"Święte krowy" bodą Polskę

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Nic dziwnego w tym, że opozycja krytykuje rządzących. Pod warunkiem, że jest to opozycja, a nie jakiś ruch oporu szermujący dezinformacją, sabotażem, a w końcu także wulgarną i uwłaczającą godności ludzkiej nienawiścią posuniętą nawet do znieważania osób i niszczenia mienia rządzącej partii. Są to działania przestępcze, w dodatku popełniane przez osoby mające mandat społeczny jako posłowie izb ustawodawczych. Jest to godne pożałowania i świadczy o całkowitym upadku kultury, nie tylko w życiu politycznym, ale o prymitywizmie przeczącym jakiejkolwiek kulturze osobistej. Ludzie o takiej mentalności nie nadają się do zwyczajnego współżycia w świecie cywilizowanym, a co dopiero, kiedy zajmują miejsce w ławach poselskich. Usadowiła ich tam demokracja, ale ta zdeformowana, będąca źródłem każdego nieładu, w tym społecznego w pierwszym rządzie. Ludzie napiętnowani tak przestępczą działalnością kryci są rozmaitego rodzaju immunitetami, w tym takimi też, które wynikają nie z ustawy, ale z ustawki, czyli placet władzy publicznej dla występków w imię takich czy innych porozumień. Innymi słowy jest to produkcja „świętych krów”, którym wszystko wolno, podczas gdy człowiek z ulicy za mniejsze od ich występki trafiałby z kratki. Władza tolerując te wybryki nie działa w imię pokoju społecznego, gdyż ośmielając męty społeczne do poniewierania samej siebie, traci autorytet i tym samym ośmiela je do burzenia tegoż pokoju. Nieważne czy czynią to aktorzy, prawnicy, politycy profesorowie, czy po prostu najmowany margines społeczny. Nie osoba tu jest ważna, ale czyn przez nią popełniony. Jeśli znieważa on naród, państwo, jego symbole, jeśli ujawnia nieskrywaną nienawiść do wszystkiego, o co polało się tak wiele krwi polskiej, nic nie może usprawiedliwić pobłażania.

Pożałowania godne występy są najczęściej dziełem osób o pewnej formacji psychicznej i emocjonalnej panującej nad rozumem i zdrowym rozsądkiem. Najoczywistsze nawet i niezbędne działania władz napotykają na kabotyńskie „interwencje”. Nie można przymykać oka na takie akcje jak Jońskiego i Szczerby z KO, Jachiry czy Urszuli Zielińskiej z KO, którzy zjawili się na granicy z Białorusią ze śpiworami i żywnością. Obie aktywistki, chcąc częstować obozujących, nie wiedziały, że muzułmanie nie jedzą wieprzowiny. W końcu jednak nie chodziło o dobroczynność, a jedynie o manifestację przeciwko Polsce. Głupota ich demonstracji objawiała się nie tylko w oferowaniu tej wieprzowiny, ale w nierealnym zamiarze podawania pomocy przez zieloną granicę. Jachira jak zwykle błysnęła ignorancją i nienawiścią do narodu polskiego: „Polacy tak samo pomagają uchodźcom, jak kiedyś Żydom w czasie wojny” – oto jej wpis na Twitterze. Rzecz jasna i ona nadal będzie reprezentować naród polski w sejmie. Inna sprawa, to ich żądanie, by wpuszczono koczujących do Polski. Przecież ludzie zajmujący się polityką winni wiedzieć, że Polska ma obowiązek strzec granicy Unii Europejskiej. Powinni także wiedzieć, że przekraczanie zielonej granicy jest przestępstwem, podobnie jak nawoływanie do tego. Osoby manifestujące z głupotę i pogardę dla porządku prawnego swego kraju reprezentują go w sejmie!!! Rzecz niesłychana.

Co innego jednak występ Władysława Frasyniuka – nie pierwszy zresztą – „nie przeprasza i nie wycofuje się ze swoich słów o polskich żołnierzach, stacjonujących na granicy z Białorusią, których nazwał „śmieciami” i „watahą psów”. – Moje słowa były prawdziwym opisem sytuacji, z którą mamy do czynienia na granicy, a która do wczoraj wieczorem oburzała większość obserwatorów – podkreśla w rozmowie z Onetem”. Oczywiście nie spadnie mu włos a głowy. To jest ta przysłowiowa „święta krowa”, uważająca, że może bóść Polskę i Polaków do woli, bo jest nietykalna. Nie stanie się także nic bożyszczu pewnej kategorii mieszkańców Polski (lepiej unikać słowa: Polaków), który w zachwycie mówi: Brawo Władek! Podpisuję się, masz rację, tak trzeba, tak trzymać! Ale od Wałęsy trudno oczekiwać czegoś innego.

W sprawie granicznej z Białorusią popisywał się także inny „sojusznik” tzw. opozycji, niejako Bartosz Kramek uczestniczący w blokadzie siedziby Komendy Głównej Straży Granicznej. Ciekawe rzuca on hasła: „protestujemy przeciwko łamaniu polskiego prawa, prawa międzynarodowego, i przeciwko braku respektu dla takiej zwykłej ludzkiej solidarności i przyzwoitości, dla zasady humanitaryzmu". Wyjątkowo idiotyczne, nawet jak na Kramka, hasła, bowiem prawo międzynarodowe łamią właśnie usiłujący przejść przez zieloną granicę i ci, którzy im w tym pomagają. Według Kramka: "Nikt nie jest nielegalny!", a zawodowi zadymiarze grzmieli przed Komendą: "Hańba!", "Solidarni z uchodźcami!"

Bartosz Kramek wsławił się zresztą innymi także występami, m. in. słynną instrukcją „Niech państwo stanie: wyłączmy rząd”. Sparaliżować państwo miały strajki, niepłacenie podatków protesty uliczne, m.in. pod domami polityków PiS. Jego spółka z wydaloną, z trudem zresztą, z Polski osławioną Ludmiłą Kozłowską od tzw. Otwartego Dialogu mówi sama za siebie. Dziwi jedno: skąd taki posłuch dla takiego samozwańczego trybuna. Jak to świadczy o tych Polakach, którzy dają posłuch komuś, kto operuje takimi bredniami, jak Kramek? To właśnie jest godne zastanowienia, że tak rachityczna „święta krowa” jak on potrafi bóść, a przecież potrafi, bo zwraca się na niego uwagę.

Poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski chciał pomóc migrantom koczującym na granicy z Białorusią, usiłując sforsować straż graniczną i dostarczyć im torbę z jakąś zawartością. Nie był to jego pierwszy występ, o którym było głośno w mediach. Bo media najczęściej karmią się takimi „sensacjami”, a o to właśnie chodzi domorosłym artystom i ich mocodawcom. Starczewski mówił o podłości tego państwa wobec cierpienia niewinnych osób.. Nawet Budka go skrytykował i bardzo trafnie stwierdził, że „Nie można wpisywać się w to, czego chciałby dzisiaj Łukaszenka”. O tym jednak nie wie poseł na sejm, nie wie, podobnie jak niektórzy jego koledzy, że sąsiedni reżym godzi w interes Polski, a powołani do tego ludzie, lżeni przez takich osobników, jak wyżej wspominani, bronią nie tylko Polski, ale całej Unii Europejskiej.

Można bez obawy błędu sądzić, że Sterczewski i jego kompani nie stracą mandatów. A co myśleć o występie w Poznaniu posła, a jakże (!) Adama Szłapki. Trudno oddać jego „występ” swoimi słowami, nie chcąc schodzić do rynsztoku. Zatem przypomnijmy go za „Wprost”: W Poznaniu poseł Platformy Adam Szłapka tak zachęcał demonstrujących do wulgarnych okrzyków:

- Po co tu przyszliście?

- Je.ać PiS! Je.ać PiS!

- Jeszcze raz. Po co tu przyszliście?

- Je.ać PiS! Je.ać PiS!

Niezdrowej pikanterii dodaje zastrzeżenie redakcji, żeby portal otwierały tylko osobny dorosłe.

Zastanawia też wyrozumiałość Uniwersytetu Humanistyczno-Społecznego w Warszawie dla swego pracownika Piotra Maślaka. Ten z kolei na Twitterze pisze na temat działalności Straży Granicznej: „Nie potrafię tego nazwać inaczej, strażnicy graniczni, którzy zabraniają dostarczyć wody i dopuścić lekarzy do uchodźców mogą sobie przyczepić naszywki SS. Tamci też wykonywali rozkazy. A jak Wam każą strzelać do uchodźców też wykonacie rozkaz?” Mało tego, że znieważa ludzi pełniących niewdzięczną służbę, to jeszcze kłamie, gdyż po stronie polskiej granicy, tyle że nie zielonej, z Białorusią stoją ciężarówki z pomocą humanitarną, której Łukaszenka nie wpuszcza. Maślak jednak ma ze swej uczelni zielone światło: „Jako Uniwersytet nie ingerujemy w indywidualne poglądy i opinie wyrażane przez naszych wykładowców na tematy społeczne”. To, że Maślakowi daje się możliwość z takimi poglądami iść do młodzieży kierownictwo uczelni nic a nic nie obchodzi, co więcej usprawiedliwia jego wypowiedź: „Pan Piotr Maślak wyraził głębokie zaniepokojenie sytuacją na granicy polsko-białoruskiej, które śledzi cała Polska”, a porównanie SG do SS tłumaczy „towarzyszącymi tej sprawie emocjom.” To nie są już jakieś horrendalne bzdury, to żałosne świadectwo skrajnej nieodpowiedzialności nie tylko psychicznie zwichrowanych jednostek, ale instytucji mających misję kształtowania nadchodzących pokoleń.

W tak mętnej wodzie mogą ryby łowić tacy „trybuni” jak Michał Kołodziejczyk, lider zmajstrowanej przez siebie Agrounii. Marta Mazuś w poświęconym mu artykule pisze o panu Kołodziejczyku: „Kiedyś przez chwilę myślał, że może te hektary ziemniaków i kapusty to jednak nie dla niego, że może jednak bardziej jest miastowy”.

„Chciał się uczyć francuskiego, studiować ekonomię. Poza tym lubi się ładnie ubrać i mieć wygodne buty. I tak zaraz po liceum Michał zaczął się uczyć. Nie z książek, nie od profesorów, tylko tak po prostu. Z obserwacji i z życia. Bo to najlepszy trening i nauka – tak dzisiaj przekonuje. Jak siać, podlewać i zbierać, a potem jak sprzedawać. I że jeśli z Azerem, który po kapustę przyjechał do Orzeżyna tirem, nie dogadasz się i nie dostaniesz od niego pieniędzy od razu, stojąc przy kole, to już ich nie dostaniesz.”[1]

Prawda, że Kołodziejczyk, jak ongiś Lepper, któremu zresztą nie dorównuje, narobi zamieszania w głowach i na drogach. To inny, niż ci przy granicy, adept wielkiej polityki w zdartych łapciach. Ale czy Polsce potrzebni są tacy „pasażerowie? Czy należy przymykać oczy na to, że w parlamencie zasiadają osoby, które hańbią obraz Polski i usprawiedliwiają to co w Ameryce nazywa się Polish jokes? I to za państwowe pieniądze? Polityka nie jest sceną, na której pokazuje się kiepską komedię.

Przy takich nastrojach usiłujących animować nasze życie społeczne nic dziwnego, że lekarz działający dla dobra publicznego otrzymuje groźbę śmierci: „Dr Tomasz Karauda ze Szpitala Klinicznego im. N. Barlickiego w Łodzi był gościem programu "Onet Rano.". Lekarz otrzymał ochronę policji po tym, jak otrzymywał groźby śmierci. Opowiedział o tym, jakie wiadomości dostawał, gdy namawiał do szczepień przeciwko COVID-19”. Głupota owocuje nie tylko śmiesznostkami, może także nieść za sobą śmierć.

Znane wyczyny tzw. opozycji mającej jeden tylko cel i program – opanowanie władzy w Polsce, co równałoby się chyba sytuacji panującej obecnie w Afganistanie – już dawno winny spowodować sankcje grożące każdemu obywatelowi za działanie na szkodę państwa. Tak, jak wiadomo się nie dzieje. Immunitet chroni przed odpowiedzialnością tych, którzy winni stać na straży praworządności, a tymczasem na każdym kroku ją sabotują. Jednakże tak jawne łamanie prawa obowiązującego w Polsce i Unii Europejskiej, jak to ma miejsce w czasie brewerii na polsko-białoruskiej granicy i to przez posłów i inne osoby mające w Polsce urząd, nie może być puszczone płazem. Jeśli tak się stanie, to znaczy, że zwyciężyła głupota. podłość i nienawiść do własnego państwa, a ono z kolei jawi się jako bezsilna ofiara elementów wywrotowych.

Gdzież więc jest powaga, honor i moc naszej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej deptany w sposób cyniczny przez jej najgorszych, bo wewnętrznych wrogów ?

 

[1] Marta Mazuś, Michał Kołodziejczyk – nowy wiejski trybun , Polityka, Społeczeństwo, 19 II 2019.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)