Lewicowy szariat ?
Od dłuższego czasu zastanawiała mnie umysłowość pana Piotra Ikonowicza, lecz nie znajdowałem przekonującego klucza do wyjaśnienia tej zagadki.
Jak wiadomo pan Ikonowicz, osoba o przekonaniach lewicowych, interesuje się losem ludzi ubogich, wykluczonych, widać więc, że jest człowiekiem dobrych chęci. Niestety jest człowiekiem marnie wykształconym, niezdolnym do samokontroli swojego trybu myślenia.
Wiadomo powszechnie, że dane statystyczne nie robią na ludziach większego wrażenia, dopiero przypadki indywidualne, szczególnie te ekstremalne budzą ludzkie emocje i wywołują powszechne poruszenie. I tu tkwi pułapka lewicowości.
Dopiero stanowisko PI w kwestii Żołnierzy Wyklętych, uzmysłowiło mi gdzie tkwi błąd w podejści Piotra Ikonowicza, który, owszem, poświęcenie Wyklętych dostrzega, ale chcąc, niechcąc, koncentruje się na przypadkach okrucieństw popełnianych przez niektórych z nich.
Widzimy więc oto jak na dłoni umysłową konstrukcję tez PI, opartą na modelu "TAK, ALE..." Wychodzi od TAK ALE, po czym przekształca ten model w submodel ALE, a czynnik TAK gdzieś mu umyka. Ikonowicz, jako człowiek słabo wykształcony, zapomina o matematyce, statystyce i systemach, gdy poddaje krytyce pewne zjawiska społeczne. Ikonowicz nie rozumie, iż pewne zjawiska da się wychwycić tylko statystycznie, jeśli osiągają poziom pewnych pawidłowości, innych, tych zindywidualizowanych i specyficznych nie da się wychwycić, bo brak narzędzi do ich ukazania.
Podstawy błąd ludzi takich jak PI polega na tym, że ignorują sprzeczność między językiem generalizacji czy uogólniania, a językiem konkretyzacji czy indywidualizacji wynikającą z ignorowania prawidłowośći statystycznych. Mówiąc o Żołnierzach Wyklętych zamiast na statystyce koncentruje się na szczegółowych wyjątkach od statystycznych prawidłowości i odwraca kota ogonem - dokonuje bezprawnego naduogólnienia wyjątków, a jednocześnie dokonuje degeneralizacji prawidłowośći statystycznych i to jest ten model: TAK, ALE..., przekształcony następnie w podmodel ALE. I tym samym wpada w pułapkę emocji, porzucając racjonalną logikę, która zakazuje robienia z wyjątków reguły.
Ten sam model stosuje Ikonowicz regularnie w odniesieniu do innych problemów społecznych. Chciałby, jak typowy lewicowiec, żeby państwo ingerowało w sferę nieuchwytną statystycznie, w sferę zjawisk zindywidualizowanych, a więc niepoznawalnych, co automatycznie oznaczałoby ingerencję w prywatność, bo nie ma innego sposobu, by poznać dokładnie sytuację każdego, zaznaczam KAŻDEGO, człowieka, jeśli nie dokonamy ingerencji w jego prywatność. A na taką ingerencję nie ma ani środków technicznych czy ekonomicznych ani zgody. Ujmując to obrazowo, nie ma możliwości, żeby przy każdym człowieku postawić policjanta.
Narzędzia polityczne, w tym polityki społecznej, pozwalają nam docierać do zjawisk uchwytnych statystycznie i stosować następnie środki polityki zbiorowej, nie da się jednak stworzyć politycznych narzędzi do obrazowania przypadków wyjątkowych, szczegółowych i podejmowania w takich przypadkach instytucjonalnych działań politycznych, np. w przypadkach prób likwidacji ubóstwa. Trzeba tu umieć dostrzec różnicę i tego się trzymać.
W tym zakreesie ludzie muszą się zdać na inne, pozapolityczne mechanizmy działania. Dobrze, że Piotr Ikonowicz interesuje się losem ubogich, źle, że błędnie rozumuje, bo piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami..
Dobrze, że tak się jakoś złożyło, że nie opublikowałem tego tekstu zaraz po napisaniu, bo miałem wczoraj okazję oglądać wczoraj program Warto Rozmawiać, poświęcony karcie LGBT i trafiła mi się doskonała ilustracja postawionej wyżej tezy o fatalnych konsekwencjach lekceważenia różnicy między prawidłową perspektywą statystyczną a błędną perspektywą indywidualistyczną. Otóż w programie wystąpił pan Błaszczak, ojciec dziecka homoseksualnego, założyciel stowarzyszenia rodzin z takim problemem i zwolennik karty LGBT. Można oczywiście zrozumieć indywidualistyczną perpspektywę ojca, który jest uczuciowo związany z dzieckiem i z tego względu wszedł w ten kanał akceptacji dewiacji i pozostałych konsekwencji takiego wyboru motywowanego uczuciowo, ale nie można ignorować faktu, że przede wszystkim liczy się prawda i perspektywa statystyczna, z której wynikają takie a nie inne konsekwencje, przykre dla pana Błaszczaka. Uczucia nie mogą przesłonić faktu, że dewiacje seksualne są zaburzeniami biologicznymi i jako takie powinny być traktowane..Wyciąganie ogólnych wniosków na podstawie odosobnionego indywidualnego przypadku jest poważnym błędem.
Lewicowość ma podłoże neurotyczne, nie ma więc nic w tym dziwnego, że koncentruje się na swoich własnych, jednostkowych przeżyciach, z ewidentnym uszczerbkiem dla racjonalności. Neurotyczny lewicowy umysł, popędzany wewnętrznymi bodźcami wzmacnianymi przez obecną demoliberalną kulturę beiżączki, tuiterazizmu i natychmiastowej gratyfikacji nie jest w stanie oprzeć się neurozie i koncentrować spokojnie uwagę i analizować zjawiska z długofalowej, zewnętrznej perspektywy. Króluje histeria - wystarczy sobie przypomnieć medialne wyskoki pani red. Renate Kim, typwego produktu lewicowości..
Nie można więc pozwalać na to, by, na bazie neurozy, ktoś konstruował programy w skali społecznej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 815 odsłon