Pan przewodnik
Na osiedlu, na którym mieszkali Hiobowscy pojawiła się jakaś zorganizowana grupa obywateli w wieku wyborczym i o wiejskim imidżu. Trzymali się oni zwartą grupą i rozglądali się ciekawie dokoła.
- No niech mi oni trawnik zadepczą - jęknęła dozorczyni pani Sitko i gestem rozpaczy pokazała fragment terenu między chodnikami bardziej wyglądający na klepisko niż na trawnik.
I faktycznie, grupa obywateli na początku posuwała się chodnikiem, ale wkrótce zeszli na trawnik i wędrowali dalej trawnikiem. Przy okazji ujawniła się bardzo ważna. Grupa obywateli nie przemieszczała się w sposób przypadkowy, lecz wszyscy parli przed siebie jednym kursem.
Kurs prowadził prosto na ławkę pod blokiem, gdzie siedzieli Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki.
- Patrzcie - powiedział Łukaszek.
- Co jest? - Gruby Maciek podniósł wzrok nad zeszytu okularnika, skąd pracowicie odrysowywał mapę stref erotycznych u gejów.
- Rysuj, rysuj - ponaglił go okularnik. - Niedługo lekcja! Co cię obchodzi, że ludzie idą!
- Idą, ale jak idą - odezwał się Łukaszek. - Ten ruch jest wyraźnie zorganizowany.
- I ktoś idzie na czele - dodał okularnik.
- Pokażcie - poprosił Gruby Maciek.
- Ty rysuj tę mapę - zgasił go okularnik. - Bo ci zabiorę mój zeszyt i będziesz musiał brać wzór stref z siebie.
Grupa obywateli mijała ich powoli i teraz było widać wyraźnie, że prowadzi ich jeden pan. Obywatele tytułowali go "panem przewodnikiem". Pan przewodnik prowadził swoją grupę dokładnie po linii prostej.
- Ej, dokąd wy idziecie? - nie wytrzymał okularnik. Kilka osób odwróciło głowy i odpowiedziało:
- Zwiedzamy miasto.
- To, ze nie jesteśmy stąd nie znaczy, że nie mamy tu wstępu!
- Rozwalimy to miasto!
- Mamy postulat prostych chodników!
- Jakich prostych chodników? - zapytał Gruby Maciek, który skończył już przerysowywać mapę.
Grupa wędrowała dalej, a pan przewodnik podszedł do nich i zapytał czy chcą się przyłączyć.
- Do kogo?
- Do nas.
- A my to...?
- My to my. To są ludzie połączeni ideą, nasz cel to zobaczyć miasto i rozwalić je. Nasz postulat to proste chodniki. Najwięcej wypadków jest na zakrętach, więc tym samym podniesie się bezpieczeństwo. Skróci się czas dojazdu, bo drogi będą prosto do celu. Ile nasza gospodarka na tym zarobi!
- No dobrze, a jak trzeba będzie zrobić zakręt?
W odpowiedzi na pytanie okularnika pan przewodnik zmarszczył brwi i zapytał kto jest dla kogo. Ludzie dla dróg czy drogi dla ludzi.
- Ale przecież trzeba omijać różne rzeczy - odparł Łukaszek.
- Przykład!
- Na przykład mój blok. Bo pana ludzie stanęli pod nim i nie idą dalej.
Pan przewodnik obejrzał się i podszedł do swoich ludzi, którzy stali pod ścianą bloku i rozglądali się bezradnie.
- I co teraz, panie przewodniku? Dokąd? Przez ścianę nie przejdziemy. Gdzie mamy skręcić? W prawo czy w lewo?
Pan przewodnik zbladł, po czym spojrzał na zegarek i oświadczył, że ona pracuje jako przewodnik tylko do godziny dziesiątej trzydzieści. Czyli do teraz. I on już musi iść.
- A oni? - Gruby Maciek pokazał grupę obywateli drepcących pod ścianą.
- To są dorośli ludzie. Mają swój rozum i sami dobrze wiedzą czy iść w prawo czy w lewo.
- Jak to, nie chce pan żeby oni zobaczyli miasto, żeby je zniszczyć?
- Chłopcy, ja się tym różnię od profesjonalnych przewodników, że nikogo nie namawiam żeby szedł coś oglądać. Jak ktoś będzie chciał, to sobie pójdzie w prawo, jak ktoś będzie chciał to sobie pójdzie w lewo, a jak ktoś nie będzie chciał, to nigdzie nie pójdzie, tylko wróci do domu.
- Myślałem, że panu zależy.
- Oczywiście, ze zależy - uniósł się pan przewodnik. - Ale mi chodzi o coś innego niż tylko proste lewo prawo. Mi chodzi o powstanie nowego ruchu, siły, formacji!
- A pan w którą stronę by poszedł?
- To moje prywatna sprawa! - i pan przewodnik sobie poszedł.
Ludzie pod ścianą stali jeszcze trochę i dyskutowali ze sobą.
- I co, zostawił was? - rzucił okularnik.
- Nikt nas nie zostawił! - oburzył się jakiś młodzian. - Ja wcale nie czuję się zostawiony. Spaja nas nasza genialna idea! Urzeczywistnimy ją! Będzie nas przybywać!
Łukaszek spojrzał na zegarek i krzyknął:
- Zaraz lekcja!
I pobiegli.
Ludzie pod ścianą postali jeszcze trochę i zaczęli się rozchodzić. Część poszła w prawo, część w lewo, część rozeszła się po całym osiedlu. Niektórzy nadal tkwili pod ścianą nawet wtedy gdy Łukaszek wrócił ze szkoły.
--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1561 odsłon
Komentarze
Empedokles
13 Maja, 2015 - 09:15
Jeśli będziecie żądać tylko posłuszeństwa, to zgromadzicie wokół siebie samych durniów.
STAHS