Co jest potrzebne Andrzejowi Dudzie, by wypełnił "Umowę programową z Polakami"? (2/3)

Obrazek użytkownika Satyr
Kraj

Kiedy mówię o bezpieczeństwie energetycznym, widzę splot interesów dużych międzynarodowych i narodowych koncernów z interesami narodowymi i geopolitycznymi poszczególnych krajów, a Polski przede wszystkim. Dlatego uważam, że musimy aktywnie bronić interesu narodowego w sferze energetyki. Od niej to w głównej mierze zależy bezpieczeństwo w czasie pokoju i poziom życia Polaków. Życia, nie… egzystencji na poziomie kloszarda. 

 

 

 

Bezpieczeństwo energetyczne
Rzeczpospolitej Polskiej

 

Energetyka oparta na węglu kamiennym i brunatnym

 

   Elektrownie pracujące w oparciu o węgiel kamienny i brunatny pokrywają ponad 90% zapotrzebowania naszej gospodarki na energię elektryczną. Zatem z punktu widzenia ekonomicznego – absolutnie nie leży w polskim interesie znacząca zmiana tego stanu rzeczy. Po pierwsze: wiązałaby się z dodatkowymi dużymi kosztami przestawienia produkcji energii z węgla na inne paliwo; a po drugie: spowodowałaby uzależnienie gospodarki od dostaw surowców energetycznych zza granicy.   

W Polsce za czasów rządzenia przez gabinet premiera Jerzego Buzka popełniono „zbrodnię” na polskim górnictwie węglowym. Decyzją tego nieroztropnego premiera, a za podszeptami brukselskich eurofederastów – zamknięto kilkanaście kopalni węgla kamiennego. Nie czas tu teraz na analizę takiej decyzji, bowiem patrząc w przyszłość, w żadnym wypadku nie można odejść od wykorzystania tego surowca do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. Wskazują na to duże zasoby węgla oraz to, że jak dotychczas energia elektryczna wytwarzana w procesie spalania węgla jest najtańszą w Polsce. Pomijam tu oczywiście cenę energii wytwarzanej w elektrowniach wodnych, których niedostateczna ilość nie jest w stanie zabezpieczyć wszystkich potrzeb odbiorców.  

   Zamiast odstępować od produkcji energii z węgla, należy się skupić na restrukturyzacji w górnictwie węgla kamiennego oraz zabezpieczeniu nowych złóż i frontów wydobywczych. Działanie na tym polu będzie ułatwione, albowiem Polskie Górnictwo Węglowe od co najmniej 30 lat dysponuje szczegółowymi mapami geologicznymi z naniesionymi pokładami węgla kamiennego. I jeśli do tych działań dodamy projektowanie i inwestowanie w „czyste technologie węglowe”, istnieje szansa na niezależność energetyczną państwa przy wsparciu innych technologii produkcji energii. Jednak trzeba mieć na uwadze, że może się to okazać niemożliwe, jeśli rząd odstąpi od renegocjowania z Komisją Europejską warunków realizowania pakietu energetyczno-klimatycznego dotyczącego ograniczeń emisji C02 do atmosfery. 

Należy się wystrzegać prywatyzacji lub sprzedaży choćby najmniejszego zakładu energetycznego obcemu kapitałowi. Przypomnę, że w październiku 2002 roku rząd Leszka Pierwszego Szyderczego i jego minister skarbu Wiesław Kaczmarek sprzedali 85% akcji warszawskiego STOEN-u niemieckiemu koncernowi energetycznemu RWE za jedyne 1,5 miliarda złotych! Na początku 2004 roku NIK opublikował raport o tej bandyckiej prywatyzacji, z którego jednoznacznie wynikały same nieprawidłowości prawne, jakich dopuścili się postkomunistyczni cwaniaczki majstrujący przy polskiej energetyce. Mimo tego miażdżącego raportu, do dnia dzisiejszego nikt nie poniósł za to odpowiedzialności. Dlatego też rząd PiS-u powinien przedsięwziąć kroki mające na celu przywrócenie STOEN-u we władanie Polaków bez względu na wysokość ceny wykupienia. W ogólnym rozrachunku przyszłości polskiej energetyki, ewentualna transakcja bowiem będzie z korzyścią dla Polski. Skarb Państwa obowiązkowo powinien posiadać większościowe pakiety akcji spółek energetycznych i zapobiegać dyskryminacyjnej polityce cenowej oraz transferowania wygenerowanych zysków za granicę. 

 

Polityka klimatyczna a elektroenergetyka 

 

   Polityka klimatyczna, jaką prowadzi Unia Europejska – jak wiemy – obejmuje obowiązek redukcji emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych do atmosfery. Temat ten zasługuje na odrębne opracowanie, ale nie sposób go tu pominąć, mówiąc o produkcji energii w procesie spalania węgla. Skoro wcześniej ustalone na poziomie 20% zredukowanie zostało podniesione w górę do poziomu 30%, a rząd PO-PSL zaakceptował to bez szemrania, stwarza to bardzo poważne nie tylko obniżenie PKB, ale również wprowadzi zaburzenia w wytwarzaniu energii elektrycznej. W sposób pośredni spowoduje także likwidację wielu gałęzi przemysłu i upadek polskiego górnictwa, a więc… zwiększenie bezrobocia. I jeśli doliczymy do tego wielomiliardowe kary z przekroczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery w przypadku, kiedy nie będziemy zdolni w pełni wywiązać się z tego ograniczenia, to daje obraz skali problemu. 

W związku z powyższym, PiS-owski rząd RP nie może ulegać lobby „przeciwników CO2”, którzy upatrują w tym ograniczeniu niezły biznes. Za wszelką cenę bowiem próbują wdrożyć nie do końca dowiedzioną przez naukowców teorię o dominującym wpływie działalności człowieka na wzrost zawartości dwutlenku węgla w atmosferze, a zmiany klimatu uczynili podstawą do bardzo restrykcyjnych nakazów eliminujących całe sektory gospodarki. Trzeba zatem przypomnieć Komisji Europejskiej polskie sukcesy w redukcji emisji gazów cieplarnianych, chociażby w stosunku do postanowień Protokołu z Kyoto.   Technokraci brukselscy bowiem – jak niejednokrotnie dało się zauważyć – mylą redukcję emisji szkodliwych substancji takich, jak tlenki siarki, azotu i pyły z redukcją emisji CO2, więc nie może być zgody na dalsze narzucanie ograniczeń emisji CO2 w ramach UE. I w tym „boju” powinien być nieodzowny nacisk rządu polskiego na KE, że poziom uzyskanych redukcji należy odnieść do stanu z roku 1998, a nie 2005.   Postanowienia Komisji Europejskiej z grudnia 2008 r. dotyczące pakietu energetyczno-klimatycznego dopuściły, aby nowe elektrownie, których budowa rozpoczęła się przed rokiem 2009 zostały zwolnione z obowiązku zakupu praw do emisji CO2. Jednak to zobowiązanie do tej pory nie zostało uściślone przez KE w przepisach wykonawczych, co skutecznie blokuje budowę nowych elektrowni węglowych w Polsce. Wobec powyższego – moim zdaniem – świadome działanie KE w tym zakresie ma na celu… doprowadzenie Polski do całkowitego uzależnienia energetycznego od niemieckich i rosyjskich elektrowni, szczególnie tych zlokalizowanych tuż za Odrą i z okręgu kaliningradzkiego. Może temu zapobiec twarda negocjacja nowego rządu w Brukseli, której urzędnicy liczą się tylko z mocnymi negocjatorami.  

Nie bez znaczenia jest modernizacja archaicznych linii przesyłowych wysokiego napięcia – reliktu komunistycznej gospodarki sprzed pół wieku oraz pobudowanie nowych linii wraz całą infrastrukturą. To w polskim interesie leży – mając węgla pod dostatkiem – rozwijanie nowych technologii wytwarzania energii elektrycznej z uwzględnieniem nowoczesnych metod spalania czy chemicznego przetwarzania węgla. 

 

Odnawialne źródła energii

 

   Odrębnym, ale jakże ważnym problemem w dziedzinie wytwarzania prądu elektrycznego jest polityka związana z tzw. odnawialnymi źródłami energii (dalej w tekście zwane OZE). Zdecydowanie popieram program PiS-u w tej materii, choć nie do końca, na co wskażę dalej. Ów program przewiduje odstąpienie od stawiania farm elektrowni wiatrowych, które z taką lubością preferuje dzisiaj platformerski rząd. A preferuje, bo tym który prowadzi lobbing na rzecz wiatraków jest poseł Stanisław Gawłowski – sekretarz stanu w ministerstwie ochrony środowiska, również… importer zdezelowanych wiatraków z Niemiec.  

   Badania Eurostatu oraz przykłady z Danii, Niemiec i Hiszpanii udowodniły ponad wszelką wątpliwość, iż OZE sprowadza się de facto tylko do energetyki wykorzystującej siłę wiatru, przy pominięciu elektrowni wodnych, biopaliw i geotermii. Trzeba być świadomym, że bez zachęt inwestycyjnych proponowanych właścicielom gruntów na wsiach, – wiatraki nie obroniłyby się na rynku. Wbrew pozorom – cena energii produkowanej przez elektrownie wiatrowe w Polsce jest droższa od energii pochodzącej z elektrowni węglowych. Ponadto podłączenie dużej liczby elektrowni wiatrowych do krajowego systemu przesyłowego, które – jak już wspomniałem, nie należą do nowoczesnych – stwarza bardzo poważne ryzyko zaburzeń w jego pracy, z utratą funkcjonalności włącznie. 

   Ponadto nie sposób nie zauważyć, – jak pokazuje praktyka w krajach Europy Zachodniej, inwestowanie w elektrownie wiatrowe wymusza równoległe budowanie elektrowni gazowych, których zadaniem jest wypełnianie luki w produkcji prądu w czasie niesprzyjającej pogody. Oznacza to, że w praktyce powstają dwa równoległe systemy produkcji energii, a każde z nich kosztuje. W dodatku występuje uzależnienie od dostaw gazu ziemnego z importu. W przypadku Polski nie jest to w żadnej mierze z punktu widzenia ekonomicznego korzystne przedsięwzięcie, – jeśli mielibyśmy w dalszym ciągu importować gaz po horrendalnie wysokiej cenie z Federacji Rosyjskiej. Czy oznacza to, że należy odstąpić od OZE? – Zdecydowanie nie, wszakże pod warunkiem, że OZE nie będziemy utożsamiać tylko z energią pozyskaną od siły wiatru, a poszerzymy je o krajowe źródła odnawialne, takie jak: biomasa, odpady komunalne, hydroenergetyka i geotermia. 

Może w końcu doczeka się realizacji II stopień spiętrzenia wód Wisły w Siarzewie, na 708. kilometrze Wisły z hydroelektrownią, bo ta we Włocławku – relikt lat ‘70 „dycha resztkami sił” i tylko czekać, kiedy się rozsypie powodując potężną katastrofę.  

Mapa geologiczna sporządzona przez zespół prof. Juliana Sokołowskiego z AGH oraz Podhalańska i Toruńska Geotermia dały dowód, że nie można pominąć tego rodzaju pozyskiwania energii cieplnej, a w kilkunastu przypadkach nawet energii elektrycznej. Zatem koniecznością jest, aby do OZE bezapelacyjnie włączyć geotermię i traktować ją na równi z innymi źródłami energii. 

 

Gaz ziemny

 

   Bez względu na konieczne renegocjacje tzw. umowy gazowej z Federacją Rosyjską, kluczowym wyzwaniem w dziedzinie eksploatacji gazu ziemnego będzie stworzenie konkurencyjnego rynku dla gazu rosyjskiego poprzez wdrożenie regulacji wynikających z tzw. III pakietu energetycznego UE. Dywersyfikacja dostaw musi być bezdyskusyjnie obowiązkowa, a wraz z nią zakończenie budowy terminala LNG w Świnoujściu. Należy wzmocnić infrastrukturę przesyłową gazu ziemnego między innymi poprzez rozwój i realizację programu inwestycyjnego spółki zarządzającej krajowym przesyłem gazu – OGP Gaz-System S.A. 

Nie należy wykluczać współpracy z Gruzją, Azerbejdżanem, Kazachstanem czy Turkmenistanem, które również są zauważalne w biznesie gazowym. Zresztą kontakty z większością tych krajów zostały swego czasu już zainicjowane przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wymagają więc podtrzymania, szczególnie z Gruzją jako kraju tranzytowego dla Południowo-Wschodniego Korytarza Transportowego surowców energetycznych. Wydaje się nie pozbawione sensu stworzenie gazowego korytarza transportowego Północ–Południe między Bałtykiem a Adriatykiem i utrzymanie go jako alternatywy dla GAZPROM-owskiego systemu przesyłowego w Europie Centralnej. 

 

Polski gaz ze złóż łupkowych

 

   Zasadniczym jednak wyzwaniem i ogromną szansą Polski będzie uruchomienie wydobycia gazu z łupków. I nie można tego zlekceważyć tak, jak zrobił to rząd platformersko-pawlakowy. Choć tu optowałbym nie tyle za bezmyślnością, co za… celowym działaniem rządu Tuska na niekorzyść polskiej energetyki – przy pełnym wykonaniu nakazów Kremla, dbającego o interesy rodzimego GAZPROM-u. 

Wydobywanie i zagospodarowanie tego gazu poprawiłoby radykalnie geoekonomiczną, a w konsekwencji geopolityczną pozycję Polski w Europie. I nieprawdą jest, że są to małe – nie warte zainwestowania w eksploatację – pokłady tego surowca. Amerykańscy eksperci bowiem w raporcie dla rządu USA zweryfikowali wielkości polskich złóż do ponad 5 bilionów metrów sześciennych. A zweryfikowano jeszcze nie wszystkie pokłady. Moglibyśmy stać się w perspektywie 10 lat nawet… eksporterem gazu, co nie pozostawałoby bez znaczenia w powstrzymaniu narastającego zadłużenia i spłaty istniejącego.   Między bajki trzeba włożyć opowieści, jakie to skażenie środowiska pociągnie za sobą eksploatacja złóż z łupków. Dobra i sprawdzona w Stanach Zjednoczonych technologia nie niesie za sobą takiego zagrożenia. Ponieważ to amerykańscy specjaliści uznawani są w świecie za najlepszych w dziedzinie wydobywania gazu z pokładów łupkowych, nie należy się obawiać wpuszczenia ich na polski rynek. Ale trzeba to zrobić bardzo roztropnie, cały czas pamiętając, iż surowiec ten jest naszym dobrem narodowym i to przedsięwzięcie powinno być zabezpieczone zgodnie z zasadami polskiego interesu narodowego.  

   Uważam, że cały proces eksploatacji złóż powinien być monitorowany przez Sejm, a ustawy regulujące wydobycie gazu powinny uzyskać ostateczny kształt opracowany przez specjalnie do tego celu powołaną komisję sejmową. Zajęłaby się ona także opracowaniem systemu zarządzania wydobyciem, uwzględniając znaczący udział Skarbu Państwa w projektach wydobywczych i utrzymanie kontroli państwa nad infrastrukturą przesyłową. Opracowane w 2011 roku przez zdradziecki platformerski rząd prawo geologiczne, a przyjęte przez sejm ustawą – absolutnie w żadnym szczególe nie chroni interesów właściciela surowców naturalnych, czyli Skarbu Państwa. Chodzi tu o opłaty za koncesje, opłaty za użytkowanie górnicze złóż, podatku dochodowego, itp.   Wydaje się, że norweski pomysł stworzenia Funduszu Przyszłych Pokoleń, zasilany częścią wpływów państwa z eksploatacji złóż gazu i ropy naftowej, wart jest przeanalizowania i ewentualnie po drobnych zmianach możliwy do zastosowania w Polsce. 

 

Mineralne paliwa płynne

 

   Najważniejszym zadaniem w tym sektorze jest zapewnienie bezpieczeństwa dostaw surowca do polskich koncernów paliwowych – PKN Orlen i Grupy Lotos oraz otwarcie nowych dróg dostaw ropy naftowej. Niezbędne jest zatem przyśpieszenie budowy rurociągu Odessa–Brody–Płock–Gdańsk oraz wsparcie polskich przedsiębiorstw w procesie uzyskiwania dostępu do złóż surowca. W żadnym wypadku nie można dopuścić do ich prywatyzacji (czyt. sprzedaży). A trzeba tu wspomnieć, że Tuskolini i jego rząd już zrobili pierwsze podejście do sprzedaży Grupy Lotos, co prawda nieskutecznie, ale z tego zamiaru jeszcze nie zrezygnowali.  

Zarówno infrastruktura do przesyłu, jak i magazyny ropy naftowej i paliw – w tym także podziemne – powinny bezapelacyjnie pozostać pod kontrolą państwa, a także rozbudować je tak, by umożliwić realizację potrzeb komercyjnych i składowanie zapasów strategicznych nie tylko dla Polski, ale i krajów ościennych, krajów nadbałtyckich czy krajów Grupy Wyszehradzkiej. Musi ulec zweryfikowaniu i zmianie polityka fiskalna wobec sektora naftowego. Obecnie wysoki podatek i akcyza nie są przeznaczane na budowę dróg, tańsze przejazdy autostradami czy inne działania ułatwiające życie użytkownikom polskiej infrastruktury drogowej. Powinny więc ulec obniżeniu. 

 

Energia elektryczna z elektrowni jądrowej?

 

Program PiS przewiduje zainwestowanie w budowę elektrowni jądrowej, choć zdają sobie sprawę z obaw części społeczeństwa. Dlatego też w swym programie proponują, aby w przypadkach budzących kontrowersje, odwoływać się do woli większości wyrażonej w referendum, wszak chodzi tu o bezpieczeństwo ludzi i środowiska. Na nic zdają się być zapewnienia, że energetykę atomową w Polsce pobuduje się w oparciu o najwyższe i sprawdzone w innych krajach standardy.  

Wyrażam swój stanowczy sprzeciw budowie elektrowni jądrowej w Polsce! 

 

Nie interesują mnie zapewnienia o wysokich standardach. Japończycy, – tak dokładni i precyzyjni – 11 marca 2011 roku doświadczyli na własnej skórze, jak nikłe było to bezpieczeństwo elektrowni jądrowej Fukushima I i Fukushima II. Trzeba być świadomym tego, iż człowiek nie jest w stanie przewidzieć wielkości sił przyrody, ich anomalii, które mogą doprowadzić do zniszczenia zabezpieczeń przed emisją promieniotwórczej wody czy innej substancji.  

Znając z innych budowli w Polsce rzetelność i fachowość wykonawców zarówno krajowych, jak i zagranicznych, trzeba się liczyć z tym, że i w tej budowli może się zdarzyć bubel, który może „zaowocować” katastrofą o rozmiarach dotychczas nie spotykanych w Polsce. Kraje Europy Zachodniej już dawno są na etapie likwidowania tego typu elektrowni i odstępują od budowania kolejnych.   Budowa elektrowni jądrowej, jak i paliwo jądrowe, tj. wzbogacony uran, którego nie mamy – pochłoną olbrzymie środki finansowe, które nijak się będą miały do wykorzystania obecnie istniejących pokładów węgla w tradycyjnych elektrowniach. Problemem również będzie koszt i bezpieczeństwo składowania poprodukcyjnych odpadów radioaktywnych.  

   Konkludując, muszę powiedzieć, że jeśli chcemy aby przemysł energetyczny w Polsce odgrywał kluczową rolę w naszym bezpieczeństwie i spełniał swoje zadanie zgodnie z oczekiwaniami obywateli, a rząd lepiej zarządzał tym sektorem, to PiS powinien powołać Ministerstwo Energii. Nie uważam, że będzie to zbędne ministerstwo.  

   Szanowni Czytelnicy powinni zauważyć, że polska energetyka wymaga szczególnej troski ze strony rządu RP. Ogrom związanych z nią zagadnień musi być kierowany przez fachowców, nie zaś ludzi „z przypadku”, jak to mamy okazję dzisiaj obserwować. Wcześniej Waldemar Pawlak – mgr inż. pojazdów roboczych, a obecnie Janusz Piechociński – absolwent Wydziału Handlu Wewnętrznego w SGPiS (obecnie SGH). Żaden z nich nie jest specjalistą z dziedziny energetyki! Jest to zbyt ważny sektor gospodarki i nie może być miejsca w jego kierownictwie dla ludzi „z nadania partyjnego”.  

A każdy zatrudniony w tym ministerstwie powinien mieć powieszone hasło na ścianie swojego gabinetu do ścisłego przestrzegania o treści: 

„Wszystko, co robię – robię zgodnie z polskim interesem narodowym 
i dla bezpieczeństwa Polaków”.

 

W trzeciej części opiszę zagadnienia związane z bezpieczeństwem wewnętrznym RP.

 

   

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (8 głosów)