RODO - Rok 1984...
Właśnie weszły przepisy rozporządzenia RODO odnośnie ochrony danych osobowych. Teoretycznie powinny one chronić dane obywateli Polski i reszty UE. Powinny, ale obawiam się, że zamiast tego wprowadzą głównie problemy zarówno dla tych obywateli, ale i dla większości firm i instytucji. No, może z wyjątkiem instytucji kontrolnych, które będą zbijać kokosy na ściganiu nieszczęśników mniej lub bardziej świadomie łamiących przepisy RODO.
Już samo ogarnięcie tych przepisów powoduje pojawienie się w najlepszym przypadku gęsiej skórki, a czasem i migotania serca u osób odpowiedzialnych za ową ochronę w poszczególnych instytucjach i firmach. A o absurdy nie trudno. Ja akurat pracuję jako nauczyciel. Każdy, kto chociaż raz spotkał się z oświatą wie, że jest to praca z ludźmi, która generuje ogromne ilości wszelkich list z danymi - od list obecności, poprzez listy uczestników wyjść, wycieczek, konkursów i olimpiad przedmiotowych, uczestników egzaminów, wyników tychże egzaminów, a na niższym poziomie sprawdzianów czy kartkówek. Już wcześniejsze przepisy dostatecznie utrudniały życie. A teraz na wszystkie działania będzie trzeba uzyskać osobne zgody.
O ile wiem, są już szkoły, które zamierzają wprowadzić kody dla uczniów, żeby prac klasowych nie podpisywali swoim nazwiskiem. Jak poradzić sobie z organizacją matury, gdy wywieszenie na drzwiach sali listy abiturientów biorących udział w egzaminie w danej sali jest złamaniem ochrony danych osobowych? Podobnie problemem będzie informowanie ucznia o jego ocenach, bo w zasadzie czytanie ocen z listy na forum klasy jest już złamaniem RODO. Ba, nawet podanie uczniowi oceny po jego odpowiedzi przy tablicy następuje wobec jego kolegów, a więc jest złamaniem przepisów o ochronie danych. Czy wyobrażacie sobie może sytuację, gdy nauczyciel wzywa po kolei uczniów do swojego biurka i na ucho, albo jeszcze lepiej na kartce (którą zaraz potem spali lub zje) poinformuje go o wyniku jego pracy czy ocenie proponowanej na semestr? Boję się, że to może niedługo być normą. Ktoś powie, że jeżeli wszyscy uczniowie zgodzą się na publiczne odczytanie ich ocen na forum klasy, to przecież nie będzie przeciwwskazań. Tak, ale taką zgodę muszą wyrazić najpierw na piśmie! A jeśli są to nieletni, to zgodę muszą wyrazić ich rodzice.
Szkoła to też gigantyczne ilości prac klasowych i kartkówek. Nie mają tego problemu chyba tylko nauczyciele WF-u. I one muszą teraz być odpowiednio zabezpieczone, czyli tkwić pod kluczem w szafie u nauczyciela. Ja na szczęście mam zaplecze i nawet szafę pancerną. Ale część kolegów nie ma takiego luksusu. A prac nie można zostawić w klasie na biurku czy w jego szufladzie. Nie mogą też leżeć w pokoju nauczycielskim. Prace trzeba też przechowywać przez czas trwania roku szkolnego, a po jego upływie obowiązkowo zniszczyć, tak, żeby nie dało się zidentyfikować nazwiska autora i otrzymanej oceny. Jak? W szkole na 90 nauczycieli i prawie 1000 uczniów jest jedna niszczarka w sekretariacie dyrektora. Przy takich jak u nas stertach prac, po jakimś miesiącu mielenia wywieziemy ciężarówkę konfetti. Prawdopodobnie przy tak intensywnej eksploatacji niszczarkę będzie trzeba kupić nową, lub odstawić do naprawy.
Pojawia się jeszcze pytanie, jak długo trzymać zgody na przetwarzanie danych osobowych. Skoro same dane należy zniszczyć zaraz po ustaniu przyczyn ich przetwarzania, to zgody być może też. Ale jeśli ktoś za kilka lat zdecyduje się złożyć skargę, że jego dane wykorzystano bez jego zgody, np. w kronice szkoły widnieje wpis, że 10 lat temu udzielał się w kółku recytatorskim? Jeśli nie będzie jego zgody na publikację tych danych, może wygrać i zarobić niezłe odszkodowanie. Czyli zgody powinniśmy trzymać chyba dożywotnio.
To szkoła. A inne instytucje? Tu nie przeszedłem szkolenia, więc podzielę się raczej swoimi przypuszczeniami. Wrócę do przetrzymywania zgód na przetwarzanie danych. Jeśli klienci podpiszą zgodę na przetwarzanie swoich danych np. w celu organizacji wycieczki krajoznawczej, to organizator oświadczenia te gdzieś musi zgromadzić. Ale te oświadczenia zawierają dane osobowe zgadzających się. Klienci zgodzili się na przetwarzanie danych w celu organizacji wycieczki, ale czy w celu gromadzenia ich oświadczeń? A co będzie, jeśli zażądają usunięcia zgody na przetwarzanie swoich oświadczeń? Powiecie, że przedstawiona sytuacja jest wydumana i mało prawdopodobna? Ale co, jeśli jednak ktoś złoży taki zarzut, a my trafimy na rozgrzanego sędziego? A, że tacy są, świadczy fakt, że dziś jakaś sędzina uchyliła zmiany nazw ulic w Warszawie, bo ponoć wojewoda nie dość przekonywująco uzasadnił, że AL była organizacją komunistyczną, choć mnie za komuny tłukli to do głowy młotkami. Ups...
Okazuje się, że ktoś, kto korzysta z usług firmy będącej własnością osoby fizycznej, której nazwisko znajduje się w nazwie tej firmy, musi prowadzić rejestr pozyskanych w ten sposób danych. Tak więc otrzymując fakturę np. z firmy: "Ciuszki - J.Kowalska", mimo, że na panią J.Kowalską firma jest oficjalnie zarejestrowana, musimy chronić jej dane osobowe. No, bo swoje dane powierzyła ona nam w formie faktury. Podobnie, jak czytałem, otrzymując imienną wizytówkę od przedstawiciela firmy, musimy ją chronić i trzymać pod kluczem, a szczególnie jeśli wsadziliśmy ją do wizytownika i nie daj Boże posegregowaliśmy wizytówki według jakiegoś klucza. O spisie kontaktów w telefonie nie wspomnę.
O innym problemie pisały dziś portale internetowe. otóż w oparciu o przepisy RODO PKW odmówiło instalacji kamer rejestrujących i transmitujących przebieg wyborów zgodnie z nowym Kodeksem Wyborczym. Ponoć może to naruszyć prawa wyborców do anonimowości. To groźny precedens, bo według niego wszelki monitoring byłby nielegalny, a upublicznienie wizerunku przestępcy naruszało by jego prawa do anonimowości i pozostania nieuchwytnym. Według RODO list gończy będzie więc zapewne całkowitym złamaniem praw człowieka do prywatności.
Oczywiście są wyjątki od RODO, ale czy zwykły obywatel, bez pomocy prawnika będzie mógł poruszać się po tych przepisach? A może właśnie o to w RODO chodzi? Może RODO sponsorowały korporacje prawnicze?
I jeszcze jeden aspekt sprawy. RODO zawiera prawo do "zapomnienia" danych obywatela na jego wniosek, co może poważnie utrudnić, lub wręcz uniemożliwić w przyszłości pracę historykom czy biografom. Obecnie mogą do woli korzystać z dawnych archiwów, ale dzięki RODO za kilka lat może po obecnych celebrytach pozostać wyłącznie obraz przez nich samych wykreowany. Wszelkie dane, które są dla nich niekorzystne, mogą wszak kazać usunąć. Ciekawe, czy pójdzie za tym korygowanie encyklopedii i starych roczników gazet? Wyobraźmy sobie np. sytuację, że niejaki Ryszard Petru zgłasza się do siedziby Nowoczesnej i powołując na klauzulę "zapomnienia" oraz fakt, że nie jest już członkiem .N (czyli partia nie ma podstaw do przetwarzania jego danych), każe się wykreślić z ich dokumentów. Za kilkadziesiąt lat historyk szukający danych o .N stwierdzi, że tej partii nikt nie założył, bo w archiwach brak danych o założycielu! Podobne sytuacje miały już miejsce w czasach stalinowskich, gdy ze zdjęć z Josefem Wissarionowitschem znikali politycy, którzy wypadli z głównego nurtu partii bolszewickiej i skończyli na Łubiance z kulą w tyle głowy. "Rok 1984" się kłania. Tyle, że możliwości fałszowania historii znacznie większe niż w tej proroczej książce.
(obrazek za Wikipedia.org)
A na koniec jeszcze jedna konkluzja. Po co właściwie powstało RODO? Bo chyba nikt nie jest tak naiwny, żeby wierzyć, że dla ochrony naszych danych. Do tego wystarczyłby prosty przepis, że na wniosek osoby zainteresowanej należy zaprzestać przetwarzania jej danych, a korzystanie z nich nielegalnie podlega ściganiu.
Otóż przepis ten sprawia, że praktycznie każdy staje się potencjalnym przestępcą. Bo nie łudźmy się, każdy z nas prędzej czy później, świadomie, albo i nie, złamie jakiś punkt tego rozporządzenia. Oczywiście, mało kogo za to będzie się ścigać. Ale na aktualnie podpadniętych, na których rządzący lub "elity" szukają "haka", zawsze znajdzie się bat. Śliskie w interpretacji przepisy będą zarobkowym rajem dla prawników. A, że problem prawny istnieje, potwierdził ostatnio jeden z ministrów. Oświadczył on, że do rozporządzenia RODO będzie trzeba zmienić (dostosować) kilkadziesiąt ustaw. Zwykle dotąd to wprowadzenie ustaw w życie opóźniał brak rozporządzeń. A tu mamy rozporządzenie (obowiązujące!) do którego brak ustaw.
Chińskie przekleństwo mówi: "Obyś żył w ciekawych czasach...". A czasy mamy doprawdy ciekawe...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3710 odsłon
Komentarze
To rozporządzenie
30 Maja, 2018 - 11:24
sprokurowane przez mafię prawniczą, bez dwu zdań. Za chwilę powstaną (albo już są) wyspecjalizowane kancelarie adwokackie, które będą masowo zaczepiać ludzi via internet i żądać okupów,. Przerabialiśmy to w wypadku gwarancji konsumenckich - mnóstwo biur podróży popłaciło tzw. ugody wyłudzaczowi z Warszawy, który miał do zbierania haraczy stosowne zezwolenie ówczesnej władzuni POsrańców. I jak widać dalej takie g... się powiela.
insurekcjapl
przesada...
30 Maja, 2018 - 19:49
Macieju, trochę przesadzasz z tymi problemami w szkole. Rozwiązanie Twojego dylematu jak poinformować ucznia o ocenie i pozostać w zgodzie z RODO podał już kilkadziesiąt lat temu pewien rosyjski pisarz. Aleksander Sołżenicyn się zwał ten człowiek i takiej dość obszernej książce o tytule "Archipelag GUŁag" opisał szczegółowo co masz robić. Otóż wchodzisz do klasy, bierzesz prace w dłonie i wołasz: "Na literę M!" (przykładowo oczywiście, możesz sobie wybrać inną literę, byle nie "G" bo się źle kojarzy). Uczniowie podchodzą i szepczą Ci na ucho nazwisko. Pamiętaj, żeby nie reagować, gdy nie chodzi Ci o tego ucznia, dopiero po usłyszeniu poprawnego nazwiska - zabierasz delikwenta z celi i prowadzisz na przesłuchanie... tfu... pomyliło mi się - oczywiście informujesz go o ocenie.
Proste? Proste. Dodatkowo sprawdzone i działa. Więc nie kombinuj, nie szukaj dziury w całym tylko bierz się do przestrzegania ustawy.
A co do "prawa do zapomnienia" to jak słusznie w tytule ująłeś - doskonała instrukcja jest u pana Orwella. Można? Można.
Nie narzekaj więc, tylko doceń, że twórcy ustawy są wszechstronnie oczytani i przy jej kodyfikacji opierali się na klasykach literatury ;-)
pozdr...
benjamin
absurd
31 Maja, 2018 - 07:48
Kolejny unijny absurd , całkowicie niepotrzebny a może i szkodliwy...
Yagon 12
I jeszcze RODO, a wybory...
2 Czerwca, 2018 - 23:44
Ciekawe, jak przepisy o tzw. danych wrażliwych wpłyną na treść plakatów i ulotek wyborczych w przyszłych wyborach? Bo zgodnie z RODO, za dane wrażliwe, których nie wolno przetwarzać uważa się:
Owszem, osoba, której dane dotyczą, będzie mogła te dane upublicznić, ale wyobraźcie sobie te sterty pisemnych zgód w każdej drukarni czy sztabie wyborczym :-)
M-)