysłem nieumiejętnie się posłużył:
"Przecież ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta. Demokratą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto się ze mną nie zgadza, jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzią, alfą i omegą."
W zasadzie ten opis Michnika idealnie pasuje również do zatwardziałego komunisty Jasińskiego z serialu „Dom”, który mawiał, że „demokracja jest dla nas i tych, którzy się z nami zgadzają”
Teraz, tuż przed pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej widzimy jak na dłoni strach owych samozwańczych elit i paniczne poszukiwanie jakiegoś kolejnego kłamstwa, a być może i szykowanie większej prowokacji, aby rozładować jakoś to rosnące wzburzenie i napięcie wśród coraz bardziej świadomej i ciągle rosnącej rzeszy Polek i Polaków, którzy zaczynają dostrzegać w co tak naprawdę gra się w ich kraju.
Dziś wiemy na pewno, że nie ma już nie tylko żadnego wspólnego MY, ale nie ma też szans by zgodnie współistnieli MY i ONI.
O tym czy Polska przetrwa zadecyduje historyczne zbliżające się rozstrzygnięcie.
Kto z pełną premedytacją we własnej Ojczyźnie wywołuje trzęsienie ziemi, tego po czasie zmiecie potężne tsunami i powlecze na wieki cuchnącym mułem, który stwardnieje jak skała, by zakonserwować te eksponaty hańby, zaprzaństwa i zdrady na wieki i ku przestrodze dla tych, którzy przyjdą po nas.
Co wobec tego nas czeka?
MY albo ONI, innej alternatywy już nie ma.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (12/2011)
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2577 odsłon
Komentarze
Re: ONI albo MY
27 Marca, 2011 - 14:29
Pamiętam , że podczas okrągłostołowej hucpy, gdy wkraczałem w życie dorosłe, zastanowiło mnie po pierwsze : dlaczego komuchy oddają władzę skoro z "S" już nikt się praktycznie nie liczy?
Oraz nie mniej nurtujące pytanie skąd ONI wzięli ten ogromny stół w takim tempie?
Od tego momentu podejrzewałem manipulację i brany byłem za ekstremalnego oszołoma... .
Nie jestem pewien czy podążam we właściwym kierunku , więc na wszelki wypadek nie zbaczam z kursu.
Odpowiedź na pytanie, jak
27 Marca, 2011 - 17:35
Odpowiedź na pytanie, jak im sie to udało (dot. okrągłego stołu) nie jest prosta. Sam będąc już w miarę myślącym w tych dniach odbierałem to jak walkę opozycji z władzą o każdy przecinek. Śledziłem transmisje, komentarze w TV, i chyba bardzo chciałem wierzyć, że oto dokonuje sie na moich oczach ważna przemiana, że to wszystko jest bardzo ważne. Pamiętam jednak juz wkrótce pierwszy zgryz. Nowo powołany Senat, w 99 % składający sie z ludzi z poparcia Wałęsy, a więc i moim, na których glosowałem, na swoim pierwszym posiedzeniu zajął się kwestią jaką koronę powinien mieć orzeł w naszym godle. I trwało to, nie pamiętam,cały dzień, czy nawet kilka dni, wyciągano kolejne wzory z czasów Mieszka czy Kazimierza. I dyskutowano i dyskutowano do upadłego. Dla mnie to był szok, że zrobiono szopkę, odpowiednio zresztą komentowaną.Wtedy te wcześniejsze przekazy, okrągłostołowe, zaczęły inaczej brzmieć, inaczej sie je wspominało. Ale przyznam, że te 20 blisko lat, trwałem jak inni w przeświadczeniu, że okres komuny mamy szczęśliwie za sobą. O stopniu zależności od starego systemu naprawdę mogłem sie przekonać po 2007 r, a już szczególnie po 10 IV 2010. Niestety, tu wszystkie Pana refleksje są takze moimi.
Oczywiście,że MY...dycha Kokosie
27 Marca, 2011 - 18:37
gość z drogi
żadnych wątpliwości,MY...
a adamy z raną na czole,czy rycerz-e,lub ketmanoPodobni,to "oni"
żadnych złudzeń..........
szpaki,kosy i "litwin"i
tez nie nasi.........
dycha
gość z drogi
kokos!, znów wybór jest prosty i jednaznaczny! My albo oni!
27 Marca, 2011 - 18:54
Amen!
pzdr
antysalon
Niestety
27 Marca, 2011 - 19:50
to nie będzie tak.
Oni mają pełną kontrolę nad społeczeństwem, niestety oni w miarę dokładnie potrafią przewidzieć wynik wyborów.
Oni wiedzą że mają doczynienie z mięczakami - kodeks honorowy itp duperele. Oni zlikwidowali transmisje z sejmu- by motłoch był trzymany w ciemnocie.
Oni zaśmiecili popularne portale by normalni szukali enklaw na nienormalnych.pl.
Wystarczy kontrolować i karmić papką tzw. pakiet kontrolny.
Wszak dla ułatwienia ,nie dość że uczą koślawej historii, to jakby było mało , i to chcą zlikwidować.
Zupełnie bez problemu po mordzie smoleńskim odsadzili na stolcu analfabetę.
Bandyta który wczoraj legendował o pilnowaniu żrandoli ,dziś mąż stanu , zatyrany w trosce o Polskę.
O czym my majaczymy?
Na moich oczach Polska rządzona przez zdrajców,sprzedana, sponiewierana , płaci haracz energetyczny najeźdzcy.
W uzupełnieniu
27 Marca, 2011 - 20:05
Świat idzie na przód. Dziś można sprawować rządy totalitarne przestrzegając wszystkich reguł demokratycznych. Totalitaryści zgnoją Łukaszenkę nie za to że jest bandytą jak oni,tylko za to że jest nieudolny.
Ponieważ walczę z zapaścią semantyczną ,zwrot totalitaryści to eufemizm, dokładna nazwa to mordercy. I tak należy patrzeć na Tuska,Komoruska i ichniejszy "typowy skład bakteryjny bytujący na zwieraczu odbytu".
Właśnie
27 Marca, 2011 - 19:52
Wyczyścić "nieczystych" w polityce i mediach /bez zmiłuj się, bez grubej kreski/ i można budować Polskę. Brawo.
extremo99
Re: ONI albo MY
27 Marca, 2011 - 21:26
Mogę oburącz podpisać się pod tym artykułem.
Jeden fragment nie daje mi spokoju cyt:"...Skoro „Polactwo” się jakoś policzyło ..."
Do tej pory za "polactwo" uważałem wszystkich polskojęzycznych agentów,usłużnych idiotów,michnikowe towarzystwo oraz Cadykowe bractwo traktujące Polskę jak folwark.
My patrioci byliśmy, jesteśmy i będziemy Polakami - oni tylko żałosnym polactwem.
A może coś przegapiłem ?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ Sukces nigdy nie jest ostateczny,porażka nigdy nie jest totalna.Liczy się tylko odwaga. /Churchil/
polactwo
27 Marca, 2011 - 22:14
Tak tego "polactwa" tez nie skumalem za pierwszym razem. Ale chyba chodzi o to ze "ONI" chca nas tak nazywac. Ale termin zapozyczony od Ziemkiewicza, ktoremu chyba nie o to chodzilo, ale w sumie jak to zwykle u Ziemkiewicza nie za bardzo wiadomo o co chodzilo (okreslal tym terminem zarowno postkomunistyczna zgraje jak i radiomaryjnych pariotow broniacych tradycyjnych wartosci).
Ale i tak dla Kokosa 10. Temat przedstawiony bardzo obrazowo.
A co do dzialan jakie postkomuchy beda musialy podjac, to w miare jak medialna oslona bedzie coraz mniej skuteczna pozostanie jedynie rozwiazanie silowe. Scenariusz znany: spreparuja jakis atak wscieklych pisowcow na jakas ikone III RP i milujacy pokoj "demokraci" beda musieli interweniowac silowo, zapewne rozwiaza i spacyfikuja glowne centrale "nienawisci" takie jak PIS, Radio Maryja, Gazeta Polska oraz niezalezne portale internetowe. Oczywiscie wszystko dla "naszego" dobra.
Scenariusz pacyfikacji przerabiano juz testowo na Krakowskim Przedmiesciu, jak widac chetni do palowania, sikania na swoje ofiary oraz do wyrywania paznokci w razie czego sie znajda.
Towarzysz Putin ma w takich akcjach niezwykle duze doswiadczenie, ktorym zapewne z ochota podzieli sie z naszymi nadzorcami.
Darek
28 Marca, 2011 - 00:03
"Tak tego "polactwa" tez nie skumalem za pierwszym razem. Ale chyba chodzi o to ze "ONI" chca nas tak nazywac"
Dokładnie o to mi chodziło
pozdrawiam
problem w/g mnie
28 Marca, 2011 - 07:22
polega na tym iż wielu z tzw. komuchów to po prostu bardzo bezideowi i bardzo sprawnie "pływający" ludzie którzy sprytem i inteligencją potrafią przewyższać przeciętnych ideowych ludzi natomiast nie "grzeszą naiwnością".
Miałem dość dużo interakcji z takimm człowiekiem na PW - był tam profesorem. Znał się na sprawach technicznych całkiem nieźle, ale podstawową jego umiejętnością była polityka i manewry. Potrafił zrobić w konia kilku cwanych "solidarnościowców" na raz. WIelu go nie lubiło ale każdy średnio inteligentny człowiek rozumiał co to za przeciwnik. (nb. gość jak nie musiał być świnią to nie był, ale jak mu to było wygodne dla osiągnięcia celu to się nia wahał żeby być świnią). I to jest nasz problem i dylemat: mając takich ludzi za przeciwników (nie jest ich dużo, ale to oni kręcą karuzelą) nie możemy ich nie doceniać i muyśleć że wszytko gładko pójdzie. Oni są przygotowani i gotowi na wszystko.
A tak wogóle to fantastyczny tekst, kokosie!