Wywiad z posłem Andrzejem Dudą
fot. andrzejduda.pl
Szanowni Państwo!
Przygotowaliśmy dla Państwa prezent Świąteczno-Noworoczny- wywiad z posłem PiS Andrzejem Dudą. Wywiad ten otwiera serię naszych wywiadów, która będzie miała swoją kontynuację po Nowym Roku.
W wywiadzie pytamy Andrzeja Dudę o przyczyny porażek Prawa i Sprawiedliwości, pytamy czy Prawo i Sprawiedliwość ma pomysł na przebicie się do świadomości wyborców w czasie medialnej nagonki na prawicę? Poseł usłyszał również pytanie: Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość tak słabo wykorzystuje do swojej działalności Internet? W naszej opinii PiS zostawił to pole bez walki.
W wywiadzie poruszamy też bardzo ważną dla naszego kraju sprawę, mianowicie aktywizację młodych ludzi do pracy na rzecz kraju. W wywiadzie poseł Duda odpiera nasze zarzuty, że PiS nie próbuje dotrzeć do młodzieży i opowiada o swoich doświadczeniach w pracy z młodzieżą. Według Posła nie ma większego zagrożenia dla młodej części PiSu. I to jest główny wątek wywiadu.
Poseł Duda odpowiada też na nasze pytania w kwestii atomizacji prawicy. Czy dojdzie wreszcie do jakiegoś poważnego porozumienia po prawej stronie sceny politycznej?
Poprosiliśmy także posła Andrzeja Dudę o komentarz do sytuacji politycznej w USA i na świecie.
Obiektywnie.com.pl: Dziś naszym gościem jest pan Andrzej Duda, poseł z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, były Podsekretarz Stanu w kancelarii śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, były członek Trybunału Stanu, ekspert od prawa administracyjnego i obecnie jedna z najważniejszych osób w PiS.
Andrzej Duda: Dziękuję za to wprowadzenie. Zwłaszcza ta końcówka może spowodować, że zaraz uniosę się pod sufit i będzie problem z dalszą rozmową, chyba, że użyjecie Panowie igły (śmiech).
Chcemy zadać Panu pytania dotyczące sytuacji w naszym Państwie, spraw organizacyjnych w PiS i sytuacji międzynarodowej.
Dlaczego PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobył mniej głosów niż w 2007 r. mimo czterech lat fatalnych rządów Platformy Obywatelskiej? Straciliście niemal co piątego wyborcę, a z sondaży wynika, że trudno PiS-owi osiągnąć 30 –procentowy próg poparcia. Dlaczego tak się dzieje?
Od pewnego czasu sondaże wskazują, że z tym 30-procentowym progiem wyborczym tak źle nie jest. W większości badań poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości oscyluje blisko tego poziomu. Sądzę, że nasza sytuacja zmierza w pozytywnym kierunku. Natomiast odpowiadając na pytanie, dlaczego przegraliśmy wybory, chciałem zwrócić Pana uwagę na to, jak bardzo zmasowana jest propaganda anty-prawicowa w polskich mediach. Nie sposób z nią nie wiązać istniejącej sytuacji społeczno-politycznej. Znam ludzi, którzy uważnie obserwują i analizują wszelkie informacje medialne w Polsce. Ich zdaniem tak zmasowanej propagandy, jaka jest teraz, nie było od czasów komuny, od lat 80- tych zeszłego wieku. Działamy więc w takich warunkach, jakie są.
Rzeczywiście działacie Państwo na „terenie wroga”, ale co trzeba zrobić, by dotrzeć do świadomości ludzkiej, przebić się przez propagandę i manipulację, sprawić, by ludzie nie straszyli się nawzajem „pisiorami”?
To jest bardzo trudne, ponieważ ludzie są na każdym kroku straszeni PiS, różnymi niestworzonymi historiami, sugestiami ze strony obozu rządzącego, manipulacją faktami. Przypomnę, że wszystkie zarzuty, które PO stawiało Prawu i Sprawiedliwości i jego działaczom, te „straszliwe uczynki” popełnione za czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego zostały zweryfikowane i obalone przez prokuraturę. Poseł Beata Sawicka (PO, przyp. red.), która rzekomo została niesprawiedliwie posądzona i zniszczona przez PiS, okazała się zwykłym przestępcą – chciała przyjąć korzyść majątkową - i została skazana przez sąd. Ten wyrok zapadł w ostatnich miesiącach ale to oczywiście nie zrobiło żadnego wrażenia na prorządowych mediach, które nadal powtarzają to samo. W rzeczywistości jest to wściekła obrona interesów establishmentu, czyli stosunkowo niewielkiej grupy ludzi, którzy w wyniku różnych działań, poczynając od Okrągłego Stołu poprzez przemiany polityczne i prawne, dokonane „ręka w rękę” z dawnym aparatem PZPR i kierownictwem komunistycznych służb specjalnych, znaleźli się w swoistej „elicie”, także, a może przede wszystkim finansowej. I tu nie chodzi o ludzi, którzy prowadzą swoje małe biznesy i posiadają kilkadziesiąt, czy kilkaset tysięcy złotych. To ich właśnie się zastrasza, żeby osłonić „grube ryby”, które boją się Jarosława Kaczyńskiego i jego wizji uczciwej Polski. My mówimy, że Polska powinna być krajem równych szans, a ci ludzie tego nie chcą, bo wiedzą, że jeśli Polska stanie się Polską równych szans, to ich pozycja może zostać zachwiana. Jeśli zaistnieją takie warunki, w których inni, zdolni ludzie, którzy w normalnym kraju mogliby prosperować, dorównają tym „elitom”, to mogą zając ich miejsce. Straszy się więc zwykłych ludzi, buduje „czarne mity”, przyprawia tzw. gęby, po to by bronić interesów garstki uprzywilejowanych. Ta sytuacja jest obiektywnie patologiczna ale zmasowana propaganda robi swoje.
Ale na Węgrzech Wiktor Orban, mimo nieprzychylności tamtejszych mediów, wygrał wybory parlamentarne w 2010 r., zgarniając całą polityczną pulę. Jak przyznał sam premier Węgier, kluczem do jego sukcesu były po pierwsze setki spotkań z wyborcami, a po drugie duża aktywność członków Fideszu i popierających go blogerów w Internecie. Dlaczego PiS jest tak mało widoczny na tych dwóch polach?
Z mojego punktu widzenia na obu wymienionych przez Pana płaszczyznach dzieje się bardzo wiele, więc te zarzuty są nieuzasadnione. Jestem aktywny w Internecie, zarówno na Twitterze jak i na Facebooku, czyli w dwóch najnowocześniejszych komunikatorach, z których korzysta bardzo wielu ludzi, przede wszystkim młodych. Jeśli chodzi o spotkania, to też nie mam sobie nic do zarzucenia, ponieważ systematycznie w nich uczestniczę. A tak a propos Wiktora Orbana, to proszę pamiętać, że kiedy szedł on do władzy był jednak wspierany przez silny front medialny. Media niezależne na Węgrzech były w tamtym czasie dużo silniejsze niż obecnie w naszym kraju.
A blogosfera? Poza posłami Czarneckim i Kuźmiukiem nikt w PiS nie przywiązuje wagi do tej sfery Internetu. A przecież ludzie młodzi odchodzą od gazet i szukają informacji w sieci, a to właśnie tutaj leży przyszłość.
Tu rzeczywiście powinienem uderzyć się w pierś. Wprawdzie Twitter nazywany jest mikroblogiem, a ja jestem tam aktywny ale poszerzonego bloga nie prowadzę. Mam poczucie, że na tę działalność po prostu nie starcza mi czasu. Ale chyba będę musiał wydłużyć swoją dobę (śmiech).
Może warto porozmawiać z innymi członkami PiS o potrzebie docierania do wyborców właśnie tym kanałem?
Z pewnością, ale akurat wymienieni przez Pana posłowie nie są z kolei bardzo aktywni choćby na Twitterze. Więc może jest tak, że każdy znajduje sobie forum, miejsce do wypowiedzi i na nim się skupia. Proszę mi wierzyć, jeżeli ktoś poważnie traktuje wykonywanie swoich bieżących obowiązków poselskich, nie jest w stanie być samodzielnie aktywny w wielu społecznościowych obszarach Internetu. Doba ma tylko 24 godziny.
Chcielibyśmy wrócić do tego, o czym już wspomnieliśmy. Rzeczywiście z sondażami bywa różnie. Ale pod koniec letnich wakacji zorganizowaliście Państwo fenomenalną, nowoczesną konferencję poświęconą problemom gospodarczym. Zadbaliście o bardzo dobry, nowoczesny wizerunek PiS. Po konferencji społeczne poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego wzrosło. Naszym zdaniem jednak ta tendencja wzrostowa się nie utrzymała. Dlaczego?
Wtedy zaczynaliśmy naszą ofensywę i ta ofensywa trwa, tylko media przestały to relacjonować. Ostatnio w Sejmie zorganizowaliśmy debatę ekspertów na temat sytuacji na rynku pracy ale żadna z telewizji nie wykazała zainteresowania. Główne portale też nie uznały tego za informację ważną. Taka jest rzeczywistość ale my się tym nie zamierzamy przejmować, ani się z tym godzić. W najbliższym czasie będziemy organizowali kolejne spotkania tematyczne i będziemy o tym informowali media. Mamy jeszcze wiele rzeczy przygotowanych i zamierzamy je zrealizować. Chcemy pokazać, że dysponujemy programem dla Polski i jest to koncepcja zupełnie inna od tego, co robi obecny rząd, bo w moim przekonaniu, ale również przekonaniu wielu Polaków, rząd Tuska prowadzi sprawy polskie w złym kierunku.
I to musi się zmienić. My pokazujemy, że taka zmiana jest możliwa. Stąd nazwa naszego programu - „Alternatywa” i cały czas będziemy ta drogą podążali, mimo że są nam rzucane kłody pod nogi. To skądinąd jest naturalne, ponieważ w każdym normalnym, demokratycznym państwie opozycja jest od tego, żeby patrzeć rządowi na ręce, krytykować go i przedstawiać swoje rozwiązania problemów, które dotykają ludzi. Z kolei rząd i ci, którzy go wspierają - co też nie jest niczym dziwnym - bronią się przed tym rękami i nogami, bo chcą utrzymać się przy władzy.
Czy koniec tej drogi to rok 2015?
Mam nadzieję, że PO wcześniej straci władzę. Ten rząd jest fatalny i spycha Polaków w gospodarczą przepaść. Rozwarstwienie materialne w społeczeństwie narasta, a pod względem liczby dzieci żyjących w biedzie jesteśmy na jedynym z pierwszych miejsc w Europie. To nie tylko wstyd, to sytuacja tragiczna, która wymaga stanowczych rozwiązań systemowych, odważnej walki z bezrobociem, rządowych programów realnie wspierających zatrudnienie w najbiedniejszych obszarach kraju. Prawo i Sprawiedliwość ma taki realny program i jest gotowe go realizować, ale do tego konieczna jest zmiana rządu. Obecny rząd nie zrobi już dla Polaków niczego dobrego. Pięć lat pustych obietnic wystarczy. Tym państwu już dziękujemy.
Jak w 2015 r. PiS będzie chciał przyciągnąć młodych wyborców? Pytamy o to dlatego, że na Marszu Niepodległości widziałem grupy ONR-owców: było w nich mnóstwo spokojnie, normalnie wyglądających chłopaków i dziewczyn. Czy ONR zaczyna zbierać młodzież, która boi się braku perspektyw, braku pracy i nadchodzącego kryzysu i czy tym samym nie podbiera Wam elektoratu?
Nie mam takiego poczucia, że ktoś odbiera nam wyborców. Proszę pamiętać, że ludzie mają różny światopogląd, różne wychowanie i przywiązani są do różnych idei politycznych. Nie dziwi mnie zatem, że wokół każdego z ugrupowań gromadzą się młodzi wyborcy. Wokół Prawa i Sprawiedliwości jest tych młodych ludzi bardzo wielu. Sam w Krakowie współpracuję z młodzieżą, pojawiają licznie się u mnie na spotkaniach dyskusyjnych, które systematycznie organizujemy. Tych młodych ludzi jest z miesiąca na miesiąc co raz więcej. To ciekawe, że mimo ciągłego medialnego ataku na Jarosława Kaczyńskiego, wśród młodych obserwuje się swoistą modę na Prawo i Sprawiedliwość. A może jest tak, że przysłowiowy „leming” – jako synonim zwolennika PO kojarzy się już z obciachem.
A czy w najwyższych władzach Prawa i Sprawiedliwości jest miejsce dla młodych polityków?
Polityka to specyficzna dziedzina życia. Chyba jest trochę tak, że do polityki się „dorasta”. Z wiekiem człowiek co raz więcej rozumie, także dlatego, że zdobywa własne doświadczenia. Młody w polityce to także przeszło trzydziestoletni. Jeśli polityk ma 45 lat, to też mówią się, że jest „jeszcze młody”. Proszę popatrzeć na Prawo i Sprawiedliwość w obecnej kadencji Sejmu. Uczestnikami najważniejszych wydarzeń są Krzysztof Szczerski, który nie ma jeszcze 40 lat, Adam Hoffman, czy Przemysław Wipler - wyjątkowo aktywny w sprawach gospodarczych. Ja sam często mam możliwość występowania w istotnych sprawach. Inna rzecz, że jestem już „po 40”, bo skończyłem 40 lat w tym roku (śmiech). W polityce uchodzimy za względnie młodych, a mamy możliwość zaprezentowania się i wzięcia odpowiedzialności za bieżące wydarzenia. Jesteśmy przygotowani i rozumiemy co to znaczy odpowiadać za ważne sprawy państwowe. Wielu z nas było już w rządzie w latach 2005-2007 na stanowiskach wiceministrów. To sytuacja kontrastowa, bo obecny rząd, tylko mówi o odpowiedzialności, ale nikt z jego członków nie poniósł jeszcze żadnej odpowiedzialność za złe działania - mam na myśli nie tylko tragedię smoleńską ale również takie patologie jak sprawa Amber Gold i OLT, afera stoczniowa, stan polskich kolei, czy dramatyczna sytuacja w służbie zdrowia. Nawet za aferę hazardową nie było żadnej odpowiedzialności karnej, a Polacy stracili – jako społeczeństwo - miliardy złotych. Winnych brak, a afery hazardowej „nie było” jak słyszeliśmy od polityków PO. To nie do przyjęcia w normalnym, demokratycznym kraju, żeby władza była tak bezkarna. Rzeczywista odpowiedzialność leży u podstaw właściwego prowadzenia polityki. My jesteśmy gotowi tę odpowiedzialność na siebie wziąć, mamy doświadczenie i mamy do zaoferowania rządy, których naczelnym kierunkiem będzie troska o dobro wspólne.
Czy mamy rozumieć, że jeśli wygracie najbliższe wybory parlamentarne, to będziecie chcieli rozliczyć poprzedni rząd?
Obecnie najważniejsze jest to, by zmienić sposób prowadzenia polskich spraw, ponieważ są one prowadzone źle, przede wszystkim z punktu widzenia młodego człowieka, który chce tutaj zdobyć dobre wykształcenie, znaleźć pracę, założyć rodzinę i mieć ku temu warunki. To państwo musi mu te warunki stworzyć. Dziś młodzi ludzie wyjeżdżają za granicę, uciekają pod opiekę innych państw i ich rządów, gdzie daje się im szansę i zapewnia godne warunki życia, nawet wtedy gdy szukają pracy.
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez CBOS, aż 36 proc. Polaków w wieku 18-24 lat zamierza starać się o pracę za granicą. Czy zapewnicie takie warunki,by ci ludzie nie wyjeżdżali?
Ci ludzie widzą, jak beznadziejna jest sytuacja, że nie mają tu perspektyw i stąd takie ich deklaracje. Niedawno moja córka leciała na kilkudniową wycieczkę do Anglii. Odprowadzając ją widziałem, jak wielu młodych ludzi, prawdopodobnie tuż po studiach, odlatywało tym samym samolotem. „Na Zachód” – to tam właśnie młodzi szukają pracy i bezpieczeństwa życiowego. W dzisiejszej Polsce nie widzą dla siebie perspektywy. Tyle tylko, że dzisiejsza Polska to efekt 5 lat rządów PO. Tych młodych Polaków trzeba zatrzymać. My przedstawiamy i stworzymy taką alternatywę dla obecnych rządów i podejmiemy takie działania, że młodzi przekonają się, że ich ojczysty kraj może być lepiej zarządzany. Mam nadzieję, że wtedy ci co wyjechali przemyślą sprawę powrotu, a kolejni nie będą chcieli stąd uciekać. Ale do tego konieczna jest zmiana rządu.
Powróćmy do wydarzeń z zeszłego roku, kiedy to Zbigniew Ziobro – wówczas jeszcze poseł PiS - mówił o potrzebie modernizacji partii, konieczności „odświeżenia krwi”, uruchomienia młodego potencjału i umożliwienia bezpośredniego kontaktu młodym wyborcom. Po wydaleniu go z PiS kierownictwo tego ugrupowania zapowiedziało, że zmian dokona. Jakich zatem zmian dokonaliście?
Posłużę się przykładem z własnej działalności. Mam dużo spotkań z młodzieżą. Ostatnio moje biuro odwiedziła grupa gimnazjalistów. Byłem zdumiony wnikliwością ich pytań o kwestie ustrojowe i polityczne. Widać, że żywo interesują się tymi tematami. Ale spotykam się głównie ze studentami. Nie tylko z tego powodu, że jestem nauczycielem akademickim, ale przede wszystkim dlatego, że sami do mnie przychodzą. Chcą rozmawiać, dyskutować. Zorganizowaliśmy więc w Krakowie cykl spotkań, który nazwaliśmy „Seminaria Brackie”. Prelegentami są znane osoby ze świata nauki, polityki i niezależnych mediów. Zainteresowanie jest od początku bardzo duże, a uczestnicy to głównie ludzie młodzi. Mnie to bardzo cieszy i daje wiele satysfakcji. Nie mogę więc narzekać na brak bezpośredniego kontaktu z młodzieżą.
A czy łatwo umówić spotkania z młodymi?
Tak. Młodzi mają bardzo różne poglądy. Oczywiście zwolennicy PO nie będą raczej dążyli do takiego spotkania, choć i tu różnie bywa, a ja jestem człowiekiem otwartym i to, jakie kto ma poglądy, nie stanowi dla mnie blokady. Mogę porozmawiać z każdym, z chęcią podyskutuję, wymienię doświadczenia. Stowarzyszenie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które powstało w Krakowie, zorganizowało w tym roku cykl spotkań pt. „Akademia Samorządowa”, któremu patronuję. Są to szkolenia i wykłady nastawione na przygotowywanie młodych do pełnienia funkcji publicznych, z ukierunkowaniem na działalność samorządową. Muszę powiedzieć, że na szkolenia zgłosiło się mnóstwo młodych ludzi o różnych poglądach. Chcą dyskutować i poznawać rówieśników zainteresowanych polityką przede wszystkim samorządową, czyli tą „blisko życia”. Skala zainteresowania jest duża i uważam, że ten cykl to jeden z najlepszych naszych pomysłów. Tym bardziej, że wykłady prowadzą znamienici specjaliści z całej Polski np. pan dr Czesław Bielecki, czy pan red. Piotr Zaremba.
Czy jest jakiś pomysł na konsolidację prawicy? Bo Solidarna Polska - sobie, Marek Jurek – sobie, ONR i Młodzież Wszechpolska – sobie, itd. A lewica, gdy trzeba, potrafi się zjednoczyć, przykładem niech będzie ostatnie porozumienie Jerzego Millera z Januszem Palikotem.
Trudności z konsolidacją to w dużej mierze kwestia ambicji przywódców małych ugrupowań. Trudno te ambicje zaspokoić, ponieważ ich oczekiwania i roszczenia są często ogromne. A w życiu jest tak, że trzeba mierzyć siły na zamiary. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której najsilniejsze ugrupowanie prawicowe biega za tymi mniejszymi i błaga je, żeby się przyłączyły za wszelką cenę. Mam nadzieję, że przywódcy mniejszych ugrupowań opamiętają się i pójdą za przykładem pana marszałka Marka Jurka. Chciałbym jednak, aby tę zjednoczoną prawicę stanowili ludzie uczciwi, o poglądach umiarkowanych, zgodnych z polskim prawem i polską Konstytucją – są skrajności, których nie akceptuję.
A czy PiS podejmuje mimo wszystko takie wysiłki?
Cały czas dążymy do jedności na prawicy i wielokrotnie mówił o tym pan Prezes Jarosław Kaczyński. Warto przy tym zaznaczyć, że wspomniany już wcześniej pan marszałek Marek Jurek zawarł porozumienie z Prawem i Sprawiedliwością i będziemy wspólnie startować w najbliższych wyborach parlamentarnych. Uważam, że to jest dobry znak.
Czy zmiana na stanowisku szefa Polskiego Stronnictwa Ludowego oznacza zmianę kształtu koalicji rządzącej?
Panuje taka obiegowa opinia, że ta zmiana w PSL nie wpłynie poważnie na kształt ogólnokrajowej sceny politycznej. Przegrana Waldemara Pawlaka była zaskoczeniem ale w kuluarach sejmowych postrzega się ją jako skutek „afery taśmowej”. Mówi się, że pan Piechociński i inni sprzymierzyli się przeciw Waldemarowi Pawlakowi i przekonali działaczy terenowych, że za tą aferą, która okazała się ciosem w PSL, stał właśnie ówczesny prezes partii.
A czy pan Piechociński będzie lepszym prezesem?
Trudno powiedzieć, bo nigdy wcześniej nie pełnił takiej funkcji. Uważam, że trzeba mu dać czas. Jakość nowego prezesa poznamy po wynikach partii w kolejnych wyborach.
Pytanie z innej puli. Przed wyborami prezydenckimi w USA w regionach zapalnych świata panował względny spokój. Gdy okazało się, że Mitt Romney nie wygrał, w kotłach na Bliskim Wschodzie znów zawrzało, uformowały się koalicje nienawiści. Czy w tym kontekście można spodziewać się wzmożonej wrogości ze strony Rosji?
Rzeczywiście, obserwuję te zjawiska i trudno powstrzymać się od konkluzji, że mają one także związek z wygraną Barracka Obamy. Przywódcy Rosji pokazują znów ogromne ambicje mocarstwowe, a prezydenci USA wywodzący się z partii demokratycznej są tradycyjnie uważani przez Kreml za dobrych, bo miękkich partnerów. To niestety nie jest sytuacja dobra dla Polski. Przecież my dopiero 23 lata temu zdołaliśmy się wyśliznąć spod rosyjskiej dominacji, pod którą - z krótką przerwą II Rzeczypospolitej – znajdowaliśmy się przez prawie 200 lat. Musimy pamiętać
i uczyć polską młodzież jakie szkody ponieśliśmy jako naród w tamtych czasach, jak systematycznie i metodycznie Rosjanie unicestwiali nasze elity. Dlaczego tak się działo? Bo byliśmy zależni, słabi i godziliśmy się na rządzących, dla których interes Polski nie był na pierwszym miejscu.Pamiętanie i uczenie prawdy historycznej to jeden z podstawowych warunków prowadzenia -na przestrzeni dziesięcioleci - polityki niezależnej i suwerennej. W obecnej sytuacji ta polityka powinna być spokojna ale konsekwentna i zdecydowana. Stosunki z Rosją należy układać realizując nasze, suwerenne cele państwowe. Aby wzmacniać naszą pozycję w tej relacji, powinniśmy rozmawiać z sąsiadami, zwłaszcza tymi, którzy w przeszłości znajdowali się -jak my - w strefie rosyjskich wpływów i też mają swoje tragiczne doświadczenia. Musimy tworzyć wspólny blok państw. Ostatnim wysokiej rangi politykiem, który to rozumiał i miał pomysł na realizację takiej polityki był śp. Prezydent prof. Lech Kaczyński. Ani Donald Tusk, ani Radosław Sikorski, ani Bronisław Komorowski nie mają żadnej spójnej i długofalowej koncepcji polskiej polityki zagranicznej. Działają ad hoc i chaotycznie. I na pewno nie prowadzą polityki suwerennej.Bo jeśli premier Tusk zgadza się na rosyjski dyktat w sprawie tak ważnej dla naszego państwa jak wyjaśnienie przyczyn tragedii smoleńskiej, a minister spraw zagranicznych zgadza się na hegemonię Berlina w naszym regionie, to gdzie jest nasza suwerenność? Dokąd zmierza Polska pod takimi rządami?
A jak wybór Barracka Obamy na prezydenta wpłynie na współpracę na linii Polska-USA w zakresie wyjaśniania tragedii smoleńskiej?
Nie potrafię tego przewidzieć, ale pamiętajmy o jednym. Na pomoc ze strony USA możemy liczyć dopiero wtedy, gdy sami się o nią zwrócimy na szczeblu międzyrządowym. Jak dotąd takich prób nikt z rządu nie podejmował. Zapewniano nas za to, że powinniśmy ufać Rosji, czemu przeczy ostatnie 200 lat naszej historii. Rozważając jednak kwestię pomocy w tej sprawie ze strony USA trzeba pamiętać o jednym: każdy kraj ma swoje interesy. Amerykanie nam pomogą dopiero wtedy, gdy będzie to zgodne z ich racją stanu w relacjach z Rosją. To jest naturalne, bo tak działa każde szanujące się państwo. Bardziej liczę więc, że dzięki naszemu członkostwu w NATO - sojuszu zrzeszającym wiele państw, uda się doprowadzić do powołania międzynarodowej komisji ds. wyjaśnienia przyczyn tragedii smoleńskiej. Tego domaga się 60 proc. Polaków. Taka komisja jest konieczna, ponieważ dotychczasowa poddańcza postawa rządu i będące jej konsekwencją pseudo-śledcze działania prokuratury nic nie wyjaśniły. Zresztą, jak mogły cokolwiek wyjaśnić, jak mogły dać jakąkolwiek pewność, skoro bardziej zdecydowane prace śledcze z ruszyły dopiero teraz? Poza tym nie zbadano jeszcze rzetelnie w Polsce ani czarnych skrzynek ani wraku, bo Rosjanie nie chcą przekazać. Dopóki te kluczowe dowody znajdują się w obcych rękach, to o żadnym poważnym śledztwie nie ma mowy. Prokuratura wojskowa przy wyjaśnianiu przyczyn tragedii już wiele razy wykazała się złą wolą i wielokrotnie się skompromitowała. Przypomnę choćby zachowanie prokuratora Szeląga, który po publikacji tekstu Cezarego Gmyza o trotylu na Tupolewie zorganizował konferencję prasową, na której w pierwszych słowach mówił, że trotylu nie stwierdzono, po czym w następnych zdaniach nie wykluczał obecności tego właśnie materiału wybuchowego. Dopiero przyparty do muru pytaniami posłów z komisji sejmował przyznał, że na czytnikach urządzeń pojawił się napis „TNT”, czyli że wykryły one jednak cząsteczki trotylu na wraku samolotu. Sądzę, że prokuratura zbłaźniła się już tyle razy, i tyle razy wprowadziła w błąd opinię publiczną, że powinno jej się odebrać sprawę wyjaśniania tragedii smoleńskiej.
Po tej publikacji prokurator generalny Andrzej Seremet zaprosił do siebie Jarosława Kaczyńskiego i prokuratora Szeląga. O czym trzej panowie rozmawiali?
Nie wiem co dokładnie było przedmiotem tej rozmowy ale słyszałem, że pan Prezes Jarosław Kaczyński powiedział prokuratorowi Szelągowi, kilka mocnych słów na temat jego działalności.
Jako Podsekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał Pan możliwość bezpośredniego z nim obcowania. Proszę na koniec podzielić się z nami szczególnym wspomnieniem o śp. Prezydencie Lechu Kaczyńskim.
Praca w Kancelarii to z pewnością najważniejszy etap mojego życia zawodowego. Miałem zaszczyt pracować nie tylko dla Prezydenta Rzeczypospolitej, ale dla człowieka absolutnie wyjątkowego. Po pierwsze był Prezydentem – reprezentował majestat Rzeczypospolitej, rozumiał tę swoją rolę i miał jasną, klarowną wizję polskiej polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Z drugiej strony był naszym szefem – wymagał profesjonalizmu ale traktował nas przyjaźnie i drzwi jego gabinetu były dla nas zawsze otwarte. Po trzecie był naukowcem, profesorem akademickim o ogromnej wiedzy i erudycji. Nigdy nie zapomnę dogłębnych analiz historycznych, które pan Prezydent nam przedstawiał, jego obserwacji na temat tego, jak przeszłość przekłada się na teraźniejszość. Często opowiadał o swojej działalności opozycyjnej sprzed 1989 r., ale także przeprowadzał wywody historyczne na temat wydarzeń po tym roku. Mogłem dowiedzieć się więcej, niż można znaleźć w opracowaniach historyków badających wydarzenia w Polsce po transformacji. Pan Prezydent Kaczyński był niebywałą i wielką postacią, był po prostu mężem stanu.
Dziękujemy
AS i AP
http://www.obiektywnie.com.pl/artykuly/nasz-wywiad-z-poslem-andrzejem-duda.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3002 odsłony
Komentarze
do PiS
29 Grudnia, 2012 - 13:13
Wywiad z Panem Andrzejem Dudą posłem PiS ciekawy i dodaje trochę wiary że jednak coś się kiedyś może zmieni.
Brakuje mi jednego jednak . Jak dla mnie za dużo ogólników.
Czy nie mogą posłowie PiS konkretnie w punktach pokazać swój program . Obronność zrobimy to i to . Służba zdrowia zrobimy to i to . Wymiar sprawiedliwości zrobimy to i to . I tak dalej .
Nie chodzi o to że obecnie mamy poparcie 30% , trzeba dążyć do poparcia powyżej 40% minimum, a jest to możliwe, do zdobycia są przecież głosy rzeszy niezdecydowanych , tylko muszą Panie i Panowie posłowie z PiS się o to postarać.
Doba faktycznie ma 24 godziny ,ale to jest możliwe do zrobienia .
Chciałbym żeby Ci niezdecydowani mogli przeczytać na forum np niepoprawnych o błędach jaśnie Nam panujących i od razu konkret, a MY zrobimy to tak .
Błąd w polityce zagranicznej , wytknąć i w tym samym momencie nasza polityka będzie taka i opisać ją .
Czy to takie trudne ? Wydaje mi się że nie .
Wystarczy stworzyć zespół ludzi którzy się tym zajmą .
Zacznijmy pokazywać siłę , zacznijmy pokazywać że jest nas ogromna większość, i zacznijmy mówić do niezdecydowanych .
Polak nie pyta ilu jest wrogów, tylko gdzie oni są!
Chodzi o ten przykład?
29 Grudnia, 2012 - 13:51
Duda: :"że z tym 30-procentowym progiem wyborczym tak źle nie jest. W większości badań poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości oscyluje blisko tego poziomu."
Nie wiem do końca co poseł chciał powiedzieć. Nie jest tak źle, ale czy będzie więcej? Musi być! Trzeba się o to postarać.
Re: do PiS
29 Grudnia, 2012 - 18:17
Pytacie, pytacie, ale o najważniejsze sprawy nie pytacie?
Do Pana Andrzeja Dudy trzeba skierować fundamentalne pytanie:
czy jako najwyższy rangą urzędnik Kancelarii śp.Prezydenta L.Kaczyńskiego, wypełnił swoją rolę właściwie w dniu próby, czyli w dniu 10.04.2010 roku.
Przekazanie dokumentów w sprawie przejęcia obowiązków p.o. prezydenta B.Komorowskiemu, było legalizacją przestępstwa jakim było złamanie przepisów polskiej Konstytucji i innych aktów prawnych.
Pan A.Duda złamał prawo, poprzez nadużycie swoich uprawnień, gdyż zgodnie z prawem, nie mógł tych czynności wykonać.
Można powiedzieć, że uczestniczył w zamachu stanu, choć robił to ze strachu.
Co to za urzędnicy najwyższego szczebla, którzy ze strachu podnoszą ręce do góry?
Pan Duda nie potrafił się przeciwstawić zamachowi stanu(choć miał tego świadomość, bo tak nazwał sytuację w Kancelarii w rozmowie z Sasinem).
Dlaczego takiej marnej jakości urzędnik, został nagrodzony miejscem na liście do Sejmu ugrupowania, które zostało najbardziej stratne w wyniku tragedii smoleńskiej?
Czy już po tym dniu, nie zastanawiał się Pan Duda nad tym, skąd o godzinie 11:00(informacja przekazana przez A.Dudę w ZP) B.Komorowski był w Warszawie i chciał wygłaszać oświadczenie o przejęciu obowiązków, skoro podobno wracał z Budy Ruskiej prywatnym samochodem(prowadzonym przez żonę Annę),i gdy wyjechać miał stamtąd ok. 9:30, przy odległości z Budy Ruskiej do Warszawy ok.300 km, a jeszcze zaglądając wcześniej do swego mieszkania na Powiślu, gdzie syn miał mu prasować koszulę, a on ubierać ciemny garnitur? Jaka zatem wypada średnia prędkość na tej trasie? 250 km/h?
Duda sympatyczny
29 Grudnia, 2012 - 13:20
ale trzeba mu zarzucić jedną rzecz. Jako krakowianin co weekend jeździł do Krakowa. Wiedzieli o tym też puczyści. Nie było go w kancelarii prezydenta podczas zamachu. Ułatwiło to puczystom (pod wodzą osobnika używającego nazwiska Michałowski)spenetrowanie biurek w kancelarii prezydenta.
Zdaniem wielu osób Andrzej Duda, jako najwyższy rangą prezydencki urzędnik pozostający w kraju, powinien trwać na stanowisku (w kancelarii) podczas wizyty katyńskiej.
Być może zarzut jest zbyt srogi - w końcu nikt nie przypuszczał, że sowieci pójdą na całość, ale jednak...
Leopold