Trybeusowe zdrowe żarcie - ryby
Nasz kolega Robert/Trybeus wpadł na świetny pomysł, by raczyć nas wiedzą o skarbnicy naszej bożej spiżarni, a przede wszystkim o jej zdrowych i niezbyt znanych elementach. Tylko przyklasnąć temu pomysłowi, szczególnie w czasach, gdy zalewani jesteśmy pożywieniem śmieciowym, wszystkimi tymi fast foodami, pizzami i powszechną bylejakością. I to wtedy, gdy w koło, tak, jak nigdy, jest tyle zdrowego i co najważniejsze – pysznego i taniego jedzenia.
Wywołany do tablicy, jako Kaszuba, marynarz i jazgdyni, gdzie Gdynia, najmłodsze duże miasto w Polsce, w herbie ma właśnie ryby, królewskie śledzie. Pisałem zresztą o tym tutaj [ http://niepoprawni.pl/blog/7787/kto-by-pomyslal-sledz ].
Muszę wam powiedzieć, że karierę na morzu rozpocząłem właśnie poławianiem ryb, niestety tylko jednym rejsem, na jednostce Dalmoru, u południowo – zachodnich wybrzeży Afryki (RPA i Namibia). Wielokrotnie później ciężko pracowałem, ale już nigdy nie było to tak ciężko niż na rybackim trawlerze.
Ryby było dużo, więc wszyscy członkowie załogi, którzy akurat nie mieli wacht, brali udział w tak zwanym potocznie volksturmie, czyli po ośmiu godzinach normalnej pracy, udawali się jeszcze na cztery godziny do przetwórni, aby obrabiać złowioną rybę. Jednakże ten fizyczny wysiłek był sowicie wynagrodzony przez jedno – nocnego kucharza, który o północy przyrządzał fantastycznie świeżo złowione ryby, które sam wybierał z dopiero co wyciągniętych sieci. Były więc niesamowite miętusy królewskie, albo olbrzymie makrele colias, pyszne jak nigdy, po ciężkiej pracy. To właśnie wtedy pokochałem ryby. I zostało mi to do dzisiaj.
Nie będę się tym razem rozpisywał o świecie. O egzotycznych urokach miecznika, wargacza, tuńczyka, portugalskiej sardeli, czy pekińskiego karpia po cesarsku. Ci, co podróżują, mogą się sami przekonać o tych rarytasach. Lecz uczciwie powiem wam, że takie same rarytasy mamy na miejscu w kraju, na wyciągnięcie ręki. I nie muszą to być na wyrost przeceniane ośmiorniczki w knajpie "Sowa i przyjaciele".
Cóż więc tutaj mamy, co można w każdej chwili postawić na polskim stole smakosza? Mamy proszę państwa niezmierne bogactwo, godne jakichkolwiek królewskich dworów.
Pominę już tutaj króla ryb morskich – śledzia, o którym się już sporo rozpisywałem. I każda prawdziwa Polka potrafi go przyrządzić co najmniej na dziesięć sposobów. Zostawmy więc śledzia dzisiaj w spokoju.
Mamy za to szeroki wachlarz ryb morskich i znacznie od niego szerszy wachlarz ryb słodkowodnych. Co jest naszym specyficznym odwróceniem spożycia w stosunku do zachodu, gdzie zdecydowanie przeważają ryby morskie.
Cóż takiego daje nam nasz niezbyt słony Bałtyk i pobliskie Morze Północne?
Daje nam przede wszystkim dorsza, świetną białą rybę, z niewiadomych przyczyn, niedocenioną w Polsce. Podczas, gdy Anglicy, Holendrzy i Skandynawowie uważają tą białą rybę za rarytas, a suszony dorsz, czyli sztokfisz, suszony na norweskich Lofotach, dzisiaj nawet przez sporą kolonię Polaków, zyskał Norwegii światową renomę i jest podstawą ukochanego przez Portugalczyków i Hiszpanów dania – bacalao, długo gotowanej suszonej ryby w pomidorach i innych warzywach. Tak jest, dorsz to na prawdę coś pysznego. I też umiemy go podawać na wiele sposobów. Od zup, poprzez dania główne, aż do zimnych przekąsek.
Muszę niestety złamać tu początkowe przyrzeczenie i wspomnieć o greckiej zupie rybnej – kakavia - cudowna "piracka" zupa rybna z mnóstwem ziemniaków i cytryny. I tu uwaga! W Grecji, głowa rodu, albo najważniejsza osoba przy stole, w dowód uhonorowania dostaje właśnie pływającą w zupie głowę dorsza. Zjada ją się z rozkoszą, łącznie z oczami.
A jako, że Węgrzy to nasi bratankowie, to muszę powiedzieć, o tamtejszej zupie rybnej – halaszle. To również smakołyk pełen warzyw, z dominującą, jak to u Węgrów papryką.
Za to nie wspomnę o królowej zup rybnych – francuskiej bouillabaisse (bujabez), prowansalskim przysmaku, bo do niej używa się wielu gatunków ryb morskich, których u nas nie ma, a dodatkowo jeszcze owoce morza.
Jako danie główne lubię dorsza przede wszystkim, usmażonego jako filet ze skórką (którą też zjadam) i polanego czosnkowym masełkiem. Pyszny jest także uduszony w cudownym śmietanowym, albo holenderskim sosie, podany z ziemniaczkami i szpinakiem.
A jako zimna zakąska, każdemu od razu przychodzi do głowy dorsz po grecku, choć grecy takiego dania nie znają, a jest to najprawdopodobniej polska wersja (i znacznie smaczniejsza) portugalskiego bacalao.
Dorsz jest rybą chudą, więc nie zawiera tak dużo omegi 3, jak np. makrela, czy śledź, ale też jest źródłem zdrowia, witamin i minerałów.
No dobrze, ale co tam jeszcze nam Bałtyk oferuje? Parę pyszności.
Jest więc szprotka – rybka znana głównie z puszek. Prawdziwa bomba zdrowotna, pełna omegi 3. Nie wiem dlaczego nie ma u nas tradycji, chociaż ja to usilnie propaguję w okolicy, smażenia tych małych rybek, jak frytki, w głębokim tłuszczu. Jest to fantastyczna przegryzka podczas długich biesiad, gdy towarzystwo raczy się naszym wspaniałym piwem (a nie jakieś tam Hajnekeny, czy Carlsbergi).
Jest flądra. Ta mała płastuga jest bardzo smaczna, ale czasami u rybaków można znaleźć jej większego i jeszcze smaczniejszego turbota, który sam jeden wypełni największą w kuchni patelnię. Jest fantastyczny, mięso nieco orzechowe, jędrne i soczyste.
Mamy jeszcze niesłychanie zdrową makrelę, która u nas króluje w postaci wędzonej.
W odpowiednich miesiącach można zdobyć tanie i fantastyczne okazy, jak na przykład miętusy o zielonych ościach.
Odjeżdża z naszych stołów niestety, najwspanialsza smakowo ryba, zarówno słodkowodna, jak i morska (łowiłem w Gdyni na portowym falochronie) – węgorz. Z powodu wielkiej miłości do węgorza Niemców, Holendrów i Duńczyków, cena została już wywindowana do 90 zł za kilogram, czyli tyle ile najwspanialsza wołowa polędwica i to stanowi skuteczną zaporę, dla wielu polskich stołów.
Wędzony świeżo w Orłowie, przez rybaków nad morzem, węgorz, jest czymś najsmaczniejszym, co w życiu jadłem. A jadłem sporo różności, proszę uwierzyć.
Gdy jedzie się samochodem z Gdyni do Kartuz przez Żukowo, to mijając po prawej stronie w Borkowie jezioro, należy po stronie lewej wypatrywać niepozornego parterowego budynku, gdzie oferują najlepsze na świecie ryby słodkowodne. Ktoś nieprzyzwyczajony może być nieco zaskoczony, gdy przed tym niepozornym budynkiem zobaczy parkujące Bentleye, Jaguary, czy Mercedesy klasy S. Smakosze dobrze wiedzą, gdzie można zjeść najlepsze ryby niedaleko Trójmiasta.
Codziennie, przez cały rok, można tutaj się raczyć: płotką, okoniem, sieją i sielawą, cudownymi linami, sandaczem, szczupakiem i węgorzem. Wszystko świeżutkie, prawidłowo sprawione i po mistrzowsku ugotowane, usmażone lub upieczone. Pewnie jeszcze jakiejś rybki zapomniałem... O, właśnie... odrastają już pierwsze, zarybione w naszych wodach jesiotry, ale to już zupełnie inny temat. Wspomnę tylko, że za naszych wspaniałych szlacheckich czasów, za wyrośniętego, dwumetrowego jesiotra pan gotów był zapłacić jedną całą wsią.
Ryby, dla naszego zdrowia, powinniśmy spożywać przynajmniej raz na tydzień, a optymalnie, dwa razy w tygodniu. Jako ciekawostkę podam, że Eskimosi, których dieta w 90 procentach opiera się na rybach i na wielorybim i foczym tłuszczu, dożywają powszechnie 90 lat i to w pełnym zdrowiu i dobrym samopoczuciu.
Nie opisałem tutaj najpowszechniejszych w naszych sklepach ryb – łososi i pstrągów. Są to ryby hodowlane, zazwyczaj sztucznie karmione. Więc tak, jak kury i reszta drobiu – jeżeli gospodarz postępuje uczciwie, to mamy towar zdrowy i wysokiej jakości, a jak nie to mamy byle co.
W naturze, wszystkie odmiany pstrąga, łosoś, troć wędrowna, głowacica, to ryby krystalicznie czystych wód górskich. Takich rzek mamy trochę na Pomorzu, ale tak na prawdę coś więcej mógłby o nich powiedzieć Robert, który zapewne w młodości kłusował na te ryby, w rozlicznych górskich rzekach Karpat.
Nie wspominam też o prawdziwie królewskim przysmaku – polskich rakach. Uwierzcie – wszystkie te homary, langusty i kraby nie są nawet w połowie tak smaczne, jak raki z polskich wód. No, ale rak to nie ryba.
Smacznego!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7997 odsłon
Komentarze
Tylko czy przecietnego Kowalskiego
24 Sierpnia, 2014 - 10:14
Stac na swieza rybe
Watpie.
ps.W.Brytania to tez morski kraj a i tutaj swieza ryba to krociowy wydatek
@Jozio z Londynu
24 Sierpnia, 2014 - 10:21
Witaj Jóżiu!
Powiem ci, że ciągle jeszcze stać. Taki, znacznie lepszy fish'n'chips - świeży smażony dorsz z frytkami i surówką, naprawdę duża porcja, to 25 złotych, czyli mniej niż 5 funtów. można również taniej, ale wtedy za jakość nie ręczę.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
jedno pytanie
24 Sierpnia, 2014 - 10:30
czy aby ceny ryb i to gdziekolwiek nie sa aby postawione na glowie.
pracujac swego czasu w Hiszpaniu (Alicante) to i tam tez ceny swiezych ryb byly wziete z sufitu
piszesz 25 zl - no tak wiec niech ten przyslowiowy Kowalski wezmie rodzine (np.2+2) na taka uczte 2 razy w tygodniu
@Jozio z Londynu
24 Sierpnia, 2014 - 10:54
Masz rację - ceny ryb są postawione na głowie. Wszędzie.
To nie jest tania rzecz. Teraz niespodziwanie najtańszy jest pstąg i łosoś. Bo to produkcja przemysłowa.
Nie mniej, jeżeli ktoś się chce napracować i pobrudzić i ma ostry nóż, to może dla rodziny (2+2) kupić ryby za 15 zł, czyli 3 funty.
I obiad będzie tak samo smaczny, zapewniam.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
A moze jednak osmiorniczki u
24 Sierpnia, 2014 - 11:00
A moze jednak osmiorniczki u "Sowy i Przyjaciele"
Bo przeciez srednia zarobkow w Polsce to 4014.75 zl
to czemu nie osmiorniczki czy zupa z pletw rekina
Ale
24 Sierpnia, 2014 - 23:35
//dla rodziny (2+2) kupić ryby za 15 zł, czyli 3 funty//
- napewno nie żartujesz?
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
@MS
25 Sierpnia, 2014 - 09:59
Nie żartuję.
za 15 zł można kupić ponad kilogram świeżej ryby w całości. Będzie przy tym trochę roboty.
Nie wspominam tu o tych mrożonych brykietach.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Józiu, idź na bazar po świeżą rybkę. Moja żona tak robi.
24 Sierpnia, 2014 - 13:25
Tania, smaczna i zdrowa. Nie to co żarcie w Tesco :)
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
Tu masz racje
24 Sierpnia, 2014 - 13:46
Tu masz racje
Ale tak na marginesie to wlasnie wybieram sie na cos bardziej szalowego niz zakupy.
Popatrzec na kolejny karnawal na Nottingh Hill jak co roku zreszta.
Jest to takie wlasciwie pozegnanie lata w Londynie
A na afroamerykanki (< 30 lat) - jest na co popatrzec
Dlaczego nie zapodałeś wcześniej
24 Sierpnia, 2014 - 23:38
że w Londynie teraz takie atrakcje?
Przyjechał bym jak amen w pacierzu. A tak to amen mówiłem na pielgrzymce. Dzisiaj...
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
Kapitalne widowisko - jutro
24 Sierpnia, 2014 - 23:50
Kapitalne widowisko - jutro ciag dalszy
tak wlasnie piszesz o pielgrzymce - zawsze (jak mieszkalem w kraju) to zakonczenie wszystkich pielgrzymek
kojarzylo mi sie z koncem lata, tak tu karnawal na Notting Hill tez kojarzy mi sie z koncem late
ale porownanie raczej nie za stosowne.(przepraszam)
Jaki fajny tekst!:)
24 Sierpnia, 2014 - 10:41
Smażone szprotki! Były w sprzedaży, pamiętam je z lat siedemdziesiątych. Zaplamiony olejem papier, w który je pakowano, też zapamiętałam:) Były pyszne.Lepsze niż wędzone.
Jeszcze taka, przedwojenna, ciekawostka o śledziu po kawaleryjsku. Widząc zmagania młodych skautów ze skórą solonego śledzia, doświadczony wojak podpowiedział im metodę popularną wśród ułanów. Należy wziąć takiego śledzia za ogon i kilkakrotnie uderzyć nim o cholewkę buta. Potraktowana w ten sposób ryba łatwo daje się obrać ze skóry.
5 z pozdrowieniami:)
Ale byl tez mrozony Blekitek
24 Sierpnia, 2014 - 10:51
Ale byl tez mrozony Blekitek - pamietacie ..............o zgrozo
@M3C
24 Sierpnia, 2014 - 11:01
Witaj!
Naprawdę bardzo się cieszę, że Ci się podoba ;-).
Będę uzupełniał Trybeusa w jego opowieściach o zdrowym żywieniu. Jestem, skromnie mówiąc, smakoszem. I lubię wiedzieć i gadać o jedzeniu. Jem spokojnie, długo i ze smakiem. Pan dał nam specjalnie tą przyjemność. Wiele ludzi nie je, tylko się żywi. Rach, ciach, w pośpiechu, na stojąco i byle co. Wg. mnie to grzech.
A szprotki smażone, pyszne, prawda? Tylko główkę urywam i zjadam w całości. Ile tam jest minerałów. Fosforu, wapnia i nawet cynku. Zdrowa pychota.
Śledzim o cholewę - słyszałem słyszałem...
Serdecznie pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Napisz Janusz o trunkach, które pasują do rybki
24 Sierpnia, 2014 - 13:28
I o tych napitkach, które mają niekorzystny wpływ na zdrowie i umysł, jak nie przymierzając "cytryńcówka".
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
a
25 Sierpnia, 2014 - 10:09
To jest generalnie sprawa gustu i upodobań. Więc powiem swoje osobiste impresje.
Do ryby fantastycznie pasuje białe wytrawne, schłodzone wino. Tylko w żadnym wypadku nie Chardonnay! Jest ono zbyt aromatyczne. Ja bardzo lubię portugalskie vinho verde, zielonkawe, lekko musujące i orzeźwiające. Może być popularny na świecie Matheus albo El Gato, z kotem na etykietce.
Do tych przekąsek, jak usmażone sardynki, albo szprotki dobre beczkowe piwo jest też świetne.
Niestety...
Najlepszy gastroenterolog jakiego znam, doktor Marcinkiewicz, twierdzi, że jedynym odpowiednim alkoholem dla naszego przewodu pokarmowego jest wysokiej jakości biała wódka, bez żadnych dodatków. W szczególności, jak ma się problem z żołądkiem.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Reagan, "Solidarnosc" i ryby !!!!
24 Sierpnia, 2014 - 11:23
Ktos powie ze znow napilem sie pejsowki, i co ma wspolnego Reagana,Solidarnosci do ryb.
A maja - dzieki obaleniu muru berlinskiego (w czym niemala jest zasluga Reagan i Solidarnosci) . a zwlaszcza upadku
sowieckiego imperium, upadl tez przemysl ciezki,zbrojeniowy,czy tez chemiczny.
Stad tez oddajac sprawiedliwosci rzadom po 89 roku, gdzie jak gdzie ale w ochronie srodowiska cos drgnelo.
Mamy coraz czystsze rzeki i powoli,powoli, ale jednak powraca tam zycie biologiczne
Lowienie a zwlaszcza spozywanie ryb np. z Wisly lat temu pare bylo niemalze samobojstwem,
dzis juz tak nie jest.
Polecam ciekawy art. na ten temat
http://paplife.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_paplife.pap.pl&_PageID=9&dep=86380&kat=2&depStart=1&_CheckSum=-1047890766
...żarcie :))
24 Sierpnia, 2014 - 10:54
...lepiej pisać o żarciu niż użerać się w tematykach wojennych :)) to bardzo męczy i nie działa budująco... dobrze, że ryszyłeś te rybcie...ja wiem tylko tyle co nad morzem się dowiem,
...ja pewnie do "żarcia" (fuj co za brzyćkie słowo) będę wracał, ale teraz skupię się na budownictwie, bo nie samych jedzeniem człowiek żyje, musi się też gdzieś schronić ...pozdrawiam niepoprawnie 5*
http://trybeus.blogspot.com/
@Trybeus
24 Sierpnia, 2014 - 11:06
Pewnie, że żarcie to raczej brzydkie słowo, ale jesteś za młody, żeby pamiętać taki fantastyczny francuski film "Wielkie żarcie". Trzech bogatych Francuzów się założyło, czy mogą zjeść tyle delikatesów, że od tego padną. Stąd mi to "żarcie" pozostało.
Co do budownictwa, to z ciekawostek, wczoraj oglądałem reportaż, jak młodzi ludzie, gdzieś w naszych lasach budują kompletnie naturalny dom z drewna, słomy i gliny. Coś fantastycznego!
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Ja bym chętnie coś poczytał o schronach
24 Sierpnia, 2014 - 13:32
Szczególnie interesuje mnie jak przystosować jaskinię w wysokich górach na schron :)
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
swego czasu w Polsce zakazany
24 Sierpnia, 2014 - 13:52
swego czasu w Polsce zakazany
A co wazne
24 Sierpnia, 2014 - 12:30
Rybka lubi plywac. Wedzony wegorz szczegolnie. Palce lizac
@pacyna
24 Sierpnia, 2014 - 13:03
Oczywiście - lubi pływać.
My preferujemy zmrożoną wódeczkę pod śledzika, a Europa wytrawne białe wina do ryb.
I jedno i drugie bardzo dobre.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Tylko jest jeden problem
24 Sierpnia, 2014 - 13:34
Nie lubię wytrawnych win...
Może być półwytrawne?
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
@MS
25 Sierpnia, 2014 - 10:11
Może być półwytrawne, jak najbardziej. Polecam dobry Riesling.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
no to na zdrowie
24 Sierpnia, 2014 - 13:21
no to na zdrowie
Sliwowica - TAK
"wypaczenia" - NIE
ps.dla niezorientowanych to o pejsakowke chodzi
jedzcie dorsze, goowno gorsze
24 Sierpnia, 2014 - 23:10
Pod tym hasłem reklamowym (mówionym) kryły się w całej Polsce smażalnie ryb zwane potocznie "rybkami". Za niewielkie pieniądze mozna było zjeść smażonego karmazyna, flądrę, szprotki czy rzeczonego dorsza.
Tak, tak, mielismy rybołóstwo oceaniczne, statki , przetwórnie i przeszkoloną załogę, marynarzy, strefy połowowe (chyba to tak sie nazywa, lepiej zna sie na tym jazgdyni).
Smażalnie były pod szyldem Centrali Rybnej, więc ceny były śmieszne (cena ryby + usługa smazenia) około kilkunastu złotych za kilogram. Kilkakrotnie taniej niz za 1 kg miesa czy butelka wódki.
Wokół smażalni śmierdziało jak cholera, bo oszczędzali na oleju, ale miała ona wiernych klientów - teraz użyję może niepolitycznego i niegrzecznego określenia - ci klienci to były raczej osoby niezamożne.
Co tu gadać - obciachem było stołowanie sie w smażalniach - zgodnie z tytułową reklama zresztą.
Mozna tez bylo kupic zamiennik
24 Sierpnia, 2014 - 23:30
@tequila
25 Sierpnia, 2014 - 10:14
Jako tubylec smażalnie omijałem z daleka. Chyba... że po sezonie. Wtedy zaczynali dbać o tych paru klientów.
Pozdrawiam.
To " jedzcie dorsze - g... gorsze" to jeszcze z przed II WŚ. Tak, jak "cukier krzepi - wódka lepiej".
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Witajcie - witaj jazgdyni
25 Sierpnia, 2014 - 02:57
Ja 15 lat na trawlerach, teraz jak zwykle w morzu - aktualnie poławiam czarniaka:) suszony dorsz dobra sprawa a pyszności to halibut - suszymy sobie na pokładzie - to dopiero rarytas - wieszamy na rufie ponacinane w kostkę filety z halibuta i czekamy - wiatr morski sam nanosi sól na filety i je obsusza, to w czystej postaci niebo w gębie proszę mi wierzyć. Dlatego też tu w norwegii suszy się na wielkich przestrzeniach rybę ale tuż przy wodzie - natura sama zadba o prawidłową zawartość soli by rybka była smaczna. Proponuję też dorsza gotowanego - filety średniej wielkości posolone, popieprzone ( ze skórą ) zawija się z ogórkiem kiszonym papryczką i cebulą wykałaczka i całość w folię ( nie tą plastikową ) - potem do gara z wodą - pyszności. Lub dorsza także filety ze skórą obsolone i popieprzone do gara z wodą potem na talerz i polewamy gorącym masłem z uprzednio już ugotowanym i pokrojonym drobno jajkiem :) Niebo w gębie :) jak by co to jako rybak mam jeszcze parę propozycji - których nie uświadczycie Państwo w smażalniach:) Pozdrawiam
ardawl
Ardawl...
25 Sierpnia, 2014 - 09:18
...kurde, ale mi zrobiłeś smaka z rana...dorsza bym jeszcze gdzieś dopadł, słońce dziś mamy, tylko jak rozpylić cholera tą sól ??he he he
..pozostaje mi druga Twoja propozycja , ugotuję pomuchela :)))
...mam propopzycję, jeśli masz przepisy o jakich się sułtanowi nie śniło, to mógłbyś spisywać w czasie odpoczynku i rzucać na swojego bloga, byłoby to przyjemne i pożyteczne...pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
@ardawl
25 Sierpnia, 2014 - 10:17
Witaj żeglarzu!
Teraz halibut uważany jest za rarytas. I jaki zdrowy!
A próbowałeś norweskiego specjału lutefisk?
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Przypomniało mi się, przecież ja też z branży
25 Sierpnia, 2014 - 16:07
W 1979 na północy Szwecji, kilkadziesiąt km od granicy z Finlandia, prawie 1,5 miesiaca pracowąłem "przy rybach". Szwed, Ivar, były policjant ze Sztokholmu kupił mały trawler i odławiał głównie jakąś małą łososiowatą rybkę w Bałtyku(prawdopodobnie sielawa). Wielokrotnie opowiadał o potyczkach z sowieckimi kutrami, które zapuszczały się wgłąb Zatoki Botnickiej. W pobliżu była baza wojskowa, a w zasadzie mieszkaliśmy na jej terytorium. Szwed załatwił pobyt. Wokół bazy tablice z napisami Militar Zone i .... oczywiście po rusku "Inostrancom dostup wospreszczon !". Straż graniczna miała co robić, bo to chyba nie były zwykłe kutry. Zresztą Szwedzi obawiali się sowieckiej inwazji od strony Finlandii - stąd co kilkanaście kilometrów doskonale znane nam z wojennych filmów zapory przeciwczołgowe przecinające Szwecję w poprzek, od morza do gór.
Ale wróćmy do ryb. Połów nie był duży, zazwyczaj około 10 ton, w międzyczasie podpływała jakaś łajba i na morzu odbierała część ładunku. Więc połów był podzielony na 2 rzuty. najpierw selekcja - właśnie te rybki wg płci, samice z kawiorem osobno, samce na karmę Mjau, śledzie częściowo na karmę, częściowo do supermarketów. Potem wyciskanie ikry, ale najpierw patroszenie. Na nasze pytanie - a gdzie noże ? Szwed powiedział ze śmiechem - chcecie się pozarzynać ? Nauczyłem się patroszenia rękami, to proste - wbijasz kciuk w skrzela i okrężym ruchem wyciągasz wnętrzności. To proste, gorzej szło jako "seksiarz" :D
Mielismy niesamowitą wyżerkę, bo śledzie owszem, ale nie świeże z morza. Każdy myślał (byliśmy ze środkowej Polski), że śledź musi być słony(sic!), bo w Bałtyku etc. A tu nie, normalna pachnąca rybka prawie słodkowodna. Raz dostalismy ochrzan za wyciaganie czarnej błonki z brzucha. To sam smak powiedział Szwed, ale mu jakoś nie wierzyliśmy.
W resztę wierzyliśmy, Ivar hodował 15 koni, miał siodło(za 10 tys$), rewolwery z ostrą amunicją (wiec postrzelalismy sobie), pasy, kapelusze kowbojskie - takie miał hobby i pierdolca na punkcie Ameryki. Wóz oczywiście amerykański - jakiś Cadillac ogromniasty ze skrzydłami z tyłu, potężnym silnikiem i rozsuwanym dachem jak na Narodowym :D Oczywiście czerwony, chromy etc i tu uwaga .. magnetofon 8 scieżkowiec z oryginalnymi taśmami (bo inne nie pasuja :)
Pewnego razu obudziło na pukanie do dzrwi o 5 rano, okazało się że jakiś znajomy wędkarz chce połowić na Ivarowych jeziorach (10 małych jeziorek na 60 ha ziemi). Pomyśleliśmy, że w Polsce by nikt nie budził własciciela :D Fajne czasy, zero "utlandsk", domów na noc się nie zamykało, ludzie trochę dzicy(wróć - mniej wylewni, ale przyjaźni i ciekawi swiata). Tam dowiedzieliśmy się (z wielką ulgą), że mówi się "Pijany jak Fin". Z kolei w Haparandzie po tamtej stronie granicy - "Pijany jak Szwed". O Polakach nic nie mówiono.
Laponia jest piękna - komary, renifery i komary. I te białe noce ...
I tak...
25 Sierpnia, 2014 - 16:40
...oto odezwała się sól morska w żyłach co poniektórych NP. :) Tej choroby do morza się jednak nie uleczy...I dobitnie podkreślę że za Dalmor, Gryf, Odrę , PŻM, Transocean, PŻB i masę innych pięknych upadłych firm i stoczni za zbrukaną białoczerwoną banderę za tak ochydnie poniżoną - przez tyle lat kultywowaną, szanowaną, wmacnianą na wodach świata piękną morską Polską tradycją - za taki jej upadek - skó..........nów POpaprańców na pal i po slipie...w rów mariański w piz........u!!!! Uffff...przepraszam ale żal naprawdę poważnie - żal bo pamiętam jeszcze jak z chłopakam starymi wygami morskimi koronę orzełkowi na banderze olejnicą malowaliśmy, wierzcie mi NP płakać się chce...naprawdę
Co do przepisów obiecam że będę je umieszczał przy jakiś komentarzach, nie prowadzę bloga i nie chciałem - powód podałem w swoim opisie profilu. Pozdrawiam :) morskim uściskiem dłoni - a jak jakiego trunka będziecie pili to walnijcie kieliszkiem w butelkę - za tych co na morzu....
ardawl
@ardawl
26 Sierpnia, 2014 - 10:34
No widzisz...
Ja też nie mogę przejść tym do porządku dziennego, jak zniszczono, rozkradziono tą morską wspaniałą Polskę. Byliśmy prawdziwą potęgą. I w rybołówstwie i w żegludze handlowej.
I komu to przeszkadzało??? Wiadomo komu... Tylko trzeba było do pomocy polskich zdrajców, aby to zniszczyć.
Trzym się
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Trzeba
26 Sierpnia, 2014 - 10:37
tą morską potęgę Polski odbudować
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem"
/G. Orwell
Mind Service - 1do10.blogspot.com
@MS
26 Sierpnia, 2014 - 13:36
Wierz mi - próbujemy. Choć dokładniej, to przyjaciele próbują.
Takie kłody są rzucane pod nogi, że to praktycznie niemożliwe.
Cykl inwestycyjny jest taki, że konieczne jest wsparcie dużego, poważnego banku, jak również inwestora strategicznego. I to wszystko, na dodatek, przy dużej przychylności państwa.
Nic z tego nie ma. Ktoś wyraźnie nie chce dopuścić, by odrodziła się polska flota.
A mnie boli to, że wielu nie zdaje sobie sprawy, że to był majątek, w przeliczeniu na dzisiaj, w wysokości dziesiątków miliardów dolarów. GDZIE SĄ TE PIENIĄDZE !!!!!!!!!???????????
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Dokładnie - jazgdyni
26 Sierpnia, 2014 - 15:46
...a ja spotkałem się z opinią że np. Szczecin ( moje tereny ) ma być zielonymi płucami Niemiec, więc nie może tu być przemysłu czy też za dużego portu, zabierał by przeładunki germańcom - mariny to owszem - budowane są moment - goście z niemiec na swoich łajbkach muszą mieć miejsce postoju i sracze. A gazoport Świnoujście ???? itd. itd. Nie było by tego gdyby na samej górze ktoś pieprznął w stół - ale jest tak że nadstawia tam tyłka i dodatkowo smaruje jeszcze wazeliną by było łatwiej...tfu ( a jeśli już o obrzydliwościach - jeden znajomy rybak do mnie - wiesz kiedy ryży najmniej gada a operuje językiem??- jak jedzie do niemiec, lub gości niemcy... ) a teraz przy konflikcie który jest - to musi robić na dwa fronty - i tyłkiem i językiem......
ardawl
@tequila
26 Sierpnia, 2014 - 10:29
Fajne! :))))))))))))
Byłem tam, tzn. Kemi, Oulu w samym srodku zimy. Botnicka skuta lodem... superrefrakcja dawała złudzenie, że Szwecja i Finlandia z obu stron tuż, tuż na wyciągnięcie ręki. Na zewnątrz minus 40, ale bezwietrznie. No i najwspanialsze - na niebie cudowna zorza polarna.
Ech....
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.