Jak się zrobić w bolka

Muszę o tym napisać, bo widzę że nawet "nasi" nie zawsze rozumieją co się naprawdę stało. Jeśli Ewa Kopacz apelowała do Jarosława Kaczyńskiego o "zdjęcie z Polski tej klątwy nienawiści" to był to apel niewłaściwie zaadresowany. Nie cierpiąc na ostrą lemingozę doskonale pamiętam kto - mówiąc słowami z blogu Aleksandra Sciosa - "siał nienawiść i chciał zebrać jej żniwo". I nie byli to ani Lech i Jarosław Kaczyńscy czy Antoni Macierewicz, ani "Prawo i Sprawiedliwość". Intencja nowej premiery (nie mogę się powstrzymać od użycia tej nowomowy, to tak uciesznie brzmi) była prosta - jeśli jest jakaś nienawiść w Polsce - to winni są Kaczyńscy i PiS. To się powtarza od dawna, a szczególnie od 2007 roku. Zdołałem sobie przyswoić. Niektórzy nawet uwierzyli. Czasem atakowani próbowali się bronić, często skutecznie, ale później często stawali się ofiarami zwykłej majnstrimowej niegodziwości, że wspomnę choćby niesławny program Tomasza Lisa z udziałem Jarosława Kaczyńskiego sprzed około 3 lat. No i gest Jarosława Kaczyńskiego wytrącił pijarowcom Platformy broń z ręki - był to bowiem gest pojednania wystosowany przez ofiarę - gest wobec tego bardzo chrześcijański o czym z dumą donoszę sam będąc chrześcijaninem. Jak zareagował na to Tusk? Ten człowiek, nie wiem od jak dawna posługujący się jako głównym narzędziem działania pijarem produkowanym przez zaufaną grupę doradców stał się wobec tego gestu kompletnie bezsilny. o ile mi wiadomo z doniesień około godzin 12.00 - 14.00 skomentowal to jako "sensacyjne wydarzenie". I to był jego błąd. Czy to bowiem znaczy że znał wielkość swych przewinień i nie mieściło mu się w pale że jego ofiara wyciągnie do niego rękę w geście pojednania który ocenił jako sensacyjny? A może chodziło mu o pokazanie jak wielka jest rzekoma, choć irracjonalna nienawiść Jarosława Kaczyńskiego do niego? Czy zapomniał że tego typu konstrukcje były z upodobaniem stosowane przez propagandę narodowosocjalistyczną i komunistyczną wobec Żydów i wobec "kapitalistów". Gest ten skomentował jedynie w kategoriach pijarowskich, jako "sensację" nie dostrzegając w nim zwyczajnego człowieczeństwa. To dobitnie świadczy o nim jako o człowieku, a ścislej - jako o małym, zakompleksionym pionku czy marionetce uczestniczącej w grze o której celu, znaczenia i rzeczywistych uczestników może nawet nie ma szansy pojąć. Ani on ani "premiera" nie mogą teraz zrobić nic ani przeciw pamięci Lecha Kaczyńskiego, ani przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu, ani przeciw "Prawu i Sprawiedliwości". Na tym polega dzisiejsze zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego. Zanim zakończyło się dzisiejsze posiedzenie Sejmu, "expose" stało się ono już nieaktualne, a władza sama odebrała sobie prawo obciążania za wszystko PiS i "braci Kaczyńskich" jak to był uprzejmy formułować wielokrotnie i osobiście pan premier zwłaszcza w latach 2007-2010. I na tym polega moja teza tytułowa - nazywając chrześcijański gest pojednania "sensacyjnym wydarzeniem" pan premier zrobił się sam w bolka, czyli inaczej rzecz ujmując - strzelił sobie w ... Nie nie napiszę w co, żeby nie było zbyt wulgarnie. Nie myślałem w każdym razie o stopie. Podobno na Dzikim Zachodzie bywały i takie wypadki. Sądzę że on i jego pijarowcy już to wyłapali - coś trudniej mi odnaleźć komentarz o "sensacyjnym wydarzeniu"... No bo wyobraźmy sobie że sąsiad z którym mam "na pieńku" przychodzi do mnie z propozycją pogodzenia się, a ja wybiegam na podwórko o obwieszczam wszystkim sąsiadom wokół sensację że oto mój domniemamy wróg chce się ze mną pogodzić. Żeby tak się zachować nie mógłbym mieć nawet w butach słomy która miałaby mi z nich przysłowiowo wystawać. Musiałaby to być co najmniej gnojówka. W co się natomiast zrobiła pani premiera imputując Jarosławowi Kaczyńskiemu niegodziwość której nad wyraz skutecznie i wiarygodnie zaprzeczył? W kukułę? Nie mam pomysłu, choć sądzę że będzie to pamiętać do końca życia a nawet "o jeden dzień dłużej".