A może polkickout zamiast polexit?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

Ucieszne jest biadolenie pewnych komentatorów nad Tuskiem, który zamiast pokazać jakiś program pieni się i bluzga. Nikt jednak nie sięga do przeszłości, gdzie wypadałoby poszukać jakiegoś jego programu, kiedy rządził. A przecież miał program i to nie jeden. Zawsze chodziło o sprzedanie jakiejś własności narodowej, bo był z tego pieniądz, a zatem pełne koryto, mówiąc kolokwialnie. Teraz jednak Tusk wrócił od cioci z Berlina i zapewne ma coś w zanadrzu. A właściwie już to z zanadrza wydobył. Jedno słowo, ale brzmi jak salwa armatnia: POLEXIT. Trzeba przyznać, że jest to straszak wprawdzie tylko hukowy, ale robi wrażenie. Tomasz Sakiewicz pyta Tuska czy naczalstwo Unii w Brukseli nie zachęca Komisji Europejskiej do uderzenia w Polskę i czy Donald Tusk nie przyjechał realizować planu wypchnięcia Polski z Unii Europejskiej? Może nawet opłaciłoby się to, gdyby zaowocowało upadkiem obecnego rządu i przejęcia władzy w Polsce przez uległą wobec UE, czytaj: wobec Niemiec, klikę? W polityce wszystko się zazębia, interesy, łotrostwa, sprzeniewierzenia, a nade wszystko oszustwa. Pani Katarina Barley, ma koncept żywcem zerżnięty od Stalina, który Ukrainę broniącą się przed kolektywizacją wziął głodem. A cóż zapowiedziała ta pani? Ogłodzić Polskę. Oczywiście przy tym dopuściła się kłamstwa, co dziś zresztą nie jest uważane za podłość czy nieuczciwość. Powiedziała bowiem Jeśli kraje UE zaczną sobie dowolnie podchodzić do traktatu, Unia straci fundament. Traktaty łamią nie kraje, które dbać chcą o swą suwerenność, zagwarantowaną właśnie traktatami, ale władze Unii chcące tę suwerenność unicestwić. I wcale nie chodzi o żaden rynek wewnętrzny, ale utorowanie drogi wszelkiego rodzaju zboczeniom, gejolesbokracji, które stają się normą przy pomocy której mniejszości zmusić chcą większość do przyjęcia swych spaczonych idei. Dokładnie o to samo chodziło Stalinowi i Hitlerowi. Obaj odnoszą zwycięstwo zza grobu i mają tak ochotnych naśladowców. Kiedyś społeczeństwa dały się zniewolić i oszukać. Czy sto lat wystarczyło, by wpaść do tej samej jamy wypełnionej paskudztwem?

Nie pozostało więc nic innego jak tylko szantaż. Oto co wspomniana pani od głodzenia opornych mówi: „Komisja Europejska musi rozpocząć postępowanie przeciwnaruszeniowe w tej sprawie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by w tej sytuacji Polsce wypłacono pieniądze z Funduszu Odbudowy. (...) Pieniądze z Funduszu Odbudowy po prostu nie zostaną wypłacone. A w grę wchodzą wielkie pieniądze: 24 mld euro dotacji i 12 mld kredytów. To ogromna suma. Zaś kary nałożone przez TSUE będą odliczane od innych dotacji. Głęboko ubolewam nad tym, że PiS swoimi działaniami pozbawia polskie społeczeństwo pieniędzy z budżetu UE. Apeluję do Unii Europejskiej, by dalej wspierała polskie społeczeństwo obywatelskie. Mam wielki szacunek dla narodu polskiego i podziwiam to, co zrobił dla zjednoczenia Europy. Skoro jednak rząd dąży do konfrontacji, Unia nie ma innego rozwiązania”.

A więc Polska ma według słów tej niewiasty tylko jedno wyjście: złożyć pokłon Baalowi, wyrzekając się wszystkiego, na czym budowała dotąd swój byt jako państwo suwerenne. Bo przecież Unia Europejska nie była pomyślana jako superpaństwo, ale jako związek państw suwerennych mających wspólny obszar działania, ale nie rezygnujących z zasad określających ich charakter, wytyczonych przez tradycję, historię i uznających imponderabilia z tego wynikające. To dla pani Barley i jej kumpli w KE nie ma najmniejszego znaczenia. Innymi słowy Polska ma się sprzedać za pieniądze, które zresztą jej się należą, bo i ona zasila wspólny budżet europejski. Przypomina się kulturkampf pruski, kiedy rząd Bismarcka cofnął Kościołowi należne mu uposażenie, gdyż ten nie chciał poddać się ustawodawstwu majowemu gwałcącemu zasady konstytucji z 1850 roku. A przecież rząd Bismarcka nie dawał Kościołowi jakiejś darowizny, ale wypłacał należność za zagrabione dobra kościelne.

Ale Unia Europejska bezprawnie zabierając Polsce należne pieniądze, ustami pani Barley „traci cierpliwość”. Znamy też kogoś, kto miłując pokój ponad wszystko, stracił cierpliwość i 1 września 1939 r. wiwatowany przez Reichstag wywołał wojnę. Warto przypomnieć jego słowa:

„Moje umiłowanie pokoju i moja niewyczerpana cierpliwość nie może być pojmowana jako słabość i tchórzostwo (gorące brawa i wyrazy poparcia). Zatem wczoraj wieczorem powiadomiłem rząd brytyjski, że w tych okolicznościach nie znajduję po stronie rządu polskiego żadnej skłonności do przystąpienia z nami do rzeczywiście poważnych rozmów. Tym samym propozycje ujednania się spełzły na niczym. Gdyż jako odpowiedź na propozycję pojednawczą zarządzono polską mobilizację, a po drugie dokonano nowych ciężkich okrutnych wyczynów. To się powtórzyło także dzisiejszej nocy. Ponieważ już w najnowszym czasie jedynie jednej nocy zanotowani 21 naruszeń granicy, a dzisiejszej nocy dalszych 14, w tym 3 bardzo ciężkich, zdecydowałem się rozmawiać z Polską tym samym językiem, jakiego Polska od miesięcy wobec nas używa. (posłowie na stojąco wyrażają Hitlerowi uznanie). Jeśli mężowie stanu Zachodu powiedzą, że to narusza ich interesy, mogę tylko ubolewać. Nie mogę wahać się ani sekundy w wypełnieniu mojego obowiązku”.

To złowrogie przemówienie było wyrokiem śmierci dla kilkudziesięciu milionów ludzi. Nie mówiąc o dewastacji połowy świata. To, co powiedziała pani Barley jest analogiczną groźbą dla Europy, nie tylko dla Polski. Wtedy w 1939 r. klaszczący Hitlerowi nie zdawali sobie sprawy, co te oklaski przyniosą także im. Teraz nie żaden polexit, ale raczej polkickout – wykopanie Polski z Unii – nie wróżący niczego dobrego dla Unii może nastąpić. Polska nie musi tłumaczyć się z tego, że broni swej suwerenności, podobnie jak jej broniła w 1939 r. Niech się zastanowią nad sobą ci, co teraz powołuję się kłamliwie na traktaty stanowiące zgoła co innego niż oni żądają. W przemówieniu Hitlera nie było także nic prócz kłamstwa. Warto o tym pamiętać. My pamiętamy, dlatego z niepokojem słuchamy takich przemówień jak tu przytoczone. I nie obrażajmy się z powodu porównań. Są adekwatne i wiedzą to także ci, którzy dziś biją brawo. W 1939 r. i teraz chodzi o to samo, o suwerenność Polski.

Jest jednak pewna różnica w postawie polskiego społeczeństwa w 1939 i w 2021. Wtedy, wiemy, jak było. Nie znalazł się nikt, kto by zorganizował wiec nawołujący do przyjęcia ofert Hitlera. Dziś znalazł się taki, który stanął po stronie pani Barley. I to może nie dziwi, gdyż choć kislingowie to nie polska bajka, ale zdarzyć się może. Dziwi i niepokoi, że aż tyle znalazło się uczestników i słuchaczy wrzasku Tuska. Tego lekceważyć nie powinniśmy. To jest ta osławiona piąta kolumna.

A więc w żadnym razie polexit, ale może chodzi o polkickout – wykopanie z UE Polski, bo wzbrania się przed oddaniem czegoś więcej niż Gdańska i Korytarza – teraz broni swej tożsamości.

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (16 głosów)

Komentarze

...nic ująć !!!

Vote up!
13
Vote down!
-4

ke-fas

#1633019

im się marzy???

Niedoczekanie wasze tuskoidy!

Tylko spróbujcie - będzie bagnet na broń!

TUTAJ Jest POLSKA!

wy szwabskie gnidy

:

https://www.facebook.com/576860572987592/videos/708685933019928/

&

https://www.youtube.com/watch?v=T-yjrS5D83s&list=RDT-yjrS5D83s&index=3

Mieczów ci u nas dostatek!

Wspomnijcie Tanneberg

:

https://www.youtube.com/watch?v=3xiEJBPu6Mg

 

Vote up!
9
Vote down!
-2
#1633026